Tag Archives: Paweł Augustynik

GALE ZAWODOWE W POLSCE: SIERPIEŃ 2022. OD MRĄGOWA DO WROCŁAWIA

kewin_gruchala

5 SIERPNIA 2022 ROKU [MRĄGOWO, KNOCKOUT PROMOTIONS]

Miały być Kielce, skończyło się na Mrągowie – Kamil Gardzielik (15-0, 3 KO) zwycięski w swoim debiucie pod banderą Knockout Promotions. Jego ofiarą naprawdę bitny Aleksander Iwanow (17-6, 8 KO), choć trzeba przyznać – nie był to łatwy test. Początek należał do naprawdę zaciętych i wyrównanych. Ukrainiec boksujący na co dzień w Szczecinie kilkukrotnie zaskoczył Gardzielika, choć to jemu wypadało zapisać pierwszą odsłonę. W drugiej nieco lepszy Iwanow, który sprawiał Polakowi problemy swoim chaotycznym, ofensywnym stylem i obszernymi sierpowymi. Trzecia runda dla Gardzielika wyprzedzającego ataki przeciwnika swoimi próbami, ale już w czwartej znów nieco lepszy pięściarz zza wschodniej granicy. Piątą i szóstą odsłonę zgarnął turczanin, emocji nie brakowało zwłaszcza w rundzie szóstej, obfitującej w sporo wymian ciosów. Byliśmy również świadkami małej kontrowersji – sędzia ringowy podjął dość niezrozumiałą decyzję o liczeniu Iwanowa, co jak się potem okazało, mogło przesądzić o wyniku walki. Pod koniec Ukrainiec nieco spuchł, choć nadal parł do przodu, Gardzielik z kolei bardzo celnie się odgryzał. Wydawało się, że Polak wygrał nieznacznie, ale bez większych wątpliwości, lecz sędziowie punktowi nie byli już jednomyślni – Paweł Kardyni 76:75 Gardzielik, Grzegorz Molenda 76:75 Iwanow i Marcin Godoń 77:75 dla zwycięskiego Kamila Gardzielika, dla którego było to piętnaste zwycięstwo.

Paweł Stępień (18-0-1, 12 KO) pewnie uporał się ze sprowadzonym na ostatnią chwilę Iago Kizirią (6-8, 4 KO). Niski, krępy rywal, obniżał jeszcze bardziej pozycję, szukał półdystansu, w który bił z całych sił prawym sierpem lub hakiem pod łokieć. Ale Paweł kontrolował sytuację lewym prostym, a nawet gdy Gruzinowi udało się podejść bliżej, zbierał jego ciosy na blok. W trzeciej rundzie szczecinian trafił kilka razy twardym, nieprzyjemnym lewym prostym, poprawił mocnym lewym hakiem w okolice wątroby, lecz trochę nie wykorzystał okazji i nie podkręcił tempa. Po przerwie rywal zaatakował, wtedy jednak Stępień wszedł mu w tempo kontrą lewym sierpowym i posłał na deski. Czując przewagę Polak rozluźnił się, być może aż za bardzo i cały czas kontrolował agresywnego, ale chaotycznego przeciwnika. Kąsał ciosami prostymi, niekoniecznie bitymi z całych sił, i zbierał małe punkty. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na korzyść Pawła 79:72 (???) i dwukrotnie 80:71.

Jan Czerklewicz (8-1, 2 KO) pokonał po niezłym pojedynku polsko-polskim Macieja Drozdowskiego (2-1). Rywal co prawda miał przebłyski i pojedynczymi kontrami potrafił czymś odpowiedzieć, lecz przez zdecydowaną część tej potyczki warunki dyktował Czerklewicz, obijając na zmianę korpus i górę przeciwnika. Kilka razy również trafił prawym sierpem, lecz Drozdowski ani razu nie był poważnie zagrożony nokautem. Po ostatnim gongu sędziowie wskazali na Janka w stosunku 59:55 i dwukrotnie 60:54.

Swoje walki wygrali zawodnicy boksujący w wadze junior średniej – Kamil Urbański (2-0, 2 KO) oraz Tobiasz Zarzeczny (2-0, 1 KO). Trenowany przez Mateusza Masternaka zawodnik w swoim stylu wywierał pressing zza podwójnej gardy, rozbijając Sylwestra Ziębę (1-2) lewym prostym. W drugiej rundzie posłał go na deski krótkim prawym sierpowym. Zięba dotrwał do przerwy, ale tuż po niej Urbański skończył przeciwnika prawym hakiem na splot słoneczny. Zarzeczny tym razem zaboksował na pełnym dystansie. Przez pierwsze minuty kontrolował Łukasza Barabasza (1-5, 1 KO) z kontry, ale w trzeciej rundzie pogubił się. Na szczęście minuta przerwy pozwoliła mu złapać drugi oddech i dowieźć wygraną – 39:37 oraz dwukrotnie 40:36.

14 SIERPNIA 2022 ROKU [CHOJNICE, BOXING TEAM CHOJNICE]

W walce wieczoru gali w Chojnicach miejscowy Kewin Gruchała (9-0, 3 KO) dopisał kolejne zwycięstwo do swojego rekordu, choć łatwo nie było. 22-latek spotkał się z dobrze znanym na polskim rynku Egipcjaninem Nabilem Zakym (8-2, 5 KO). Po sześciu rundach sędzia Tomasz Chwoszcz punktował minimalną przewagę Polaka 57:56. Wcześniej w konfrontacji dwóch debiutantów nastoletni Mikołaj Cieślik (1-0, 1 KO) pod koniec pierwszej odsłony zastopował Artema Szmatczenkę (0-1).

27 SIERPNIA 2022 ROKU [WROCŁAW, TYMEX BOXING NIGHT]

Paweł Augustynik (15-0, 7 KO) pokazał po raz kolejny, że być może jest nawet jedynką w wadze półciężkiej na krajowym podwórku. A o jego klasie przekonał się na własnej skórze Aro Schwartz (19-6-1, 13 KO). Od początku polsko-brytyjski zawodnik narzucił pressing. W pierwszej rundzie przyjął lewy podbródkowy, ale wygrał ten odcinek 10:9. W połowie drugiej rzucił rywala na deski firmowym lewym hakiem w okolice wątroby, co jest pieczątką Pawła. Schwartz dotrwał do przerwy, ale było to tylko odroczenie wyroku. Augustynik rzucił się na niego zaraz po gongu, długą serię zakończył prawym sierpowym, a sędzia Małek nawet nie zaczynał liczyć, od razu stopując nierówny bój.

Kamil Łaszczyk (32-0, 11 KO) w końcu błysnął jak za dawnych lat i w walce wieczoru w swoim Wrocławiu efektownie rozprawił się z Kevinem Acevedo (21-5-3, 6 KO). Polak od początku kontrolował lewym prostym niższego Argentyńczyka i pewnie wygrał pierwszą rundę. A w połowie drugiej było już po wszystkim. Rywal zaatakował, Kamil po zwodzie strzelił z kontry lewym podbródkowym i zwyciężył przez nokaut.

Michał Leśniak (17-1-1, 5 KO) wstał z desek w pierwszej rundzie i pokonał podczas gali we Wrocławiu solidnego Josefa Zahradnika (14-7, 8 KO). W 70. sekundzie atakujący Michał nadział się na kontrę prawym sierpowym i „Szczupak” poleciał na matę ringu. Na szczęście nie był to ciężki nokdaun i szybko się pozbierał. Wyciągnął naukę, zaczął boksować za lewym prostym i dzięki dobrej pracy nóg mozolnie odrabiał straty. Kilka razy trafił też lewym hakiem pod prawy łokieć. Mądry, konsekwentny boks i punktacja na koniec 76:75, 78:73 i 78:73.

Karol Łapawa (3-0) – utytułowany na krajowych ringach olimpijskich, po dwóch przeciętnych walkach w końcu pokazał to, na co liczyliśmy, gdy podpisał kontrakt zawodowy. Ładnie wciągał na kontrę Mateusza Rajewskiego (1-1) po przepuszczeniu, a w półdystansie trafił kombinacją hak na korpus-lewy podbródek. Rywal odpowiadał, ale Łapawa był bardziej wszechstronny i wygrał na kartach sędziów 58:56, 58:56 i 59:55. Ta ostatnia punktacja chyba najlepsza…

Sebastian Wiktorzak – ćwierćfinalista Mistrzostw Świata i Mistrz Polski Seniorów, udanie zadebiutował w gronie zawodowców. Pytanie jednak, czy to był debiut, czy zwykła walka pokazowa? Naprzeciw niego stanął Jiri Korda, który dotąd wygrał dwie walki, a dwie przegrał. Wiktorzak skończył go przed czasem lewym hakiem na szczękę. Problem polega na tym, że Polska Unia Boksu wymagała od pięściarza ze Szczecina dodatkowych badań antydopingowych, które z powodów proceduralnych nie zostały przeprowadzone, więc PBU nie usankcjonowało tego pojedynku. Na BoxRecu walka widmo…

Arkadiusz Zakharyan (2-0, 1 KO) ciosami na korpus już pod koniec pierwszej rundy zastopował Jakuba Kasla (2-2, 1 KO).

źródło: bokser.org

PAWEŁ AUGUSTYNIK ZASTOPOWAŁ MAKSA MISZCZENKO NA GALI W GNIEWIE

augustynik_gniew2021

W pojedynku wieczoru gali na zamku w Gniewie Paweł Augustynik (13-0, 6 KO) skrzyżował rękawice z Maksem Miszczenką (7-2, 3 KO). Walka została zakontraktowana na dziesięć rund, a w jej stawce znalazł się należący do Polaka mieszkającego na Wyspach Brytyjskich pas WBC International Silver.

Pojedynek od pierwszych chwil oglądało się bardzo dobrze. Obaj pięściarze narzucili wysokie tempo, Augustynik trzymał się środka ringu, Miszczenko walczył bliżej lin, dużo poruszał się po ringu, szukał kontrataków i miejsca na ulokowanie swoich ciosów. Największym argumentem Augustynika były jednak jego celne ciosy na korpus, które na pewno Ukrainiec odczuwał podczas pojedynku. Miszczenko, który promowany jest przez Krystiana Każyszkę, walczył dzielnie i nastawił się na kontry. Zgubiła go jednak prawdopodobnie zbyt duża częstotliwość walki przy linach, kiedy za bardzo otwierał się przed rywalem. W szóstej rundzie Augustynik ustrzelił Miszczenkę. Mieszkający na stałe w Wielkiej Brytanii 25-letni pięściarz najpierw wystrzelił bezpośredni lewy sierpowy, który doszedł celu, by potem już w półdystansie wyprowadzić mocny cios z lewej ręki na korpus. Ukrainiec padł na deski, został wyliczony, a sędzia Zbigniew Łagosz po chwili zakończył pojedynek.  Augustynik obronił pas WBC International Silver, więc prawdopodobnie awansuje o kilka oczek w nadchodzącym rankingu WBC wagi półciężkiej.

Michał Soczyński (2-0, 1 KO) kontynuuje swoją karierę na zawodowych ringach. Podczas gali Queensberry Polska na zamku w Gniewie były reprezentant Polski w boksie olimpijskim przejechał się po Michale Czykielu (2-3, 2 KO). Od pierwszych akcji było widać dużą dysproporcję w sile ciosu oraz umiejętnościach. Ciosy z prawej ręki autorstwa Soczyńskiego robiły największe wrażenie na przeciwniku, który w efekcie trzykrotnie leżał na deskach już w pierwszej rundzie. Pierwsze deski zaliczył po prawym sierpowym na dół oraz na górę. Kolejne liczenia to efekt totalnej dominacji. Po trzecim sędzia zdecydował się na przerwanie pojedynku.

Wygrał, ale nie zachwycił. Kamil Mroczkowski (2-0, 1 KO) dopisał do swojego zawodowego rekordu kolejne zwycięstwo, pokonując jednogłośnie na punkty Artsioma Czarniakiewicza (3-30, 3 KO). Do poprawy jest jeszcze naprawdę wiele. Białorusin to niewątpliwie twardy facet, ale jeśli były medalista mistrzostw Europy juniorów w wadze super ciężkiej chce się w przyszłości wyróżniać na ringach zawodowych, musi pokazywać zdecydowanie lepszy boks, również pod względem fizycznym i kondycyjnym. Dziś w pewnym momencie Czarniakiewicz był tak zmęczony, że zakończenie tej walki przed czasem to powinien być fundament dla Kamila. Tak się jednak nie stało i walka potrwała do ostatniego gongu. Ringowy odjął jeszcze punkt Białorusinowi, a wszyscy trzej sędziowie ostatecznie punktowali jednomyślnie 40-35 na rzecz Kamila Mroczkowskiego. Pamiatkowy puchar po tym pojedynku wręczył Mroczkowskiemu były pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Mariusz Wach, który wspierał swojego młodszego kolegę spod ringu.

Ihosvany Garcia (2-0, 1 KO) jest jednym z tych kubańskich pięściarzy, którzy w ubiegłym roku pojawili się w naszym kraju i zaczęli występować na tutejszych galach boksu zawodowego. Podczas gali na zamku w Gniewie 25-letni pięściarz pokonał wysoko na punkty doświadczonego Rusłana Rodziwicza (15-32, 14 KO). Garcia kontrolował pojedynek, bił dużo ciosów na korpus, obijał Białorusina, sporo jabował – starał się rozpoczynać swoje kombinacje od ciosów prostych. Rodziwicz to doświadczony zawodnik i przed ich starciem można było się spodziewać, że ani Rodziwicz się w ringu nie przewróci, ani nie zrobi większej krzywdy Kubańczykowi. Wszyscy trzej sędziowie wypunktowali pojedynek Kubańczyka z Białorusinem jednomyślnie (60-54) na korzyść tego pierwszego. To jego druga walka w Polsce i drugie zwycięstwo.

Kolejna parę stanowili Krzysztof Stawiarski (2-4,2 KO) i Karol Długosz (2-0). Pierwszy jest zawodnikiem Silesii Boxing Irosława Butowicza, trenera, który był obecny w narożniku Krzysztofa. Jego przeciwnik kilkanaście lat temu wyleciał do Irlandii Północnej i tam szlifował swój boks. Podpisał w ubiegłym roku kontrakt z duetem Krawczyński-Warren i dalej trenuje na Wyspach. Stawiarski walczył ambitnie, ale Długosz zamęczał rywala, bił sporo na dół. Chwilami jednak za bardzo się podpalał i opuszczał swoje ręce, przez co zawodnik Silesii Boxing mógł mieć szanse na kontratak, do czego namawiał jego trener. – Dołóż prawy sierp, dwa sierpy, tak! Dawaj Krzysiek, walczymy, do końca! – krzyczał z narożnika Butowicz. Ostatecznie po czterech rundach wszyscy trzej sędziowie wypunktowali 40-36 na korzyść Karola Długosza.

Wiktor Szadkowski (2-0, 1 KO) od początku widział luki w boksie Eryka Ciesłowskiego (3-7, 1 KO). Szczególnie po wyprowadzeniu lewego prostego, gdy lewa ręka nie wracała do brody i było dużo miejsca. Pierwsza runda była pod dyktando Wiktora, ale bez fajerwerków. W drugiej odsłonie Szadkowski wyczuł odpowiedni moment, zadał lewy prosty i skutecznym sierpowym rzucił na deski Ciesłowskiego. Ten został wyliczony przez sędziego, ale był wyraźnie zamroczony i sędzia ostatecznie zdecydował się przerwać pojedynek.

Kolejne zwycięstwo na zawodowych ringach zanotował Radomir Obruśniak (3-0, 2 KO). W pojedynku zakontraktowanym na sześć rund polski pięściarz nie dał żadnych szans Islamowi Mayrasultanovi (0-2).

źródło: bokser.org

gala_gniew_2021

DEBIUT QUEENBERRY POLSKA NA ZAMKU W GNIEWIE. AUGUSTYNIK Z PIERWSZYM PASEM

Queensberry

Paweł Augustynik (12-0, 5 KO) pokonał jednogłośnie na punkty Dariusza Sęka (28-7-3, 10 KO) w ciekawej i ostrej walce wieczoru gali grupy Queensberry Polska w Gniewie. Stawką był pas WBC International Silver wagi półciężkiej.

Bardziej doświadczony Sęk w swoim stylu rozpoczął od aktywnej pracy prawą ręką i krążył wokół rywala. Augustynik obniżał pozycję i starał się przedrzeć do półdystansu, gdzie ulokował kilka mocnych ciosów na dół przy linach. Sam jednak również przyjął parę lekkich kontr Darka. W drugiej odsłonie Augustynik konsekwentnie skracał ring i wchodził coraz pewniej w półdystans. Tam wciąż lokował ciosy sierpowe – głównie z lewej ręki – na korpus. Praca nóg Augustynika była oszczędna i mądra, Sęk wpadał w pułapki i przyjmował coraz więcej uderzeń. W końcówce rundy wyraźnie poczuł prawy na górę na środku ringu. Trzecie starcie miało podobny przebieg jak poprzednie. Paweł spokojnie kontrolował walkę i zamykał Sęka przy linach, a Darek skupiał się na obronie, z rzadka odgryzając się dobrymi akcjami. Pod koniec starcia Augustynik zaczął kończyć kombinacje podbródkowymi i zaczynał się powoli szykować do ostrzejszego szturmu. Podbródkowe dochodziły do celu także w czwartym starciu i Sęk był już w naprawdę niewesołym położeniu. Dał się zamknąć w narożniku i był tam stopniowo demontowany przez młodszego i pewniejszego siebie rywala. Augustynik podkręcił tempo i płynnie przechodził w półdystansie z obrony do ataku, trafiając krótkimi uderzeniami w różnych płaszczyznach, ale Darek zdołał przetrwać ten odcinek. Lewy prosty Augustynika lądował na głowie Sęka na początku piątej rundy, nieźle pracował również lewy sierpowy na głowę. Sęk był metodycznie kruszony, lecz nadal się trzymał i zdołał złapać zmęczonego już trochę nieustannym pressingiem przeciwnika kilkoma ciosami. W szóstym starciu nie był jednak w stanie zatrzymać natarcia Pawła, który powrócił do podbródkowych i wyraźnie przeważał, ale brakowało mu wymowy. Głowa zamykanego na linach Sęka odskakiwała na początku siódmej rundy po ciosach z dołu, choć Augustynik również przyjął kilka uderzeń mężnie stawiającego opór weterana. Obaj byli już naprawdę mocno zmęczeni, obaj trafiali soczyście, ale zdecydowanie więcej i celniej bił nadal Paweł. W rundzie ósmej Sęk był zasypywany uderzeniami i liczony po prawym sierpowym. Wstał, oparł się o liny, ale jakimś cudem zdołał przetrwać, mimo że przyjął co najmniej kilkanaście uderzeń na głowę. Raz czy dwa razy odpowiedział i sędzia pozwolił mu dalej boksować. Na szczęście dla niego Augustynik się wystrzelał i nie potrafił wykończyć roboty w starciu dziewiątym, mimo nieustającej przewagi. W końcówce przyjął nawet kilka desperackich kontr Sęka. Runda dziesiąta to prawdziwa bitwa, w której Sęk rzucił na szalę ambicję i trafiał ciosami z lewej ręki, bijąc się cios za cios. Nie mógł jednak przełamać natarcia rzucającego sierpami Augustynika, który z kolei nie zdołał zwyciężyć przed czasem. Po ostanim gongu sędziowie punktowali 97:92 i dwa razy 100:89 – wszyscy dla Pawła.

We wrześniu sędziowie orzekli szeroko dyskutowany remis, a walka weteranów była pełna emocji. Dziś w Gniewie doszło do rewanżu między Rafałem Jackiewiczem (51-28-3, 22 KO) i Bartłomiejem Grafką (23-38-4, 10 KO). Znów nie zabrakło ognia i pasji. Grafka próbował zacząć mocno pracując lewą ręką, ale Jackiewicz go wyprzedzał i lepiej chodził na nogach. Stosował wytrawne uniki i zejścia, trafiał w różnych płaszczyznach, a Ślązak szukał mocnych ciosów przede wszystkim na dół i trafił pod koniec rundy całą serią takich uderzeń. Grafka ruszył w drugiej rundzie do mocniejszego pressingu, jednak Jackiewicz spokojnie go przyjął i odpowiadał kąśliwymi sztychami. Pressing Grafki w końcu zaczął jednak robić swoje, Ślązak zamknął rywala na linach i lokował uderzenia na korpus. Pojedynek był bardzo wyrównany, przewaga rozmiaru i siły zawodnika Silesia Boxing miała znaczenie, ale mniejszy, lepszy technicznie Jackiewicz pokazywał klasę. Początek trzeciej odsłony to kilka sprytnych akcji Jackiewicza, który tylko na chwilę dał się zepchnąć na liny w pierwszej połowie rundy i utrzymywał walkę na środku ringu. Górował szybkością, natomiast ostatnia minuta początkowo należała do napierającego Grafki, ale Jackiewicz ładnie zaakcentował końcówkę celnym lewym sierpowym i prawym prostym. Bardziej utytułowany Rafał zbierał uderzenia równie walecznego i większego Bartka na aktywny blok i odpowiadał seriami krótkich ciosów na górę i na dół. W końcu Grafka zahaczył prawym sierpowym, a potem poprawił kilkoma kolejnymi. Jackiewicz poczuł te ciosy i schodził do narożnika mocno zmęczony. Podopieczny Irosława Butowicza znów huknął prawą ręką na początku piątej odsłony i poszedł za ciosem. Rozgorzała wojna, w której obaj dawali z siebie wszystko. Bardziej doświadczony Jackiewicz zdołał zepchnąć Grafkę do narożnika i tam kontrolował walkę, która wkrótce wróciła na środek ringu. Tam niespodziewanie Ślązak trafił serią, a Jackiewicz odpowiadał, ale chyba brakowało mu aktywności w tym starciu. Ostatnia runda była piekielnie ostra. Jackiewicz imponował precyzją i spokojem, a Grafka agresją i ambicją. Ostatecznie prawa ręka Grafki zaczęła ponownie dochodzić do głowy Jackiewicza, który poczuł te uderzenia i chyba przegrał ten odcinek pojedynku. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 59-55 i dwa razy 58-56 – wszyscy dla Grafki.

Brązowy medalista Młodzieżowych Mistrzostw Europy i mistrz Polski seniorów w wadze ciężkiej, rywalizujący na zawodowstwie w wadze cruiser Michał Soczyński (1-0) pokonał w zawodowym debiucie na gali w Gniewie jednogłośnie na punkty bardzo walecznego Piotra Rzymana (2-5, 2 KO). Soczyński ostro wszedł w walkę i rąbał lewymi sierpowymi w różnych płaszczyznach, nie zapominając też o lewym prostym i obronie. Rzyman trzymał się twardo i zaczął nawet odpowiadać, ale wyraźnie czuł ciosy młodego wilka. Mocny lewy prosty dochodził celu, a bomby na dół siały spustoszenie. Druga odsłona to atak Rzymana w pierwszych sekundach, szybko skontrowany lewym sierpowym. Skazywany na pożarcie pokazał jednak dużą odporność i serce, podejmując walkę cios za cios. Soczyński dość ciężko oddychał i bił zbyt siłowo, ale mocno przycisnął i trafiał rywala kolejnymi bombami. Zakrwawiony bokser grupy Silesia Boxing dawał z siebie wszystko, poszedł z debiutantem na wojnę. Obaj byli w trzecim starciu wyraźnie zmęczeni. Rzyman parł do przodu za podwójną gardę i miał swoje momenty, lecz celniej trafiał Soczyński, przede wszystkim lewą ręką. W końcu pod koniec rundy ulokował prawy prosty, a chwilę później podkręcił tempo i zepchnął Rzymana na liny. W ostatniej rundzie trwała szarża Soczyńskiego, brakowało mu jednak różnicowania siły uderzeń, kondycja też szwankowała. Rzyman nagle zerwał się do szalonego ataku i trafił lewym sierpowym w wymianie. Następnie sam przyjął potężny lewy sierp. Soczyński niespodziewanie stracił punkty za notoryczne wypluwanie ochraniacza. Niedługo później zabrzmiał ostatni gong. Sędziowie punktowali 39:35 i dwa razy 39:36, oczywiście dla Soczyńskiego.

Jeden z najciekawszych polskich amatorów ostatnich lat, mistrz Polski seniorów w wadze średniej z 2019 roku Ryszard Lewicki (1-0) udanie zadebiutował na zawodowym ringu na gali w Gniewie, pokonując jednogłośnie na punkty (trzy razy 40-36) Ślązaka Daniela Przewieślika (2-11-1, 2 KO). Lewicki od pierwszego gongu zaczął wywierać pressing za lewą ręką. Stosował sporo zwodów, ale był chyba jeszcze spięty. W końcu trafił lewym sierpowym w półdystansie i Przewieślik poczuł ten cios, podobnie jak kolejny lewy sierp równo z gongiem kończącym rundę. Ślązak nie dawał sobie zrobić krzywdy na początku drugiego starcia, pozostawał w nieustannym ruchu, zmieniał pozycję i Lewicki nie był w stanie czysto trafiać wieloma ciosami. Prawe zaczęły dochodzić celu, ale brakowało regularności, precyzji i luzu. W trzeciej rundzie Lewicki ładnie uderzył parę razy na dół i kończył kombinacje uderzeniami na górę. Pod koniec rundy zepchnął rywala całkowicie do obrony i ładował w niego ile fabryka dała, jednak Przewieślik trzymał się twardo, także w czwartej rundzie, kiedy zdołał nawet kilka razy skutecznie odpowiedzieć na szarże Lewickiego. ”Ryszard Lwie Serce” nie zdołał wygrać przed czasem, ale zebrał w debiucie cenne doświadczenie.

Rywalizujący w wadze super koguciej Abdulchaj Szarachmatow (2-0, 2 KO) szybko i sprawnie odprawił przed czasem Roberta Niedźwiedzkiego (0-3-1). Boksujący z odwrotnej pozycji mocny Uzbek od początku atakował precyzyjnymi ciosami prostymi z obu rąk na górę i na dół. Na chłodno robił swoją robotę i szybko zdobył całkowitą kontrolę nad starającym się pozostawać w ciągłym ruchu Polakiem. Niedźwiedzki nie mógł wiele zrobić, ale nie dawał sobie zrobić większej krzywdy. Do czasu. Druga runda była egzekucją, Szarachmatow agresywnie ruszył do przodu i po kilku akcjach Polak był liczony w narożniku po lewym prostym. Wkrótce poczuł też ciosy na tułów i był po raz drugi liczony po celnym trafieniu lewicą na górę. Trener Irosław Butowicz przerwał walkę, oszczędzając zdrowie swojego zawodnika.

Karol Długosz (1-0) rozpoczął zawodową karierę i współpracę ze stajnią Queensberry Polska od punktowej wygranej nad solidnym Pawlem Martyniukiem (4-6, 4 KO), który dał się poznać z dobrej strony już w walce z Sebastianem Ślusarczykiem. Mieszkający w Irlandii Północnej Polak przeważał od początku, choć ciężko było mu czysto trafić „śliskiego” przeciwnika. Zabrakło też trochę ciosów na korpus w pierwszej fazie pojedynku, a Martyniuk kilka razy skontrował ładnie bitym prawym podbródkiem. Kiedy jednak Karol już „przeczytał” rywala, przejął kontrolę nad pojedynkiem. Martyniuk nie dał sobie zrobić większej krzywdy i w dobrym stylu dotrwał do ostatniego gongu. A po czterech rundach na kartach sędziów wygrał Długosz – 39:37, 39:37 i 40:37.

Kamil Mroczkowski (1-0, 1 KO) udanie rozpoczął swoją przygodę z boksem zawodowym. Mający w swoim CV wygrane nad Danielem Dubois czy Peterem Kadiru pięściarz szybko odprawił Mateusza Rybarskiego (1-12). Były medalista Mistrzostw Europy Juniorów w wadze super ciężkiej ostro ruszył na przeciwnika, ten jednak dobrze uciekał na nogach, więc Kamil spuścił nogę z gazu i konsekwentnie podążał za przeciwnikiem. A gdy zapędził go na liny, podkręcał od razu tempo. Na początku drugiego starcia ciosów na korpus doprowadził do pierwszego nokdaunu. Po liczeniu do ośmiu Mroczkowski poprawił – tym razem na górę, i było po wszystkim.

źródło: bokser.org