Tag Archives: Remigiusz Smoliński

GALE ZAWODOWE W POLSCE: WRZESIEŃ 2022. OD CZĘSTOCHOWY DO ŁOMŻY

gala_nadarzyn

2 WRZEŚNIA 2022 ROKU [CZĘSTOCHOWA, POLSAT BOXING PROMOTIONS 9]

W polsko-polskiej walce wieczoru wagi ciężkiej Marcin Siwy (25-0-1, 12 KO) zremisował z Kamilem Sokołowskim (11-26-1, 4 KO). Pojedynek obfitował w autentyczne emocje od pierwszego do ostatniego gongu. Siwy zaczął w swoim stylu, od razu atakując korpus Sokołowskiego. Mocno pracował także lewym prostym, a Kamil spokojnie przyjmował większość ataków na gardę i co jakiś czas próbował odpowiadać lewą ręką. W drugim starciu Sokołowski trafił dobrą kombinacją lewy-prawy i Siwy odczuł te uderzenia. Sklinczował i stracił w tym fragmencie inicjatywę. Pod koniec drugiego starcia kibice dostali jeszcze efektowną wymianę. Siwy dość ciężko oddychał, a Sokołowski się rozkręcał. Trzecia runda to próby sił w klinczach i próby ataków z obu stron. Sokołowski starał się stopniowo przeć do przodu, ale Siwy trafiał lewym prostym i miał dobre momenty. Pojedynek był bardzo zacięty i wyrównany. W czwartej rundzie Siwy dobrze boksował z defensywy i trafił w głowę Sokołowskiego dwoma mocnymi prawymi z góry, a następnie prawym podbródkowym. Sokołowski odgryzł się prawym za ucho. Natomiast piąta runda to wciąż zacięta rywalizacja, ze zrywami obu zawodników. Siwy trafiał czyściej, ale Sokołowski nie ustawał w presji, choć nie była ona zazwyczaj efektywna. Marcin był w szóstej rundzie już naprawdę zmęczony. Sokołowski również, ale to on zachował na tym odcinku więcej świeżości. Obaj trafiali głównie lewą ręką, ale nieco lepsze wrażenie sprawiał Kamil, szczególnie wtedy, gdy huknął prawym sierpem wychodząc z klinczu. Siódma runda to również odcinek, w którym zaznaczyła sie niewielka przewaga Sokołowskiego, częściej trafiającego i aktywniejszego. W ostatniej rundzie obaj poszli na całość, Sokołowski trafiał krótkimi kombinacjami, a Siwy odpowiadał prawymi na dół i na górę. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 76-76, 77-75 dla Siwego i 77-75 dla Sokołowskiego.

Rywalizujący w wadze cruiser Nikodem Jeżewski (22-2-1, 9 KO) pokonał przed czasem Serge’a Michela (13-3, 9 KO). Obaj od początku mocno pracowali lewymi prostymi, Jeżewski starał się przy tym w swoim stylu kontrować lewy rywala swoim prawym. Walka była wyrównana, aż nagle w drugim starciu Polak nadział się na dobrą kombinację i padł na deski. Pozbierał się i w trzeciej rundzie ruszył do ataku, choć nie zdołał jeszcze uzyskać wyraźnej przewagi. Michel miał niezły fragment w czwartej odsłonie, ale Jeżewski zaczął w końcu szeroko rozwijać skrzydła w ofensywie. Atakował ciekawymi kombinacjami i stopniowo przechylał szalę zwycięstwa na swoją stroną. Niemiec cofał się w piątej i szóstej rundzie na liny i widać było, że jego organizm źle reaguje na uderzenia. W przerwie między szóstą i siódmą rundą okazało się, że oko Niemca jest całkowicie zamknięte po ciosach Polaka. To spowodowało, że Michel do siódmej rundy już nie wyszedł i Nikodem mógł świętować zwycięstwo.

Konrad Kaczmarkiewicz (6-1, 2 KO) pokonał Kristofera Kovacsa (9-4, 7 KO) przez techniczny nokaut w piątej rundzie. Polak, który wniósł na wagę 76,9 kg, na początku miał trochę kłopotów z dokładnym namierzeniem chaotycznego rywala, ostatecznie jednak zaczął coraz wyraźniej górować, aż wreszcie zakończył sprawę przed czasem celnymi uderzeniami w piątej odsłonie.

Wcześniej „półśredni” Kewin Gibas (4-1, 3 KO) został już w pierwszej rundzie ciężko znokautowany mocnym prawym przez Denisa Mądrego (8-7, 3 KO), w wadze junior półśredniej Bartłomiej Przybyła (4-0) wygrał z Alessandro Fersulą (8-3, 1 KO) jednogłośną decyzją sędziów (59-55, 59-55, 58-56), a w wadze super średniej Miłosz Grabowski (4-0, 1 KO) pokonał przez TKO w pierwszej rundzie Adela Kobilicę (3-2, 1 KO).

Dodajmy, że galę rozpoczęły pojedynki polskich nadziei boksu olimpijskiego: Jakub Straszewski pokonał Klemensa Szczepaniaka, Bartłomiej Rośkowicz wygrał z Makarem Vdovitsenko i Artur Proksa pokonał Frantiska Horvatha (trzy zwycięstwa jednogłośną decyzją sędziów), a Mateusz Grejber wygrał z Patrikiem Stefanem przez TKO w trzeciej rundzie.

2 WRZEŚNIA [BIAŁYSTOK, CHORTEN BOXING PROMOTIONS]

W walce wieczoru gali w Białymstoku boksujący w grupie Dariusza Snarskiego w limicie wagi super średniej Przemysław Gorgoń (15-10-1, 6 KO) przegrał stosunkiem głosów dwa do remisu z Gino Kantersem (10-4-2, 4 KO). Przemek ostro szedł do przodu, wywierał pressing, ale celniej bił Holender. To była ciasna walka, Kanters wygrał ją jednak zasłużenie.

Wcześniej Krzysztof Warekso (3-0-1, 1 KO) udanie zrewanżował się Piotrowi Bisowi (6-2-1, 2 KO) za remis z maja. Po sześciu rundach sędziowie punktowali 59:55 i dwukrotnie 58:56. Natomiast debiutant Dawid Czarniawski (1-0, 1 KO) ciężko znokautował w pierwszej odsłonie Andrzeja Nowiczenkę (1-1).

17 WRZEŚNIA 2022 ROKU [RADOMSKO, TYMEX BOXING NIGHT 22]

W walce wieczoru występujący po raz pierwszy w tym roku Robert Parzęczewski (29-2, 17 KO) pokonał jak zwykle twardego Tomasza Gromadzkiego (12-5-1, 3 KO). „Arab” zaczął dobrą pracą nóg, dzięki czemu unikał ciosów atakującego trochę chaotycznie rywala. A jednocześnie kąsał cały czas lewym prostym i pewnie prowadził walkę. Od czwartej rundy zaczęły się jednak „schody”, które trwały do końca ósmej odsłony. W dziewiątej rundzie mocnym prawym zranił przeciwnika i znów złapał luz. Zwycięstwo przypieczętował w ostatnim starciu. Najpierw rzucił „Zadymę” na deski bezpośrednim prawym krzyżowym. Za moment serią ciosów przy linach znów przewrócił Tomka na deski. Na dokończenie roboty zabrakło jednak czasu i gong wyratował Gromadzkiego. Sędziowie byli wyjątkowo zgodni i wszyscy wypunktowali przewagę Parzęczewskiego w stosunku 97:91.

Kamil Kuździeń (8-0, 3 KO) nie potrafił kończyć swoich rywali, ale jak już się odblokował, to wygrał trzecią walkę z rzędu przed czasem. Dziś naprzeciw niego stanął Nikola Vlajkov (11-14-1, 6 KO), który słynie z tego, że przewraca się bardzo rzadko. Ale „Kundzia” łatwo rozmontował jego obronę. Przez trzy rundy wyboksowywał rywala, by w końcówce czwartej przewrócić go bezpośrednim prawym krzyżowym. Wtedy jeszcze pięściarzowi z Częstochowy przeszkodził gong na przerwę, ale po niej dokończył dzieła zniszczenia. Najpierw przy linach wydłużoną serią posłał Serba na deski po raz drugi, a wszystko zakończył prawym sierpowym. Tym razem sędzia wyliczył już Vlajkova do dziesięciu.

Po słabszych ostatnio walkach w końcu dobry boks pokazał Michał Soczyński (6-0, 2 KO). I przerwał serię Adriana Valentina (4-1, 3 KO), który był dotąd katem polskich pięściarzy wagi junior ciężkiej. „Soczek” zaczął bardzo dobrze, boksując lewym prostym i trafiając w kombinacji lewym sierpowym. W drugiej rundzie trafił prawym krzyżowym, poprawił lewym hakiem na szczękę i zrobiło się gorąco. W trzecim starciu nieco spuścił z tonu, ale w czwartym powrócił do lewego prostego. W pewnym momencie zagapił się, przyjął mocny cios i przez moment wydawał się zraniony, szybko jednak wrócił do gry i zaakcentował końcówkę. W dwóch ostatnich rundach do swojego arsenału dodał prawy podbródkowy, znów trafił kilka razy lewą ręką i pewnie dowiózł wygraną. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść pięściarza z Lublina 59:55 i dwukrotnie 60:54.

Napiszmy, że ta walka się odbyła. A jedyny z niej plus jest taki, że Remigiusz Smoliński (5-1, 3 KO) dopisał do rekordu kolejne zwycięstwo. Dwumetrowy i ważący ponad 120 kilogramów pięściarz z Gliwic już wczoraj przestraszył na ważeniu Żeczeslawa Radewskiego (3-5, 2 KO). Bułgar zrobił więc wszystko, żeby nic dziś nie przyjąć i po pierwszym lewym prostym przewrócił się, sygnalizując kontuzję nogi…

Wcześniej debiutujący na zawodowym ringu Damian Cieślik (1-0) pokonał stosunkiem głosów dwa do remisu Bartłomieja Włodarczyka (1-2), zaś inny debiutant – Jan Lauk (0-0-1), zaledwie zremisował z Pawłem Cieciorą (0-2-1).

24 WRZEŚNIA 2022 ROKU [ŁÓDŹ, POLSAT BOXING PROMOTIONS 10]

Osleys Iglesias (7-0, 6 KO) to zawodnik światowej klasy. Cieszmy się z jego walk w Polsce, bo nasz rynek będzie wkrótce dla niego za mały. Pierwotnie rywalem Kubańczyka miał być kto inny, ale zastępstwo też wydawało się solidne. Bo przecież Ezequiel Osvaldo Maderna (27-10, 17 KO) niedawno urwał kilka rund Pawłowi Stępniowie. Wszystko jednak błyskawicznie się skończyło. Iglesias od pierwszej akcji spychał rywala na liny, w pewnym momencie uderzył kombinacją lewy hak na korpus-prawy sierp bity z góry i było po wszystkim. Sędzia Leszek Jankowiak wyliczył Argentyńczyka do dziesięciu, a ten sygnalizował cios w tył głowy. Szybko, łatwo i przyjemnie. Różnica klas.

Aleksander Bereżewski (7-0, 6 KO) po raz pierwszy na pełnym dystansie. Występujący w wadze półśredniej pięściarz ograł Jose Angela Rosales Romero (6-3, 3 KO). Już w pierwszej rundzie Olek trafił mocnym lewym sierpowym, który wstrząsnął rywalem, ale za moment zabrzmiał gong. Potem wciąż on nieznacznie przeważał, wywierał pressing, ale brakowało trochę zmiany tempa. Atakował, zadawał dużo ciosów, jednak Meksykanin zbierał większość z nich na blok. Po sześciu ciekawych rundach sędziowie jednogłośnie wskazali na Bereżewskiego – 59:55 i dwukrotnie 58:56.

Max Suske (4-1, 3 KO) niedawno przejechał się po Remku Runowskim i wydawało się, że może to być kawał zawodnika. Ale Petro Frolov (6-0, 2 KO) udowodnił mu, że rzeczywistość jest zgoła inna. Ukrainiec prawdopodobnie nie bił tak mocno jak Niemiec, ale wyboksowywał go z kontry i z upływem czasu zyskiwał coraz większą przewagę. A dwa nokdauny przypieczętowały jego wygraną – 58:54, 58:54 i 60:52.

W wadze super średniej Miłosz Grabowski (5-0, 2 KO) przez cztery rundy rozbijał Damiana Mielewczyka (12-8, 8 KO), który nie wyszedł do piątej odsłony. Wcześniej Niko Zdunowski (3-0-2) wypunktował na dystansie czterech rund Oskara Gajcowskiego (2-2), a Gracjan Królikowski (3-2-1, 2 KO) już w pierwszej rundzie zastopował Kristiana Dzurnaka (3-4, 1 KO).

30 WRZEŚNIA 2022 ROKU [ŁOMŻA, SUZUKI BOXING NIGHT 17]

Po sześciu latach przerwy wrócił były pretendent do tytułu WBA Regular wagi ciężkiej – Andrzej Wawrzyk (33-2, 19 KO). Na gali Suzuki Boxing Night 17 w Łomży został jednak bardzo ciężko znokautowany przez Michała Bołoza (4-4-2, 4 KO). Bołoz od początku atakował prawą ręką, a Wawrzyk był ostrożny i pasywny. Przyjmował uderzenia rywala na blok, ale dopiero pod koniec pierwszej rundy zaczął pracować ciosami. Nieco lepiej wyglądał do pewnego momentu w rundzie drugiej, trafiając pojedynczymi uderzeniami prostymi i lewym sierpowym. Nagle Bołoz trafił jednak potężnym prawym pod linami i Wawrzyk długo nie podnosił się z maty ringu. Nokaut był bardzo ciężki.

Brązowy medalista mistrzostw Europy, multimedalista mistrzostw Polski Tomasz Niedźwiecki (1-0) udanie zadebiutował w boksie zawodowym na gali Suzuki Boxing Night 17 w Łomży, pokonując w walce wieczoru Krzysztofa Stawiarskiego (2-4, 2 KO). Pojedynek był naprawdę efektowny i ciekawy. Ambitny i silny bytomianin Stawiarski zaczął bardzo ostro, atakując bezpardonowo z obu rąk. Niedźwiecki spokojnie się jednak bronił, a w ostatniej akcji rundy świetnie skontrował akcją złożoną ze czterech celnych ciosów i rywal padł na deski. Zdołał się podnieść i ruszył w drugiej rundzie do ponownych ataków, ale widać już było, że Tomasz ma walkę pod całkowitą kontrolą. Niedźwiecki trafiał coraz częściej – w różnych płaszczyznach i precyzyjnie. Ale Stawiarski nie odpuszczał i walka zamieniła się w małą wojnę, w której Tomasz zdecydowanie przeważał dzięki wyższym umiejętnościom. Co jakiś czas przyjmował mimo wszystko ciosy rywala, który imponował zaciętością. Do końca pojedynku trwała nieustanna akcja. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 59:55 i dwa razy 60:54 – wszyscy dla Niedźwieckiego.

źródło: bokser.org

GALE ZAWODOWE W POLSCE: KWIECIEŃ 2022. BYTOM I WAŁCZ

jonak_damian_02

22 KWIETNIA 2022 ROKU [TYMEX BOXING NIGHT, BYTOM]

Do trzech razy sztuka. Damian Jonak (42-1-2, 21 KO) zakończył trylogię z Andrew Robinsonem (26-6-2, 7 KO) wygraną! Już w pierwszej rundzie obaj poszli na całość, brakowało jednak czystych ciosów. W drugiej jednak Damian po przestrzelonym prawym natychmiast poprawił lewym sierpem, trafił na szczękę i Brytyjczyk ciężko padł na matę, Nie pierwszy raz pokazał charakter, wstał i dotrwał do przerwy. Po niej nadal warunki dyktował Polak, który dwukrotnie prawym sierpowym „zamroził” na moment przeciwnika. Kolejne trzy minuty już bardziej wyrównane, choć wrażenie robiły haki Jonaka na korpus. Wcześniej tego brakowało. Na półmetku wszystko wyglądało bardzo dobrze, niestety piąte starcie to najlepszy dotąd okres Robinsona. Anglik bił lżej, z luzu, ale prawa ręka coraz częściej dochodziła do głowy miejscowego bohatera. Lepiej wyglądała kolejna odsłona, w której Damian wrócił do lewego prostego. Po chwilowym dołku Jonak wrócił bardzo dobrą siódmą rundą. W połowie trafił bezpośrednim prawym krzyżowym i do przerwy poprawił jeszcze kilka razy w wymianach w półdystansie. Ostatnie trzy minuty to ringowa wojna. Co najważniejsze wciąż pod lekkie dyktando naszego reprezentanta. Kiedy więc zabrzmiał ostatni gong, Damian podniósł ręce na znak zwycięstwa. Sędziowie typowali wygraną Jonaka 78:73, 78:73 i 77:74.

Trudne walki i tym cenniejsze zwycięstwa zanotowali Stanisław Gibadło (8-0) oraz Kamil Młodziński (15-5-4, 7 KO). „Camilo” spotkał się z twardym, choć sprowadzanym w ostatniej chwili Miroslavem Serbanem (13-11, 7 KO). Po sześciu rundach sędziowie wskazali na miejscowego pięściarza – 58:56, 58:56 i 59:55. Gibadło był liczony w piątej rundzie po prawym na korpus Mateo Verona (29-29-3, 8 KO). Pojedynek był rwany, momentami chaotyczny, a Staszek, który w boksie olimpijskim pracował nogami i ładnie kontrował, niepotrzebnie wchodził w półdystans, mając mało argumentów w pięściach. Po ośmiu starciach wygrał 76:75, 77:76 i 76:75, ale na tle Rafała Wołczeckiego wypadł w walce z Argentyńczykiem słabiej.

Tomasz Gromadzki (12-4-1, 3 KO) założył rękawice na dłonie i zamiast walk na gołe pięści znów zaboksował na ringu zawodowym. Podczas trwającej gali w Bytomiu pewnie ograł Adama Koprowskiego (4-4-2). „Zadyma” rozpoczął – i skończył, w swoim stylu. Od początku ruszył ostrym pressingiem i momentami chaotycznymi atakami spychał rywala na liny. Doświadczony Koprowski w drugiej rundzie odpowiedział ładnym prawym sierpem, ale nie ponowił akcji. Gromadzki z każdą minutą zyskiwał coraz wyraźniejszą przewagę, choć w piątej rundzie – znów po kontrze prawym sierpowym, przyklęknął i był liczony do ośmiu. Szybko jednak powstał i dalej nacierał. Adam w końcówce szóstej odsłony walczył z rywalem i kryzysem, jednak zdołał dotrwać do końca. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść Gromadzkiego 57:56, 59:55 i 59:55.

Trwa dobra seria Remigiusza Smolińskiego (4-1, 2 KO). Dwumetrowy olbrzym po czasówce na Kamilu Bodziochu teraz jeszcze szybciej uporał się z Borną Grcicciem (1-1, 1 KO). Walka bez większej historii. Sporo niższy Chorwat starał się skrócić dystans i przejść do półdystansu. W połowie pierwszej rundy Remek zrobił krok w tył, skontrował prawym krzyżowym i posłał przeciwnika na deski. Grcić jeszcze się podniósł, ale po kilku kolejnych ciosach znów zapoznał się z matą ringu i nierówny bój zastopował sędzia.

Czwarte zwycięstwo do swojego rekordu dopisał były wicemistrz Polski, Wiktor Szadkowski (4-0, 2 KO). Występujący w wadze półciężkiej „Wicio” od początku zdominował Damiana Szewczyka (1-2), w drugiej rundzie podłączył go prawym krzyżowym, nie zdołał jednak skończyć ambitnego rywala przed czasem. Po ostatnim gongu wszyscy sędziowie punktowali na jego korzyść w stosunku 40:36. Wcześniej wracający po długiej przerwie Martin Gottschall (4-0, 1 KO) wypunktował Pawła Strykowskiego (3-16), a Aleksander Jasiewicz (4-1) ograł w krwawej potyczce Bazargura Jugdera (3-4-1, 2 KO).

30 KWIETNIA 2022 ROKU [KNOCKOUT PROMOTIONS, WAŁCZ]

Aż trzy i pół roku czekał Krzysztof Głowacki (32-3, 20 KO), by powrócić na zwycięską ścieżkę. Dwukrotny mistrz świata wagi junior ciężkiej w swoim Wałczu odbudował się po porażkach z Briedisem i Okolie, pokonując przed czasem Francisco Ruiza (16-4, 5 KO). „Główka” już pierwszym ciosem – lewym krzyżowym, przestawił grubiutkiego rywala na liny i tam go zostawił aż do końca rundy. W międzyczasie posłał go dwukrotnie na deski lewym hakiem na korpus, pod prawy łokieć. W końcówce wręcz go oszczędzał, żeby dać sobie i kibicom parę minut więcej. W drugim starciu Krzysiek zrobił sobie „pracę na worku”. Obijał bezlitośnie przeciwnika, ale bił z luzu, nie z pełną mocą, bawiąc się boksem i długo wyczekiwanym powrotem. W końcówce trzeciej odsłony „Główka” podkręcił tempo i kilka razy trafił sierpem z prawej i lewej ręki. Meksykanin cierpiał po dołach, ale głowę ma twardą. W czwartej rundzie lewy sierpowy Polaka po raz trzeci przewrócił Ruiz, a po liczeniu do ośmiu Krzysiek dopełnił dzieła zniszczenia krótkim prawym sierpem.

Mateusz Tryc (14-0, 7 KO) – po raz pierwszy z Andrzejem Liczikiem w narożniku, pokonał Omara Garcię (17-7, 14 KO). W pierwszej rundzie zapachniało niespodzianką – prawy sierp pięściarza z Wenezueli wylądował w okolicach ucha i Mateusz „zatańczył”. W drugiej jednak to on wyprzedził przeciwnika w akcji prawy na prawy, odzyskując kontrolę nad pojedynkiem. W trzeciej pięściarz z Wyszkowa dodał do swojego arsenału mocne haki na korpus. Na półmetku pojedynku Mateuszowi ewidentnie przeszkadzało rozcięcie prawej powieki po przypadkowym zderzeniu głowami. Kontrolował walkę, widać jednak było, że odczuwa pewien dyskomfort. Tryc przyjął prawy podbródek na początku piątego starcia, ten cios jednak nie zrobił na nim większego wrażenia i z kolejnymi minutami tylko podkręcał tempo. Ale trzeba przyznać Garcii, że prawym podbródkiem bije dobrze, bo w siódmej odsłonie znów złapał nim Tryca. Ten zrewanżował się mu natomiast tuż przed przerwą prawym sierpowym. W ostatniej, ósmej rundzie, Mateusz pogonił wymęczonego rywala i gdyby miał jeszcze dziewiątą, zapewne wygrałby przed czasem. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na jego korzyść 80:72 (?), 78:74 i 78:74.

Chwalony mocno, czasem może trochę na wyrost, Kamil Bednarek (11-0, 6 KO) pokonał zasłużenie solidnego Iago Kizirię (5-4, 3 KO), ale na pewno nie zaboksował dobrze. Gruzin ruszył od razu pressingiem. Lepszy na nogach Kamil kontrolował jego ataki, ale w pierwszej rundzie zainkasował mocny prawy, a w drugiej lewy sierpowy. I widać było, że te ciosy mają swoją wymowę. W trzecim starciu podopieczny Piotra Wilczewskiego złapał w końcu rytm, łapał w tempo przeciwnika na kontrę i jedną z nich rozciął mu prawy łuk brwiowy. Kolejne minuty miały podobny scenariusz – Kiziria boksował dwoma-trzema zrywami na rundę, a Kamil przepuszczał najczęściej chaotyczne ataki dobrą pracą nóg i wyboksowywał twardego oponenta prawym jabem. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą, ale na starcie siódmej rundy Kiziria przeprowadził minutowy, huraganowy atak. Bednarek pogubił się, przyjął kilka niepotrzebnych ciosów i gdyby mierzył się z kimś z mocniejszym uderzeniem, mógłby słono zapłacić z te luki w obronie. W końcówce znów się pogubił. Zamiast stanąć mocno na nogach, trochę panicznie uciekał. Bez mocnej kontry. Ostatnie trzy minuty już lepsze, ale Bednarek i jego trener wiedzą nad czym trzeba popracować. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali niejednogłośnie – 78:74, 75:77 i 77:75.

W wieku siedemnastu lat udanie na ringu zawodowym zadebiutował mistrz Polski w gronie młodzików i kadetów, na pewno perspektywiczny Tobiasz Zarzeczny (1-0, 1 KO). Zadanie teoretycznie łatwe, bo naprzeciw niego stanął Kamil Zychiewicz (0-4), ale dla tak młodego chłopaka telewizja, inne rękawice – to wszystko ma znaczenie. Tobiasz już po 30 sekundach sięgnął rywala długim prawym krzyżowym. Za moment trafił prawym sierpowym, poprawił prawym podbródkiem, w wszystko zakończył lewym hakiem na wątrobę. Debiut trwał łącznie 75 sekund.

Po chwili do ringu wyszedł inny debiutant – Kamil Urbański (1-0, 1 KO). A w jego narożniku jeszcze inny debiutant – Mateusz Masternak, który tym razem wcielił się w rolę trenera. Rywalem wrocławianina był Goga Kewliszwili (5-10-1, 1 KO). Dwukrotny medalista Mistrzostw Polski w wadze średniej w końcówce pierwszej rundy rozbijał rywala lewym prostym i zmusił do przyklęknięcia. Po przerwie rzucił go na deski prawym sierpowym, za moment znów prawy sierp przewrócił Gruzina i było po wszystkim po czterech minutach.

źródło: bokser.org

PARZĘCZEWSKI ZASTOPOWAŁ W OBORNIKACH AYBAYA. REMIS SIDORENKO

plakat

W walce wieczoru Tymex Boxing Night 18 w Obornikach Wielkopolskich Robert Parzęczewski (27-2, 17 KO) wraca na właściwe tory. Częstochowski „Arab” pokonał przed czasem niezwyciężonego dotąd Sahana Aybaya (10-1, 8 KO). Niemiec był wolniejszy, niższy, dlatego starał się wziąć cios na blok i odpowiedzieć swoją kontrą. Szczególnie polował na lewy sierpowy, lecz dziś podopieczny Grzegorza Krawczyka trzymał cały czas prawą rękawicę przy brodzie i punktował lewym prostym. W trzeciej rundzie Robert posłał rywala na deski lewym hakiem na wątrobę, ten jednak dotrwał do gongu i po przerwie znów starał się odpowiedzieć mocną kontrą. Pojedynek zakończył się na sekundę przed końcem piątego starcia. Najpierw Parzęczewski przewrócił go lewym sierpowym, potem lewym prostym, a po trzecim nokdaunie w tej rundzie, w czwartym w ogóle, sędzia Grzegorz Molenda zastopował nierówny bój.

Tomasz Nowicki (9-0, 2 KO) zanotował najcenniejsze zwycięstwo w karierze, punktując byłego pretendenta do tytułu mistrza świata wagi junior średniej, Joela Julio (39-8, 33 KO). Tempo dyktował Polak, co było błędem Kolumbijczyka. Tomek boksował zrywami i kilkoma akcjami na rundę urywał kolejne punkty. „Otwierał” sobie przeciwnika hakami na korpus, a potem bił na górę. Kiedy tylko Julio wydłużył serię, od razu wyglądało to dla niego lepiej, lecz robił to zbyt rzadko. Julio w szóstej rundzie zachwiał Nowickim krótkim prawym sierpem na skroń, ale miejscowy pięściarz szybko wyszedł z kryzysu. Po gongu kończącym ósmą odsłonę sędziowie jednogłośnie wskazali na Tomka – 78:74, 79:73 i 78:74.

Wciąż bezkrólewie w wadze lekkiej w Europie. W starciu o wakujący tytuł mistrzyni Europy Aleksandra „Sasza” Sidorenko (9-0-1, 1 KO) zremisowała z Jeleną Janicijević (3-1-1, 2 KO). Pierwsza połowa dobra w wykonaniu „Saszy”. Co prawda widać było, że to rywalka bije mocniej, ale podopieczna trenera Andrzeja Liczika fajnie pracowała nogami, przepuszczała przeciwniczkę i łapała czasem na kontrę. W szóstej rundzie jednak zainkasowała mocny prawy sierpowy, po którym musiała sklinczować.  Od szóstej odsłony ciężko oddychała, a podrażniona Janicijević nacierała coraz ostrzej. I widać było, że szczególnie jej haki na korpus robią na „Saszy” wrażenie. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 96:94 Sidorenko, 96:94 Janicijević i 95:95. A więc remis!

Wcześniej debiutujący w kategorii cruiser Mateusz Rzadkosz (12-0-1, 3 KO) pokonał po walce toczonej w wolnym tempie Iwana Juchtę (3-4-1, 2 KO). Sędziowie punktowali po ostatnim gongu 78:74, 77:75 i 78:74.

Remigiusz Smoliński (3-1, 1 KO) wrócił po ponad sześciu latach i pokonał – chyba jednak dość niespodziewanie, Kamila Bodziocha (7-2-1, 2 KO). Już początek pokazał, że ważący 125 kilogramów Remek jest znacznie silniejszy i przełamywał gardę pięściarza z Jeleniej Góry. Po dwóch rundach w wysokim tempie w trzeciej nieco spuścił z tonu i do głosu zaczął dochodzić Bodzioch. Po krótkim odpoczynku Smoliński zerwał atak w czwartej odsłonie, trafił znów mocnym prawym na górę, a wszystko zakończył lewym hakiem w okolice wątroby. Nokaut!

Czasówkę zanotował również Kamil Kuździeń (6-0, 1 KO), który w czwartej rundzie zastopował Jose Luisa Castillo (9-7-1, 6 KO).

Michał Bołoz (2-2-2, 2 KO) przywitał Patryka Tołkaczewskiego (0-0-1) na zawodowym ringu i pokazał mu, że łatwo z takimi olbrzymami jak on nie będzie. Pierwsze minuty wyraźnie dla „Gleby”, który był bardziej ruchliwy, szybszy, składał akcje w dłuższe kombinacje. Ale w trzeciej rundzie bezpośredni prawy Michała odmienił losy pojedynku. Teraz to on dyktował warunki. Wygrał trzecią i czwartą odsłonę, a w samej końcówce miał jeszcze rywala na deskach. Sędzia ringowy – z tylko sobie znanych powodów, nie liczył, więc punktowi musieli wytypował remis – 3x 38:38. Oni zrobili swoją robotę, bo w rundach było dwa do dwóch, sprawę pokpił jednak ringowy.

Wcześniej Maksymilian Gibadło (5-0) pokonał Wołodimira Juszina (0-3). Po czterech rundach sędziowie punktowali 40:36 i dwukrotnie 39:37.

źródło: bokser.org