Tag Archives: Krystian Huczko

BALSKI EFEKTOWNIE NOKAUTUJE NA GALI W EŁKU. DEBIUT WIERZBICKIEGO NA POLSKIM RINGU

gala_elk17

Adam Balski (9-0, 7 KO) zanotował chyba najcenniejsze zwycięstwo w zawodowej karierze. I nie chodzi tylko o samego rywala, ale również okoliczności zakończenia potyczki. W walce wieczoru gali „Budweld Boxing Night: Next Generation” w Ełku podopieczny Piotra Wilczewskiego zastopował w ostatnich sekundach walki twardego i mocno bijącego Tarasa Oleksijenkę (8-3, 7 KO).

Od początku w oczy rzucała się dynamika pięściarza z Kalisza. Akcje lewy-prawy rozbijały gardę rywala, było też kilka mocnych haków na korpus, zarówno z lewej jak i prawej strony, lecz przede wszystkim Balski wyszedł dziś do ringu skupiony na wskazówkach narożnika, i zrelaksowany, co było dotąd jego bolączką. Nie próbował już urwać głowy, tylko mądrze boksował i zbierał rundę po rundzie. Bardzo szybkie ręce, niezła praca nóg – generalnie spory postęp. Ukrainiec jednak nie miał zamiaru łatwo oddać pola. Przegrał wyraźnie pierwsze pięć rund. W czwartej prawdopodobnie uratował go gon, bo ostatni prawy krzyżowy wyraźnie go naruszył. W szóstym starciu to jednak on zaczął śmielej atakować i nawet kilka razy trafił przy linach. Balski na szczęście wrócił udaną siódmą rundą i przed ostatnią jasne było, że jeśli nie zainkasuje jakiejś przypadkowej bomby, to wygra wysoko na punkty. Boksował więc na wstecznym i kąsał kontrami. W pewnym momencie doskoczył świetną kombinacją kilka ciosów, nokautując efektownie Oleksijenkę w samej końcówce walki.

Łukasz Wierzbicki (12-0, 6 KO) udanie zadebiutował na polskiej ziemi, pokonując wysoko na punkty Innocenta Anyanwu (25-21-3, 15 KO). Tym samym otworzył sobie furtkę do gali Polsat Boxing Night pod koniec czerwca. W Gdańsku poprzeczka będzie już wyżej zawieszona w osobie Roberta Tlatlika (20-0, 14 KO). Już w pierwszej rundzie podopieczny Andrzeja Gmitruka trafił mocno krótkim prawym sierpem i chyba nie zauważył, że zranił poważnie przeciwnika. Przespał ten moment, a mógł bardzo szybko rozstrzygnąć potyczkę. Potem wygrywał rundę po rundzie, ogrywając bez problemu ambitnego, lecz dużo wolniejszego przeciwnika. Na korzyść Łukasz wpływa na pewno fakt, że boksuje niestandardowo, niewygodnie dla innych, w dodatku z pozycji mańkuta. Ma szybkie ręce i nogi, ale nie było dziś ponowienia akcji, pomimo wrodzonej szybkości boksuje jeszcze w dość jednostajnym tempie, a gdy trafia, nie idzie za ciosem, co na wyższym poziomie, przy trudniejszym rywalu, może być kluczowe. Wierzbicki pokazał boks bardzo solidny, dobrze poukładany, choć pewnie z takim stylem nie porwie tłumów. Ale przecież to wynik jest najważniejszy, a z tak niewygodnym stylem boksowania może sprawić wielu zawodnikom spore kłopoty. Po ostatnim gongu werdykt mógł być tylko jeden – trzy razy 80:72.

Tak jak można było się spodziewać, Mateusz Rzadkosz (5-0-1, 1 KO) wraz z Pawłem Rumińskim (2-2, 2 KO) stworzyli fajne widowisko i dali kibicom kawał dobrego boksu. Obaj w niedalekiej przeszłości stawali na podium Mistrzostw Polski. Dziś podopieczny Piotra Wilczewskiego zrewanżował się „Legioniście” za porażkę jeszcze w czasach boksu olimpijskiego. Zaraz na początku znany z mocnego uderzenia Rumiński rzucił się do szturmu, polując prawym sierpowym za rękawicę w okolicę ucha. Rzadkosz przetrwał nawałnicę i uruchomił lewy prosty, który pracował jak z automatu. W drugiej rundzie obaj podjęli walkę w półdystansie. Wszystko na granicy remisu. W trzeciej do głosu doszedł Paweł, bo choć trafiał rzadziej, to jednak optycznie mocniej. Mateusz jednak zaczął łapać swój rytm, rozluźnił się i to on przejął kontrolę nad pojedynkiem w czwartej oraz piątej odsłonie. Ładnie chodził na nogach i łapał na kontry atakującego przeciwnika. Przegrywający Paweł złapał drugi oddech, znów pogonił mocno w półdystansie mocnymi sierpami oraz hakami. To on wygrał ostatnie trzy minuty, więc zawodnicy w napięciu czekali na werdykt. Ostatecznie wszyscy sędziowie wskazali na Rzadkosza – 58:56, 58:56 i 58:57.

Wcześniej Sasza Sidorenko (6-0, 1 KO) zastopowała w zaledwie minutę Mirjanę Vujić (4-7, 2 KO).

Dwa i pół roku pauzował Krystian Huczko (3-1). Dziś wrócił w końcu do gry i pokonał niewygodnego Borislava Gligoricia (5-7, 4 KO). Wszystko zaczęło się bardzo dobrze. Już na starcie nowy nabytek stajni Tymex w akcji prawy na prawy wyprzedził swojego rywala, trafił na szczękę i posłał na deski. Ale nie podpalał się, boksując dalej swoje. W późniejszych minutach w zmagania obu wkradło się trochę chaosu, zawodnicy boksowali zrywami, lecz to Huczko miał nieznaczną przewagę w każdym z sześciu starć. Po ostatnim gongu sędziowie nie mieli najmniejszego problemu ze wskazaniem lepszego z tej dwójki, punktując na korzyść Krystiana 60:53, 60:53 i 59:54.

Udany debiut na ringu zawodowym zanotował Jakub Dobrzyński (1-0), który pokonał doświadczonego Aleksandra Abramenkę (17-58-1, 6 KO). Od pierwszej minuty przewagę zyskał Polak i jedyne pytanie brzmiał – czy wygra na punkty, czy przed czasem? Zabrakło minuty. W końcówce czwartej rundy posłał przeciwnika na deski ciosem na korpus, potem kilka razy trafił na górę, ale Białorusina z opresji wyratował gong. Wątpliwości być nie mogło i każdy z sędziów punktował na korzyść debiutanta w stosunku 40:35.

Wcześniej kolejną czasówkę nad słabiutkim rywalem do swojego rekordu dopisał Przemysław Opalach (25-2, 21 KO), który zastopował na początku drugiego starcia Aleksandara Kuvaca (11-32, 6 KO).

źródło: bokser.org

PEWNE ZWYCIĘSTWA POLAKÓW NA GALI BOKSU ZAWODOWEGO W PIĄTNICY

wschodzacy

W głównej walce wieczoru gali „Wschodzący Białystok Boxing Night” w Piątnicy Robert Świerzbiński (14-3, 3 KO) pokonał Andrieja Dolhozhyieu (7-7-1, 5 KO), udanie wracając po porażce z rąk Chrisa Eubanka Jr. Świerzbiński zaczął jak na siebie wyjątkowo ostro. Zaraz po pierwszym gongu ruszył ostrym pressingiem, skracał dystans i przy linach bił w chaotycznego rywala wszystkim co dała Bozia. Na górę ciężko było trafić, więc wraz z upływającymi minutami Robert coraz częściej szukał tułowia Białorusina. W trzeciej rundzie podkręcił jeszcze bardziej tempo, zyskując już bardzo wyraźną przewagę. Po przestoju w czwartej odsłonie, w piątej podopieczny Darka Snarskiego znów wziął się ostro do pracy, skutecznie bijąc w tym fragmencie lewym sierpowym. Niestety chaotyczny przeciwnik często klinczował, na co Mirosław Brózio zareagował na poważnie dopiero w siódmej odsłonie, odbierając mu jak najbardziej słusznie punkt za unikanie walki. Do końca już nic się nie zmieniło. Sędziowie Robert Gortat, Włodzimierz Kromka i Paweł Kardyni nie mieli żadnych wątpliwości, typując zgodnie wygraną Świerzbińskiego 80:71.

Michał Starbała (10-0, 2 KO) zanotował jubileuszowe zwycięstwo kosztem Artema Szczegłowa (6-9, 5 KO). Od początku walka miała charakter jednostronny, czyli oglądaliśmy atakującego Starbałę i broniącego się za szczelną gardą Ukraińca. Nasz rodak próbował wszystkiego – ciosów prostych z dystansu, mocnych sierpów i haków z bliska, lecz wybitnie defensywny rywal był w dodatku chaotyczny, ale z drugiej strony nigdy wcześniej nie przegrał przed czasem i dziś również potwierdził, iż przyjąć potrafi sporo. Nie przewrócił go w jego debiucie Masternak, sztuki tej również nie mógł dokonać Starbała. Trochę podrażniony tym faktem Michał w końcówce czwartego starcia stanął na środku ringu, przestał gonić rywala, próbując go wciągnąć na kontrę, jednak to również nic nie zmieniło. W kolejnej odsłonie zmienił nawet na chwilę pozycję na mańkuta, ale nokaut wciąż nie nadchodził. W ostatnich trzech minutach Michał odpuścił już sobie wyścig z czasem, rozluźnił się i jakby na przekór z luzu zaczął kąsać Szczegłowa celnymi ciosami. To nie starczyło do czasówki i „Niebieski ptak” z Ukrainy dotrwał do końca.

Miano niepokonanego utrzymał nasz kolejny ciekawy pięściarz wagi ciężkiej – Marcin Siwy (9-0, 4 KO). Nasz reprezentant nie zdołał jednak zastopować jak zwykle twardego Artsioma Czarniakiewicza (1-5, 1 KO). Siwy nie nadążał początkowo swoimi sierpami nad przeciwnikiem, który unikał ich dobrą pracą nóg. Nasz „ciężki” wziął się więc na sposób i boksującego na odchyleniu Białorusina zaczął karcić mocnym prawym hakiem na korpus. Kilka sekund przed końcem drugiej rundy trafił w końcu potężnym prawym sierpem. Doświadczony Czarniakiewicz wyraźnie poczuł to uderzenie, sklinczował, a za moment z opresji wyratował go gong. W trzecim i czwartym starciu Siwy podkręcił tempo. Wykorzystując zdecydowaną przewagę siły fizycznej coraz częściej rozbijał mocnym prawym sierpem szczelną dotąd gardę oponenta, polując również w zwarciu na prawy podbródkowy bity ze skrętem ciała. Czarniakiewicz, który przecież pokonał w ubiegłym roku Letra, ratował się w końcówce notorycznymi klinczami, za co Mirosław Brózio odebrał mu punkt. Tak oto po czterech rundach jeden z sędziów typował wygraną Marcina 39:36, a dwaj pozostali 40:35.

Po dwóch porażkach w fatalnym stylu w pierwszych rundach w końcu na zwycięską ścieżkę powrócił utytułowany przecież z ringów olimpijskich Włodzimierz Letr (2-3, 1 KO). Repatriant z Kazachstanu obiecywał, że wyciągnął wnioski z ostatnich niepowodzeń, w końcu odchudził się do kategorii junior ciężkiej i od razu wyglądał lepiej. A dziś jego rywalem był Artsem Hurbo (4-19-1, 3 KO). Dawny czterokrotny mistrz Polski z ringów amatorskich wyszedł do ringu chyba jeszcze nie do końca rozgrzany, bo na początku dał się zaskoczyć długim prawym prostym. Boksując z pozycji mańkuta szybko opanował jednak sytuację swoją prawą ręką, szachując nią swojego przeciwnika. W końcówce pierwszej rundy złapał go przy linach ładną serią. Letr miał kontrolę nad pojedynkiem, w końcówce coraz częściej polując na mocną bombę lewym sierpem. Brakowało trochę ciosów na korpus, ale najważniejsze, że Włodek w końcu przełamał fatalną serię jak na zawodnika tego kalibru jakim on był jeszcze kilka lat temu. Po ostatnim gongu całą trójka sędziów typowała wygraną podopiecznego Darka Snarskiego w rozmiarach 40:36.

Zwycięstwa zanotowali także Krystian Huczko (2-0) oraz Tomasz Mazur (1-0, 1 KO), odprawiając odpowiednio Aleksandra Abramenkę (17-44-1, 6 KO) i Dzianisa Makara (4-24-1, 3 KO). Krystian w dwóch pierwszych rundach boksował z defensywy. Ale była to kreatywna i aktywna obrona. Cofając się bił ciekawą akcją prawy krzyżowy na górę, po jakim natychmiast poprawiał lewym hakiem w okolice wątroby. Doświadczony Białorusin w w trzeciej odsłonie zaskoczył go raz jedyny prawym sierpem, lecz riposta niemal równo z gongiem długim i bardzo mocnym prawym prostym była jeszcze efektowniejsza. W ostatnich trzech minutach Huczko podkreślił jeszcze swoją przewagę i na koniec każdy z sędziów punktował jego sukces w rozmiarach 40:36. Po tej potyczce na ringu pojawił się debiutant, ale utytułowany na krajowym podwórku. Boksujący w kategorii junior średniej Mazur już w pierwszej odsłonie wraz z oponentem na środku ringu nie żałowali sobie mocnych ciosów. Polak jednak bił mocniej i niespodziewanie Makar zgłosił kontuzję oka, nie wychodząc do drugiego starcia. Debiut więc udany, choć szkoda, że tak krótki.

źródło: bokser.org