Tag Archives: Denis Lebiediew

OPINIE I KOMENTARZE PO PRZEGRANYCH WALKACH WŁODARCZYKA I KOŁODZIEJA

wlodarczyk_drozd

Po gali w Moskwie opinie są jednoznaczne – Rosjanie odnieśli wielkie zwycięstwo. Promotor „Diablo” liczy na rewanż.

DENIS LEBEDEV (mistrz świata WBA): Szczerze mówiąc, tak wczesne zakończenie pojedynku było dla mnie zaskakujące. Mój trener Freddie Roach ułożył taktykę w ten sposób, by przez pierwsze dwie rundy koncentrować się na obijaniu tułowiu rywala, a dopiero od trzeciej bić na górę. Miałem spokojnie boksować, nie napalać się na ataki i badać co można, a czego nie. Trochę się pospieszyłem z tą akcją na głowę i nagle było po wszystkim. Jestem zainteresowany rewanżem z Marco Huckiem, mistrzem WBO. Wszyscy chyba wiedzą, dlaczego tak mi na tej walce zależy. Szanuję Hucka, on nigdy nie unika rywali. Liczę, że dostanę szansę, by się mu zrewanżować.

FREDDIE ROACH (trener Denisa Lebedeva): Denis wyglądał w ringu naprawdę dobrze, podobał mi się. Ciężko trenował i zrobił to, co do niego należało. Pracujemy razem, ale ta wygrana to przede wszystkim jego zasługa, to on odniósł efektowne zwycięstwo. Kołodziej runął jak zburzony wieżowiec.

SERGEY VASILIEV (trener Grigorija Drozda): W ósmej rundzie, po nokdaunie, krzyknąłem, że Włodarczyk blefuje. Grigorij mnie słucha, dlatego się nie spieszył. W pierwszej rundzie sprawdziliśmy na ile stać Włodarczyka, trzeba było go wybadać. Udało się. Jeśli dojdzie do rewanżu… Czy będzie on trudniejszy? Żadna walka nie jest łatwa. Jeśli doszłoby do ponownej konfrontacji, Włodarczyk zapewne przygotuje coś nowego. Dziś wykonaliśmy plan w stu procentach. Przed rewanżem też nie zabraknie nam dobrych pomysłów.

RAKHIM CHAKHIEV (mistrz olimpijski z Pekinu, rywal Włodarczyka z 2013 roku): Grigoriy nie powtórzył moich błędów, walczył doskonale. Gdybym dostał rewanż z Włodarczykiem, boksowałbym dokładnie w ten sam sposób. W naszej walce za często uderzałem, traciłem mnóstwo energii. Grigoriy bardzo mądrze podszedł do tej konfrontacji, miał dobrą taktykę, trzymał Włodarczyka na dystans. Zachowywał siły, dobrze pracował na nogach.

PIOTR WERNER (współpromotor Włodarczyka i Kołodzieja): W kontrakcie na walkę Włodarczyk – Drozd jest zawarta klauzula rewanżowa. Umowa przewiduje, że ekipa rosyjska ma sześć miesięcy na podjęcie decyzji, gdzie i kiedy, w ciągu kolejnych trzech miesięcy, dojdzie do drugiej walki. Teoretycznie powinno się więc to zamknąć w dziewięciu miesiącach. Ale to jest boks, mogą się zdarzyć kontuzje. Poza tym nie wiadomo, czy na drugą walkę zezwoli federacja. W grudniu polecimy z Andrzejem Wasilewskim na kongres WBC i będziemy naciskać, by rewanż zatwierdzono. Drozd zwyciężył, jest mistrzem świata, pełen szacunek dla niego, ale nie jest to zawodnik, którego dobrze boksujący Krzysiek, w normalnej dyspozycji, powinien się bać.

Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

DENIS LEBEDEV STAWIA NA MASTERA. WALKI Z POLAKAMI? CZEMU NIE…

Jeśli w najbliższą sobotę Mateusz Masternak okaże się w Monte Carlo lepszy niż Youri Kalenga, założy pas tymczasowego mistrza świata WBA kategorii junior ciężkiej i zdobędzie prawo do konfrontacji z Denisem Lebedevem, pełnoprawnym czempionem tej samej federacji. 34-letni Rosjanin nie ma też nic przeciwko konfrontacji z innym Polakiem, mistrzem WBC Krzysztofem Włodarczykiem. Lebedev, który w zawodowej karierze pokonał już m.in. Alexandra Alexeeva, Roya Jonesa juniora i Jamesa Toneya, a niesłusznie przegrał na punkty z Marco Huckiem, opowiada także o dramatycznym boju z Guillermo Jonesem. Rok temu w Moskwie, umęczony przez posiłkującego się niedozwolonymi substancjami przeciwnika, nasz rozmówca poddał się na kilka sekund przed końcem 11. rundy. Pas poleciał do Panamy, lecz po dopingowej wpadce zwycięzcy tytuł WBA zwrócono Lebedevowi. 25 kwietnia miało dojść do rewanżu, lecz Jonesa… ponownie złapano na dopingu.

- Czeka pan na walkę Mateusz Masternak – Youri Kalenga, która wyłoni tymczasowego mistrza świata WBA i zarazem obowiązkowego pretendenta do starcia z panem?
Denis Lebedev: Oczywiście. Interesuje mnie wszystko, co dotyczy mojej kategorii wagowej, dlatego i ten pojedynek obejrzę z dużym zainteresowaniem.

- Rzeczywiście będzie pan zobowiązany, aby skrzyżować rękawice z posiadaczem tytułu WBA Interim, czy jest tak tylko w teorii?
DL: Nie będę widział przeszkód. Jeśli tylko WBA zobowiąże mnie do walki z Masternakiem lub Kalengą, nie będę stwarzał problemu i wyjdę na ring. Federacja dyktuje warunki, a ja je wypełniam. To wszystko.

- Zatem z kim przyjdzie się panu zmierzyć?
DL: Zacznijmy od tego, że najpierw stoczę pojedynek w dobrowolnej obronie tytułu, a więc rywalem nie będzie ani Masternak, ani Kalenga. Promotor Andriej Riabinskij powiedział mi, że przybliżony termin to koniec września – początek października. Następnie przyjdzie pora na obowiązkową obronę, a przeciwnikiem powinien zostać lider rankingu. Zapewne zostanie nim ten, kto zwycięży z Monte Carlo.

- A więc Polak czy Francuz?
DL: Walka zapowiada się bardzo ciekawie, ale sądzę, że wygra wasz zawodnik. Choć jesienią przegrał w Moskwie z Grigorijem Drozdem (TKO w 11. rundzie – przyp. red.), zrobił na mnie dobre wrażenie. Pojedynek był bardzo wyrównany, szala zwycięstwa przechylała się raz na lewo, raz na prawo. Los chciał, żeby zwyciężył Grisza i tak też się stało. Po przegranej Masternak powinien był wyciągnąć wnioski i udoskonalić swój warsztat, a jeśli tak postąpił, z pokonaniem Kalengi nie powinien mieć wielkich problemów.

- Jeśli przyjdzie panu walczyć z Masternakiem, na ile trudny okaże się dla pana pojedynek?
DL: Nie mam pojęcia. Powiem panu tylko tyle, że to ja zostanę zwycięzcą.

- Wygląda na to, że Guillermo Jones znowu chciał walczyć z panem na nieuczciwych zasadach…
DL: Nieprzyjemna historia. Opowiadam się za czystością w sporcie i uważam, że każdy powinien zachowywać się zgodnie z kodeksem sportowej etyki.

- Powiedzieć o walce z maja ubiegłego roku, że była najtrudniejszą w pana karierze, to chyba zdecydowanie za mało?
DL: A wie pan, że wcale nie uznaję jej za najtrudniejszą? Mimo rozcięć i wielkiej opuchlizny czułem się nie najgorzej. Trafiłem Jonesa wieloma ciosami. Największy problem polegał na tym, że widziałem tylko na jedno oko.

- Wspomnienie tamtego pojedynku naprawdę nie jest dla pana koszmarem?
DL: Już dawno temu przyzwyczaiłem się do cierpienia. Mimo bólu, który rzeczywiście mi towarzyszył, za wszelką cenę chciałem zwyciężyć. Gdy jednak pojawiło się rozcięcie pod drugim okiem – tym, na które akurat widziałem – i obraz stał się już bardzo zamazany, musiałem się poddać. To było już zbyt wiele.

- Gdyby Jones nie wspomagał się zabronionymi specyfikami, pojedynek miałby inny przebieg?
DL: Sądzę, że bardziej zaszkodziło mi co innego. Wie pan, w życiu nie miałem tak pokiereszowanej twarzy jak wtedy. Cztery poważne rozcięcia w jednej walce. Cztery! Czy pan to sobie wyobraża? Oczywiście jest o wiele za późno, abym mógł kogokolwiek oskarżać, ale przypuszczam, że w szatni ktoś majstrował przy rękawicach Jonesa. Stąd taki, a nie inny był wygląd mojej twarzy. Identyczne przemyślenia na ten temat ma Walerij Brudow, który walczył z Jonesem w Panamie i wygląda na to, że jego potraktowano w taki sam sposób.

- Dlaczego ludzie z pańskiego narożnika nie przerwali tej walki? Mieli na to kilka rund, a przecież pańskie zdrowie zostało narażone na bardzo poważne niebezpieczeństwo. W narożniku nie było nawet profesjonalisty, który umiejętnie poradziłby sobie z rozcięciami, a jego obowiązki wykonywał Andriej Kozłow, specjalista od przygotowania fizycznego.
DL: Nie chciałbym już do tego wracać. Było, minęło, a wszystko ostatecznie zakończyło się dobrze. Wyciągnąłem wnioski i podążam do przodu (po walce z Jonesem Lebiediew zakończył współpracę z trenerem Kostią Cziu – przyp. red.).

- Już podczas walki odniósł pan wrażenie, że odporność Jonesa na uderzenia, być może dzięki dopingowi, wydaje się nadludzka? Nie padł na deski, a przecież wiele razy trafił go pan piekielnie mocno.
DL: Bardzo możliwe, że rzeczywiście pomógł mu w tym doping. Wpadł na furosemidzie (w obu przypadkach – po walce oraz przed rewanżem, do którego nie doszło – przyp. red.), który najprawdopodobniej wypłukał z jego organizmu dużo poważniejsze substancje.

- Już nie raz pojawiały się informacje, że do Moskwy na walkę z panem wybierze się Krzysztof Włodarczyk, mistrz świata federacji WBC. Co pan na to?
DL: Dlaczego nie? Nie mam nic przeciwko. Włodarczyk to godny przeciwnik i jeśli nasi promotorzy dojdą do porozumienia, mogę z nim walczyć gdziekolwiek. Najuczciwiej byłoby zmierzyć się na neutralnym terenie, choćby w USA lub Anglii. Mógłbym nawet przylecieć do Polski.

- Żaden z was nie „głaszcze” i zapewne nie brakowałoby opinii, że wasz pojedynek nie potrwa dwunastu rund…
DL: Bo ja wiem? Jestem przekonany, że wychodząc na ring Włodarczyk nie myśli o nokaucie, tak samo jak ja. Obaj po prostu robimy swoje, choć oczywiście biorąc pod uwagę, że walczymy w wadze cruiser, prawdopodobieństwo nokautu byłoby duże. Z drugiej strony nawet w ciężkiej dwunastorundowe walki nie są rzadkością.

- Na pewno pamięta pan ubiegłoroczną walkę Włodarczyka z mistrzem olimpijskim Rachimem Czakijewem, która odbyła się w Moskwie. Pokonałby pan Polaka walczącego na takim samym poziomie, jak wówczas?
DL: Prowokator z pana.

- Nie zgodziłbym się z tym.
DL: (śmiech) Prowokator, ale teraz nie używam tego słowa w negatywnym znaczeniu. Powiem tak – Włodarczyk wygrał tamtą walkę w swoim stylu. Rachim powinien był wiedzieć, że Krzysztof najgroźniejszy stanie się w późniejszych rundach. Na tym polega jego boks. To było wielkie zwycięstwo nie tylko waszego pięściarza, ale i jego zespołu, przede wszystkim trenera, który nakreślił prawidłową strategię. Włodarczyk musiał odcierpieć swoje, ale przetrwał trudne momenty i dopiął swego. Rachim zaś okazał się chłopakiem ze zbyt gorącą głową.

Rozmawiał: Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

TRZECH ROSYJSKICH SNAJPERÓW CELUJE W „DIABLO”

diablo01

Po czerwcowym zwycięstwie nad Rachimem Czakijewem w Moskwie mistrz świata WBC wagi cruiser Krzysztof Włodarczyk nie ukrywa, że do stolicy Rosji chętnie wybierze się jeszcze raz – na rewanż z Czakijewem lub starcie z Grigorijem Drozdem. Zainteresowanie konfrontacją z Diablo, przynajmniej w rozmowach z mediami, wyraża też obóz Denisa Lebiediewa, rosyjskiego mistrza świata WBA.

Podczas sobotniej gali w Wałczu, przed kamerami Polsatu Sport 32-letni Włodarczyk potwierdził, że najbliższą walkę najprawdopodobniej stoczy 22 lutego i jako zawodnik wagi ciężkiej skrzyżuje rękawice z Albertem Sosnowskim. Zaznaczył jednak, że tytułu mistrzowskiego WBC w niższej kategorii w 2014 roku będzie jeszcze bronił. Bardzo możliwe, że za kilka miesięcy ponownie wejdzie na pokład samolotu do Moskwy.

Zielony pas należący do Diablo nadal interesuje 30-letniego Czakijewa, który po czerwcowej porażce pokonał już Giuliana Ilie, a za kilka tygodni ma się zmierzyć z Silvio Branco o tytulik WBC Silver, po zdobyciu którego zachowałby bardzo wysoką pozycję rankingową (obecnie jest 2.) lub nawet awansował. Data i miejsce walki Rosjanina z Włochem powinny zostać ustalone do 3 stycznia.

Pieniędzy na sprowadzenie Włodarczyka do Rosji z pewnością nie żałowałby także biznesmen Andriej Riabinskij, który zorganizowaniu po wielkiej gali w Moskwie (Kliczko – Powietkin o mistrzostwo wagi ciężkiej) zaprosił do swojej nowej grupy Grigorija Drozda. 34-latek w październiku odebrał Mateuszowi Masternakowi tytuł mistrza Europy, w rankingu WBC jest trzeci, a najbliższą walkę ma stoczyć 15 marca w stolicy swojego kraju.

W marcu ma walczyć także rosyjski mistrz WBA, Denis Lebiediew, którego promotorzy wciąż nie potrafią porozumieć się z Donem Kingiem odnośnie warunków rewanżowej walki z Guillermo Jonesem. Za 34-letnim Lebiediewem również stoi Riabinskij, którego w negocjacjach wspiera Władimir Hriunow.

- Chcieliśmy i nadal chcemy walki z Jonesem, podczas gdy Don King dołożył wszelkich starań, aby Lebiediew został pozbawiony tytułu WBA. Nic z tego nie wyszło. Andriej Riabinskij złożył mu atrakcyjną finansowo ofertę, niespotykane biorąc pod uwagę kategorię junior ciężką. Kingowi pozostaje tylko złożyć podpis. Tak czy inaczej, w marcu Denis stoczy walkę w obowiązkowej obronie tytułu – powiedział rosyjskim mediom Hriunow. – Jeśli chodzi o Krzysztofa Włodarczyka, jest to nasz „plan B”, który już teraz należy poważnie brać pod uwagę – zaznaczył.

Czakijew, Drozd czy Lebiediew? Niezależnie od tego, z kim Włodarczykowi przyszłoby za kilka miesięcy toczyć siódmą obronę tytułu WBC, zadanie będzie nieporównywalnie trudniejsze niż na początku grudnia w Chicago, kiedy to Giacobbe Fragomeni nie był w stanie kontynuować walki już po szóstej rundzie. Ryzyko konfrontacji z którymś z rosyjskich snajperów będzie jednak bardzo opłacalne, bo jeśli za pierwszy pojedynek z Czakijewem Diablo zarobił najwięcej w karierze, to trudno się spodziewać, aby druga wizyta w Moskwie nie przyniosła kolejnej rekordowej wypłaty.

Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl