Archiwum: ZAWODNICY A-Z

TOMASZ JABŁOŃSKI I MATEUSZ TRYC DRUŻYNOWYMI MISTRZAMI NIEMIEC!

nordhauser_tomek

Trwa świetna passa drużyny Nordhäuser SV w rozgrywkach 1. Bundesligi. Ekipa Tomasza Jabłońskiego i Mateusza Tryca pokonała dzisiaj na własnym ringu 11-9 SV Motor Babelsberg i tym samym na kolejkę przed końcem rozgrywek zapewniła sobie tytuł Drużynowego Mistrza Niemiec.

W ringu wystąpił jedynie pierwszy z wymienionych, mistrz Polski wagi średniej i kapitan Rafako Hussars Poland. Rywalem Tomasza Jabłońskiego był boksujący dotąd częściej w limicie wagi półciężkiej Niemiec Artur Reis.

- Udało mi się wygrać tę walkę [werdykt był niejednogłośny - 2 do remisu - przyp. JD] chociaż na początku byłem trochę spięty i ciężko mi się biło seriami – mówi „na gorąco” Tomasz. – Na szczęście trafiałem prawą ręką i udało mi się pokazać w ringu swoją przewagę. W 2. rundzie otworzył mi się „delikatnie” łuk brwiowy i przeciwnik przez cały czas próbował to wykorzystać. Szczególnie w klinczu mocno pchał się głową ale starałem się jednak go ściągać i unikać pogłębienia kontuzji. Swoim zwycięstwem zapewniłem drużynie zwycięstwo w meczu, więc atmosfera na sali była rewelacyjna, tym bardziej, że ekipa BC Straubing pokonała u siebie BSK Seelze, co już dzisiaj zapewniła nam tytuł mistrzowski – zakończył pięściarz z Gdyni.

W uzupełnieniu dodajmy, że w ostatnim meczu sezonu 10 stycznia 2015 roku zawodnicy Nordhäuser SV będą podejmowani przez aktualnie zajmujący drugie miejsce w rozgrywkach BSK Seelze. Czy wystąpią w nim reprezentanci Polski? Raczej nie z uwagi na styczniowy start ligi World Series of Boxing.

TRZYNASTU POLAKÓW W RANKINGU WBC. AWANS ARTURA SZPILKI

W grudniowych rankingach federacji WBC znalazło się trzynastu polskich pięściarzy, w tym sześciu w czołowych piętnastkach. Najwyższą lokatę zajmuje Andrzej Fonfara (26-3, 15 KO), który jest czwarty w wadze półciężkiej.

„Polski Książę” ustępuje tylko Eleiderowi Alvarezowi, Isaacowi Chilembie i Umberto Savigne. Za 27-latkiem jest m.in. Dmitrij Suchocki, który nadchodzącej nocy zaboksuje o pas z Adonisem Stevensonem. W dywizji średniej sklasyfikowani są dwaj Polacy – Przemysław Opalach (28) i Maciej Sulęcki (31).

Wciąż wysoko w rankingu jest Krzysztof Włodarczyk (49-3-1, 35 KO). „Diablo” zajmuje piątą lokatę w kategorii junior ciężkiej, której jeszcze niedawno był czempionem. Włodarczyk nie jest w doborowym towarzystwie sam. W sumie w pierwszej piętnastce kategorii cruiser znajduje się aż czterech Polaków – są to jeszcze Mateusz Masternak (34-2, 24 KO), który jest dwunasty, plasujący się tuż za nim Łukasz Janik (28-2, 15 KO), a także czternasty Krzysztof Głowacki (23-0, 15 KO).

Po pokonaniu Tomasza Adamka do pierwszej dziesiątki wagi ciężkiej coraz głośniej puka Artur Szpilka (17-1, 12 KO). Pięściarz z Wieliczki jest już jedenasty i wyprzedza m.in. Carlosa Takama, Chrisa Arreolę i Derecka Chisorę. Na bardziej odległych miejscach znajdują się Mariusz Wach (29), Andrzej Wawrzyk (33) i Marcin Rekowski (37).

W junior średniej do piętnastki zbliża się natomiast Damian Jonak (38-0-1, 21 KO). W kategorii, której mistrzem jest Floyd Mayweather Jr, Polak jest siedemnasty. Jedyny polski akcent w niższych wagach to Kamil Łaszczyk (19-0, 7 KO), który w rankingu dywizji piórkowej jest 32.

źródło: bokser.org

ARKADIUSZ SZWEDOWICZ NAJLEPSZYM ZAWODNIKIEM 7. TURNIEJU SKORPIONA

skorpion_puchary1

Przez dwa dni w hali Szczecińskiego Domu Sportu rozgrywany był 7. Międzynarodowy Turniej Bokserski. Na zaproszenie najlepszego klubu bokserskiego w Polsce – BKS Skorpion Szczecin odpowiedzieli przedstawiciele sześciu państw: Niemiec, Anglii, Irlandii, Litwy, Izraela i Danii. W turnieju uczestniczyła, także Młodzieżowa Kadra Polski prowadzona przez trenera Marcina Stankiewicza – BKS Skorpion Szczecin oraz Jarosława Przygodę z „Gardy” Chojna. W sumie 50 zawodników stoczyło blisko 40 pojedynków.

Poziom sportowy jak i organizacyjny  turnieju, dzięki zabiegom gospodarzy, poodnosi się z roku na rok. Wystarczy wspomnieć, że na szczecińskim ringu mogliśmy oglądać aktualnego mistrza Europy kadetów, reprezentanta Irlandii Michaela Nevina czy mistrza Europy młodzików z 2011 roku i pięciokrotnego mistrza Polski Eryka Giermaka z „Gardy” Chojna oraz mistrzynię świata, wicemistrzynię Europy i aktualną wicemistrzynię Polski Seniorek Hannę Solecką na co dzień reprezentująca barwy BKS Skorpion Szczecin.
skorpion_puchary
Każdy z uczestników został nagrodzony przez organizatorów pamiątkowymi medalami, dyplomami a złoci medaliści nagrodami rzeczowymi. Najlepszym zawodnikiem turnieju został uznany Arkadiusz Szwedowicz (BKS Skorpion Szczecin), a najlepszą walką imprezy był jego finałowy pojedynek z wicemistrzem Unii Europejskiej Irlandczykiem Michaelem O’Reilly.

Pozostałe nagrody indywidualne zdobyli: najlepszy zawodnik zagraniczny  -   Michael Nevin (Irlandia), najlepszy zawodnik Polski – Maciej Jóźwik (BKS Skorpion Szczecin), najlepszy technik turnieju – Krystian Papis (RUSHH Kielce), najlepszy zawodnik Skorpiona – Filip Foryś (BKS Skorpion Szczecin).

Podczas turnieju pięciu sędziów: Jakub Juźko, Piotr Kowal, Przemysław Mucha, Dariusz Piruta i Jacek Sikora z okręgu zachodniopomorskiego pomyślnie zdali egzamin na sędziego okręgowego lub związkowego.

Krzysztof Mielczarek, ZOZB

skorpion afisz

MIMO PORAŻKI „HUSARIA” NIE BYŁA W ŁUCKU GORSZA OD „ATAMANÓW”

pietruczuk

Z bardzo dobrej strony pokazali się bokserzy Rafako Hussars Poland w test-meczu z silnym zespołem Ukraine Otomans. Biało-Czerwoni przegrali tylko 5-6, a o wyniku zadecydowały dość kontrowersyjne werdykty w wadze +91 kg.

- Znakomicie rozpoczęliśmy mecz z silnym zespołem Ukrainy, bowiem swoje walki wygrali Dawid Jagodziński i Marek Pietruczuk. Pierwszy z nich zwyciężył niejednogłośnie na punkty, zaś Marek Pietruczuk triumfował w wyniku kontuzji rywala. Lekarz przerwał walkę w 4 rundzie z powodu pogłębiającej się kontuzji łuku brwiowego Olega Dowhuna. W drugiej serii dzisiejszego bardzo pożytecznego sprawdzianu zwycięstwa odnieśli Dawid Michelus i Mateusz Tryc, zaś porażki ponieśli Grzegorz Kozłowski i Rafał Perczyński. W decydującej walce, której towarzyszyły wielkie emocje, debiutujący Roger Hryniuk przegrał 1-2 na punkty z ważącym aż 131 kilogramów Igorem Szewadzutskijem. Ukrainiec dostał dwa ostrzeżenia. U jednego sędziego nasz zawodnik wygrał wszystkie rundy, a u dwóch innych wszystkie przegrał – powiedział team menedżer „Husarii” Jacek Szelągowski.

W południowej serii, w której odbyło się sześć walk, swoje walki wygrali Dawid Jagodziński, Marek Pietruczuk i mistrz Unii Europejskiej Igor Jakubowski. Ukraińcy na pierwsze prowadzenie (5-4) wyszli dopiero po występie ich lidera brązowego medalisty ubiegłorocznych Mistrzostw Europy Bogdana Shelestyuka, który pokonał Rafała Perczyńskiego. Kilkanaście minut później do kolejnego remisu doprowadził Mateusz Tryc, a o losach potyczki zadecydowała wspomniana walka z udziałem rozpoczynającego starty w „Husarii” Rogera Hryniuka.

Podopieczni trenerów Zbigniewa Raubo i Jerzego Baranieckiego zebrali sporo pochwał za test-mecz z czołową drużyną ligi WSB. To dobry prognostyk przed nowym sezonem – inauguracja World Series of Boxing już za miesiąc.

WYNIKI POSZCZEGÓLNYCH WALK [zwycięzcy na pierwszym miejscu]

I seria
49 kg Dawid Jagodziński – Denis Kozaruk
56 kg Marek Pietruczuk – Oleg Dowhun
64 kg Dmitrij Grynczenko – Damian Kiwior
75 kg Arsen Rizun – Kamil Gardzielik
91 kg Igor Jakubowski – Arsen Azizow
91 kg Taras Neudachin – Paweł Wierzbicki

II seria
52 kg Artem Fatych – Grzegorz Kozłowski
60 kg Dawid Michelus – Arnold Chegai
69 kg Bogdan Shelestyuk – Rafał Perczyński
81 kg Mateusz Tryc – Denis Sołonenko
+91 kg Igor Szewadzutskij – Roger Hryniuk

WACH NOKAUTUJE WALKERA, UDANY POWRÓT JONAKA I ZWYCIĘSTWA FAWORYTÓW

wach_haters

W pojedynku wieczoru gali Windoor Boxing Night w Radomiu Mariusz Wach (28-1, 15 KO) miał stanąć przed bardzo ważnym sprawdzianem od czasu walki z Władimirem Kliczko, po której przez dwa lata nie wychodził do ringu. Starcie z Travisem Walkerem (39-12-1, 31 KO) miało choć w małym stopniu pokazać, czy popularny „Viking” ma szansę, by znów się liczyć w wadze ciężkiej i być w czołówce. Pierwsza runda była spokojna. Nie padło wiele ciosów, ale dało się zauważyć coś o czym mówił przed walką szkoleniowiec Amerykanina, czyli wywieranie presji i to, że szanse na trafianie Wacha ciosami na górę są większe niż w np. starciu Walkera z Tomaszem Adamkiem. Wach zgodnie z planem próbował boksować na dystans, operując lewym prostym, jednak pierwsza i druga odsłona pokazały, że 35-letni amerykański „ciężki” nie przyleciał tylko po wypłatę. Walker był jeszcze pewny swego, zaczął opuszczać ręce i prowokować Polaka. Próbował wchodzić w półdystans, bić długi lewy jab, narzucił szybkie jak na siebie tempo. Wach zauważył wzmożoną częstotliwość ciosów Amerykanina i przyśpieszył. Na uwagę zasługuje celny prawy sierpowy „Vikinga”, na który nadziewał się rywal. Z rundy na rundę Walker sprawiał wrażenie coraz bardziej zmęczonego, nie przestał uderzać prostymi.  Szósta runda była jednak ostatnią. Wach coraz częściej bił prawy sierpowy – raz z kombinacją po lewym prostym, raz bezpośrednią. Po jednej z tych klasycznych akcji Walker był liczony… na stojąco. Po chwili „Viking” dopadł rywala i sędzia zdecydował się przerwać pojedynek.

Damian Jonak (38-0-1, 21 KO) walką z Bradleyem Prycem (35-19, 19 KO) miał wrócić na zawodowe ringi po ponad rocznej przerwie od boksu. Udało się. Od początku Jonak narzucił swoje tempo boksując tak jak zawsze – skuteczne obijanie rywala lewym prostym i prawy sierpowy nad opuszczoną lewą ręka Pryce’a. Warto nadmienić, że Brytyjczyk nie nastawił się na obronę i często wchodził w wymiany, kilkakrotnie jednak nadziewając się na celne uderzenia bite z prawej ręki Jonaka. W boksie naszego pięściarza nie widać było rdzy, wręcz przeciwnie, wyglądał naprawdę dobrze. W piątej rundzie byliśmy świadkami pierwszego liczenia. Pryce po uderzeniach naszego boksera zachwiał się  i sędzia Mirosław Brózio wyliczył do ośmiu. Przewaga Jonaka była już naprawdę spora i choć ciosy Brytyjczyka od czasu do czasu dochodziły celu, nie sprawiły one kłopotów Polakowi. Ostatnie rundy to wdanie się w małą wojenkę obu pięściarzy, stąd dość nieznaczne zwycięstwo polskiego pięściarza na punkty (77-75, 76-75, 76-75).

Jedną z najciekawiej zapowiadających się walk, a już na pewno najbardziej wyrównanych miało być starcie Nikodema Jeżewskiego (9-0-1, 5 KO) ze starym wygą, niezwykle doświadczonym Łukaszem Zygmuntem (1-2). Walka w kilku fragmentach była rzeczywiście równa, lecz zabrakło emocji. Pięściarz Tymexu od pierwszych chwil pojedynku próbował prowadzić walkę pod własne dyktando, boksując na środku ringu, czym sukcesywnie wywierał pressing na Zygmuncie. W drugiej rundzie zaczęła rysować się już nieznaczna przewaga Jeżewskiego. Starszy o kilka dobrych lat Zygmunt zadawał mało ciosów i rzadko decydował się na kontrowanie uderzeń Nikodema, który również nie imponował ringową efektywnością. Czwarta odsłona była jednak już bardziej wyrównana. Lewy prosty Zygmunta doszedł celu i przez moment widniała dla niego szansa na zmianę scenariusza. Po sześciu nudnych rundach sędziowie orzekli jednogłośne zwycięstwo Nikodema Jeżewskiego (58-57 i dwukrotnie 58-56).

Kamil Łaszczyk (19-0, 7 KO) bez żadnych problemów zwyciężył Antonio Horvaticia (6-12, 4 KO) i dopisał do swojego bilansu kolejną wygraną. „Szczurek” mimo zmiany przeciwnika w ostatniej chwili i walki zakontraktowanej na krótki dystans zaprezentował się całkiem dobrze. Polak przeważał nad Chorwatem w każdej z rund i nawet na moment nie oddał inicjatywy. W piątej odsłonie po serii ciosów Łaszczyka Horvatic padł na deski, ale dotrwał do kończącego gongu. W szóstej, ostatniej rundzie, „Szczurek” przyśpieszył i dalej obijał zmęczonego już i przyjmującego co raz to więcej uderzeń Chorwata. Po jednej z kolejnych akcji rywal Łaszczyka po raz drugi zaliczył deski, ale – podobnie jak w rundzie piątej – nie udało mu się zakończyć walki przed czasem. W efekcie czego reprezentujący grupę Global Boxing zwyciężył wysoko na punkty jednogłośną decyzją sędziów.

Ewa Brodnicka (6-0, 2 KO) pokonała jednogłośnie na punkty twardą Galinę Gumliiską (10-35, 1 KO). Z przebiegu walki wywnioskować można, że każda z rund była pod dyktando naszej pięściarki, choć występ w Radomiu był dla niej na pewno kilkakrotnie trudniejszy od jej niektórych wcześniejszych walk, które kończyła szybko przed czasem. Dzisiaj Brodnicka dobrze operowała lewym prostym, polując przy tym na prawy sierpowy nad opuszczoną lewa ręką bardzo doświadczonej Bułgarki. Po sześciu dość jednostronnych rundach sędziowie orzekli zwycięstwo Polki.

Kolejne zwycięstwo do swojego bilansu dopisał niepokonany Michał Gerlecki (9-0, 5 KO). Zawodnik Tymex Boxing pokonał przed czasem w szóstej rundzie Jewgienisa Belitcenkę (6-8-1, 6 KO). Pod względem widowiska walka w pierwszych odsłonach była spokojniejsza od wcześniejszego starcia Parzęczewskiego. I kiedy wydawało się, że punktujący starcie Gerlecki nie zakończy pojedynku przed czasem, w szóstej, ostatniej rundzie polski pięściarz soczystym uderzeniem z prawej ręki posłał rywala na deski, z których Białorusin już nie wstał.

W inauguracyjnym pojedynku gali z bardzo dobrej strony pokazał się Robert Parzęczewski (7-0, 4 KO), który wypunktował Andreja Salachudzinau (15-5, 5 KO). Już w pierwszych sekundach walki polski pięściarz prawym sierpowym posłał na deski Białorusina, chwilę później ponowił atak i Salachudzinau ponownie leżał. I kiedy wydawało się, że starcie szybko się zakończy, rywal Polaka dotrwał do gongu. Trzy kolejne odsłony były zdecydowanie spokojniejsze od tej pierwszej. Parzęczewski nieznacznie zwolnił tempo, a Białorusin nie ustępował i wcale nie był dłużny nowemu nabytkowi Tymexu. Ostatecznie sędziowie byli jednomyślni, wskazując Parzęczewskiego jako zwycięzcę.

źródło: bokser.org

[Fot. Global Boxing]

PRZED WALKĄ WACHA Z WALKEREM: PO ARESZCIE NOKAUT?

windoor_radom

Dzisiejszy pojedynek Mariusz Wach – Travis Walker w Radomiu dojdzie do skutku. W czwartek przed południem polski bokser wagi ciężkiej opuścił areszt w Opocznie, gdzie spędził 20 godzin. W środę, wraz ze swoim trenerem Piotrem Wilczewskim i pięściarzem Kamilem Łaszczykiem, został zatrzymany przez policję. W samochodzie, którego kierowcą był Wilczewski, znaleziono blisko 200 g metamfetaminy oraz pięć sztuk amunicji do broni palnej.

Nieoficjalnie mówi się, że wcześniej ktoś powiadomił policjantów o zmierzającym z Dzierżoniowa do Radomia aucie Volksvagen Touran, w którym mogą znajdować się podejrzane przedmioty. Dlatego kontrola nie była rutynowa, a funkcjonariusze przystąpili do szczegółowego przeszukania pojazdu.

– Chyba będę musiał przepiłować kraty – żartował Wach w umieszczonym w internecie filmiku, który 23-letni Łaszczyk nagrał w trakcie zatrzymania. Pięściarze nie wyglądali na speszonych obecnością policji. W czasie przesłuchań żaden z zatrzymanych nie przyznał się do posiadania narkotyków ani amunicji, które podobno znajdowały się w schowku auta. Wacha oraz Łaszczyka zwolniono w środę z aresztu (dotarli do Radomia na wieczorną ceremonię ważenia), natomiast wobec Wilczewskiego, który jest właścicielem pojazdu, kontynuowane jest postępowanie wyjaśniające.

W związku z zatrzymaniem, policja przeszukała m.in. prowadzony przez byłego mistrza Europy wagi super średniej klub bokserski Global Boxing Gym w Dzierżoniowie, jak również jego dom. Żadnych podejrzanych przedmiotów nie znaleziono. Z naszych rozmów z adwokatem trenera wynika, że wspólnie złożyli zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa polegającym na podrzuceniu nielegalnych przedmiotów. Tę wersję potwierdza Wach.

– To brudna gierka naszych konkurentów – skomentował, nie precyzując, o kogo konkretnie może chodzić.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy, że Wilczewski, niezależnie od grożących mu zarzutów, powinien zostać zwolniony z aresztu w piątek. Niewykluczone, że zdąży dojechać do Radomia. Jeśli nie, 35-letni Wach i tak wejdzie do ringu, z innymi sekundantami. Pojedynek z Walkerem zakontraktowano na 10 rund.

– Całe zamieszanie nie ma żadnego wpływu na moje podejście do tej walki. Czuję się bardzo dobrze, wystarczy porównać moją wagę do tej sprzed poprzedniej potyczki (w czwartek ważył 113 kg – przyp. red.). Walker też nie przyleciał do Polski na wakacje, dlatego możecie się spodziewać naprawdę dobrego pojedynku. Amerykanin na pewno napsuje mi sporo krwi – ocenia Wach.

– Walka zakończy się nokautem. Złamię Wacha. Stawiam na siódmą rundę – przekonuje 35-letni Walker. Dwa lata temu zmusił do dużego wysiłku Tomasza Adamka i choć przegrał przed czasem, to wcześniej położył „Górala” na deski potężnym prawym. Kiedy Wach składał zeznania w Opocznie, Amerykanin o pseudonimie „Pociąg Towarowy” w spokoju przeprowadzał ostatnie treningi i w hotelu kumulował energię przed piątkowym starciem.

– Muszę uważać w pierwszych rundach. W drugiej fazie walki na pewno będę już dominował. Jeśli Walker nie znokautuje mnie w ciągu pierwszych czterech rund, wygram na sto procent – zapowiada Wach. Kibice liczą na efektowne zwycięstwo Polaka, bo choć Amerykanin jest groźnym pięściarzem, to dość często zdarza się, że kończy pojedynki, leżąc na deskach.

Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

SANDRA DRABIK DOMAGA SIĘ OD PZB WYJAŚNIENIA POWODÓW ZANIEDBANIA

drabik_sandra_jeju

Nie milkną echa kontrowersyjnej dyskwalifikacji Sandry Drabik na Mistrzostwach Świata w boksie w koreańskim Jeju. Dyskwalifikacja była prawdopodobnie spowodowana zaniedbaniem ze strony jednej z osób z Polskiego Związku Bokserskiego. Nie wysłała ona do światowej federacji odpowiedniego dokumentu informującego o tym, że w tym roku Sandra Drabik będzie walczyć tylko w boksie, rezygnując z kick-boxingu. Taki dokument podpisała w 2013 roku.

Włodarze kieleckiego klubu, po konsultacji z prawnikiem, wysłali pismo do Polskiego Związku Bokserskiego. Domagają się w nim wyjaśnienia sprawy i ukarania winnych.

- W wyniku dyskwalifikacji Sandra Drabik utraciła możliwość walki o ćwierćfinał na mistrzostwach świata, który jako plan wynikowy założył trener kadry narodowej Paweł Pasiak, straciła możliwość uzyskania stypendium za medal, nagrody finansowej, a także nagrody przyznawanej przez Urząd Miasta Kielce. W związku z przygotowaniami do udziału w mistrzostwach Sandra Drabik przebywała poza miejscem zamieszkania ponad dwieście dni, co uniemożliwiło jej wykonywanie pracy zawodowej. Klub Kick Boxing Kielce również poniósł ogromne koszty związane z jej przygotowaniem do turnieju w Korei. W tej samej sytuacji znaleźli się sponsorzy, którzy stracili możliwość reklamy i związanych z tym określonych dochodów. Istnieje zagrożenie utraty ich wsparcia – czytamy w piśmie.

Co na to Polski Związek Bokserski?

- Pismo jeszcze do mnie nie dotarło. Trwa postępowanie wyjaśniające, jak wszystko rzetelnie zostanie ustalone, wydamy komunikat – powiedział Janusz Stabno, rzecznik prasowy związku.

- Dla mnie to nie do pomyślenia, że doszło do takiego zaniedbania. Poniosłam duże straty i nadal jestem w zawieszeniu. Nikt nie wie, czy mogę startować. A w czerwcu mam bardzo ważne zawody – Igrzyska Europejskie, na których powinnam wystartować w kategorii olimpijskiej – powiedziała Sandra Drabik.

źródło: Dorota Kułaga/echodnia.eu

„HUSARIA” Z „ATAMANAMI” BEZ KONTUZJOWANEGO TOMASZA JABŁOŃSKIEGO

jablonski03

Kontuzjowanego Tomasza Jabłońskiego (75 kg) zabraknie w składzie Rafako Hussars Poland na test-mecz z Ukraine Otomans. Sprawdzian drużyn ligi zawodowej WSB odbędzie się w najbliższą sobotę 13 grudnia w Łucku.

- W naszym składzie nastąpiła jedna zmiana – w wadze średniej Kamil Gardzielik zastąpił Tomasza Jabłońskiego – powiedzieli szefowie „Husarii” Jarosław Kołkowski i Jacek Szelągowski.

- Niestety nie wystąpię na Ukrainie, bo pękł mi lewy łuk brwiowy na sparingu. Za duże jest ryzyko pogłębienia kontuzji przed nowym sezonem WSB – dodał Tomasz Jabłoński.

Urazu doznał podczas walki sparingowej ze swym kolegą i zarazem rywalem w walce o miejsce w składzie Husarii Kamilem Gardzielikiem.

- W trakcie pierwszej rundy po ciosie prawym prostym doszło do rozcięcia łuku brwiowego Tomka. Może to nie było bardzo głębokie rozcięcie, ale uniemożliwia start w Łucku. Do momentu przerwania sparingu trochę lepsze wrażenie sprawiał Jabłoński – mówi trener Rafako Hussars Poland i reprezentacji Polski Zbigniew Raubo.

Skład Husarii na test-mecz w Łucku (w dwóch turach – w sobotnie południe 5 walk i wieczorem 6 walk), ogłoszony przez trenerów Zbigniewa Raubo i Jerzego Baranieckiego: Dawid Jagodziński (49 kg), Grzegorz Kozłowski (52 kg), Marek Pietruczuk (56 kg), Dawid Michelus (60 kg), Damian Kiwior (64 kg), Rafał Perczyński (69 kg), Kamil Gardzielik (75 kg), Mateusz Tryc (81 kg) oraz Igor Jakubowski (91kg), Paweł Wierzbicki i Roger Hryniuk (obaj + 91 kg).

„DIABLO” DO MISTRZA ŚWIATA: „WŁODARCZYK BĘDZIE ZDETERMINOWANY, WKURZONY, ZŁY”

diablo01

Krzysztof Włodarczyk jest żądny rewanżu na Grigoriju Droździe za wrześniową porażkę w Moskwie. Deklaruje, że przepędzi dręczącego go demony, a w drugiej walce będzie zdeterminowany i odzyska tytuł mistrza świata, być może nawet nokautując Rosjanina.

- Liczy pan na rewanż z Grigorijem Drozdem, nowym mistrzem świata WBC wagi cruiser?
Krzysztof Włodarczyk: Nie mogę się go doczekać. Dwudziesty siódmy września był dla mnie jak piątek trzynastego. I ciężko się dla mnie skończył. Ciągle tłumaczę się życiowymi problemami, ale tak po prostu było – one wpłynęły na moją psychikę i gotowość do tamtej walki. Cały lipiec i więcej niż połowa sierpnia poszły na straty. Dopiero we wrześniu miałem spokój. Za późno. Nie da się dobrze przygotować mentalnie, jeśli problemy się nawarstwiają. Nad tym, jak ta walka powinna wyglądać, zastanowiłem się po ostatnim gongu, gdy było już pozamiatane.

- Zdrowie dopisuje?
KW: Mam dosyć męczący problem z prawym barkiem. Leczę się. Na stuprocentowym chodzie powinienem być na początku stycznia. Wtedy zabieram się do ciężkiej pracy.

- Jeśli Rosjanie nie zlekceważą postanowień kontraktu, to kiedy odbędzie się rewanż?
KW: W kwietniu lub w maju. Wolałbym w maju, bo im więcej będę miał czasu, tym lepiej będę się czuł. Psychicznie, bo fizycznie zawsze czuję się dobrze. Z niecierpliwością czekam na kolejny obóz w górach. Po jednym dniu zawsze chce się wrócić do domu i odpoczywać przez tydzień, ale następnego budzę się o siódmej rano i znów ostro trenuję. Marzy mi się ciężka praca.

- Tak zdeterminowany Krzysztof Włodarczyk, wolny od niepotrzebnych przemyśleń, przechytrzy Drozda?
KW: Włodarczyk potrafi zaskoczyć każdego przeciwnika i w dowolnym momencie zmienić obraz każdej walki. Jeżeli tylko pozwoli mu na to głowa. Każdy bokser wyobraża sobie taki widok – idzie ścieżką, widzi ring i myśli o tym, jak będzie wyglądał pojedynek. Przed walką z Drozdem tej myśli nie miałem nawet przez sekundę. Od początku była wielkim znakiem zapytania. Jeśli przed rewanżem moje problemy znikną, nie widzę innej możliwości niż zwycięstwo. Prawdopodobnie nawet przed czasem, ale z wygranej na punkty też się ucieszę.

- Dzień po walce postawił pan sprawę jasno: czas na uporządkowanie życia prywatnego. Porządki trwają?
KW: Sytuacja w domu się stabilizuje. W drugim „domu” również. Mam tylko nadzieję, że niektórzy zejdą na ziemię i nie będą robić mi pod górkę. Wszyscy muszą zrozumieć, jak ważny w moim sporcie jest spokój. Inaczej nie wygram walki. Gdy zaczynają się przygotowania, trzeba mi odpuścić. Jak już wygram potyczkę – w porządku, możemy się bombardować. Trzeba się dogadać, a od stycznia ruszam do pracy.

- Co powiedziałby pan dziś Drozdowi?
KW: To będzie zupełnie inny pojedynek. Włodarczyk będzie zdeterminowany, wkurzony, zły. Nie na ciebie, na siebie. Pilnuj się!

- Nie zmieni pan kategorii wagowej na ciężką?
KW: Ten pomysł zszedł na dalszy plan. Chcę znowu polecieć do paszczy lwa i w Moskwie odzyskać pas mistrza świata. Do walki z Arturem Szpilką na sto procent nie dojdzie w 2015 roku.

- Dlaczego się nie zakolegowaliście?
KW: Powiedziałbym, że nie jesteśmy dogadani. Artur jest inny niż ja, nadajemy na innych falach. Ma własny świat, inaczej żyje. Na sali czasem powygłupiam się z chłopakami, ale gdy zaczyna się trening, izoluję się. Trzymam się raczej w odosobnieniu.

- Nie drażniło pana, że Szpilka stał się bardzo popularny, choć to pan był mistrzem świata?
KW: Artur borykał się w życiu z dużymi problemami i nie można mieć do niego pretensji, że chciał, by było o nim głośno – pokazać się, umieścić zdjęcie w internecie. Taki jest i tyle. Każdy ma swój cel. Ja zamierzam odzyskać pas i bronić go, może nawet przez parę lat. Artur też chce zasłużyć na walkę o mistrzostwo, może w trochę bardziej kontrowersyjny sposób.

- Czy walka z Mateuszem Masternakiem staje się bardziej realna niż dawniej?
KW: Kiedyś pewnie do niej dojdzie, ale najpierw muszę odzyskać tytuł. Później? Jeśli kasa będzie się zgadzać, to wszystko może się zdarzyć.

Rozmawiał: Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

MATEUSZ MASTERNAK: MOGĘ RYWALIZOWAĆ Z KAŻDYM PIĘŚCIARZEM WAGI CRUISER

master01

Był pod ścianą. Gdyby zawiódł, na najbliższe miesiące, a być może i lata, mógłby zapomnieć o wielkim boksie. 27-letni Mateusz Masternak w podparyskim Issy-les-Moulineaux pokonał na punkty byłego króla wagi cruiser, Jeana-Marca Mormecka. W polskim boksie zawodowym to najcenniejsze zwycięstwo 2014 roku.

- Jak dużo nerwów kosztowało pana podejście do walki z Jeanem-Markiem Mormeckiem?
Mateusz Masternak: Starałem się o tym nie myśleć, ale porażka bez dwóch zdań zmieniłaby moje sportowe życie.

- Oznaczałaby rozwiązanie kontraktu z niemiecką grupą Sauerland Promotion?
MM: Istniało duże prawdopodobieństwo, że tak się stanie, choć przed walką takiej rozmowy z promotorami nie przeprowadziłem.

- Jak trudny był ten pojedynek?
MM: Mormeck był bardzo groźny, mimo swoich 42 lat. Przez cały czas próbował mnie spychać na liny. Ring był mały i nie miałem miejsca, by pracować nogami.

- Ring był taki, by pasował Mormeckowi?
MM: Nie tylko ring, wszystko było przygotowane dla niego. Nie dziwi mnie to i nie mam żadnych pretensji, bo tak po prostu jest w wyjazdowych pojedynkach. Błędy popełniali sędzia czasowy i jeden z punktowych, według którego był remis. Do ringowego też można mieć zastrzeżenia, choć i tak prowadził walkę dość poprawnie. Mormeck parę razy faulował łokciem, ale taki jest boks. Każdy chce wygrać za wszelką cenę.

- Pod względem taktycznym rozwiązał pan walkę bez zarzutu?
MM: Wiedziałem, że Mormecka trzeba uderzać ciosami prostymi oraz podbródkowymi. I tych podbródkowych trochę mu nawsadzałem. W drugiej rundzie lub pod koniec pierwszej trafiłem go podbródkowym w czoło i rozbiłem lewą dłoń. Jest sina i spuchnięta, być może doszło do pęknięcia kości. Najważniejsze, że mogłem nadal uderzać. Zacisnąłem zęby. Wiedziałem, jak ważna jest ta walka. W każdej rundzie musiałem wyraźnie zaznaczyć przewagę. Gdybym walczył na remis, punkty zbierałby Mormeck. Gdy do końca rundy zostawała minuta, sekundanci krzyczeli, że trzeba brać się do pracy.

- Dziwił się pan, że Mormeck nie pada na deski?
MM: Odczuwał trudy walki i parę razy był w odwrocie. W końcówce myślałem, że go dopadnę, ale zwyciężyło jego doświadczenie. Głowę trzymał nisko i balansował ciałem, dlatego czystych uderzeń na szczękę nie mogło być wiele. Najczęściej trafiałem w czoło lub inne części głowy.

- Czy Mormeck pokonałby któregoś z obecnych mistrzów wagi cruiser?
MM: Jeśli mam być szczery, to uważam go za lepszego niż Youri Kalenga (wygrał z Masternakiem w czerwcu – przyp. red.). Miałem do niego zbyt wiele respektu. Za bardzo wziąłem sobie do serca, że mocno bije i każdy jego cios może zakończyć walkę. To był mój największy błąd.

- Gdyby walczył pan z Kalengą tak, jak w piątek, zdobyłby pan wtedy tytuł tymczasowego mistrza świata WBA?
MM: Sądzę, że tak. Podczas konferencji prasowej powiedziałem Francuzom, że chętnie wrócę do Paryża na rewanż z Kalengą. Dałbym sobie z nim radę, ale do tematu podchodzę z rezerwą. Wiem, że teraz Kalenga stara się o walkę z Denisem Lebiediewem, pełnoprawnym czempionem WBA.

- A pan jest gotowy, aby walczyć o mistrzostwo?
MM: Wiem, że przy dobrych przygotowaniach i odpowiedniej taktyce mogę rywalizować z każdym pięściarzem naszej kategorii wagowej. Byli specjaliści, którzy pięć lat temu mianowali mnie przyszłym mistrzem, a potem tych słów się wypierali. Wielu mówiło, że jestem skończony i cofam się. Wewnętrznie czułem, że to nieprawda.

- Jak długo poczekamy na kolejną walkę?
MM: Czas na miesiąc odpoczynku, bo w 2014 roku stoczyłem aż pięć walk, w tym dwie ciężkie. Jeśli kontuzja nie będzie poważna, rozsądną datą powrotu byłby przełom marca i kwietnia. Chciałbym, by rywal był przynajmniej tak dobry, jak Mormeck.

- Być może wreszcie nastanie dobra pora na pojedynek z Krzysztofem Włodarczykiem?
MM: Walka trochę straciła na wartości. Nie tak dawno Krzysztof był mistrzem świata WBC, a ja Europy. Obaj straciliśmy te tytuły. Rozgłos mimo wszystko byłby duży. Jeśli ktoś chciałby doprowadzić do tej walki, nie widzę powodu, by nie rozważyć propozycji.

Rozmawiał: Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

DRUŻYNA JABŁOŃSKIEGO I TRYCA NA CZELE 1. BUNDESLIGI

mateusz_tryc03

Drużyna, w której boksują dwaj mistrzowie Polski – Tomasz Jabłoński i Mateusz Tryc – jest samodzielnym liderem rozgrywek 1. Bundesligi. Wczoraj Nordhäuser SV pokonał na wyjeździe ekipę BC Straubing 11-8 i jest na dobrej drodze do tego, by wygrać całą ligę.

W meczu tym w barwach Nordhäuser SV wystąpił niestety tylko Tryc (Jabłońskiego z walki wykluczyła kontuzja powieki), remisując dość pechowo z Flamujrem Mehmetim, na co wpływ miało ostrzeżenie za niebezpieczne ataki głową, które otrzymał reprezentant Polski w 1. starciu.

Następną szansę występu na niemieckim ringu nasi zawodnicy będą mieli już 20 grudnia, kiedy to ich drużyna podejmować będzie we własnej hali zajmującą trzecie miejsce w tabeli ekipę SV Motor Babelsberg, z która przegrali jedyny – jak dotąd – mecz w 1. Bundeslidze.

„CZASÓWKA” ŁUKASZA JANIKA W WALCE WIECZORU GALI W WIELICZCE

janik01

W głównej walce wieczoru gali w Wieliczce Łukasz Janik (28-2, 15 KO) pokonał przed czasem Franco Raula Sancheza (18-11-2, 9 KO), choć na pewno nie zachwycił. Początek nie zapowiadał żadnych emocji. pięściarz z jeleniej Góry całkowicie kontrolował poczynania w ringu na tle strasznie chaotycznego przeciwnika. Dystansował dużo niższego Argentyńczyka długim lewy, a w drugiej rundzie dołożył do tego prawy krzyżowy oraz lewy sierp. Gdy wydawało się, że nokaut jest kwestią czasu, 40 sekund przed końcem trzeciej odsłony Sanchez trafił prawym sierpowym w okolice skroni i niespodziewanie Janik „zatańczył”. Argentyńczyk doskoczył, władował przez gardę jeszcze kilka prawych i sensacja wisiała w powietrzu. W końcu zabrzmiał gong na przerwę, a Łukasz dostał straszną burę w narożniku od Fiodora Łapina – zresztą jak najbardziej zasłużoną. Jeszcze przez pół czwartego starcia Janik jakby odczuwał tamte ciosy, ale potem znów powrócił do swojego boksu i przeważał nad egzotycznym gościem. Sanchez w szóstej rundzie dostał ostrzeżenie za klinczowanie. Łukasz w końcu przerwał swoje męczarnie ze zdecydowanie słabszym technicznie rywalem na początku siódmego starcia, gdy uderzył mocnym prawym pod lewy łokieć. Sanchez przyklęknął i dał się wyliczyć do dziesięciu.

Kamil Szeremeta (9-0, 1 KO) pokazał dobry, dojrzały boks i pewnie wypunktował walecznego Jose Yebesa (12-6-1, 5 KO). W pierwszych minutach Polak oszukiwał przeciwnika lewą ręką. Trafiał lewym prostym w ataku, bądź krótkim lewym sierpem z defensywy po odchyleniu i przepuszczeniu ciosu Hiszpana. Ten wciągnął Szeremetę w otwartą wymianę w trzeciej rundzie i podopieczny Andrzeja Liczika trochę się pogubił, jednak w narożniku wszystko znów poukładano i od czwartej odsłony precyzyjny i wyrachowany Kamil punktował oponenta swoimi ciosami, samemu zbierając większość jego uderzeń na swoją gardę. Polował też na haki pod łokcie, próbując osłabić Yebesa. Ten atakował do końca, lecz nie potrafił poważnie dobrać się do skóry uważnego i wyjątkowo dziś konsekwentnego Szeremety.

Marek Matyja (7-0, 2 KO) w trzeciej rundzie miał Bai-Thaimko Conteha (3-2, 1 KO) na deskach, jednak nie zdołał go wykończyć i wygrał na punkty. Sędziowie nie mieli wątpliwości i punktowali dwukrotnie 59-54 oraz 58-56. Polak od początku był mało aktywny i nie mógł odpowiednio wejść w walkę. Matyja nie mógł znaleźć recepty na prostego boksersko Conteha, a w ringu nie widzieliśmy zbyt wiele akcji. Przełom przyniosła runda trzecia – końcówce Polak pięknie skontrował prawym prostym i ciężko rzucił rywala na deski. Polak próbował wykończyć robotę, jednak nie starczyło czasu. Do samego końca podopieczny Fiodora Łapina starał się skończyć przyjezdnego rywala przed czasem, jednak dziś nie widać było w jego boksie błysku i był przewidywalny w swoich atakach.

Krzysztof Kopytek (9-0, 2 KO) zaliczył kolejny test i pokonał ambitnego Patryka Litkiewicza (14-6, 8 KO), jednak w ringu nie zachwycił. Sędziowie po ośmiu rundach punktowali 79-74 i dwukrotnie 79-73. W pierwszej rundzie to Litkiewicz był stroną atakującą i parę razy zaskoczył pięściarza KnockOut Promotions. W kolejnej odsłonie Kopytek zaczął łapać właściwy rytm walki i przejmował inicjatywę. Podopieczny Fiodora Łapina boksował na dystans, a Litkiewicz sporadycznie kontrował. W trzeciej odsłonie Kopytek trafił serią na korpus, jednak „Lita” od raz starał się odgryźć. Zawodnik Thunder Promotions nadal nacierał, jednak Kopytek konsekwentnie stopował go ciosami prostymi i hakami na korpus, był też aktywniejszy. Litkiewicz w ostatniej minucie parokrotnie trafił, jednak jego ciosy były pchane. W czwartej rundzie Patryk zaatakował odważnie i zepchnął swojego rywala do głębokiej defensywy. Piąta runda przyniosła spadek tempa – pięściarze często wpadali w klincz i nieco odpuścili tą rundę. Kopytek był pasywny, jednak końcówką mógł przekonać sędziów. Po kolejnym gongu Litkiewicz znów ruszył do ostrego ataku, jednak jego ciosy nie robiły wrażenia na faworycie. Od połowy odsłony Kopytek rozluźnił się i parokrotnie mocno trafił swojego rywala. „Lita” wyraźnie odczuwał już trudy pojedynku, jednak ambitnie starał się oddawać. W przedostatniej rundzie Kopytek wyraźnie przejął inicjatywę, a na Litkiewicza wyraźnie zaczęły oddziaływać ciosy na tułów. W finałowej odsłonie Litkiewicz jeszcze raz spróbował przycisnąć, jednak był już krańcowo zmęczony i Kopytek wykorzystywał każdy jego błąd.

Sporo krwi faworyzowanemu Sasunowi Karapetyanowi (8-1, 2 KO) napsuł Krzysztof Szot (18-17-1, 5 KO). Wygrał ten pierwszy, choć przez moment był na skraju nokautu. Pierwsze trzy rundy należały do większego, bardziej dynamicznego i silniejszego Sasuna. W czwartej także przeważał, choć powoli ten obraz się już zacierał, ale to była tylko przystawka do tego, co miało nastąpić za moment…. W piątej odsłonie „Rzeźnik” znalazł lukę w gardzie rywala, wystrzelił prawym podbródkowym i skosił go sensacyjnie z nóg. Karapetyan z trudem powstał na osiem, lecz zachował na tyle zimnej krwi, że zdołał dotrwać do gongu. W ostatnich trzech minutach boksował w myśl zasady mówiącej o tym, że najlepszą obroną jest atak. Wyprowadzał więc dużo ciosów, choć to pojedyncze bomby Szota robiły większe wrażenie Końcówka dla Krzyśka, jednak nie zdołał on odrobić wcześniejszych strat – 56:57, 56:59 i 55:58 – to punktacja sędziów na korzyść Karapetyana.

Wcześniej Tomasz Król (1-0-1, 1 KO) w końcówce pierwszego starcia ciosami na korpus zastopował Arkadiusza Rejowskiego.

źródło: bokser.org

MATEUSZ MASTERNAK POKONAŁ BYŁEGO DWUKROTNEGO MISTRZA ŚWIATA

master_jmm_mini

Mateusz Masternak (34-2, 24 KO) miał pod górkę z sędzią ringowym i jednym arbitrem punktowym, ale na przekór im pokazał najlepszy boks od dłuższego czasu i pokonał byłego dwukrotnego mistrza świata, Jeana Marca Mormecka (37-6, 23 KO).

Francuz w swoim stylu ruszył od razu do ataku, ale Mateusz stopował go lewym prostym, sprytnie kontrując prawym krzyżowym bądź prawym podbródkiem. W drugim starciu to Polak był agresywniejszy i tym razem prawym prostym zyskiwał przewagę – nieznaczną, ale jednak na tyle wyraźną, by na tym etapie punktować 20:18. „Master” dominował przez dwie i pół minuty trzeciej odsłony. Wściekły Mormeck „strzelał” obszernymi sierpami. Chybiał, ale w końcu trafił lewy, poprawił prawił i zrobiło się gorąco. na szczęście Mateusz równo z gongiem odpowiedział potężnym prawym krzyżowym. W czwartej rundzie były król tej kategorii z furią nacierał i rzeczywiście zdominował wrocławianina. Masternak jednak lepiej finiszował.

Dobra dla naszego rodaka była piąta runda, kiedy wyprzedzał reprezentanta gospodarzy i swoją aktywnością nie dawał mu rozwinąć skrzydeł. W szóstej Mormeck ruszył na przełamanie. Trafił nawet dwukrotnie bezpośrednim prawym, ale to Mateusz spychał go do defensywy. Podobny przebieg miały kolejne trzy minuty. Obawy zaczęły się na początku ósmego starcia. Francuz jakby dochodził do głosu, kiedy Masternak wystrzelił akcją prawy na prawy. Pod Mormeckiem ugięły się nogi. Polak doskoczył, kilka razy trafił, ale nie udało się dobić zranionej ofiary. Podobna sytuacja miała miejsce w dziewiątej odsłonie, tylko tym razem z pomocą przyszedł sędzia ringowy, prosząc o wiązanie bandaży. Ale przewaga Mateusza była bardzo wyraźna.

Ostatnie trzy minuty to znów dominacja Masternaka. Mormeck po raz kolejny był na skraju nokautu, ale tym razem sam wyszedł z opresji. Machnął obszernym prawym, trafił na głowę i zastopował „Mastera” na kilka dobrych sekund. Szybko jednak sytuacja wróciła do normy i do ostatniego gongu przeważał Mateusz. Sędziowie punktowali o dziwo stosunkiem głosów dwa do remisu, więc aż strach pomyśleć co by było, gdyby Mateusz nie dominował tak bardzo w trzech ostatnich starciach…

źródło: bokser.org

master_jmm

WIELKIE PRZETASOWANIA W NOWYM RANKINGU AIBA. TYLKO TRZY POLKI

jeju_ekipa

Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu Amatorskiego (AIBA) zaktualizowało swoją klasyfikację najlepszych zawodniczek świata. Nowe zestawienie przyniosło wiele istotnych zmian, gdyż z jednej strony uwzględnia ostatnie Mistrzostwa Świata Kobiet w Jeju City, a z drugiej „kasuje” dorobek punktowy z poprzedniego czempionatu, w którym występowało kilkanaście zawodniczek, które zakończyły już sportowe kariery.

Właśnie dlatego zamiast sześciu reprezentantek Polski, które widzieliśmy w poprzednim rankingu, mamy tylko trzy. Najwyżej stoją akcje Kingi Siwej, która jest jedenasta w „olimpijskiej” wadze lekkiej (60 kg) z dorobkiem 225 punktów rankingowych. Poprzednio zawodniczka z Gdańska była na ósmym miejscu ale w wadze z limitem 64 kg. Ewelina Wicherska także pojawiła się w innej niż poprzednio kategorii wagowej. Poznanianka zdobyła 300 punktów i zajmuje dwunaste miejsce w „olimpijskiej” wadze muszej (51 kg). Poprzednio była wprawdzie siódma ale w wadze koguciej (54 kg). Trzecią Polką w zestawieniu jest Natalia Hollińska, która spadła o jedno oczko na miejsce nr 13 (200 punktów) w kategorii z limitem 69 kg.

W porównaniu z poprzednim rankingiem brakuje dwóch wicemistrzyń świata z 2012 roku – Sandry Kruk (dotąd nr 3 w 57 kg), Magdaleny Wichrowskiej (nr 2 w 64 kg) oraz Karoliny Michalczuk (nr 8 w 60 kg). Wcześniej z czołówki „wypadła” Sandra Drabik, która w latach 2012-2014 klasyfikowana była w wadze z limitem 54 kg (gdyby awansowała do ćwierćfinału MŚ, znalazłaby się w rankingu).

Dodajmy, że najbliższą okazją do poprawy przez reprezentantki Polski miejsc w rankingu AIBA będą 1. Igrzyska Europejskie w Baku, które odbędą się w 2015 roku. Awans do nich zapewniły sobie Sandra Drabik (w 51 kg), Ewelina Wicherska(54 kg), Kinga Siwa (64 kg) i …Karolina Michalczuk (60 kg), która mimo wcześniejszych zapowiedzi nie rozpoczęła dotąd przygody z zawodowym boksem.

ZNAMY SKŁAD „HUSARII” NA TEST-MECZ Z UKRAIŃSKIMI „ATAMANAMI”

jakubowski_03

- W dwóch najcięższych wagach szansę dostanie trzech debiutantów – mówi główny trener Zbigniew Raubo przed test-meczem Rafako Hussars Poland z Ukraine Otomans. Sprawdzian przed nowym sezonem ligi zawodowej WSB odbędzie się 13 grudnia w Łucku.

Szkoleniowcy „Husarii” Zbigniew Raubo i Jerzy Baraniecki, którzy prowadzą również reprezentację Polski, zdecydowali, że do oddalonego o 400 kilometrów Łucka (podróż powinna zająć 6 godzin) uda się 11 bokserów – Dawid Jagodziński (49 kg), Grzegorz Kozłowski (52 kg), Marek Pietruczuk (56 kg), Dawid Michelus (60 kg), Damian Kiwior (64 kg), Rafał Perczyński (69 kg), Tomasz Jabłoński (75 kg), Mateusz Tryc (81 kg) oraz Igor Jakubowski (91 kg), Paweł Wierzbicki i Roger Hryniuk (obaj +91 kg).

- Test-mecz będący mocnym sparingiem przed sezonem WSB podzielony zostanie na dwie tury – w południowej na ring wyjdą zawodnicy z wag 49 kg, 56 kg, 64 kg, 75 kg i 91 kg, zaś wieczorem boksować będą pięściarze z wag 52 kg, 60 kg, 69 kg, 81 kg i dwaj z +91 kg. To jest sprawdzian na dystansie 5 rund, więc niejako debiut w tej formule dla Mistrza Unii Europejskiej Igora Jakubowskiego oraz byłego Wicemistrza Świata Młodzieżowców Pawła Wierzbickiego i Rogera Hryniuka – powiedział Zbigniew Raubo.

Najwięcej wątpliwości trenerzy mieli i mają z wagami średnią i półciężką, w której na dziś liderami są Tomasz Jabłoński i Mateusz Tryc.

- W najbliższą sobotę obaj mają walki w lidze niemieckiej – boksują w zespole Nordhäuser SV. Dla Tomka będzie to już druga walka z rzędu, w debiucie w miniony weekend pokonał Chorwata Marko Opsivaca. Jeśli doznaliby jakiegoś lekkiego urazu albo czuli się mocno zmęczeni po występie w Bundeslidze, wówczas na Ukrainę mogą jechać inni zawodnicy z ich wag – Kamil Gardzielik lub Jordan Kuliński – dodał Zbigniew Raubo.

Obecnie w kadrze Husarii na nowy sezon ligi WSB jest 23 bokserów, w tym 16 Polaków i 7 zagranicznych wybranych w listopadowym drafcie w Korei Płd.

[Fot. Barbara Sańko ©]

ZWYCIĘSKI DEBIUT TOMASZA JABŁOŃSKIEGO W 1. BUNDESLIDZE

nordhauser_tomek

Czołowy klub niemieckiej 1. Bundesligi, Nordhäuser SV, właśnie obchodzi 65. rocznicę powstania. Nie można było sprawić więc wczoraj lepszej nagrody dla jego bokserskich kibiców niż zwycięstwo 13:7 nad aspirującym do mistrzostwa ligi klubem BC Straubing. Hala w Nordhausen zapełniła się więc po brzegi ok. 1 000 widzów, którzy oglądali bardzo interesujące widowisko, w którym swój udział miał m.in. debiutujący w 1. Bundeslidze mistrz Polski wagi średniej (75 kg) Tomasz Jabłoński, który we wspomnianych rozgrywkach – zgodnie z regulaminem rozgrywek – boksuje w nieco wyższym limicie 76 kg.

Przeciwnikiem gdynianina był młody Chorwat Marco Opsivac, były kick-bokser a aktualnie pięściarski wicemistrz swojego kraju. Rywal okazał się bardzo niewygodny, niebezpiecznie przy tym atakując głową, czym mógł narazić kapitana „Husarii” na ewentualną kontuzję. Na szczęście Tomasz Jabłoński, jak informują miejscowe media, swój debiutancki egzamin zdał celująco, dając swojej drużynie cenne punkty, które w końcowym rozrachunku mogą decydować nawet o mistrzostwie 1. Bundesligi.

- Udało mi się wygrać walkę, ale nie jestem z niej zadowolony, bo miałem bardzo niewygodnego przeciwnika, który cały czas wpadał na mnie głową i w ten sposób wykluczał jakąś normalną, dłuższą wymianę. Przez to nie dał mi za dużo boksować, zrobić dobrą walkę dla kibiców. Mimo to cieszę się, że udało się wygrać i mam nadzieję, że już za tydzień pokażę lepszy boks – ocenił „na gorąco” swój bój Tomek, który w najbliższą sobotę (6 grudnia) ponownie stanie na niemieckim ringu, by walczyć o kolejne zwycięstwo na wyjazdowym, trudnym terenie w Straubing. Trzymamy kciuki!

[Fot. facebook.com/pages/Nordhäuser-Sportverein-Boxen]

nordhausen_plakat

W KARLINIE PO BARDZO DOBRYM MECZU NIEMCY LEPSI OD POLAKÓW 12-8

polski01

W hali Regionalnego Centrum Turystyki i Sportu w Karlinie reprezentacja Polski seniorów, prowadzona po raz pierwszy przez nowego trenera kadry, Zbigniewa Raubo, któremu pomagali w narożniku Jerzy Baraniecki, Dariusz Kasprzak oraz w dwóch pojedynkach Walery Korniłow przegrała 8-12 mecz międzypaństwowy z Niemcami. Mimo niekorzystnego końcowego wyniku przebieg większości walk wskazywał na dość wyrównany poziom zawodników, jakkolwiek zwycięstwa gości nikt specjalnie nie powinien kwestionować

Zaczęło się od pewnego zwycięstwa 21-letniego Dawida Jagodzińskiego (49 kg), który nie miał żadnych problemów z „dziurawym” w obronie, sprowadzonym w ostatniej chwili młodym rywalem. Hagen Hamel mocniej naciskany gubił się, a Dawid od początku narzucił mu swój styl, wywierając nieustanny pressing. W samej końcówce 2. rundy kombinacją lewy hak na korpus-prawy sierp na szczękę doprowadził Niemca do liczenia, choć po jego reakcji widać było, że to właśnie cios w okolice wątroby był decydujący. Hamel powstał z grymasem bólu na osiem, a za moment z opresji wyratował go gong. W końcówce nic się nie zmieniło i Jagodziński pewnie zwyciężył. Polska-Niemcy 2:0.

W drugiej walce stanęli oko w oko liczący 21 lat Grzegorz Kozłowski (52 kg) oraz 23-letni Hamza Touba – mimo młodego wieku aż pięciokrotny mistrz Niemiec seniorów (2010-2014), wicemistrz kraju seniorów (2009) oraz brązowy medalista Mistrzostw Europy do lat 22 z Kaliningradu (2012). Niższy Polak za wszelką cenę starał się skrócić dystans, lecz świetnie pracujący na nogach i bijący z kontry przeciwnik wymuszał na nim sporo błędów. Mający za sobą w ub. sezonie starty w Lidze World Series of Boxing Touba kontrolował pojedynek ciosami prostymi, ładnie wciągał Grzegorza na prawy podbródek, zaś ten poza naprawdę dobrym lewym sierpowym z doskoku w pozostałych aspektach ustępował bardziej doświadczonemu oponentowi (m.in. uczestnikowi ubiegłorocznych Mistrzostw Świata w Ałmatach). Polska-Niemcy 2:2

Bardzo efektowny pojedynek stoczyli mający 20 lat Marek Pietruczuk (56 kg) i starszy od niego o 3 lata Erik Sokolov – kolega klubowy Mateusza Tryca i Tomasza Jabłońskiego w występującym w Bundeslidze Nordhäuser SV, tegoroczny brązowy medalista Mistrzostw Niemiec seniorów. Obaj postanowili rozstrzygnąć wszystko w półdystansie, wdając się w ciekawe wymiany. Bardziej wszechstronny w nich okazał się jednak Polak. Nie tylko bił celniej, ale również lepiej różnicował siłę ciosu, więcej widział, uderzał fajnymi kombinacjami i pomimo iż Niemiec, który w swoim dorobku ma także dwukrotne wicemistrzostwo Niemiec seniorów (2011-2012) oraz starty m.in. w Mistrzostwach Europy seniorów w Ankarze (2011), także pokazał kilka sztuczek, to przewaga Marka nie podlegała dyskusji. Polska-Niemcy 4:2.

Dobry, techniczny pojedynek, ale również mający swoje spięcia zapewnili publiczności 21-letni Marcin Latocha (64 kg) i jego rówieśnik Kastriot Sopa – dwukrotny mistrz Niemiec seniorów (2012, 2014) oraz wicemistrz kraju seniorow (2011). Obaj z dobrą gardą, dzięki czemu mogli toczyć wymiany również z bliska. Pierwsze i trzecie starcie wyrównane, ale Niemiec, mający doświadczenie z ligi WSB oraz startu w Mistrzostwach Europy w Mińsku (2013), zaakcentował wyraźnie swoją przewagę w 2. odsłonie, kiedy zaskoczył kilka razy Polaka – tegorocznego mistrza wśród młodzieżowców, lewym hakiem bądź lewym podbródkowym na głowę. Tym przypieczętował swój sukces. Polska-Niemcy 4:4.

Konfrontacja dwóch mańkutów – liczącego 21 lat Rafała Perczyńskiego (69 kg) i 28-letniego Vjaceslava Kerbera była teoretycznie wyrównana, jednak pięciokrotny wicemistrz Niemiec (2006, 2008-2009, 2013-2014) i uczestnik Mistrzostw Europy seniorów w Liverpoolu (2008) potrafił wykorzystać momenty zagapienia naszego reprezentanta. Niemal równo z gongiem kończącym pierwszą rundę huknął lewym krzyżowym na szczękę, po którym pod Rafałem aż ugięły się nogi. Końcówkę 2. starcia „Slawa”, walczący swego czasu w lidze WSB, zaakcentował dla odmiany prawym sierpowym. Na początku trzeciego znów trafił długim lewym. Perczyński dobrze finiszował w ostatniej minucie, jednak nie zdołał odrobić wcześniejszych strat. Polska-Niemcy 4:6.

Wiele emocji przyniosła rywalizacja 22-letniego Kamila Gardzielika (75 kg) z niemieckim rówieśnikiem Denisem Radovanem, wychowankiem SC Colonia Köln, który kilka tygodni temu przeniósł się do klubu Traktor Schwerin, by trenować pod okiem doskonałego Michaela Timma. Pierwsza odsłona to konfrontacja na lewy prosty. Niemiec – dwukrotny mistrz kraju seniorów (2011-2012), trzykrotny wicemistrz (2010, 2013-2014), brązowy medalista Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Baku (2010), mający epizod w lidze WSB – swoim „dyszlem” przebijał się, dodatkowo trafił lewym hakiem na górę i na tym etapie był na pewno lepszy. Kamil przespał trochę pierwszą połowę 2. rundy, ale już w końcówce dwukrotnie trafił – najpierw prawym prostym, a za moment prawym sierpowym. Ostatnie 3 minuty to już przewaga Gardzielika, który odpalił swoją prawą rękę. Bił celnie na korpus, wystrzelił pięknym prawym podbródkiem, a walkę zakończył mocnym prawym sierpem. Pierwszą rundę na pewno przegrał, trzecią wygrał, o wszystkim zadecydowało więc drugie starcie. Kamil przegrał, lecz zabrakło niewiele. Polska-Niemcy 4:8.

22-letni Igor Jakubowski (91 kg), tegoroczny mistrz Unii Europejskiej nie dał rady większemu i chyba silniejszemu fizycznie dziewiętnastolatkowi Albonowi Pervizajowi, wychowankowi klubu Turnerbund Hamburg-Eilbeck, który podobnie jak Radovan od pewnego czasu trenuje w Schwerinie. Mimo młodego wieku i sporych gabarytów wyróżnia się dobrym wyszkoleniem technicznym, za co otrzymał specjalną nagrodę podczas tegorocznych Mistrzostw Niemiec. Rywal Polaka nie był zatem nieopierzonym młodzianem, tylko mającym już w dorobku wywalczony w tym roku złoty medal Mistrzostw Niemiec seniorów i oraz mistrzostwo kraju do lat 21 pełnoprawnym kadrowiczem. Początek to od razu ostry pressing Niemca. Pięściarz z Konina jakby trochę zaskoczony takim obrotem spraw dał się zaskoczyć kilkoma ciosami, lecz już w końcówce poukładał to wszystko i dwukrotnie skarcił oponenta lewym sierpowym. Druga runda niezwykle zażarta. Zepchnięty na liny jakubowski odgryzał się cios za cios, fajnie kontrował po odchyleniu prawym podbródkiem, ciągle szukając miejsca na lewy sierpowy. Bił celniej, choć trzeba przyznać, że Niemiec mocniej – przynajmniej optycznie. Po minucie takich ostrych wymian w starciu numer 3 z Igora niestety zeszło trochę powietrze, złapał lekki kryzys i Pervizaj, brązowy medalista Młodzieżowych Mistrzostw Europy z Rotterdamu (2013), końcówką zaakcentował swoją nieznaczną przewagę w przekroju całego pojedynku. Polska-Niemcy 4:10.

Pierwsza runda walki dwudziestolatków Pawła Wierzbickiego (+91 kg) i dwukrotnego mistrza Niemiec do lat 21 (2013-2014) Floriana Schulza jeszcze spokojna, ale dwumetrowy gość kontrolował ją jednak lewym prostym. W drugiej przeważał już nieznacznie nasz były wicemistrz świata młodzieżowców. Boksował zza podwójnej gardy, skracał dystans, a z bliska czuł się już lepiej niż Niemiec. Schulz, brązowy medalista Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Erewanie (2011), w ostatniej minucie walki zmienił niespodziewanie pozycję na mańkuta czym zupełnie zaskoczył Polaka. Wierzbicki przyjął kilka bomb, które okazały się decydujące. Zabrakło niewiele, jednak Niemiec zwyciężył niejednogłośnie raczej zasłużenie. Zresztą podobnie werdykt przyjął sam Paweł, klaszcząc rywalowi z Greifswaldu. Polska-Niemcy 4:12.

Rzadko zdarza się by 23-letni Roger Hryniuk (+91 kg) nie walczył z kimś wyższym. Mimo tego wielu to właśnie jego uważa za numer 1 naszej królewskiej kategorii. Niski, z nadwagą, często chaotyczny, ale przy tym niezwykle ambitny, twardy, ze szczęką z betonu i zaskakująco mocną kondycją. I to wszystko obejrzeliśmy dzisiaj. Jego przeciwnik, również 23-letni Ali Kiydin – tegoroczny mistrz Niemiec seniorów – wyglądał na dużo silniejszego, bo bicepsy miał wielkie, ale to ciosy Rogera robiły na nim większe wrażenie. Po dwóch równych rundach, w trzeciej Hryniuk trafił, poszedł za ciosem i zasypał Kiydina, który w tym roku zadebiutował w projekcie AIBA Pro Boxing, lawiną ciosów. Większej krzywdy Niemcowi nie zrobił, lecz dzięki temu zrywowi zapewnił sobie wygraną. Polska-Niemcy 6:12.

Mateusz Polski (60 kg) w finale Mistrzostw Polski Seniorów uległ kilka miesięcy temu Dawidowi Michelusowi, ale niedawno zrewanżował się mu w finale Młodzieżowych MP oraz zwyciężył w Memoriale im. Leszka Drogosza. Dobrą formę potwierdził również dziś na własnych śmieciach. W 1. rundzie zaskakiwał mistrza Niemiec Adthe Gashiego swoim lewym sierpowym na górę. W drugiej Niemiec trzymał już wysoko prawą rękę, ale w końcówce zagapił się na moment i Polski znów skarcił go lewą ręką. Ostatnie 3 minuty to obustronna, trochę chaotyczna wymiana z nieznaczną przewagą Gashiego. Nie zdołał on jednak odrobić wcześniejszych strat. Polska-Niemcy 8:12

WYNIKI WALK [ZWYCIĘZCY NA PIERWSZYM MIEJSCU]

49 kg: Dawid Jagodziński (Polska) – Hagen Hamel (Niemcy) 3-0
52 kg: Hamza Touba (Niemcy) – Grzegorz Kozłowski (Polska) 3-0
56 kg: Marek Pietruczuk (Polska) – Erik Sokolov (Niemcy) 3-0
64 kg: Kastriot Sopa (Niemcy) – Marcin Latocha (Polska) 3-0
69 kg: Vjaceslav Kerber (Niemcy) – Rafał Perczyński (Polska) 3-0
75 kg: Denis Radovan (Niemcy) – Kamil Gardzielik (Polska) 3-0
91 kg: Albon Pervizaj (Niemcy) – Igor Jakubowski (Polska) 3-0
91+ kg: Florian Schulz (Niemcy) – Paweł Wierzbicki (Polska) 2-1
91+ kg: Roger Hryniuk (Polska) – Ali Kiydin (Niemcy) 2-1
60 kg: Mateusz Polski (Polska) – Adthe Gashi (Niemcy) 2-1

CLARESSA SHIELDS KOMPLEMENTUJE LIDIĘ FIDURĘ. „NAJTRUDNIEJSZA WALKA”

- Najtrudniejszą walkę w całym turnieju stoczyłam z Polką Lidią Fidurą, stuprocentową fighterką, która rzucała w ringu ciężkimi bombami – powiedziała w wywiadzie udzielonym serwisowi ESPN mistrzyni olimpijska z Londynu (2012) oraz złota medalistka zakończonych w poniedziałek 8. Mistrzostw Świata w Jeju City, Claressa Shields.

Do pojedynku naszej najlepszej od lat zawodniczki wagi średniej (75 kg) z nastoletnią gwiazdą światowego sportu doszło 20 listopada w 1/8 finału światowego czempionatu. Zawodniczka z Gliwic swoją ringową postawą udowodniła, że nawet mimo porażki z Amerykanką jest pięściarką wysokiej, międzynarodowej klasy. To bardzo cenne dla Lidii Fidury, że zdanie to potwierdziła również najlepsza zawodniczka świata.

- Wszystkie moje ciosy po niej spływały. Miała tylko jeden cel – zepchnąć mnie do lin i młócić, młócić, młócić. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale biłam w nią z całych swoich sił, a ona nawet nie przyhamowała. Walczyłyśmy od pierwszego do ostatniego gongu. Ja trafiałam czyściej i „podłączyłam ją do prądu” przynajmniej dwa razy. Według mnie Lidia dwa razy zasługiwała na liczenie, ale sędzia był innego zdania. Niezależnie od wszystkiego Polka to świetna pięściarka – zakończyła Claressa Shields, kreowana przez amerykańskie media na „najsilniejszą nastolatkę świata”.

ELŻBIETA WÓJCIK: W MOIM ŻYCIU OD DAWNA LICZY SIĘ TYLKO RING

nagroda jeju

- Gratuluję. Best AIBA Youth Woman Boxer 2014 to wspaniałe wyróżnienie.
Elżbieta Wójcik: Dziękuję. Tak, to wielki zaszczyt i wielkie wyróżnienie. Czuję, że zapracowałam na to ciężkim sezonem, litrami przelanego potu na treningach i dziesiątkami zwycięstw na ringu. Taka nagroda dodaje motywacji. W przeszłości tytuł ten zdobyła między innymi Claressa Shields, mistrzyni olimpijska. Ale spokojnie. Nie można teraz popadać w euforię. W seniorskim boksie nic jeszcze nie osiągnęłam. Jak teraz usiądę na kanapie i będę delektować się tytułami i medalami juniorskimi, to do już więcej niczego nie dojdę.
Tomasz Różański (trener Elżbiety Wójcik): Dokładnie. Trzeba uważać, żeby woda sodowa nie uderzyła do głowy. Wracamy do Polski, nagroda ląduje na półce, a my razu wracamy do ciężkiego treningu. Nie ma taryfy ulgowej

- Ela Wójcik zdobyła w tym roku wszytko, co mogła zdobyć – Mistrzostwo Europy, Mistrzostwo Świata i złoty medal Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich w Nankinie. Po takich sukcesach woda sodowa może uderzyć do głowy?
TR: Zawsze może. Widzieliśmy to w sporcie nie raz. Jesteśmy tylko ludźmi i mamy swoje słabości. Staram się wpajać moim zawodnikom zasady, które przydają się nie tylko na ringu ale i w życiu. Trenuję młodzież z różnych grup społecznych i wiem, że pokus jest wiele. Mam nadzieję, że skutecznie przestrzegam i chronię Elę przed tymi zagrożeniami, wśród których jest też zbyt wczesne uwierzenie we własną wielkość i doskonałość. Powtórzę to wyraźnie: teraz liczy się sala treningowa i ciężka bo bólu praca. Nie można chodzić z głową w chmurach. To co było piękne to już przeszłość. Przed nami czysta karta seniorska. Jeżeli marzymy, żeby zapisać ją sukcesami, trzeba zapomnieć o wynikach juniorskich i wywalczyć swoje z seniorami.

- Zaczynasz od zera?
EW: Praktycznie tak. Pewnie, że chciałabym szybko zaistnieć w boksie seniorskim i od razu zdobywać tytuły. Wierzę, ze przyjdzie taki czas. Ale teraz muszę podejść z pokorą do nowych wyzwań. Spodziewam się, że niektóre seniorki będą chciały dać mi niezłą lekcję. „To ta najlepsza juniorka świata? No to ja jej pokażę”. No to zobaczymy… (śmiech)

- Nie tak dawno dosyć krytycznie komentował pan postępowanie władz PZB. Dwa tygodnie temu aresztowano prezesa PZPS. Czy to jest tak, że we wszystkich związkach sportowych w Polsce są problemy, których nie da się rozwiązać? W jednym dochodzi do publicznych kłótni, w innym do aresztowania działaczy. Co jakiś czas mają miejsce próby rewolucyjnego obalenia starych układów? Jak pan teraz skomentuje sytuację w PZB.
TR: Powtórzę to, co już powiedziałem. Uważam, ze zmiany są potrzebne. Należy dopuścić do władz związków ludzi otwartych i chętnych do wprowadzania zmian, ludzi młodych i gotowych na ciężką pracę. Ale to nie znaczy, że wszystko co przez ostatnie lata robiono w PZB było złe. Żadna rewolucja nie jest dobra. Trzeba współpracować i krok po kroku wspólnie budować nową rzeczywistość. Jestem trenerem a nie politykiem. Kilka tygodni temu zrezygnowałem z prowadzenia kadry, powiedziałem kilka mocnych słów. Jeżeli ktoś poczuł się urażony moimi słowami, przepraszam. Jednak nie żałuję tej decyzji i dyskusji, którą sprowokowałem. Taki jestem i za to ludzie mnie cenią. Mówię wprost o tym, co leży mi na wątrobie, prosto w oczy, nie kręcę, nie kombinuję, nie kopię pod nikim dołków. Dla mnie teraz przyszedł czas powrotu do korzeni, do salki bokserskiej.

- Podczas Mistrzostw Świata Kobiet w Jeju miała miejsce dosyć nieprzyjemna historia. Polska zawodniczka Sandra Drabik została zdyskwalifikowana. Po zwycięstwie nad Chinką zapadłą decyzja o wyrzuceniu Polki z turnieju. Sandra obwinia za zaistniałą sytuację Polski Związek Bokserski. Jak Pan to skomentuje?
TR: To bardzo przykre, co spotkało Sandrę. To świetna zawodniczka, po cichu liczyłem na medal w jej wykonaniu, ale rzeczywistość okazała się brutalna. Porażka przy „zielonym stoliku” boli chyba najmocniej. Długie tygodnie przygotowań poszły na marne. Współczuję jej, ale na razie trudno mi to komentować, bo nie znam szczegółów i stanowiska PZB. Jeśli poznamy winnych, powinni ponieść konsekwencje.

- Czy myśli pan o Igrzyskach Olimpijskich w Rio w 2016?
TR: Tak. Wierzę, że Ela Wójcik zdobędzie kwalifikację. Podobnie jak inni moi zawodnicy – Mateusz Polski, Radomir Obruśniak i Marcin Latocha. Czy z tym czy z innym trenerem kadry, wywalczą udział w Rio. Mają wygrywać, a nie oglądać się na boki czy zamieszanie wokół PZB. Liczy się tylko ring.

- Czy zgodzisz się z trenerem?
EW: Pewnie. W moim życiu już od dawna liczy się tylko ring.

- I nie masz czasu na nic innego?
EW: Staram się mieć. Tak sobie ten czas organizuję, żeby móc się uczyć, pójść ze znajomymi do kina czy z chłopakiem do restauracji. Ale boks to już nie tylko pasja, to moja praca i staram się ją wykonywać najlepiej jak potrafię.

- Kiedy poczułaś, że boks to twoja praca?
EW: Tak na poważnie, zdałam sobie z tego sprawę, po porażce z Claressą Shields na Mistrzostwach Świata w 2013. Można tę walkę zobaczyć na youtube. Shields, starsza ode mnie o rok, to wielka zawodniczka, mistrzyni olimpijska z Londynu. A jednak czułam, że byłam tylko minimalnie gorsza. Przegrałam na punkty, a ona wiele walk rozstrzygnęła wcześniej przed czasem. Nie tylko przetrwałam, ale stawił jej mocny opór. Powiedziałam sobie, skoro ona mogła zdobyć medal na igrzyskach, to dlaczego nie ja? To by ten ważny moment, w którym zdałam sobie sprawę czego tak na prawdę pragnę.

Rozmawiał: Nikodem Pałasz

8. MŚ KOBIET PRZESZŁY DO HISTORII. PIĄTE ZŁOTO TAYLOR. NARODZINY NOWYCH GWIAZD

W południowokoreańskim Jeju City zakończyły się dzisiaj 8. Mistrzostwa Świata Kobiet w Boksie. Turniej miał swoją dramaturgię i nieoczekiwane zwroty akcji, obfitował w zacięte pojedynki i było w nim niemało niespodziewanych rozstrzygnięć.

Zawody wyraźnie wzmocniły pozycję dwóch mistrzyń olimpijskich – Katie Taylor (Irlandia, 60 kg) i Claressy Shields (USA, 75 kg), z których ta pierwsza z zawodów na zawody wytycza raczej niemożliwy do powtórzenia dla innych zawodniczek „złoty” szlak. Irlandka z Bray zdobyła piąty złoty medal Mistrzostw Świata, który w sumie był jej jedenastym złotym krążkiem w karierze, zdobytym w zawodach rangi mistrzowskiej (ma także w dorobku pięć złotych medali Mistrzostw Europy i złoto olimpijskie).

Oprócz wspomnianych super-gwiazd światowego sportu (ich sława sięga daleko poza pięściarski ring) na mistrzowskim firmamencie pojawiły się nowe „gwiazdeczki”, takie jak np. 23-letnia Bułgarka Stanimira Petrova (54 kg) i o dwa lata od niej starsza Panamka Atheyna Bylon (69 kg). Jeszcze przed tygodniem o sławie lokalnej, a od dzisiaj najlepsze zawodniczki na świecie w swoich kategoriach wagowych. Radość Bylor była przeogromna, tym bardziej, że jej złoto było drugim w historii panamskiego boksu medalem zdobytym na Mistrzostwach Świata. Jej rodacy czekali na to wydarzenie 40 lat, mając w odległej już pamięci brąz wywalczony w 1974 roku w Hawanie przez Rigoberto Garibaldiego.

nagroda jejuOstatni dzień Mistrzostw Świata zapisze się także w historii polskiego boksu. Tym razem nasze zawodniczki nie wywalczyły niestety medali, ale z Jeju City ze wspaniałym trofeum dla Najlepszej Młodzieżowej Pięściarki Świata 2014 roku (bez podziału na kategorie wagowe) wróci „złota” Elżbieta Wójcik. Rok temu tę zaszczytną nagrodę odebrała w Ałmatach Claressa Shields, m.in. za to, że w finale Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Albenie pokonała Polkę. W Korei Ela i Claressa spotkały się ponownie przy okazji dekoracji medalistek i wręczania nagród AIBA. To dobry omen i oby poprowadził zawodniczkę z Karlina tę drogą sportową rozwoju, która idzie utytułowana Amerykanka.

WYNIKI WALK FINAŁOWYCH

48 KG
Nazym Kazibay (Kazachstan) – Sarjubala Shamjetsabam (Indie) 3-0

51 KG
Marlen Esparza (USA) – Lisa Whiteside (Anglia) 2-1

54 KG
Stanimira Petrova (Bułgaria) – Marzia Davide (Włochy) 2-0

57 KG
Zinaida Dobrynina (Rosja) – Nesty Petecio (Filipiny) 2-0

60 KG
Katie Taylor (Irlandia) – Yana Alexeyevna (Azerbejdżan) 3-0

64 KG
Anastasia Belyakova (Rosja) – Sandy Ryan (Anglia) 3-0

69 KG
Atheyna Bylon (Panama) – Saadat Abdulayeva (Rosja) 2-1

75 KG
Claressa Shields (USA) – Li Qian (Chiny) 3-0

81 KG
Yang Xiaoli (Chiny) – Sweety Boora (Indie) 3-0

+81 KG
Zenfira Magamedaliyeva (Rosja) – Lyazzat Kungenbayeva (Kazachstan) 3-0

8. MŚ KOBIET: NIEPOKONANA SANDRA DRABIK

sandra01

To, co spotkało Sandrę Drabik podczas 8. Mistrzostw Świata Kobiet w Boksie było doznaniem o wiele bardziej bolesnym niż ringowa porażka. Źle się dzieje gdy o wyniku sportowym decydują ustalenia, które zapadają przy „zielonym stoliku”, gdy przegrany zamiast pogodzić się z własną słabością, szuka pomocy w regulaminie, by w ten sposób dochodzić „sprawiedliwości”.

Chinka Gao Jinyan bezdyskusyjnie przegrała eliminacyjny pojedynek z Sandrą Drabik i na tym powinien zakończyć się jej start w Mistrzostwach Świata. Dlatego tak wielkim zaskoczeniem dla nas, obserwujących z oddali ten turniej, była informacja, że to nie Polka a jej rywalka zaboksuje w kolejnej rundzie. Było to jawne złamanie regulaminu zawodów AOB, który jasno mówi o tym, że wyniku walki nie można zmienić, a protokół pojedynku nr 93 pomiędzy Drabik i Jinyan, który każdy może sobie wygenerować na stronie internetowej AIBA nawet dzisiaj przypomina, która zawodniczka wygrała tamten bój.

„Zabili go i uciekł”… Chinka w cudowny sposób wróciła do gry i pokonała Białorusinkę Galinę Bruyevich, awansując do ćwierćfinału, gdzie kolejnej lekcji boksu udzieliła jej doskonała Włoszka Marzia Davide. Co by się jednak stało gdyby Gao zdobyła złoty medal? To, że pozwolono jej walczyć było jawnym nadużyciem idei sportowej rywalizacji…

Ale niestety nic nie dzieje się bez przyczyny, bo do wspomnianego kuriozum nie doszłoby gdyby organizatorzy otrzymaliby deklarację dot. rezygnacji Sandry Drabik ze startów w zawodach w innych sportach walki niż boks. Przypominamy, że Sandra jest aktualną mistrzynią świata WAKO i najlepszą zawodniczką tamtych zawodów (Sao Paulo, październik 2013) w kick-boxingu (formuła low-kick), więc na mocy regulaminu technicznego AOB, musiał być dostarczony do AIBA stosowny dokument jej dotyczący. Kto wspomniany dokument miał wysłać do AIBA? Wiele wskazuje na to, że należało to do obowiązków Polskiego Związku Bokserskiego, który dokonywał zgłoszenia naszej kadry na 8. Mistrzostwa Świata w Jeju City.

Dlatego czekamy więc na oficjalne stanowisko naszej bokserskiej centrali (w Korei Południowej są obecni przecież prezes Zbigniew Górski i jeden z wiceprezesów Adam Kusior), bo nieuczciwym byłoby pozostawić tę kompromitację bez odpowiedniego komentarza i bez wskazania winnych. Dziwi nas także brak informacji ze strony AIBA, która „potajemnie” wykluczyła z turnieju jedną z faworytek nie informując w formie prasowej nikogo o swojej decyzji. Czyżby wiedziano, że dopuszczając Chinkę do dalszych walk, organizatorzy łamią własny regulamin? I jeszcze jedna sprawa. Dlaczego w ogóle Sandra została oficjalnie dopuszczona do pierwszej walki, skoro były podstawy prawne, by wykluczyć ją z zawodów? Wiele pytań ale jak na razie żadnej odpowiedzi.

Działając w imieniu oraz interesie sportowców, trenerów i kibiców polskiego boksu prosimy o wyjaśnienie tej kompromitującej sprawy. Sandrze przekazujemy wyrazy dziennikarskiego i kibicowskiego wsparcia, wierząc, że niebawem będzie mogła udowodnić w ringu jak wielką szkodą dla polskiego sportu było jej wykluczenie z zawodów o 8. Mistrzostw Świata.     

8. MŚ KOBIET: NIEZŁOMNA KINGA SIWA NIE ZDOBĘDZIE MEDALU W JEJU CITY

jeju_ekipa

Ćwierćfinałową porażką Kingi Siwej (60 kg) z 22-letnią Francuzką Estelle Mossely zakończyły start w 8. Mistrzostwach Świata Kobiet w Boksie podopieczne trenerów Pawła Pasiaka i Tomasza Potapczyka. Tegorocznej brązowej medalistce Mistrzostw Europy z Bukaresztu, na co dzień reprezentującej barwy SAKO Gdańsk, naprawdę niewiele zabrakło, by cieszyć się w Jeju City z kolejnego międzynarodowego krążka.

Kinga rozpoczęła planowo lewym prostym, który był kluczem do jej dotychczasowych zwycięstw. Spokojnie podążała za – jak zwykle – świetnie poruszającą się w ringu Francuzką. Od pierwszych akcji widać było jednak, że Mossely odrobiła lekcję ze stylu boksowania Polki, starając sie wytrącić jej atut walki dystansowej. Pomagało jej w tym wielkie – mimo stosunkowo młodego wieku – doświadczenie oraz bardzo dobra technika. I to właśnie wyszkolenie techniczne Francuzki w dużej mierze przechyliło w tej walce szalę zwycięstwa na jej korzyść. Przy wyrównanym przez 4 rundy boju ataki Estelle były po prostu bardziej wyraziste a w jej boksie można było zauważyć spokój i pewność siebie. Niemniej nie miała w ringu łatwego zadania, bo Kinga starała się wywierać na niej presję przez akcje ofensywne i odpowiadała na niemal każdy atak Francuzki.

Nasza zawodniczka w każdej z rund miała bardzo dobre momenty (świetne wejścia każde ze starć), czysto trafiając rywalkę, ale i też chwile chaotycznego, niedokładnego boksu, ale przez pełen dystans to ona dyktowała tempo akcjom. Jeśli czegoś zabrakło nam w tej bokserskiej układance Kingi, to ciosów bitych na dół, które mogły osłabić odporność Mossely i wyeliminować atuty szybkości oraz pewności siebie. Uczciwie należy dodać, że gdańszczanka trafiła dzisiaj na przeciwniczkę znakomicie przygotowaną do walki, która oprócz walorów czysto bokserskich zaprezentowała ringowy spokój oraz inteligencję. Znakomite przygotowanie fizyczne pozwoliło jej w ostatnim starciu obronić nieznaczną przewagę i wygrać z naszą mistrzynią niejednogłośnie na punkty.

Kinga Siwa była niestety ostatnią polską zawodniczką w turnieju, który nie poprawi nam tym razem medalowej statystyki. Paradoksalnie – mimo znakomitego przygotowania i naprawdę dobrych walk – Biało-Czerwone nie przywiozą tym razem do kraju żadnego medalu. Cztery z nich (Ewelina Wicherska, Aneta Rygielska, Kinga Siwa oraz Lidia Fidura) przegrały swoje walki w ringu ze złotymi medalistkami Igrzysk Olimpijskich, Mistrzostw Świata i Europy, zaś piąta (Sandra Drabik) została wyeliminowana przy „zielonym stoliku”, będąc niedopuszczona przez organizatorów do walki, której stawką był ćwierćfinał. I na wyjaśnienie przez polską ekipę tej ostatniej bardzo smutnej (szczególnie dla zawodniczki i trenera) okoliczności chcielibyśmy doczekać się jak najszybciej.

8. MŚ KOBIET: ŚWIETNY POJEDYNEK I …PORAŻKA LIDII FIDURY Z MISTRZYNIĄ OLIMPIJSKĄ

DSC07115

To był jeden z najważniejszych pojedynków w karierze najlepszej od lat polskiej „średniej”, Lidii Fidury (GUKS Carbo Gliwice, 75 kg). Reprezentantka Polski w swoim drugim pojedynku w 8. Mistrzostwach Świata Seniorek, które od niedzieli odbywają się w południowokoreańskim Jeju City, skrzyżowała rękawice z mistrzynią olimpijską z Londynu (2012), Claressą Shields.

Podopieczna trenera Pawła Pasiaka wiedziała, że zwycięstwo w rywalizacji z Amerykanką może jej przynieść jedynie skuteczny, ofensywny boks, którym miała wytrącić z rąk Shields jej ofensywne argumenty. Lidia zaczęła bardzo mocno i na wskroś ofensywnie, czym na pewno zrobiła wrażenie na swojej rywalce, która ani przez moment nie pozostawała dłużna zawodniczce z Gliwic. Oglądaliśmy zatem bardzo efektowny fragment walki, lecz mimo to wszyscy sędziowie starcie zapisali złotej medalistce olimpijskiej. Podobnie było w drugiej rundzie, w której napór Polki może nieco osłabł i momentami zawodziła obrona, ale nadal prezentowała ona dobrą dyspozycję. W 3. 4. odsłonie obraz walki nie zmienił się. Lidia atakowała, wkładając w każdą swoją akcję serce i maksimum ambicji. Niestety na swoje atuty zwróciła dopiero w ostatniej rundzie i to tylko sędzinie z Algierii, która zapisała ten fragment walki na korzyść Fidury. Końcowy werdykt (dwa razy 40-36 i raz 39-37) nie oddaje zapewne w pełni tego, co się działo w ringu, choć trudno polemizować ze zwycięstwem faworytki.

Zawodniczka z Gliwic potwierdziła w ringu, że mimo porażki z Claressą Shields jest pięściarką wysokiej, międzynarodowej klasy i przy nieco lepszym przygotowaniu do zawodów stać ją na pewno na sukcesy. Dodajmy, że w kolejnej rundzie rywalką Amerykanki będzie Rosjanka Yaroslava Yakushina, która pokonała obrończynię tytułu mistrzyni świata, Angielkę Savannah Marshall.

TOMASZ RÓŻAŃSKI: MISTRZYNI OLIMPIJSKA TEŻ MA SŁABE STRONY. LIDIA MUSI ZAATAKOWAĆ

ela_trener

- Lidia musi się nastawić na totalną ringową wojnę z Claressą Shields – mówi trener Tomasz Różański, którego wychowanka, Elżbieta Wójcik rywalizowała z Amerykanką w finale Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Albenie, przegrywając ostatecznie niejednogłośnie na punkty.

- Jeśli Polka cofnie się choćby o centymetr, rywalka to wykorzysta. Lidia musi znaleźć sposób na zdobycie przestrzeni, a to na tym poziomie zdobywa się tylko atakiem. Mistrzyni olimpijska także ma słabe strony, głównie w obronie, np. przyjmowanie ciosów przeciwnych, bitych bezpośrednio. Ela tylko dwa razy instynktownie złapała Amerykankę na bezpośrednie prawe ale ona boksuje z odwrotnej pozycji – zauważył szkoleniowiec z Karlina, który aktualnie przebywa w Wilnie.
litwa_obóz
Trenerzy Tomasz Różański i Walery Korniłow, Elżbieta Wójcik oraz zawodnicy klubu KSW Róża Karlino z Mateuszem Polskim, Marcinem Latochą, Radomirem Obruśniakiem i Pawłem Stępniem (nowy nabytek klubu) włącznie, trenują i sparują ośrodku przygotowań olimpijskich z litewskimi kadrowiczami, m.in. z Evaldasem Petrauskasem i nowym nabytkiem „Husarii” Edgarasem Skurdelisem. To początek dłuższej współpracy, gdyż Litwini już teraz zapowiedzieli swój przyjazd w styczniu do Karlina.

- Mateusz Polski świetnie radzi sobie z Petruskasem i Skurdelisem, z kolei Marcin Latocha wylewa siódme poty, by nawiązywać równą walkę z tym pierwszym. Celem nadrzędnym naszych treningów jest optymalne przygotowanie chłopaków do meczu międzypaństwowego z Niemcami, który za nieco ponad tydzień odbędzie się w Karlinie. Ela miała dzisiaj sparingi z czterema Litwinami z roczników 1996-97, ważących 60-64 kg, po rundzie z każdym. W ringu nie było „zmiłuj się” i też trochę oberwała, ale generalnie dawała sobie świetnie radę i oboje jesteśmy z tej próby zadowoleni – dodał trener Różański, który w sobotę wylatuje do Jeju City, by towarzyszyć najlepszej w tym roku młodzieżowej zawodniczce świata, która odbierać będzie specjalną nagrodę AIBA.

- Otrzymałem już od światowej federacji specjalne zaproszenie i bilet do Korei Południowej. Traktuje to jako wyraz szacunku i uznania dla mojej wieloletniej pracy z Elą – zakończył były szkoleniowiec młodzieżowej kadry narodowej kobiet i reprezentacji seniorów.

8. MŚ KOBIET: KINGA SIWA WYGRAŁA Z TAJKĄ I JEST O KROK OD MEDALU

ewelina_kinga

Dość trudną przeprawę w drugiej turniejowej walce miała dzisiaj Kinga Siwa (SAKO Gdańsk, 60 kg), która rywalizowała z najlepszą od lat pięściarką z Tajlandii,  28-letnią Tassamalee Thongjan. Rywalka naszej mistrzyni nie imponuje wprawdzie warunkami fizycznymi (mierzy zaledwie 160 cm), ale jest bardzo szybka i dość dobrze zaawansowana technicznie. Walka z Polką pokazała jednakże, że atuty, które pozwalały Tajce zdobywać medale międzynarodowych turniejów w wagach z limitem 54-57 kg, w olimpijskiej kategorii lekkiej są już niewystarczające.

Kinga naszym zdaniem wygrała trzy z czterech rund walki z Thongjan ale aż do ostatniego gongu obawialiśmy się o końcowy werdykt, gdyż na kartach punktowych przewagę miała …rywalka. Polka wygrała pierwsze dwie rundy w stosunku 2-1, trzecią jednogłośnie zapisano rywalce i o wszystkim decydowało ostatnie starcie, w którym znów niejednogłośną przewagę osiągnęła zawodniczka z Gdańska. Karty sędziowskie wskazały więc zwycięstwo Kingi, choć rozbieżności w ocenach pojedynku sięgały aż 6 punktów! I tak Rosjanin Vladislav Malyshev punktował 40-36 dla Polki, zaś Amerykanin Dawn Sanchez 39-37 dla Tajki. Decydował więc głos trzeciego – Hassana Moudrikaha z Maroka, który przy remisie 38-38 wskazał na reprezentantkę Polski.

Zgodnie z oczekiwaniami kolejną rywalką Kingi Siwej będzie Francuzka Estelle Mossely, która pokonała niejednogłośnie na punkty (dwa do remisu) Luu Thi Duyen z Wietnamu. Stawka tej rywalizacji będzie medal 8. Mistrzostw Świata w Jeju City.

UBYWA POLSKICH NAZWISK W CZOŁÓWKACH ZAWODOWYCH RANKINGÓW

diablo01

Coraz mniej polskich zawodowców odnajdujemy w rankingach światowych federacji. W najnowszym zestawieniu WBA widnieją nazwiska czterech Polaków, w rankingu WBO – trzech, zaś zdaniem WBC na pierwszą „15″ zasługuje tylko czterech pięściarzy znad Wisły.

W rankingu WBA na 8. miejscu pojawiło się nazwisko Pawła Głażewskiego (23-2, 5 KO), który podpisał kontrakt na walkę o tytuł mistrza świata tej federacji z czempionem WBA Juergenem Braehmerem. Wyżej od „Głaza” sklasyfikowani są Mateusz Masternak (33-2, 24 KO) i Krzysztof Głowacki (23-0, 15 KO) – zajmujący miejsca nr 6 i 7 w kategorii junior ciężkiej. Ostatni Polak w rankingu to dziesiąty w „cruiser” Paweł Kołodziej (33-1, 18 KO).

Federacja WBO najwyraźniej uwzględniła porażkę Tomasza Adamka (49-3, 29 KO) z Arturem Szpilką (17-1, 12 KO). „Góral”, który dotąd zajmował 13. miejsce w wadze ciężkiej, wypadł z „15″ a w jego miejsce w czołówce zameldował się „Szpila”, którego nazwisko odnajdujemy na miejscu nr 14. Najlepsze notowania ma Krzysztof Głowacki, który nadal otwiera ranking pretendentów w wadze junior ciężkiej. Znakomita pozycje wyjściowa do walki o tytuł Kamil Łaszczyk (18-0, 7 KO), który awansował na 4. miejsce w limicie wagi piórkowej.

Nowy ranking federacji WBC jest nieco bogatszy w polskie nazwiska ale tylko czterech naszych rodaków znajdziemy w pierwszych „15″. Nieznaczny spadek zanotowali zarówno Tomasz Adamek jak i Artur Szpilka, ale ich niedawna rywalizacja nie została jeszcze uwzględniona w zestawieniu. Na razie więc „Góral” spadł na 15. miejsce, a „Szpila” jest dwudziesty drugi w wadze ciężkiej. Inny polski „ciężki”, Andrzej Wawrzyk (29-1, 15 KO) spadł na pozycję nr 28. Były mistrz świata wagi junior ciężkiej, Krzysztof Włodarczyk (49-3-1, 35 KO) zajmuje aktualnie 5. miejsce. W tym samym limicie nieznaczny awans na 15. miejsce zaliczył Krzysztof Głowacki. W zestawieniu jest jeszcze dwóch polskich „cruiserów” - Łukasz Janik (27-2, 14 KO) na 19. miejscu i oczko niżej Mateusz Masternak. Poprawił swoje notowania Andrzej Fonfara (26-3, 15 KO) – piąty w wadze półciężkiej. W wadze super średniej czwartą dziesiątkę otwiera Przemysław Opalach (15-2, 13 KO), zaś nieaktywny od blisko roku Damian Jonak (37-0-1, 21 KO) spadł na lokatę nr 12 w kategorii junior średniej. Ostatnim Polakiem w rankingu WBC jest trzydziesty piąty w wadze piórkowej Kamil Łaszczyk.

8. MŚ KOBIET: ZMIENNE SZCZĘŚCIE POLEK. LIDIA FIDURA POWALCZY Z MISTRZYNIĄ OLIMPIJSKĄ

jeju_ekipa

Dwie reprezentantki Polski wystąpiły w pierwszej sesji dzisiejszych walk eliminacyjnych 8. Mistrzostw Świata Kobiet w Boksie. Zwycięsko ze swojej próby wyszła tylko jedna z nich – Lidia Fidura (GUKS Carbo Gliwice, 75 kg) i w kolejnej walce skrzyżuje rękawice z mistrzynią olimpijską, Claressą Shields. Z turniejem pożegnała się niestety Ewelina Wicherska (PKB Poznań, 51 kg)…

Brązowa medalistka tegorocznych Mistrzostw Europy wagi koguciej (54 kg), boksująca w Jeju City w olimpijskim limicie 51 kg przegrała dzisiaj niejednogłośnie na punkty (dwa do remisu) z 29-letnią mistrzynią Europy z Bukaresztu, Stoyką Petrovą. Brytyjski sędzia, Mik Basi, najbardziej chyba obiektywny z grona arbitrów punktujących ten pojedynek widział przewagę naszej zawodniczki w 1. i 4. starciu i w konsekwencji tego remis 38-38. Niestety boks w wykonaniu leworęcznej Bułgarki bardziej przypadł do gustu rozjemcom z Austrii (40-36?!) i Kazachstanu (39-37), dzięki czemu to Petrova a nie poznanianka zmierzy się z Włoszką Terry Gordini w walce o awans do strefy medalowej.

Bezdyskusyjnie swój pierwszy w turnieju pojedynek wygrała dzisiaj Lidia Fidura, wyraźnie lepsza w każdej z czterech rund od 27-letniej faworytki gospodarzy (tegoroczna mistrzyni swojego kraju, półfinalistka turnieju China Open i uczestniczka Igrzysk Azjatyckich) Choi Su-Yeon. W ocenie tej walki sędziowie byli zgodni punktując zgodnie po 40-36. Miejmy nadzieję, że była to dla naszej mistrzyni dobra zaprawa przed jutrzejszym pojedynkiem z Claressą Shields. Amerykanka miała dzisiaj mniej okazji do sprawdzenia swojej dyspozycji. Jej pojedynek z reprezentantką Ugandy, Hellen Blake, trwał tylko 11 sekund i zakończył się wygraną mistrzyni olimpijskiej przez TKO.

8. MŚ KOBIET: TRWA DOBRA PASSA POLEK. PEWNE ZWYCIĘSTWO KINGI SIWEJ

belyakova

W drugiej sesji walk eliminacyjnych 8. Mistrzostw Świata Kobiet w Boksie pewne punktowe zwycięstwo (3-0) odniosła kolejna reprezentantka Polski, Kinga Siwa (SAKO Gdańsk, 60 kg). Tegoroczna mistrzyni Algierii, Ethem Mekhaled, ani przez moment nie była zagrożeniem dla naszej reprezentantki, która boksowała bardzo konsekwentnie i skutecznie w dystansie.

Przewaga Kingi w każdej z rund była bardzo widoczna, choć czasem zdarzały sie jej krótkie chwile dekoncentracji, w których chaotyczna rywalka próbowała wciągnąć Polkę w ringowe zapasy. Algierka nie miała jednak zupełnie pomysłu na tę walkę, a skuteczne ciosy proste mistrzyni Polski skutecznie ją deprymowały. Nawet jeśli dochodziło do akcji w półdystansie, to i w nim Mekhaled była karcona przez naszą zawodniczkę. Biorąc pod uwage przebieg całej walki, końcowy werdykt był czystą formalnością.

W kolejnej walce eliminacyjnej pięściarka z Gdańska zmierzy się z Tajką Tassamelee Thongjan (brązowa medalistka Mistrzostw Świata wagi piórkowej z 2010 roku), która wygrała dzisiaj nie bez trudu z Marokanką Hasnaą Lachgar.

8. MŚ KOBIET: CENNE ZWYCIĘSTWO SANDRY DRABIK. CHINKA POZA TURNIEJEM

sandra_drabik02

Zwycięstwo nad reprezentantką Chin podczas turnieju o Mistrzostwo Świata i to na dodatek w Azji jest dla każdej pięściarki wydarzeniem godnym odnotowania w sportowym CV. Tak zapewne stanie się w efekcie dzisiejszej niezwykle cennej wygranej Sandry Drabik (Soma Boxing Kielce, 54 kg) nad Chinką Gao Jinyan. Mimo mniejszego doświadczenia międzynarodowego przeciwniczka Sandry miała być i była wymagającą rywalką. W kwietniu na tegorocznych Mistrzostwach Chin przegrała wprawdzie pechowo w półfinale na skutek kontuzji z rutynowaną Liu Keija, lecz zrobiła wcześniej na trenerze chińskiej kadry na tyle świetne wrażenie, że ten ustalając skład na turniej w Jeju City postawił właśnie na Gao.

Sandra rozpoczęła pojedynek bardzo skoncentrowana, w jej boksie widać było spokój i pewność siebie. Pierwsza runda to skuteczne ataki Polki, po których mocnych prawych odskakiwała głowa rywalki, robiąc wrażenie na sędziach. Chinka próbowała kontrować ale była nieco wolniejsza od Sandry. Jedynym zagrożeniem ze strony rywalki były więc tylko pojedyncze ciosy na dół, które na naszej zawodniczce nie robiły specjalnego wrażenia. W drugim, w miarę wyrównanym, starciu Chinka bardziej poukładała swój boks, bijąc wreszcie także ciosy proste, ale miała kłopot z wyczuciem dystansu. Z kolei nasza zawodniczka boksowała konsekwentnie to samo, co w pierwszej odsłonie, uważniej jednak w obronie, gdyż rywalka nieco bardziej się ożywiła.  Kiedy wydawało się nam, że w trzecim starciu do ataku przystąpi Azjatka, inicjatywę ponownie przejęła Sandra Drabik, bijąc z doskoku mocno i celnie oraz skutecznie stopując Gao lewym prostym, czym wyraźnie zdeprymowała przeciwniczkę, która zaczęła uciekać się w klincze. Podobnie wyglądało to w ostatniej rundzie tej emocjonującej walki.

Podopieczna Pawła Pasiaka w każdej z rund zaimponowała dynamiką, motoryką, zdecydowaniem w swoich akcjach oraz świetną kondycją. Umiejętnie „odklejała się” od zmęczonej Chinki, wychodząc z klinczu pojedynczym ciosem lub nawet serią. Po zakończeniu pojedynku ze spokojem oczekiwaliśmy na werdykt, który okazał się zwycięski dla Sandry Drabik. Szkoda tylko, że jeden z sędziów punktowych tak daleko mylił się w ocenie tego boju, że wskazał na zwycięstwo Chinki. Ale z drugiej strony mając w pamięci krzywdzący werdykt w walce Anety Rygielskiej z Tiarą Brown, musimy być przygotowani także i na takie okoliczności.

Kolejną przeciwniczką zawodniczki z Kielc będzie Białorusinka Galina Bruyevich, która dzisiaj skutecznie powstrzymywała chaotyczne ataki dość przeciętnej zawodniczki gospodarzy, Nam Eun-Jin, wygrywając ostatecznie jednogłośnie na punkty (3-0).

8. MŚ KOBIET: PEWNE ZWYCIĘSTWO WICHERSKIEJ. RYGIELSKA SKRZYWDZONA PRZEZ SĘDZIÓW

san_ew_lid

W drugim dniu 8. Mistrzostw Świata Seniorek w Boksie emocjonowaliśmy się występami dwóch reprezentantek Polski. Na ringu w Jeju City zainaugurowały turniejowe występy Ewelina Wicherska (PKB Poznań, 51 kg) i Aneta Rygielska (Pomorzanin Toruń, 57 kg), które jednakże czekały nieco inne ringowe zadania. Poznanianka miała skrzyżować rękawice z młodą Argentynką Clarą Lescurat, zaś Aneta stanąć oko w oko z aktualną mistrzynią świata, Tiarą Brown.

Ewelina Wicherska pewnie pokonała pierwszą turniejową przeszkodę, pokonując ambitną, choć ubogą technicznie, rywalkę jednogłośnie na punkty, mając całą walkę pod kontrolą. Tegoroczna mistrzyni Argentyny dostała srogą lekcję boksu przegrywając zdaniem sędziów dwa razy 36-40 i raz 35-40. Kolejną rywalką Eweliny będzie jej „stara” znajoma, Bułgarka Stoyka Petrova, z którą nasza mistrzyni stoczyła świetny bój podczas tegorocznego MTB i. Feliksa Stamma w Warszawie.

Aneta Rygielska mimo przegranego niejednogłośnie na punkty – ale tylko w oczach sędziów – pojedynku, zdała egzamin z „międzynarodowej seniorskiej” dojrzałości, mając przez większą część walki inicjatywę. Naszym zdaniem wygrała 3 z 4 rund walki (świetne pierwsze starcie) i powinna wygrać ten pojedynek, tym bardziej, że zachowała siły aż do ostatniego gongu, skutecznie finiszując. Amerykanka zaprezentował uboższy niż Aneta arsenał umiejętności technicznych, biła często niecelnie i nijak nie mogła sobie poradzić z długimi lewymi prostymi i mocnymi prawymi sierpami Polki. W ringu walczyły dwie mistrzynie świata (Rygielska to złota medalistka Młodzieżowych Mistrzostw Świata z Albeny z 2013 roku) ale w ringu na zwycięstwo zasługiwała raczej ta młodsza, doskonale przygotowana fizycznie i psychicznie do walk z najlepszymi na świecie.

Dodajmy, że dwoje sędziów – Paola Falorni i Tajwańczyk Liu Ming Li wypunktowali w tej walce remis 38:38, z tym, że ta pierwsza wskazała na Polkę, zaś drugi na Amerykankę. O zwycięstwie Brown zadecydował także Irlandczyk Michael Gallagher, punktując 39-37.

8. MŚ KOBIET: WIEMY JAK LOSOWAŁY REPREZENTANTKI POLSKI

jeju_logo

W Jeju City odbyła się już wywołująca zawsze wiele napięcia ceremonia losowania 8. Mistrzostw Świata Kobiet w Boksie i znamy już wstępny turniejowy układ sił. Ostatecznie w zawodach wystartuje 331 zawodniczek z czego w wadze z limitem 48 kg zaboksuje 35 pięściarek, w 51 kg – 41, 54 kg – 37, 57 kg – 35, 60 kg – 46, 64 kg – 32, 69 kg – 30, 75 kg – 35, 81 kg – 15 oraz +81 – 16. Jak losowały podopieczne Pawła Pasiaka i Tomasza Potapczyka?

Ewelina Wicherska (51 kg) w pierwszym pojedynku (w poniedziałek) skrzyżuje rękawice z Argentynką Clarą Lescurat i jeśli pokona tę przeszkodę, to kolejną jej rywalką będzie Bułgarka Stoyka Petrova lub Norweżka Camilla Johansen. Jeśli Ewelina wygra, to w ćwierćfinale najprawdopodobniej czekać na nią będzie Włoszka Terry Gordini (o ile wygra dwie walki eliminacyjne).

Sandra Drabik (54 kg) rozpocznie turniej mistrzowski pojedynkiem z Chinką Gao Jinyan (prawdopodobnie łatwo upora się z Węgierką Szabina Szucs) i jeśli awansuje do kolejnej rundy powinna zaboksować z Koreanką z Południa Eun-Jin Nam. Dwa zwycięstwa Sandry powinny doprowadzić ją do walki z mistrzynią Europy, Włoszką Marzią Davide.

Aneta Rygielska (57 kg) w poniedziałek stanie oko w oko z mistrzynią świata z Qinhuangdao (2012), Amerykanką Tiarą Brown i jeśliby odniosła życiowy sukces i awansowała dalej, w 1/8 finału trafi najpewniej na Bułgarkę Svetlanę Stanevą.

Kinga Siwa (60 kg) rozpocznie turniej we wtorek pojedynkiem z Algierką Ethem Mekhaled i w razie zwycięstwa zmierzy się w kolejnym boju z Tajką Tassamalee Thongjan lub zwyciężczynią rywalizacji pomiędzy wicemistrzynią Afryki, Marokanką Hasnaą Lachgar i Argentynką Dayaną Sanchez. Jeśli Kinga awansuje do ćwierćfinału, to na jej drodze prawdopodobnie stanie Francuzka Estelle Mossely (o ile wcześniej wygra dwie walki).

Lidia Fidura (75 kg) we wtorek zaboksuje z zawodniczką gospodarzy Su-Yeon Choi i jesli pokona tę przeszkodę to w walce o ćwierćfinał skrzyżuje rękawice z mistrzynią olimpijską z Londynu, Claressą Shields. Jeśli pokona Amerykankę, to w walce o medal będzie musiała stawić czoła Angielce Savannah Marshall lub Rosjance Yaroslavie Yakushinie.

8. MŚ KOBIET: 330 ZAWODNICZEK Z 72 KRAJÓW CZEKA NA LOSOWANIE ZAWODÓW

jeju01

W południowokoreańskim Jeju City właśnie wstaje niedzielne słońce, zapoczątkowując oficjalnie pierwszy dzień 8. Mistrzostw Świata Kobiet w Boksie. Wczoraj podczas odprawy technicznej poinformowano, że o medale powalczy aż 330 zawodniczek z 72 krajów. Dla porównania przypomnijmy, że w 1. Mistrzostwach Świata, które odbyły się w amerykańskim Scranton wystąpiło 125 zawodniczek z 30 krajów świata. Będzie to pierwszy wielki turniej mistrzowski od czasu Igrzysk Olimpijskich w Londynie, gdzie – jak powszechnie wiadomo – panie rywalizowały tylko w 3 kategoriach wagowych.

Niedziela rozpocznie się o godz. 7.00 rano ważeniem zawodniczek, zaś ceremonia losowania odbędzie się o godz. 14.00 miejscowego czasu (o 6.00 rano w Polsce). Już jutro pierwsze walki stoczą zawodniczki walczące w limitach 48 kg, 57 kg, 64 kg i 75 kg.
jeju03
Naszych barw w Jeju City broni pięć zawodniczek: Ewelina Wicherska (PKB Poznań, ur. 1986, 51 kg), Sandra Drabik (Soma Boxing Kielce, 1988, 54 kg), Aneta Rygielska (Pomorzanin Toruń, 1995, 57 kg), Kinga Siwa (SAKO Gdańsk, 1984, 60 kg) i Lidia Fidura (GUKS Carbo Gliwice, 1990, 75 kg). Wszystkie – poza Anetą – startowały już w zawodach tej rangi, ale jak dotąd żadna z nich nie zdobyła medalu Mistrzostw Świata Seniorek (Ewelina i Lidia na mistrzostwach reprezentowały Polskę dwukrotnie, zaś Kinga i Sandra jeden raz).

W medalowej tabeli wszech czasów Biało-Czerwone zajmują 16. miejsce z dorobkiem 10 medali (1-3-6). Jedyną mistrzynią świata znad Wisły była Karolina Michalczuk (Ningbo, 2008, 54 kg). Srebrne medale wywalczyły wspomniana zawodniczka z Lublina (2006) oraz Sandra Kruk i Magdalena Wichrowska (obie w 2012 roku), zaś brązowe Michalczuk (dwa), Beata Małek-Leśnik (dwa), Jagoda Karge i Karolina Graczyk.
jeju02
Ogółem reprezentantki Polski stoczyły podczas Mistrzostw Świata 81 pojedynków, wygrywając 41 i przegrywając 40. Najwięcej walk podczas jednego turnieju stoczyła dwa lata temu wicemistrzyni świata Magdalena Wichrowska, która wygrała cztery walki i w piątym – finałowym – boju przegrała z Pak-Kyong Ok z Korei Północnej.

W Jeju aby marzyć o awansie do strefy medalowej również będzie trzeba wygrać 4 lub 5 walk, co będzie wymagać od naszych zawodniczek znakomitej dyspozycji fizycznej. Doskonale pamiętam jak Lidia Fidura wygrała w tym roku w Warszawie MTB im. Feliksa Stamma, pokonując cztery rywalki, Ewelina Wicherska i Kinga Siwa na Mistrzostwach Europy w Bukareszcie wygrywały trzykrotnie, podobnie jak Sandra Drabik w Rotterdamie, zaś najmłodsza Aneta Rygielska, by zdobyć złoty medal Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Albenie wygrała pięć walk!

Tak, więc czekamy z niecierpliwością na wyniki losowania i na pierwsze walki reprezentantek Polski. Szczegóły rywalizacji w Jeju City poznacie oczywiście na łamach naszego serwisu.

TOMASZ ADAMEK: POWOLI TRZEBA USUNĄĆ SIĘ W CIEŃ

- Zaraz po przegranej walce z Arturem Szpilką wsiadł pan w samolot i wrócił do USA, do rodziny. Miał pan czas i ochotę analizować porażkę i jej przyczyny?
Tomasz Adamek: Nie. I nie wiem dlaczego tak wyszło. Trudno gdybać i rozmawiać. Czuję się dobrze, nawet bardzo dobrze, bo przecież nie stoczyłem ciężkiej walki. Dzień po pojedynku ze Szpilką nie było na mnie śladu walki. To nie była ringowa wojna. Ale pewnie i tak chce pan spytać co dalej z moim boksem…

- Za chwilę. Oglądał już pan to, co działo się w Krakowie?
TA: Nie, jeszcze nie.

- Dariusz Michalczewski powiedział, że przeszedł pan koło walki.
TA: A niech sobie gada. Zawsze przecież tak było, jest i będzie, że ludzie komentują. Walczyłem jak mogłem i zrobiłem co mogłem, ale zabrakło szybkości. A przecież powiedziałem wchodząc do ringu, że jeśli będę szybki i błysnę, mogę się jeszcze pokusić o wielkie walki. Tylko taki nie byłem, a to znaczy, że powoli trzeba usunąć się w cień.

- Dlaczego nie był pan szybki? Opowiadał pan, że po treningach w Gilowicach wszystkie atuty wróciły.
TA: Co mam powiedzieć? Lata lecą, stoczyłem sporo wojen w ringu, dawałem z siebie wszystko i to powoli wychodzi. Czasu nie oszukam…

- Jak pana znam to jednak korci, żeby jeszcze spróbować.
TA: Jeżeli coś może mnie skusić to dobra oferta finansowa. Walczyłem całe życie i jeśli dobre pieniądze pojawią się na stole, mogę wejść do ringu. Inaczej to nie ma sensu.

- Chciałby pan skończyć przygodę z boksem porażką?
TA: Pewnie że nie. Chyba nikt by nie chciał. To pierwsza odpowiedź jaka przychodzi mi do głowy, ale tak serio – jeszcze o tym nie myślałem, naprawdę. Jestem w domu, spędzam czas z rodziną, bo długo mnie nie było z bliskimi. Nie ma tylko kiedy jechać z nimi gdzieś odpocząć. Ja byłem przynajmniej u mamy, żona i dziewczyny siedziały w domu. A teraz nigdzie nie pojedziemy, bo córki mają szkołę. Cóż, poczekają do kolejnych wakacji.

- Wróćmy do sportu – rewanż ze Szpilką pana interesuje?
TA: A co by to dało?

- Pieniądze?
TA: Szczerze? Nie widzę w tym wielkiego zarobku. Zobaczymy jak to się dalej potoczy.

- Dzisiaj już pan wie, że wielkie walki nie dla pana.
TA: Wiem, wiem… Czas weryfikacji był ósmego listopada w Krakowie. Powiedziałem to kibicom, mówiłem panu i trenerowi. Wszyscy wiedzieli co musi się stać, abym walczył dalej. Tymczasem nie wykonałem w ringu założeń. I jeśli nie jestem w stanie tego robić to znak, że czas Adamka minął, a razem z nim szansa na wielkie walki.

- Jest pan dzisiaj emerytem, który może wrócić na chwilę na ring?
TA: Tak to wygląda.

- Ma pan pomysł na to, co dalej robić ze swoim życiem?
TA: Na razie nie. Jestem w Ameryce i coś będę robił. Dopiero wróciłem do domu, ale tak naprawdę nie muszę odpoczywać, bo nie mam po czym. Nie jestem zmęczony fizycznie ani psychicznie. Zresztą, dlaczego miałbym być, skoro to nie była żadna wielka walka…

- Nawet w przegranym starciu z Wiaczesławem Głazkowem potrafił pan jednak przyspieszyć w ostatnich rundach, zaatakować i zaryzykować, aby poszukać szansy. Ze Szpilką tego nie widziałem. Dlaczego?
TA: Nie był najwygodniejszy. A poza tym, to ja nie byłem sobą. To kolejny powód przemawiający za tym, że nadszedł czas, aby się żegnać z kibicami.

- Mówiło się też, że jeśli pan wygra, spotka się z Aleksandrem Powietkinem albo Marco Huckiem. Tam byłyby duże pieniądze do zarobienia. Poza tym, zwycięstwa dałyby panu dużo także pod względem sportowym.
TA: Obiło mi się coś o uszy, ale nie myślałem o tym. Zawsze skupiałem się na najbliższym zadaniu i teraz też tak było. Cóż, wygrałbym, moglibyśmy teraz dyskutować czy to realne, a pan zastanawiałby się jaka kasa wchodzi w grę. Tylko znowu wracamy do tego samego – przegrałem, więc to nie ma sensu.

- Gilowice panu nie posłużyły.
TA: Taki jest sport. Coś się zaczyna i kończy. Trenowałem fajnie i mocno. Patrząc z dystansu niczego bym raczej nie zmienił. Problem w tym, że pogubiłem atuty. Starzeję się i nic na to nie poradzę.

- Gdyby jednak pan skończył z boksem już teraz to i tak w glorii najbardziej utytułowanego polskiego pięściarza zawodowego w historii.
TA: Fajna świadomość. Dwa razy byłem mistrzem świata, zdobywałem też mniej znaczące pasy. Trochę dla tego naszego boksu zrobiłem. Z kariery w wadze ciężkiej też jestem zadowolony. Toczyłem wojny w USA. Pamiętam oczywiście, że przegrałem w tej kategorii tę najtrudniejszą przeprawę, z Witalijem Kliczko, ale taki jest sport. Uczy wygrywać i przegrywać. Przerobiłem wszystkie lekcje.

- Szpilka ma – pana zdaniem – potencjał, aby osiągnąć coś wielkiego w wadze ciężkiej?
TA: Wygrał, bo ja byłem słabszy. Prawdziwy Adamek stłukłby go na kwaśne jabłko. Lata jednak lecą i nie pokazałem tego, co kiedyś. Życzę Arturowi jak najlepiej. Chciałbym, aby on i inni Polacy osiągali sukcesy. Chłopak ma swój styl, ale nie chcę go w żaden sposób oceniać. Nie lubię tego robić.

- Ma trochę talentu do tego sportu?
TA: Trudno o tym mówić, bo niby jak? Okaże się. Będzie mu trudno, ale niech walczy.

Rozmawiał: Kamil Wolnicki, przegladsportowy.pl

DZIESIĘCIU FINALISTÓW MISTRZOSTW NIEMIEC PRZYJEDZIE DO KARLINA NA MECZ Z POLSKĄ

hala_karlino

Pięciu mistrzów i tyleż samo wicemistrzów Niemiec przyjedzie w składzie reprezentacji Niemiec na mecz międzypaństwowy z Polską, który odbędzie się 29 listopada w Regionalnym Centrum Turystyki i Sportu w Karlinie. Zapowiada się zatem wielkie bokserskie wydarzenie, gdyż równie poważnie mecz traktuje trener Biało-Czerwonych, Zbigniew Raubo, desygnując do boju sześciu złotych i dwóch srebrnych medalistów 85. Mistrzostw Polski w Kaliszu.

Zestawy planowanych walk wyglądają następująco:

49 kg: Dawid Jagodziński (Polska) – Dejan Cajic (Niemcy)
52 kg: Grzegorz Kozłowski (Polska) – Hamza Touba (Niemcy)
56 kg: Marek Pietruczuk (Polska) – Edgar Walth (Niemcy)
56 kg: Sylwester Kozłowski (Polska)– Erik Sokolov (Niemcy)
60 kg: Mateusz Polski (Polska) – Robert Harutyunyan (Niemcy)
64 kg: Marcin Latocha (Polska) – Kastriot Sopa (Niemcy)
69 kg: Rafał Perczyński (Polska) – Vjaceslav Kerber (Niemcy)
75 kg: Tomasz Jabłoński (Polska) – Denis Radovan (Niemcy)
81 kg: Mateusz Tryc (Polska) – Leon Bunn (Niemcy)
91 kg: Igor Jakubowski (Polska) – Albon Pervizaj (Niemcy)
91+ kg: Paweł Wierzbicki (Polska) – Florian Schulz (Niemcy)
91+ kg: Roger Hryniuk (Polska) – Ali Kiydin (Niemcy)

Złote medale zakończonych miesiąc temu w Straubing 92. Mistrzostw Niemiec wywalczyli Touba, Walth, Sopa, Pervizaj i Kiydin, zaś srebrne krążki przypadły w udziale Cajicowi, Harutyunyanowi, Kerberowi, Radovanowi i Bunnowi.

UKS KONTRA ELBLĄG WYGRYWA W NIEMCZECH Z SV MENDEN

michelus_dawid09

W sobotę (8 listopada) w Mehrzweckhalle Schwitten w niemieckim Menden (Nadrenia Północna-Westfalia), odbył się mecz międzypaństwowy pomiędzy miejscowym klubem SV Menden i UKS Kontrą Elbląg. Nieznacznie lepsi okazali się Polacy, pokonując gospodarzy 12:8

Najcenniejsze zwycięstwa odnieśli Dawid Michelus (64 kg – na zdjęciu), który pokonał jednogłośnie na punkty (3-0) najlepszego niemieckiego zawodnika Andreasa Maiera, Andrzej Wasilewski (60 kg), nieznacznie lepszy (2-1) w starciu z Arturem Ratzem oraz Michał Łoniewski (75 kg), który pokonał na punkty Nuri Yesila.

menden

REPREZENTACJA ZACHODNIOPOMORSKIEGO POKONAŁA MOCNYCH GOŚCI Z UKRAINY

michelus_polski

W minioną sobotę (8 listopada) w Gryf Arenie w Gryficach odbył się międzynarodowy mecz bokserski, w którym zmierzyły się zespoły Polski (de facto była to ekipa złożona z zawodniczek i zawodników z Województwa Zachodniopomorskiego) i Ukrainy. Całe spotkanie, w którym rywalizowały kobiety i mężczyźni (od kadeta do seniora), zakończył się zwycięstwem gospodarzy 12:4.

Nagrody indywidualne dla najlepszych zawodników meczu otrzymali tegoroczna wicemistrzyni Ukrainy wagi koguciej (54 kg), Maria Bogutska oraz zawodnik KSW Róża Karlino, Mateusz Polski (64 kg). Pierwsza z nich pokonała mistrzynię Polski wagi papierowej (48 kg), Sandrę Brodacką, zaś drugi wypunktował Rusłana Struka. Cenne zwycięstwa odnieśli Tomasz Resól (56 kg), który wygrał jednogłośnie na punkty (3-0) z brązowym medalistą tegorocznych Mistrzostw Ukrainy, Stepanem Stefanishinem oraz Hanna Solecka (69 kg), która rozprawiła się w taki sam sposób z aktualną wicemistrzynią Ukrainy, Ivanną Lutchak.

WYNIKI WALK

KOBIETY

57 kg (Youth)
Maria Pasichna (Ukraina) – Aleksandra Kondej (Polska) 3-0

51 kg (Elite)
Marija Bogucka (Ukraina) – Sandra Brodacka (Polska) 3-0

60kg (Elite)
Sylwia Maksym (Polska) – Olga Trushik (Ukraina) 3-0

69 kg (Elite)
Hanna Solecka (Polska) – Ivanna Lutchak (Ukraina) 3-0

MĘŻCZYŹNI

64 kg (Junior)
Krystian Romel (Polska) – Vitalij Gorgat (Ukraina) 3-0

56 kg (Elite)
Tomasz Resól (Polska) – Stepian Stefanishin (Ukraina) 3-0

60 kg (Elite)
Volodimir Fedorak (Ukraina) – Radomir Obruśniak (Polska) 3-0

64 kg (Elite)
Mateusz Polski (Polska) – Rusłan Struk (Ukraina) 3-0

81 kg (Elite)
Łukasz Stanioch (Polska) – Mikhailo Selivanov (Ukraina) 3-0

pol_ukr_gryfice

SZPILKA PUNKTUJE W KRAKOWIE ADAMKA. ROZBICI PROKSA I CHUDECKI. NA TARCZY KOSTECKI I KACZOR

adamek_szpilka

W głównej walce wieczoru Polsat Boxing Night III w Krakowie młody wilk – Artur Szpilka (17-1, 12 KO), zaatakował starego wygę, byłego championa dwóch kategorii – Tomasza Adamka (49-4, 29 KO). Pierwsza runda typowo rozpoznawcza – „Góral” próbował zachodzić rywala i zagonić go do narożnika, ale „Szpila” stopował go prawym prostym. W drugiej uwidoczniła się nieznaczna przewaga zawodnika z Wieliczki, który trafił lewym krzyżowym, ale i potrafił prawym jabem trzymać przeciwnika z daleka. Tomek natomiast szukał miejsca po dole. Minutę przed końcem trzeciej odsłony Artur trafił bezpośrednim lewym, szybko poprawił akcja prawy-lewy i Tomek poleciał na liny. Odczuł to, ale w swoim zwyczaju szybko starał się odpowiedzieć. W czwartym starciu Adamek starał się wywierać mocny pressing, jednak w ciosach na górę odrobinę szybszy był młodszy rodak, dlatego podopieczny Rogera Bloodwortha konsekwentnie bił prawym na korpus. W piątym w końcu zaczęły dochodzić jego prawe również na głowę. Trafił kilka razy, lecz Artur przyjmował wszystko bez zmrużenia oka. Wyrównany przebieg miały kolejne trzy minuty, a obaj szachowali się trochę nawzajem swoimi przednimi rękoma. W siódmym starciu Artur znów wyłączył przeciwnika prawym prostym, przy okazji bijąc raz na jakiś czas mocnym lewym. Role odwróciły się w rundzie numer osiem. Już na początku szturm przeprowadził Tomek i w długiej serii kilka razy trafił. Szpilka chyba przeżywał kryzys, bo praktycznie do gongu boksował na wstecznym, choć trzeba mu przy tym oddać, że fajnie unikał bomby „Górala” rotacją i unikami. Złapał w przerwie drugi oddech i w dziewiątej rundzie znów toczył wyrównany bój z wielkim rywalem. O wszystkim miały więc zadecydować ostatnie trzy minuty. Najpierw dwa razy swoim lewym trafił Artur, w odpowiedzi lewym sierpem przymierzył Tomek, a gdy zabrzmiał gong, obaj podnieśli ręce w geście zwycięstwa. A sędziowie punktowali 94:96, 92:98 i 94:96 – wszyscy na korzyść Szpilki.

Zamiast zaciętej bitwy skończyło się na krótkiej egzekucji. W starciu dwóch niepokonanych pięściarzy Michał Syrowatka (11-0, 3 KO) znokautował błyskawicznie Michała Chudeckiego (10-1-1, 3 KO). Wydawałoby się w niegroźnej sytuacji w zwarciu Syrowatka zrobił mały krok w tył i huknął prawym sierpowym – wprost na szczękę rywala. Chudecki przewróciłby się, ale zawisł na linach. Zanim Grzegorz Molenda zdążył doskoczyć, podopieczny Andrzeja Gmitruka doskoczył i dobił zranioną ofiarę potwornym prawym hakiem. Bardzo ciężki nokaut i wyrównanie porachunków z czasów boksu olimpijskiego, gdy dwukrotnie przegrywał z „TNT”.

Zamiast świetnej i wyrównanej walki mieliśmy pokaz jednego aktora. Maciej Sulęcki (19-0, 4 KO) całkowicie zdominował Grzegorza Proksę (29-4, 21 KO) i wygrał przez nokaut! Pierwszą rundę świetnie rozpoczął popularny „Striczu”. Wciągnął byłego mistrza Europy dwukrotnie na kontrę bezpośrednim prawym, a raz na krótki lewy sierp. – Rozruszaj go – radził w przerwie Fiodor Łapin. Ale pomiędzy czwartą a szóstą minutą dalej przeważał podopieczny Andrzeja Gmitruka, ustawiając wszystko lewym prostym. Grzesiek trafił raz czysto, ale na tym etapie bezwzględnie przegrywał 18:20. Proksa dużo lepiej radził sobie na początku trzeciego starcia, kiedy trafił bezpośrednim lewym. Ale Sulęcki zrewanżował się mu potem bezpośrednim prawym, a wszystko zaakcentował świetną akcją prawy-lewy sierp. Maćkowi wychodziło wszystko, bo nawet w czwartej rundzie, w której prawdopodobnie nieznacznie lepszy był jego oponent, w ostatnich dziesięciu sekundach „Striczu” dwiema pięknymi akcjami znów przechylił chyba szalę na swoją korzyść. Tak samo widział to Przemek Saleta, który punktował w tym momencie 40:36 dla Maćka. Podrażniony Proksa ruszył niczym taran do ostrego ataku w szóstym starciu, lecz rozluźniony Sulęcki spokojnie kontrolował sytuację i punktował swoim lewym prostym. Na półmetku wątpliwości nie było, dlatego „Super G” atakował jeszcze zacieklej. Problem w tym, że do narożnika schodził po kolejnej przegranej rundzie, w dodatku z lekkim rozcięciem łuku brwiowego. – Nie ma stania. Od dołu do góry – zachęcał go i mobilizował Łapin. Ale to był dzień jednego człowieka. Koniec nastąpił w rundzie numer siedem. Sulęcki po prostu karcił każdy ruch Grześka bezpośrednim prawym krzyżowym. Wchodziło wszystko jak w masło. Proksa szedł coraz bardziej otwarty by odmienić losy jednym ciosem, ale nadział się na prawy sierp Sulęckiego. Klasyczny nokaut i niespodzianka – ale czy naprawdę aż taka?
undercardpbn3
Dawid Kostecki (39-2, 25 KO) wrócił dziś po długiej przerwie, ale spotkanie z Andrzejem Sołdrą (11-1-1, 5 KO) miało być dla niego tylko spacerkiem. Nie było! Zaczęło się sensacyjnie. Podopieczny Piotra Wilczewskiego trafił prawym krzyżowym i lewym sierpem. To jeszcze nic, bo po prawym sierpowym w okolice skroni „Cygan” zatańczył i ledwo co ustał na nogach. W narożniku Fiodor Łapin ostrzegał, ale początek drugiej rundy znów wyraźnie dla Sołdry. I nagle na sekundy przed przerwą Kostecki wystrzelił w akcji prawy na prawy i tym razem to Andrzej był liczony! Trzecia odsłona to prawdziwa wojna na wyniszczenie na środku ringu. Cios za cios, bomba za bombę, ale w ostatnich sekundach to prawy sierpowy Dawida zamroczył Andrzeja, czym zapewne zyskał przychylność sędziów. Czwarte starcie to całkowita dominacja Kosteckiego. No – prawie całkowita, bo po dwóch minutach i pięćdziesięciu sekundach lania porozbijany Sołdra nagle wystrzelił lewym sierpem na szczękę. Dawid ustał. Początek piątej rundy to znów przewaga Kosteckiego i gdy wydawało się, że egzekucja na Sołdrze to tylko kwestia czasu, ten fantastycznym zrywem zepchnął do głębokiej defensywy faworyzowanego przeciwnika. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Runda numer sześć to z kolei całkowita dominacja Sołdry. Wszyscy dookoła przecierali oczy ze zdziwienia! A Andrzej poczuł krew, polując na nokaut. Kolejne trzy minuty to rzeź. Obaj wyniszczeni, zmęczeni, rozkrwawieni, ale żaden nie ustępował. Ostatnią soczystą bombę wyprowadził Kostecki, jednak w przekroju tego odcinka znów lepszy był Sołdra. „Cygan” miał więc ostatnie starcie na odmienienie tej trudnej sytuacji. I nic się nie zmieniło – obustronne bombardowanie do ostatniej sekundy nagrodzone gromkimi brawami. Sędziowie punktowali 75:76, 75:77 i 75:77 – wszyscy na korzyść Sołdry!

W drugiej walce gali faworyzowany Łukasz Maciec (22-2-1, 5 KO) pokonał wyraźnie Michała Żeromińskiego (7-2, 1 KO). Pięściarz z Lublina rozpoczął potyczkę ciosami prostymi, wykorzystując lepsze warunki fizyczne, choć Michał wciągnął go w połowie pierwszej rundy na kontrę z prawej ręki po odchyleniu. Po wyrównanej pierwszej odsłonie, w drugiej przewagę zaczął zyskiwać Maciec, który zasypywał przeciwnika seriami złożonymi z kilku ciosów. Michał chciał uderzyć raz a dobrze, jednak „Gruby” konsekwentnie realizował swoje założenia taktyczne. Z daleka bił na górę, a gdy przechodził do półdystansu, szukał miejsca pod łokciami Żeromińskiego. W czwartym starciu Łukasz swoim nieustannym pressingiem po prostu złamał Michała. Z minuty na minutę dysproporcje między nimi były coraz bardziej widoczne. Oglądaliśmy ruch jednostronny, a jedyną niewiadomą wydawało się pytanie, czy Maciec zdoła dopisać do swojego rekordu szóstą „czasówkę”. W końcu na pół minuty przed końcem szóstej rundy po lewym haku w okolice wątroby Michał musiał przyklęknąć, choć Robert Gortat nie liczył, bo potraktował to jako zbyt niskie uderzenie. – On walczy już tylko o przetrwanie – krzyczała w narożniku swojemu koledze Karolina Michalczuk. I tak to trochę wyglądało. W połowie siódmej rundzie znów ta sama akcja. Tym razem Żeromiński nie był liczony, lecz widać było na jego twarzy grymas bólu. Krańcowo wyczerpany Michał pokazał charakter i dotrwał do ostatniego gongu. Sędziowie nie mieli problemów ze wskazaniem lepszego, punktując wygraną Maćca 79:73 i dwukrotnie 80:72.

W pierwszej walce Polsat Boxing Night Piotr Gudel (2-1, 0 KO) pokonał Rafała Kaczora (2-1, 0 KO), wyrównując porachunki z zeszłego roku. Żądny rewanżu Gudel już pod koniec pierwszej minuty trafił mocnym sierpem, doskoczył do zranionej ofiary zasypał ją serią bomb. Sędzia liczył wałbrzyszanina do ośmiu i choć ten zdołał wyjść z opresji, to krwawił z prawego łuku brwiowego. W drugiej odsłonie Kaczor wrócił do gry, a w końcówce nawet zyskał lekką przewagę. Podobnie było w trzecim starciu, choć obaj zawodnicy poszli już na otwartą bitkę i nokaut bądź przynajmniej nokdaun mógł nadejść w każdym momencie. Rafał zagapił się na początku czwartej rundy, gdy Piotrek w zwarciu zrobił krok w tył i huknął lewym sierpem na szczękę. Rywal znów w odpowiedzi zaakcentował końcówkę. Kolejne sześć minut to typowa wojna na przełamanie. Mocniej bił Piotrek, natomiast Rafał zachował jakby więcej sił o pozostawał aktywniejszy. Trzydzieści sekund przed końcem Kaczor trafił soczystym lewym sierpem na brodę, ale wygranej nie mógł być pewien. Sędziowie punktowali niejednogłośnie 57:56, 55:58 i 58:56 – na korzyść Gudela, któremu udał się rewanż.

źródło: bokser.org

ANDRZEJ GMITRUK WIERZY W ZWYCIĘSTWA SULĘCKIEGO I ADAMKA

gmitruk_andrzej

Andrzej Gmitruk, były trener Tomasza Adamka, szkoleniowiec Macieja Sulęckiego ocenia szanse Tomasza Adamka i Artura Szpilki w sobotniej walce podczas Polsat Boxing Night.

- Jaki przebieg będzie miała walka Tomasz Adamek – Artur Szpilka?
Andrzej Gmitruk: Mam przeczucie, że będzie to twardy i emocjonujący pojedynek. Moim faworytem jest jednak Tomek. Jego poziom sportowy nie wymaga rekomendacji. Nie przyleciał do Polski po to, by przegrać. Niezwykle istotna będzie jego rutyna. Stoczył mnóstwo walk ze świetnymi przeciwnikami i wielokrotnie miał do czynienia z trudnymi ringowymi sytuacjami, których nie poznał Artur. Niewiele zabrakło, a odwróciłby również wynik ostatniej, przegranej walki z Wiaczesławem Głazkowem. W końcówce był bliski wygranej przed czasem.

- Czy najistotniejsze dla wyniku pojedynku będą ostatnie rundy? A może zakończy się on dużo szybciej?
AG: Wszystko zależy od tego, jak Szpilka wytrzyma obciążenie emocjonalne. Jeśli zaś chodzi o Tomka, możemy być pewni, że zachowa zimną głowę. Sądzę, że w ósmej lub dziewiątej rundzie Adamek będzie już bliski odniesienia zwycięstwa. Arturowi nic nie ujmuję. Dawno nie widziałem w polskim boksie tak zdeterminowanego i odważnego boksera. Niezależnie od wyniku walki, należy w niego inwestować.

- Trenuje pan Macieja Sulęckiego, czy pana podopieczny sprawi sensację i pokona Grzegorza Proksę?
AG: Gdybym nie wierzył w jego zwycięstwo, to bym z nim nie pracował. Maciek jest odważny i konsekwentny. Jeśli nie da się zaskoczyć Grzegorzowi w pierwszej fazie walki, będzie dobrze. Poziom przeciwnika nie będzie dla niego szokiem. Ostatni rywale, z którymi walczył, z całą pewnością nie należeli do słabeuszy.

Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

TOMASZ RÓŻAŃSKI: TYLKO DWIE ZAWODNICZKI ZASŁUGIWAŁY NA NAGRODĘ AIBA

nanjing_ela2

- Tylko dwie zawodniczki mogły być brane pod uwagę przy nominacji do nagrody rocznej dla najlepszej młodzieżowej zawodniczki świata, którą przyznaje AIBA. Pierwszą jest Ela a drugą Amerykanka Jajaira Gonzalez, mistrzyni świata z Sofii i złota medalistka Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich z Nanjing – mówi Tomasz Różański, trener i wychowawca mistrzyni z Karlina, Elżbiety Wójcik, która 24 listopada odbierze w Korei Południowej wspomnianą statuetkę dla najlepszej młodzieżowej pięściarki świata.

- Wydaje mi się, że o wyborze Eli zadecydowała jej doskonała postawa nie tylko w 2014 roku, ale pamiętna walka finałowa z Claressą Shields, którą stoczyła w finale Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Albenie w 2013 roku – zauważa trener Różański. – Klasa Gonzalez w pewnym sensie nie została jeszcze potwierdzona w poważniejszej rywalizacji niż młodzieżowa, a Ela mając 17 lat walczyła jak równa z równa z mistrzynią olimpijską z Londynu – dodaje.

Trener Tomasz Różański nie kryje wielkiej radości z faktu docenienia przez światową federację swojej podopiecznej, zapowiadając, że sukces ten zostanie przez Elę dobrze spożytkowany na sali treningowej, gdzie pilnie pracuje, by boksować jeszcze lepiej.

- Decyzja o przyznaniu Eli tak prestiżowej nagrody to dla mnie powód do wielkiej dumy. Z pewnością wyróżnienie to da nam kolejny zastrzyk motywacji do dalszej pracy, by potwierdzić dobrą markę w gronie seniorek. Ela jest przyzwyczajona do zainteresowania mediów, jakie o pewnego czasu wywołuje, ale to nadal bardzo młoda zawodniczka, którą trzeba mocno trzymać w ryzach treningu i dyscypliny. Chronię ją przed telefonami od nieznanych bliżej ludzi mediów. Moim zdaniem powinna mieć czystą głowę, by skutecznie pracować nad dalszym rozwojem – dodał szkoleniowiec z Karlina.

Tydzień temu Elżbieta Wójcik wraz ze swoim trenerem pojechała do COS-OPO „Cetniewo” we Władysławowie na sparingi z mistrzynią Polski seniorek, Lidia Fidurą, którą czeka start w Mistrzostwach Świata w Jeju.

- Pojechaliśmy do Cetniewa, by pomagać Lidii w przygotowaniach do startu w Mistrzostwach Świata. Widać było, że obie zawodniczki czują do siebie respekt, co zapowiada mocną rywalizację w przyszłym roku. Nie chciałbym w szczegółach oceniać przebiegu sparingu, bo obie zawodniczki są na innym etapie przygotowań, ale po ich zakończeniu zadowolone były obie pięściarki. Dla nas sezon właściwie się skończył i przygotowujemy się do startu w gronie seniorskim w 2015 roku. Z drugiej strony widzę u Eli potrzebę walk, rywalizacji, więc może jeszcze w tym roku zobaczymy ją w ringu – uważa trener Różański.

Po zakończeniu współpracy z kadra narodową Tomasz Różański zaszył się w sali treningowej, gdzie wraz z innym byłym szkoleniowcem Biało-Czerwonych, Walerym Korniłowem prowadzą zajęcia nie tylko z zawodnikami KSW Róża Karlino, ale także innymi obiecującymi pięściarzami, m.in. Danielem Adamcem, czy Pawłem Stępniem.

- Na zgrupowaniu w Karlinie trenujemy teraz z młodymi zawodnikami z Kielc i Szczecina. Zależy mi, by moi klubowi podopieczni mieli okazję do wspólnej pracy szkoleniowej z utalentowanymi zawodnikami z całego kraju. Stąd pojawiła się propozycja, by do Karlina przyjeżdżali pięściarze, którzy akurat w tym czasie nie pracują na zgrupowaniu trenera kadry narodowej i „Husarii”, Zbigniewa Raubo. Podkreślam, że nie rywalizuję z kadrą, ani nie podbieram jej zawodników. Po prostu mamy na miejscu świetne warunki i wraz z Walerym Korniłowem możemy poprowadzić profesjonalne zajęcia. Jestem człowiekiem sali, tam czuję się najlepiej i nie chcę tracić czasu oraz energii siedząc bezczynnie w domu. Dlatego zapraszam wszystkich chętnych, którzy chcą trenować z najlepszymi o kontakt – zakończył były trener kadry narodowej seniorów.

TOMASZ JABŁOŃSKI KLUBOWYM KOLEGĄ MATEUSZA TRYCA W NIEMIECKIEJ BUNDESLIDZE

nordhauser

Kibice boksu olimpijskiego w Niemczech doczekali się startu kolejnego sezonu 1. Bundesligi. W rozgrywkach tych od ubiegłego sezonu śledzimy walki mistrza Polski wagi półciężkiej (81 kg), Mateusza Tryca, który dotąd reprezentował barwy BC Straubing. W nowym sezonie Mateusz zmienił otoczenie i będzie występował w drużynie Nordhäuser SV, której ambicje sięgają nawet mistrzowskiego tytułu.

W inauguracyjnym meczu, który odbył się w ub. sobotę (1 listopada), klub Polaka w obecności 1 000 kibiców, pokonał 12:8 ekipę BSK Hannover/Seelze, w czym swój udział miał i reprezentant Polski, pokonując Niemca Kevina Kuenzela, z którym zresztą wygrał wcześniej podczas Mistrzostw Europy w Mińsku (2013).

Jako ciekawostkę dodajmy, że menedżer zespołu Nordhäuser SV, Michael Doering, zapowiedział, że zrobi wszystko co w jego mocy, by na kolejny mecz do drużyny dołączyło jeszcze dwóch zawodników zagranicznych – mistrz Polski Tomasz Jabłoński (75 kg) i mistrz Węgier Andrasz Vadász (64 kg).

PRZED WALKĄ ADAMEK-SZPILKA: KRWAWA JATKA CZY EGZEKUCJA?

adamek_szpilka

Przed sobotnim pojedynkiem Tomasza Adamka i Artura Szpilki o porównanie obu pięściarzy poprosiliśmy Przemysława Saletę, jednego z najlepszych telewizyjnych ekspertów od boksu w naszym kraju. Dla wielu będzie to zaskoczenie, ale średnie ocen wystawionych przez byłego mistrza Europy wagi ciężkiej są niemal identyczne – 7,0 dla „Górala” i 6,9 dla „Szpili”. Czy to oznacza, że obejrzymy świetne widowisko i wyrównany pojedynek? Wbrew licznym opiniom innych fachowców, na pozycji murowanego faworyta stawiających byłego mistrza świata wagi półciężkiej i cruiser?

– Zaznaczam, że oceniam Adamka nie najlepszego w karierze, ale dzisiejszego, z ostatnich kilku walk. Po starciu z Witalijem Kliczką. I nie sadzę, by mógł być lepszy. Ze względu na wiek i trenera – argumentuje Saleta. – Szpilkę też oceniam po ostatniej walce, ale wierzę, że ósmego listopada będzie dużo lepszy. Również ze względu na wiek oraz na to, że potyczka z Bryantem Jenningsem obnażyła jego słabości i pokazała, nad czym musi pracować. Dlatego też jest dla mnie faworytem – podsumowuje.

Kto ma pojęcie o boksie?
Adamek zarzuca Salecie, że nie jest obiektywny.

– Chyba chce coś zarobić. Gdyby wszedł znowu do ringu, pewnie tak by się stało i myślę, że o to w tym chodzi. Absolutnie nie ma możliwości, żebym z nim walczył – zaznaczył bokser z Gilowic w rozmowie z „PS”.

Bukmacherzy spodziewają się zwycięstwa Adamka – kursy wahają się od 1,4 do 1,6, przy typach 2,4 i 2,6 na wygraną Szpilki. Może jednak Saleta wcale nie przesadza? – Artura stać na zwycięstwo i nie mówię tak dlatego, że się przyjaźnimy. Pierwsze rundy wygra Artur. Pytanie, jak poradzi sobie w drugiej fazie walki – zastanawia się Grzegorz Proksa. Czy były mistrz Europy wagi średniej… nie wie, o czym mówi?

– Jeśli ktoś twierdzi, że w Krakowie spotka się dwóch bokserów na podobnym poziomie, to znaczy, że nie zna się na sporcie. Jeżeli Szpilka wytrzyma do szóstej rundy, to będzie dla niego wielkie osiągnięcie. W porywach dobrego humoru mogę mu dać dziesięć procent szans – to już opinia wieloletniego mistrza świata Dariusza Michalczewskiego.

Rozstrzygnięcie w końcówce?
Ci, którzy oglądali Adamka podczas treningów w Gilowicach, meldują, że fizycznie prezentuje się bez zarzutu i nieźle pod względem szybkościowym. Pewne wątpliwości budzi jednak dobór sparingpartnerów. Adamek ściągnął z USA przeciętniaka Jasona Bergmana, a także słabo radzącego sobie na krajowych ringach Włodzimierza Letra. Szpilka sparował z Nagym Aguilerą, Zackiem Page’em i Marcinem Rekowskim.

– Sparingi nie muszą mieć decydującego znaczenia. Szpilka najczęściej uderza lewą ręką. Prawa służy mu głównie do utrzymywania dystansu od rywala, ewentualnie do zadania ciosu sierpowego w kombinacji. Tomek ma tak dużą wiedzę bokserską, że będzie świetnie wiedział, co robić – ocenił Andrzej Gmitruk, były trener Adamka, w pokazywanym przez Polsat Sport programie „Puncher”.

Przebieg walki, a być może także jej rezultat, ma w dużej mierze zależeć od psychiki 25-letniego Szpilki.

– Adamek nie zejdzie poniżej pewnego poziomu. Najwięcej zależy od Szpilki. Przez kilka miesięcy w procesie treningowym nie zmienił tak dużo, by zrobić wielki postęp. Liczy się to, jak wytrzyma ciśnienie w porównaniu z walką z Jenningsem – tłumaczy Gmitruk. Tego samego zdania jest Proksa oraz Andrzej Wasilewski.

– Jeśli Artura zawiedzie głowa, Adamek może mieć łatwe zadanie. Będzie inaczej, jeśli Szpilka opanuje emocje i nie pójdzie na żywioł – zaznacza promotor „Szpili”.

– Tomek na pewno nie jest tak szybki, jak przed walką z Andrzejem Gołotą, ale pozostaje moim faworytem. Uważam jednak, że walka może być bardzo wyrównana, a o wyniku może rozstrzygnąć jej końcowa faza – przewidywał w „Puncherze” Janusz Pindera. Taka prognoza jest bodaj najlepszą zachętą, by w sobotni wieczór nasłuchiwać wieści z Kraków Areny.

PRZEMYSŁAW SALETA OCENIA ADAMKA I SZPILKĘ:

TOMASZ ADAMEK:
1. Warunki fizyczne – 6
2. Siła fizyczna – 6
3. Siła ciosu – 5
4. Szybkość zadawania ciosów – 7
5. Technika – 9
6. Praca nóg – 6
7. Kondycja – 6
8. Psychika – 10
9. Odporność na ciosy – 9
10. Obrona – 6
Średnia ocen: 7,0

ARTUR SZPILKA:
1. Warunki fizyczne – 8
2. Siła fizyczna – 7
3. Siła ciosu – 8
4. Szybkość zadawania ciosów – 8
5. Technika – 7
6. Praca nóg – 7
7. Kondycja – 5
8. Psychika –7
9. Odporność na ciosy – 7
10. Obrona – 5
Średnia ocen: 6,9

Komentarz Przemysława Salety: Zaznaczam, że oceniam Adamka nie najlepszego w karierze, ale dzisiejszego, z ostatnich kilku walk. Po starciu z Witalijem Kliczką. I nie sadzę, by mógł być lepszy. Ze względu na wiek i trenera. Szpilkę też oceniam po ostatniej walce, ale wierzę, że ósmego listopada będzie dużo lepszy. Również ze względu na wiek oraz na to, że potyczka z Bryantem Jenningsem obnażyła jego słabości i pokazała, nad czym musi pracować. Dlatego też jest dla mnie faworytem.

Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

WRĘCZENIE NAGRODY AIBA DLA ELŻBIETY WÓJCIK ODBĘDZIE SIĘ 24 LISTOPADA

ela_trener

W poniedziałek przekazaliśmy Czytelnikom bardzo miłą informację, że absolutna młodzieżowa mistrzyni świata i Europy oraz złota medalistka Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich, Elżbieta Wójcik otrzyma z rąk prezydenta AIBA, dr Ching-Kuo Wu specjalną nagrodę dla najlepszej w swojej grupie wiekowej zawodniczki świata bez podziału na kategorie wagowe.

Ceremonia wręczenia tej prestiżowej nagrody odbędzie się podczas tegorocznych Mistrzostw Świata Kobiet (Elite) w Jeju, na które nasza młoda zawodniczka otrzyma specjalne zaproszenie. Czy Ela poleci do Korei Południowej ze swoim trenerem i wychowawcą, Tomaszem Różańskim, niekwestionowanym współtwórcą Jej wszystkich dotychczasowych sukcesów? Miejmy nadzieję, że tak…

Dzisiaj udało się nam ustalić, że nagrody AIBA dla najlepszych zawodniczek i zawodników świata (w tym Eli) będą wręczane 24 listopada (niedziela), w dniu dekoracji medalistek Mistrzostw Świata. Oprócz Polki bohaterami gali nagród AIBA będą m.in. doskonały Kazach Daniar Yeleusinov (drugi raz z rzędu otrzyma nagrodę dla najlepszego pięściarza boksu olimpijskiego na świecie) oraz trzej znakomici Kubańczycy – pięściarze Erislandy Savon i Javier Ibanez oraz trener Rolando Acebal.

Jako ciekawostkę dodajmy, że w ub. roku tę sama nagrodę co Elżbieta Wójcik otrzymała mistrzyni olimpijska z Londynu (2012), Amerykanka Claressa Shields, która pokonała zawodniczkę z Karlina w finale Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Albenie.

„HUSARIA” ROZPOCZĘŁA PRZYGOTOWANIA DO SEZONU. MATEUSZ POLSKI POZA SKŁADEM

polski_fires

Na warszawskim Torwarze rozpoczęły się przygotowania do sezonu 2014/2015 – w lidze World Series of Boxing, która stanowi kwalifikacje olimpijskie do Rio de Janeiro, oraz do pozostałych startów międzynarodowych.

– W pierwszym treningu uczestniczyło 12 zawodników: Dawid Jagodziński (49 kg), Grzegorz Kozłowski (52 kg), Sylwester Kozłowski i Marek Pietruczuk (56 kg), Dawid Michelus (60 kg), Damian Kiwior (64 kg), Tomasz Jabłoński i Kamil Gardzielik (75 kg), Mateusz Tryc (81 kg), Igor Jakubowski (91 kg) i Paweł Wierzbicki (+91 kg). Jest z nami również kandydujący do drużyny Jordan Kuliński. Zobaczymy w jakiej jest formie, jak wypadnie na sparingach z Mateuszem Trycem – powiedział team menedżer „Husarii” Jacek Szelągowski.

Zajęcia odbywają się pod okiem głównego trenera Zbigniewa Raubo oraz jego asystentów – Karoliny Koszewskiej (znanej z ringowych sukcesów pod panieńskim nazwiskiem Łukasik) i Jerzego Baranieckiego. Rotacyjnie do tej trójki będą dołączali trenerzy klubowi, którzy mają swych zawodników w „Husarii”, m.in. szkoleniowcy z Konina, Elbląga, Gdańska, Sokółki czy Tarnowa.

- Treningi są zaplanowane codziennie na g. 10:30 i 17:00. Zdecydowana większość bokserów zamieszkała w wynajętym przez nas domu. Jedynie Mateusz Tryc dojeżdża z Wyszkowa, zaś z Warszawy pochodzą bracia Kozłowscy. Niestety nieobecnym w składzie jest Mateusz Polski, który postanowił trenować w Karlinie, co stawia go poza pierwszym składem kadry narodowej. Szkoda – dodał Jacek Szelągowski.

W porównaniu z poprzednim sezonem, nowymi zawodnikami są Kamil Gardzielik, Mateusz Tryc, Igor Jakubowski i Paweł Wierzbicki.

Za tydzień szefowie Rafako Hussars Poland Jarosław Kołkowski i Jacek Szelągowski wyjeżdżają do Korei Południowej, gdzie odbędzie się draft – wybór zagranicznych zawodników do poszczególnych ekip WSB. A więc już niebawem poznamy cały skład Biało-Czerwonych na nowy sezon. Cudzoziemcy będą na co dzień trenować w Warszawie i w ten sposób pomagać przygotowywać się polskim kadrowiczom do występów w lidze oraz innych turniejach międzynarodowych.

ELŻBIETA WÓJCIK NAJLEPSZĄ MŁODZIEŻOWĄ PIĘŚCIARKĄ ŚWIATA BEZ PODZIAŁU NA KATEGORIE WAGOWE

ela wójcik_nan

Po raz kolejny w tym sezonie AIBA doceniła znaczące osiągnięcia wynikowe Elżbiety Wójcik. Polka została bowiem uznana najlepszą młodzieżową pięściarką świata w roku 2014. Po raz pierwszy więc w historii młodzieżowego boksu kobiecego reprezentantka naszego kraju zdobyła to zaszczytne wyróżnienie.

W oficjalnej korespondencji – jaką w tej sprawie wystosował osobiście Prezydent AIBA dr Ching-Kuo Wu – czytamy, że na taką decyzję złożyły się fantastyczne występy naszej zawodniczki podczas Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Sofii oraz na ringu Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich w Nanjing.

Ceremonia wręczenia tej niezwykle prestiżowej nagrody odbędzie podczas tegorocznych Mistrzostw Świata Kobiet (Elite) w Boksie w Jeju. Na uroczystość – jako zdobywczyni miana najlepszej młodzieżowej pięściarki świata w roku 2014 – Elżbieta Wójcik została oficjalnie zaproszona. Serdecznie gratulujemy!!!

źródło: pzb.com.pl

ANDRZEJ FONFARA ZWYCIĘŻYŁ DOUDOU NGUMBU I JEST BLIŻEJ REWANŻU ZE STEVENSONEM

W głównej walce wieczoru w UIC Pavilion w Chicago transmitowanego przez stację Showtime Andrzej Fonfara (26-3, 15 KO) pokonał jednogłośną decyzją sędziów niewygodnego Doudou Ngumbu (33-6, 12 KO).

Już na samym początku nasz rodak trafił mocnym prawym krzyżowym, ale rywal w samej końcówce odpowiedział celnym prawym sierpowym. W drugiej rundzie zaskoczył „Polskiego Księcia” obszernym prawym overhandem. Podirytowany trochę Andrzej ruszył ostrzej do ataku, akcentując końcówkę kilkoma hakami pod prawy łokieć przeciwnika. W trzecim starciu Fonfara w końcu uruchomił swój lew prosty, co po dwóch słabszych odsłonach od razu przyniosło efekt. W czwartej zaczęło się już polowanie na bardzo mocny prawy krzyżowy. Andrzej nie trafił jeszcze czysto, natomiast można było odnieść wrażenie, że złapał odpowiedni rytm. I po kolejnej minucie wszystko się sprawdziło…

Polak przestrzelił prawym, jednak huknął natychmiast potężnym lewym sierpowym na głowę. Ngumbu zachwiał się, a od nokdaunu uratowały go tylko liny. Fonfara miał jeszcze pół rundy na dokończenie dzieła zniszczenia, ale nie spieszył się i konsekwentnie robił swoje. Francuz na „miękkich nogach” wrócił do narożnika. Po przerwie Andrzej kontrolował rywala i spychał na liny lewym „dyszlem”, a mimo wszystko w narożniku usłyszał, że za mało bije i powinien być zdecydowanie bardziej aktywny.

Podopieczny Sama Colonny posłuchał tych rad i w siódmej rundzie zaczął składać swoje akcje w serie 3-4 ciosów, kończąc je najczęściej lewym hakiem na korpus. Ale Ngumbu stał na nogach i pomimo lekkiego kryzysu odpowiadał. Mało tego, w ósmej odsłonie złapał drugi oddech, zachęcał Polaka do ataku, samemu zaś odpowiedział soczystym lewym sierpowym.

Trudna do punktowania była przedostatnia, dziewiąta runda. Pierwsza połowa należała do Andrzeja, lecz Francuz dobrze finiszował. Ostatnie trzy minuty mogły zadecydować o wszystkim. Fonfara swoim pressingiem i agresją zepchnął przeciwnika do defensywy. Trzydzieści sekund przed ostatnim gongiem dodatkowo trafił mocnym lewym sierpowym i Ngumbu znów znalazł się w tarapatach. Niestety zabrakło czasu, a sprytny Doudou klinczami dotrwał do końca. Sędziowie punktowali 98:92 i dwukrotnie 97:93 – oczywiście na korzyść „Polskiego Księcia”.

- Mój rywal był w formie i przybył tutaj po wygraną. Kilka razy dobrze trafił. Wiedziałem doskonale, że może mnie skontrować kiedy ja biłem prawą ręką, stąd też cały czas musiałem mieć się na baczności. Wygrana to wygrana. Pojedynek okazał się trudny, lecz dobrze było wrócić zwycięstwem po porażce w poprzednim występie – stwierdził Fonfara.

- Chciałem skończyć przeciwnika w piątej rundzie przed czasem, gdy był zamroczony, jednak wciąż musiałem uważać na ewentualne kontry z jego strony – kontynuował „Polski Książę”, rozwijając temat potencjalnego rewanżu z mistrzem świata federacji WBC wagi półciężkiej, Adonisem Stevensonem.

- Myślę o nim każdego dnia. Potrzebuję jeszcze jednej walki i będę gotowy na taki rewanż. Dziś moja obrona była lepsza, choć powinienem wyprowadzać więcej ciosów i bić więcej kombinacjami by stać się jeszcze bardziej kompletnym zawodnikiem – dodał Andrzej.

źródło: bokser.org

ODSŁANIAMY OSTATNIE KARTY PRZED MŚ. EWELINA WICHERSKA WYSTĄPI W WADZE OLIMPIJSKIEJ

san_ew_lid

Pięć zawodniczek kadry narodowej seniorek, które od 13 do 25 listopada rywalizować będą w południowokoreańskim Jeju o medale Mistrzostw Świata trenuje aktualnie w OPO-COS „Cetniewo” we Władysławowie. Wraz z nimi na zgrupowaniu szkoleniowym pilnie pracuje nasza młodzież, będąca najbliższym zapleczem reprezentacji.

Już przed wyjazdem na 3. MTB „Queens Cup” do Stralsundu było wiadomo, że trener Paweł Pasiak zabierze do Korei Sandrę Drabik (Soma Boxing Kielce, 51 lub 54 kg), Ewelinę Wicherską (PKB” Poznań, 51 lub 54 kg), Anetę Rygielską (Pomorzanin Toruń, 57 kg), Kingę Siwą (SAKO Gdańsk, 60 kg) i Lidię Fidurę (GUKS Carbo Gliwice, 75 kg). Jedyną niewiadomą dla naszego szkoleniowca było „tylko” (albo „aż”) dokonanie wyboru zawodniczki, która rywalizować będzie w „olimpijskiej” wadze z limitem 51 kg…

Zarówno Sandra, jak i Ewelina miały w tym roku lepsze i gorsze momenty. Jedna i druga stoczyły po 13 walk, wygrywając osiem razy, remisem 1-1 zakończyły się ich tegoroczne pojedynki, a na sparingach trudno było wskazać która z nich jest wyraźnie lepsza od drugiej. Trener Pasiak na szali musiał postawić zatem nie tylko ciężar wyników, jakie osiągnęły, ale również obserwację z ostatnich tygodni przygotowań i startów oraz co jest przywilejem selekcjonerów – własną intuicję.

Dzisiaj rano zapadła wreszcie ostateczna decyzja, że w Jeju w limicie 51 kg wystąpi tegoroczna mistrzyni Polski i srebrna medalistka Mistrzostw Europy wagi koguciej (54 kg), Ewelina Wicherska. Przez cały okres przygotowań obie zawodniczki zachowywały się fair w stosunku do siebie, uczciwie pracując na tę nominację. Nie inaczej było więc i dzisiaj, kiedy to Sandra w profesjonalny sposób zaakceptowała wybór szkoleniowca kadry.

Warto przypomnieć, że zawodniczka z Kielc największe – jak dotąd – sukcesy odniosła właśnie w wadze z limitem 54 kg. We wspomnianej kategorii wywalczyła srebrne medale Mistrzostw Europy w Rotterdamie oraz Mistrzostw Unii Europejskiej w Katowicach. Dwa lata temu właśnie w wadze koguciej wystartowała w Mistrzostwach Świata w Qinhuangdao, gdzie niewiele zabrakło, by awansowała do strefy medalowej. Wierzymy, że w Korei uda się Sandrze nawiązać do tych sukcesów a w kolejnym roku wróci do rywalizacji o miejsce w kadrze w wadze olimpijskiej.

TOMASZ ADAMEK: NIECH SIĘ ARTUR MODLI…

- Tomku, do walki pozostało już zaledwie kilkanaście dni… Za Tobą konferencja prasowa
w Krakowie. Jak się czujesz?
Tomasz Adamek: Jestem zdrowy i w dobrej formie. Solidnie pracuję nad kondycją, aby do ringu wejść przygotowany na 100 proc. Czuję się dobrze. Cieszę się, że przygotowuję się do tej walki w moich rodzinnych Gilowicach. Co dzień mogę też liczyć na obiadki mamy (śmiech). Przygotowania są na bardzo dobrym poziomie.

- Jeden z portali bokserskich udostępnił filmik, w którym mówisz w zasadzie tylko jedno zdanie: „Jestem szybki”…
TA: A co mam komentować? (śmiech). Przed walką zawsze można dużo mówić, ale to jest budowanie atmosfery. W ringu wszystko może się wydarzyć, ale na słowa jeszcze nikt walki nie wygrał. Powtarzam: ring wszystko zweryfikuje.

- Nie drażni Cię wyśmiewanie się z Twojej wiary, modlitwy?
TA: Zawsze po walce dziękuję Panu Bogu za to, że zwyciężyłem. I przed walką proszę Boga, aby mnie, ale i mojemu przeciwnikowi, nic się nie stało. Ten sport potrafi być bardzo niebezpieczny, czego przykłady mamy co jakiś czas. Jestem katolikiem – nigdy tego nie ukrywałem. A to, że się ktoś śmieje? To jest moje życie i żyję tak, jak chcę. Na konferencji powiedziałem: Niech się Artur modli, aby 8 listopada było dobrze.

- Po walce z Andrzejem Gołotą mówiłeś, że nie chcesz już żadnej walki z rodakiem… Skąd nagle zmiana zdania i zgoda na walkę z Arturem Szpilką?
TA: Tak mówiłem, ale boks to moja praca. Dostałem dobrą propozycję, przemyślałem ją i dziś tu rozmawiamy. Boks to niebezpieczny sport. Nie wchodzę tam dla rozrywki. To jest moja praca, a jak nadarza się dobra okazja – przyjmuję propozycję.

- W mediach od dłuższego czasu pojawiały się Wasze opinie – Artur mówił o tonie tak, jakby chciał sprowokować tę walkę…
TA: Już kiedyś powiedziałem, że nie może być tak, że każdy, kto chce walki, taką walkę dostanie. I na przeciwnika trzeba sobie zasłużyć. Te różne potyczki w mediach….  co mam komentować? Sami zobaczycie, co będzie 8 listopada. Obiecuję, że nie zawiodę kibiców. Wchodzę do ringu jako wielki wojownik i tak też z ringu zejdę.

Rozmawiała: Marta Jacukiewicz

SZEŚĆ POLEK W NAJNOWSZYM RANKINGU NAJLEPSZYCH ZAWODNICZEK ŚWIATA

CET09

Sześć Polek znalazło się w najnowszym rankingu Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu Amatorskiego (AIBA), które w połowie października zaktualizowało swoją klasyfikację najlepszych zawodniczek świata. Przypominamy, że wysokie miejsce w rankingu AIBA jest o tyle istotne, gdyż na jego podstawie dokonuje się rozstawienia podczas turniejów mistrzowskich, w tym np. zbliżających się Mistrzostw Świata w Jeju.

W porównaniu z ostatnim notowaniem akcje naszych zawodniczek nieco straciły na jakości, głównie z uwagi na fakt, że w zestawieniu – po Mistrzostwach Azji – pojawiły się nowe zawodniczki z tego kontynentu. Porównując ranking z poprzednim, publikowanym w lipcu dostrzegamy także nieobecność Sandry Drabik, która do tej pory klasyfikowana była w wadze z limitem 54 kg, w której od dłuższego czasu nie występuje.

Nadal najwyższe lokaty zajmują dwie wicemistrzynie świata z 2012 roku – Sandra Kruk (nr 3 w 57 kg) i Magdalena Wichrowska (nr 2 w 64 kg), które jednakże za miesiąc wypadną z zestawienia, gdyż nie zobaczymy ich na światowym czempionacie w Korei Południowej (ta druga prawdopodobnie zakończyła sportową karierę). Najbardziej utytułowana polska zawodniczka, czyli Karolina Michalczuk (60 kg) spadła z miejsca szóstego na ósme, ale po Mistrzostwach Europy w Bukareszcie zakończyła wspaniałą przygodę z boksem olimpijskim, więc również pożegna się z rankingiem AIBA.

W rankingu nieco spadły dwie medalistki tegorocznych Mistrzostw Europy z Bukaresztu. Ewelina Wicherska (54 kg) jest siódma (w lipcu była szósta), zaś Kinga Siwa (64 kg) zajmuje ósmą lokatę (poprzednio była siódma). O jedno „oczko” w dół poszły także akcje Natalii Hollińskiej (69 kg), która jest na czternastym miejscu.

Kibicom, którzy martwią się niskimi lokatami naszych kadrowiczek przypominamy, że tylko w tym roku Sandra Drabik wygrała z Marlen Esparza (USA, nr 4), Katalin Ancsin (Węgry, nr 10) oraz Eleną Savelevą (Rosja, nr 3 w wadze do 54 kg), zaś Lidia Fidura (75 kg) odesłała z kwitkiem Timeę Nagy (Węgry, nr 2), Ariane Fortin (Kanada, nr 11), czy Marinę Volnovą (Kazachstan, nr 12). Czekajmy zatem cierpliwie na start Polek w Mistrzostwach Świata. Dobry start w Korei zaprocentuje zapewne dobra pozycją w kolejnym rankingu AIBA.

PIĘĆ ZŁOTYCH MEDALI POLEK W STRALSUNDZIE. BRAWA DLA DWÓCH „POKONANYCH”

walas02

Pięć złotych medali wywalczyły na 3. MTB „Queens Cup”  w Stralsundzie reprezentantki Polski. Na najwyższym stopniu podium stanęły dzisiaj seniorka Aneta Rygielska (57 kg), juniorki (youth) Wiktoria Sądej (48 kg) i Justyna Walaś (64 kg) oraz kadetki (junior) Adrianna Jędrzejczyk (63 kg) i Aneta Gojko (70 kg). To niewątpliwie znakomity wynik, ale gwoli ścisłości dodajmy, że nie w pełni oddaje jakość dzisiejszych walk Polek, bo zarówno Angelika Grońska (48 kg), jak i Sandra Drabik (51 kg) tylko w oczach nieuczciwych lub po prostu bardzo słabych sędziów punktowych przegrały swoje walki finałowe.

Emocje rozpoczęły się o godz. 14.00, kiedy do ringu do weszły zawodniczki z grup wiekowych junior (15-16 lat) i youth (17-18 lat). Jako pierwsza turniejowe zwycięstwo zapewniła sobie aktualna Mistrzyni Europy z Asyżu, Adrianna Jędrzejczyk (63 kg), dając lekcję boksu Niemce Leonie Mueller, która była dwa razy liczona i „poległa” wysoko na punkty. Jeszcze bardziej „elektryczna” była w ringu podopieczna trenera Tomasza Potapczyka, Aneta Gojko (70 kg), której wystarczyła niespełna jedna runda, by odesłać do narożnika inną zawodniczkę gospodarzy, Jessicę Henze.

Trzecie złoto dla Polski przypadło w udziale młodzieżowej wicemistrzyni Europy z Asyżu, Wiktorii Sądej (youth, 48 kg), która po raz kolejny z rzędu pokonała na punkty (2-0) ambitną Niemkę ze Schwerinu, Marie Maciejewski. W ślady zawodniczki z Jastrzębia-Zdroju poszła brązowa medalistka MME, Justyna Walaś (youth, 64 kg), niejednogłośnie na punkty (2-1) wygrywając z ubiegłoroczną mistrzynią Unii Europejskiej kadetek, Francuzką Belindą Limuką.

W drugiej serii walk finałowych, która rozpoczęła się o godz. 19.00 emocjonowaliśmy się trzema pojedynkami seniorek. Wielka szkoda, że atmosferę sportowego widowiska zabiły dwa werdykty sędziowskie, krzywdzące właśnie Biało-Czerwone. Na porażki nie zasłużyły Angelika Grońska (48 kg), ani Sandra Drabik (51 kg), ale zdaniem sędziów były one słabsze w ringu od zawodniczki z Kazachstanu Aigerim Askanovej i ponownie (!) Angielki Lisy Whiteside. Swoją drogą to ciekawe jak długo sędziowie będą stosować wobec zawodniczek z Albionu taryfy ulgowe? To nie pierwsze zawody, w których Angielki wygrywają walki,  wcale nie przewyższając poziomem swoich rywalek. Przykładem niech będą „prezenty” jakie otrzymuje na każdych zawodach Nicola Adams (dwie przegrane walki w Warszawie na MTB im. Feliksa Stamma i porażka w finale Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej, których arbitrzy nie dostrzegli).

Piąty złoty medal dla Polski wywalczyła chwalona w ostatnich miesiącach Aneta Rygielska (57 kg), która szybko zaczyna pojmować na czym polega boks seniorski. W finale nie było lekko, ale niejednogłośne (2-1) zwycięstwo torunianki nad tegoroczną mistrzynią Afryki, Marokanką Chaimae Rouini było jak najbardziej zasłużone.

WYNIKI WALK FINAŁOWYCH [SOBOTA, 25 PAŹDZIERNIKA 2014 ROKU]

ELITE
48 KG Aigerim Askanova (Kazachstan) – Angelika Grońska (Polska) 3-0
51 KG Lisa Whiteside (Anglia) – Sandra Drabik (Polska) 2-0
57 KG Aneta Rygielska (Polska) – Chaimae Rouini (Maroko) 2-1

YOUTH
48 KG Wiktoria Sądej (Polska) – Marie Maciejewski (Niemcy) 2-0
64 KG Justyna Walaś (Polska) – Belinda Limuka (Francja) 2-1

JUNIOR
63 KG Adrianna Jędrzejczyk (Polska) – Leonie Mueller (Niemcy) 3-0
70 KG Aneta Gojko (Polska) – Jessica Henze (Niemcy) TKO 1

„QUEENS CUP”: CZTERY ZWYCIĘSTWA, JEDNA PORAŻKA I JEDNO RINGOWE OSZUSTWO

sadej_wiktoria

Nasze reprezentantki właśnie odpoczywają po drugim dniu zmagań w 3. MTB „Queens Cup” w Stralsundzie. Dzisiaj swoje boje toczyć miało pięć podopiecznych trenera Pawła Pasiaka i jedna zawodniczka, w której narożniku miał stanąć Tomasz Potapczyk.

Właśnie od walki Wiktorii Sądej (youth, 48 kg – na zdjęciu) rozpoczęły się piątkowe emocje, których doświadczyliśmy w dwóch seriach walk. Młodzieżowa wicemistrzyni Europy z Asyżu po raz kolejny stanęła na wysokości zadania, tym razem punktując dwa do remisu (2-0) wicemistrzynię Niemiec, Justine Metzdorf.

- Wczorajszą walkę z Finką można określić mianem „rozgrzewki” przed dzisiejszym startem – powiedziała po zakończeniu pojedynku zawodniczka z Jastrzębia-Zdroju. – Dzisiejsza była znacznie cięższa, ponieważ moja przeciwniczka ciągle napierała do przodu, więc moim zadaniem było ją po prostu oszukać i nie wdawać się w „bijatykę”. Trenerzy nie mieli szczególnych zastrzeżeń, starałam się wykonywać ich polecenia i wygrałam. Jutro w finale spotkam się z inną Niemką Marią Maciejewski, z którą walczyłam nie raz. Jestem pozytywnie nastawiona, taktyka jest już przygotowana. Walka nie może być wyrównana. Zrobię co w mojej mocy, by zwyciężyć – zakończyła Wiktoria, która startem w Stralsundzie kończy piękną przygodę z młodzieżowym boksem.

Pierwszą turniejową walkę stoczyła dzisiaj Angelika Grońska (elite, 48 kg), będąc o klasę lepszą od tegorocznej brązowej medalistki mistrzostw Niemiec, Ricardy Goehlert. Niezagrożona w rywalizacji ze Szwedką Lise Sandebier była również Sandra Drabik (elite, 51 kg), wygrywając pewnie wszystkie rundy swojej walki, czego dziwnym trafem nie zauważył jeden z arbitrów promując na swojej karcie Sandebier.

- Rywalka to pięściarka ciągle atakująca i boksująca siłowo. Jaki był obraz walki? Przez wszystkie rundy kontrolowałam wydarzenia w ringu, wdając się kilkakrotnie w ostrą wymianę ciosów. Generalnie jednak bazowałam na walce z kontry – powiedziała zwyciężczyni pojedynku, która w kolejnym boju skrzyżuje rękawice z aktualną Mistrzynią Unii Europejskiej wagi koguciej, Lisą Whiteside z Anglii, która dzisiaj otrzymała od dwóch sędziów prezent w postaci zwycięstwa nad Eweliną Wicherską (elite, 51 kg). Poznanianka mimo iż dominowała w 3 z 4 rund walki, została niesłusznie pozbawiona zwycięstwa. Nota bene werdyktem zdziwiona była sama Whiteside, przepraszając polski team za taki, a nie inny obrót sprawy.

W drugiej rywalizacji polsko-angielskiej również zwycięsko wyszła rywalka, czyli Chantelle Cameron, pokonując na punkty nieco zmęczoną wczorajszymi dwiema walkami Kingę Siwą (elite, 60 kg). Piąta kadrowiczka Pawła Pasiaka, Aneta Rygielska (elite, 57 kg) nie doczekała się swojej rywalki, gdyż tegoroczna mistrzyni Norwegii, Grethe Kraugerud, oddała jej pojedynek walkowerem.

WYNIKI WALK [24 PAŹDZIERNIKA 2014 ROKU - na pierwszym miejscu zwyciężczynie]

ELITE

48 KG Angelika Grońska (Polska) – Ricarda Goehlert (Niemcy) 3-0
51 KG Sandra Drabik (Polska) – Lise Sandebier (Szwecja) 2-1
51 KG Lisa Whiteside (Anglia) – Ewelina Wicherska (Polska) 2-1
57 KG Aneta Rygielska (Polska) – Grethe Kraugerud (Norwegia) WO.
60 KG Chantelle Cameron (Anglia) – Kinga Siwa (Polska) 3-0

YOUTH

48 KG Wiktoria Sądej (Polska) – Justine Metzdorf (Niemcy) 2-0

PODSUMOWUJEMY PIERWSZY DZIEŃ „QUEENS CUP”. SZEŚĆ ZWYCIĘSTW I DWIE PORAŻKI

ewelina_kinga

Reprezentantki Polski, które stoczyły dzisiaj pierwsze walki w MTB „Queens Cup” w Stralsundzie zrobiły na obserwatorach na ogół znakomite wrażenie, w większości przypadków wyraźnie górując nad swoimi rywalkami. Z kolei te, którym nie udało się wygrać otrzymały bezcenną informację w jakim miejscu swojej kariery lub sportowej dyspozycji się znajdują.

W gronie seniorek wysoką formę zasygnalizowała Ewelina Wicherska (elite, 51 kg) wygrywając pewnie na punkty z tegoroczną wicemistrzynią Niemiec Pinar Yilmaz. Piękny popis ofensywnego boksu dała młodziutka Aneta Rygielska (elite, 57 kg) „przekładając z ręki do ręki” aktualną srebrną medalistkę Mistrzostw Norwegii Britt-Jane Mandal. Szkoda, że swojej formy nie mogła sprawdzić Sandra Drabik (elite, 51 kg), ale jej rywalka z Maroka Mounia Benmbarek w tajemniczy sposób nagle znalazła się w drabince zawodniczek wagi koguciej (54 kg), oddając tym samym Polce walkowera. Niecodziennej sztuki dokonała Kinga Siwa (elite, 60 kg) pokonując rano Yanę Alexeevnę z Azerbejdżanu a wieczorem niezwykle doświadczoną Szwajcarkę Sandrę Brugger.

Niestety porażką zakończył się pojedynek Lidii Fidury (elite, 75 kg) z ikoną szwedzkiego boksu olimpijskiego, Anną Laurell. Trener Paweł Pasiak ze spokojem przyjął ten werdykt, widząc jeszcze pewne niedostatki w przygotowaniu kondycyjnym naszej mistrzyni. Miesiąc, który dzieli nas od pierwszych walk Mistrzostw Świata w Jeju powinien jednak wystarczyć, by Lidia była gotowa do walki z najlepszymi. Trening będzie najlepszym lekarstwem na dzisiejszą porażkę.

Świetny materiał do analizy swojej sportowej wartości otrzymała dzisiaj Laura Grzyb (elite, 54 kg), która potrafiła nawiązać równorzędną walkę z rutynowaną brązową medalistką tegorocznych mistrzostw Francji Delphiną Mancini (była trzykrotna mistrzyni swojego kraju) i tylko brakowi doświadczenia i nieco większej pewności siebie zawdzięcza minimalną porażkę na punkty.

Teraz kilka słów o naszych nadziejach na przyszłość, czyli kadrze młodzieżowej, która po raz pierwszy prowadzona jest przez szkoleniowca z Sokółki, Tomasza Potapczyka. Nieosiągalny dla Finki Jasmiiny Tuomilaakso poziom zaprezentowała Wiktoria Sądej (youth, 48 kg), zaś Adrianna Jędrzejczyk (junior, 63 kg) pewnie wypunktowała ambitną Irlandkę Shannon Edge. Bez walki awans do finałów zdobyły Justyna Walaś (youth, 64 kg) i Aneta Gojko (junior, 70 kg).

WYNIKI WALK [23 PAŹDZIERNIKA 2014 ROKU]

ELITE

51 KG Sandra Drabik (Polska) – Mounia Ben Mbarek (Maroko) WO.
51 KG Ewelina Wicherska (Polska0 – Pinar Yilmaz (Niemcy) 3-0
54 KG Delphine Macini (Francja) – Laura Grzyb (Polska) 3-0
57 KG Aneta Rygielska (Polska) – Britt Janne Mardal (Norwegia) 3-0
60 KG Kinga Siwa (Polska) – Yana Alexeevna (Azerbejdżan) 3-0
60 KG Kinga Siwa (Polska) – Sandra Brugger (Szwajcaria) 3-0
75 KG Anna Laurell (Szwecja) – Lidia Fidura (Polska) 3-0

YOUTH

48 KG Wiktoria Sądej (Polska) – Jasimina Tuomilaakso (Finaldia) 3-0
57 KG Aktolkyn Kengesbekova (Kazachstan) – Anna Góralska (Polska) 3-0

JUNIOR

63 KG Adrianna Jędrzejczyk (Polska) – Shannon Edge (Irlandia) 3-0

ŚWIETNY POCZĄTEK TURNIEJU „QUEENS CUP”. KINGA SIWA WYGRYWA Z AZERKĄ

siwa_kinga

Od punktowego zwycięstwa Kingi Siwej (60 kg) nad Yaną Alexeevą z Azerbejdżanu rozpoczęły swoje występy reprezentantki Polski na MTB „Queens Cup” w Stralsundzie. Co ciekawe nasza zawodniczka wieczorem stoczy kolejną turniejową walkę z niezwykle doświadczoną Szwajcarką Sandrą Brugger.

Również dzisiaj (o godz. 15.00 i 19.00) w ringowe szranki staną inne podopieczne trenerów Pawła Pasiaka (seniorki) i Tomasza Potapczyka (młodzież). Sandra Drabik (elite, 51 kg) zaboksuje z Marokanką Mounia Benmbarek, Ewelina Wicherska (elite, 51 kg) z Niemką Pinar Yilmaz, Laura Grzyb (elite, 54 kg) z Francuzką Delphine Mancini, Aneta Rygielska (elite, 57 kg) z Norweżką Britt-Jane Mandal, Lidia Fidura (elite, 75 kg) ze Szwedką Anną Laurell, Wiktoria Sądej (youth, 48 kg) z Finką Jasmiiną Tuomilaakso, Adrianna Jędrzejczyk (junior, 63 kg) z Irlandką Shannon Edge, zaś występująca w Stralsundzie na koszt swojego klubu (Korona Wałcz), Anna Góralska (youth, 57 kg) z reprezentantką Kazachstanu Aktolkyn Kengesbekovą.

REPREZENTACJA GDAŃSKA POKONAŁA GOŚCI Z BAWARII 10-6

jablonski05

W minioną sobotę (18 października) w hali sportowej w Trąbkach Wielkich k/Gdańska odbył się międzynarodowy mecz bokserski reprezentacji Gdańska i Bawarii (Niemcy). W barwach gospodarzy wystąpili zawodnicy klubów SAKO Gdańsk, Wisły Tczew i Hetmana Białystok, zaś przyjezdni byli pięściarzami klubu Bavaria Landshut. Po emocjonującej rywalizacji, w której wystąpiła zarówno młodzież (Youth), jak i seniorzy zwycięstwo 10-6 odnieśli gdańszczanie.

Wśród zwycięzców najwyższe noty zebrali Kamil Al-Temimi (youth, 75 kg), który świetną końcówką wyrównanego pojedynku zapewnił sobie niejednogłośne zwycięstwo nad Floritem Shalą oraz niezawodny w tym roku (siedemnaste zwycięstwo bez porażki) Tomasz Jabłoński (elite, 75 kg), ktory rozbił przed czasem Ercana Tuncela. Kibice nie mieli okazji zbyt długo oglądac Tomka w akcji, gdyż w 2. starciu jego przeciwnik, liczony już uprzednio w 1. starciu, został poddany przez sekundanta.

Wiele emocji wzbudził pojedynek brązowego medalisty Mistrzostw Niemiec do lat 21 wagi półciężkiej (81 kg), Kenana Husevica z brązowym medalista tegorocznych Mistrzostw Polski seniorów, Kasjuszem Życińskim. Przez pierwsze dwie rundy przeważał zawodnik gości, ale końcówka należała do Kasjusza. Niestety nie wystarczyło to, by wygrać pojedynek. W ostatnim pojedynku wystąpili medaliści mistrzostw swoich krajów – Granit Shala (młodzieżowy mistrz Niemiec z 2014 roku) i Mateusz Figiel (srebrny medalista Mistrzostw Polski seniorów). Niemiec, dopingowany gorąco przez swoich kolegów z drużyny, pewny swoich umiejętności często opuszczał ręce, a kiedy było to możliwe uderzał rywala. W pewnym momencie znalazł się nawet na deskach i był liczony, co jednak wynikało z pomyłki arbitra, gdyż upadek spowodowało poślizgnięcie się na ringu. W każdym bądź razie. Mimo to Niemiec niejednogłośnie (2-1) został ogłoszony zwycięzcą.

Przed meczem odbyły się dwie treningowe walki z udziałem pięściarzy GKS Trąbki Wielkie: Michała Staniszewskiego i Piotra Rosławskiego. Walczyli oni z zawodnikami Wisły Tczew – Danielem Śliwką i Patrykiem Walczakiem. Obie walki zakończyły się remisami.

MECZ MIĘDZYPAŃSTWOWY GDAŃSK – BAWARIA 10:6 [18 PAŹDZIERNIKA 2014 ROKU, TRĄBKI WIELKIE, KOŁO GDAŃSKA - zwycięzcy na pierwszym miejscu]

Youth (rocznik 1997)

64 kg Cezary Łagunionek (SAKO Gdańsk) Yunes Ramadan 3-0
75 kg Kamil Al-Temimi (SAKO Gdańsk) – Florit Shala 2-1
91 kg Nico Malsam – Tomasz Domalewski (Wisła Tczew) TKO 2

Elite

64 kG Tomasz Gryckiewicz (SAKO Gdańsk) – Muhammet Karatag 3-0
69 kg Elmurod Zakirov (SAKO Gdańsk) – Uwel Hermandes Mejias 3-0
75 kg Tomasz Jabłoński (SAKO Gdańsk) – Tuncel Ercan 2 TKO
91 kg Kenan Husovic – Kasjusz Życiński (SAKO Gdańsk) 3-0
+91kg Granit Shala – Mateusz Figiel (Hetman Białystok) 2-1

trabki14

MOCNA OBSADA SENIORSKIEGO TURNIEJU „QUEENS CUP”. MŁODE POLKI GWIAZDAMI W STRALSUNDZIE

queenscup14

Dzisiaj w Stralsundzie rozpocznie się 3. Międzynarodowy Turniej Bokserski Kobiet „Queens Cup”, w którym wystąpią m.in. reprezentantki Polski w trzech kategoriach wiekowych (elite, youth, junior). Nasze zawodniczki, w których narożnikach staną trenerzy Paweł Pasiak i Tomasz Potapczyk, o godz. 17.00 pojawią się na oficjalnej wadze a po planowanym na godz. 21.00 losowaniu poznają swoje turniejowe drabinki. Organizatorzy oczekują startu 150 pięściarek z 15 krajów i jeśli potwierdzą się listy zgłoszeń, zobaczymy kilka zawodniczek  z absolutnej światowej czołówki.

Przypominamy, że do Niemiec z Gdańska wyjadą dzisiaj: Angelika Grońska (06 Kleofas Katowice, 48 kg), Sandra Drabik (Soma Boxing Kielce, 51 kg), Ewelina Wicherska (PKB Poznań, 51 kg), Laura Grzyb (BKS Jastrzębie Zdrój, 54 kg), Aneta Rygielska (Pomorzanin Toruń, 57 kg), Kinga Siwa (SAKO Gdańsk, 60 kg) oraz Lidia Fidura (GUKS Carbo Gliwice, 75 kg) z kadry seniorek; Wiktoria Sądej (BKS Jastrzębie-Zdrój, 48 kg), Justyna Pietras (Garda Chojna, 60 kg) i Justyna Walaś (TSB Tarnów, 64 kg) – z grupy juniorskiej (Youth) oraz Agata Kawecka (Fight Club Koszalin, 50 kg), Adrianna Jędrzejczyk (RUSHH Kielce, 63 kg) i Aneta Gojko (UKS Boxing Sokółka, 70 kg) z kadry kadetek (junior).

Zgodnie z oczekiwaniami najmocniej obsadzona będzie rywalizacja seniorek, szczególnie w trzech kategoriach olimpijskich (51, 60 i 75 kg). O zwycięstwie w Queens Cup zapewne poważnie myślą m.in.: Lisa Whiteside (Anglia, 51 kg), Sara Ourahmoune (Francja, 51 kg), Marine Rostand (Francja, 54 kg), Estelle Mossely (Francja, 60 kg), Mira Potkonen (Finlandia, 60 kg), Chantelle Cameron (Anglia, 60 kg), Paricia Berghult (Szwecja, 60 kg), Stacey Copeland (Anglia, 69 kg), Erika Guerrier (Francja, 69 kg), Savannah Marshall (Anglia, 75 kg) i Anna Laurell (Szwecja, 75 kg). Możliwość rywalizacji ze wspomnianymi gwiazdami europejskiego boksu, to najlepsze co mogło się przytrafić naszym zawodniczkom na kilka tygodni przed Mistrzostwami Świata w Korei Południowej.

Inny wymiar ma start naszej zdolnej młodzieży, która tak udanie zaprezentowała się podczas Młodzieżowych Mistrzostw Europy w Asyżu. Do Stralsundu jadą medalistki tamtych zawodów, by potwierdzić, że sukces MME nie był przypadkowy i sprawdzić jak na tle zagranicznych rywalek wygląda ich dalszy sportowy rozwój. Polki będą najbardziej utytułowaną ekipą w młodzieżowej odsłonie Queens Cup, ale oprócz nich na ringu w Stralsundzie zobaczymy kilka świetnie zapowiadających się europejskich zawodniczek młodego pokolenia – Alicię Holzken (Holandia, 51 kg), Mailys Gangloff (Francja, 54 kg), Crystal Barker (Anglia, 57 kg), Amy Broadhurst (Irlandia, 57 kg), Chayanne O`Neill (Irlandia, 60 kg) i Davinę Michel (Francja, 75 kg) z grupy juniorskiej (Youth) oraz Shaunę Blaney (Irlandia, 48 kg), Caroline Cruveillier (Francja, 54 kg), Vivien Neumann (Niemcy, 57 kg), Leę Couvercelle (Francja, 60 kg) i Aidę Abikeyevą (Kazachstan, 60 kg).

O występach Biało-Czerwonych będziemy Was informować na bieżąco.

MATEUSZ TRYC: JESTEM DUŻO LEPSZYM BOKSEREM NIŻ PRZED ROKIEM

tryc03

- Jestem dużo lepszym bokserem niż przed rokiem, mógłbym skutecznie walczyć z byłym Mistrzem Europy Josephem Wardem – mówi Mateusz Tryc, aktualny mistrz Polski seniorów i młodzieżowców w wadze do 81 kg. który po rocznej przerwie wraca do Rafako Hussars Poland.

Nowy sezon w lidze zawodowej World Series of Boxing to dla niego dwa główne wyzwania:

- Drużynowym celem jest awans do ćwierćfinału WSB, a indywidualnie chciałbym zdobyć kwalifikację na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. W lidze powinno być trochę łatwiej w odniesieniu do poprzedniego sezonu, bowiem cztery najlepsze zespoły zostały tym razem rozstawione i przydzielone do dwóch grup. Jestem dużo lepszym bokserem niż przed rokiem, mógłbym skutecznie walczyć z byłym Mistrzem Europy Josephem Wardem. Jeśli teraz się spotkamy, to ja wygram, choć on jest niewygodnym, wysokim przeciwnikiem, mańkutem boksującym z odchylenia, nazywałbym go śliskim. Na razie bilans wynosi 2-1 dla Irlandczyka – powiedział Mateusz Tryc.

Bokser pochodzący z Wyszkowa, ćwierćfinalista ubiegłorocznych ME (w MŚ odpadł w 1/16 finału), jest jedynym Polakiem sklasyfikowanym w rankingu AIBA. W wadze półciężkiej zajmuje 19 miejsce.

- Ostatni rok spędziłem w niemieckiej Bundeslidze, mocnych rozgrywkach z udziałem zagranicznych pięściarzy. Wygrałem 3 z 7 walk, choć wiele osób mówiło, że aż 3 porażki były mocno naciągane. Zgadzam się z opiniami, bo tylko w 1 pojedynku czułem się słabszy od rywala, w pozostałych na moje oko to ja byłem zwycięzcą. Ale to już przeszłość, najważniejsze, że zdobyłem doświadczenie, obiłem się na ringach, więcej widzę w czasie walk – dodał nowy-stary zawodnik Rafako Hussars Poland.

W sezonie 2014/2015 w „Husarii” w kat. do 81 kg boksować będą prawdopodobnie tylko Mateusz Tryc i bokser pozyskany z draftu – zaplanowanego na 12 listopada.

- Od 3 listopada rozpoczynamy całym zespołem przygotowania do ligi WSB. Wiem, że w mojej kategorii jest mały problem kadrowy, ale sądzę, że pozyskanie obcokrajowca go rozwiąże. W niedawnej walce miałem ciekawego rywala – Łukasza Staniocha, ale to raczej jeszcze zbyt młody chłopak na World Series of Boxing. Ja już jestem gotowy do walki. Znakomicie czuję się w wadze -81 kg, wcześniej boksowałem i w 73 kg, co było złą decyzją, i w 85 kg. A w ogóle zaczynałem od 91 kg – dodał.

Mateusz Tryc ma w dorobku m.in. złoty i srebrny medal MP Seniorów oraz 4 tytuły mistrza kraju młodzieżowców.

- Mateusz jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w naszej drużynie, mającym za sobą starty w MŚ i ME seniorów. Pokazuje charakter w ringu, zaś na co dzień to spokojny, ułożony chłopak. Na pewno doświadczenie z pierwszego sezonu w WSB i roku spędzonego w lidze niemieckiej zaprocentuje w kolejnych rozgrywkach zawodowych – mówi II trener Husarii Jerzy Baraniecki.

EWELINA WICHERSKA: SYNEK JEST DLA MNIE NAJWIĘKSZĄ MOTYWACJĄ DO TRENOWANIA

wicherska_ewelina_mini

- Rozmawiamy kilka dni przed Twoim startem w turnieju w Stralsundzie, który stanowi pewnego rodzaju klamrę czasową. Dokładnie rok temu jechałaś na „Queens Cup” lecz nie jako reprezentantka Polski, tylko z przygotowania klubowego. Po zaledwie 12 miesiącach jesteś jedną z liderek kadry narodowej, ponownie wicemistrzynią Europy i poważną kandydatką do startu w kwalifikacjach olimpijskich. Co się takiego wydarzyło w Twoim sportowym życiu, że w tak krótkim czasie wzniosłaś się na top?
Ewelina Wicherska: Narodziny mojego syna Oskara były takim przełomowym momentem w moim życiu osobistym, jak i też zawodowym. Oskar jest moją największą motywacją, dając mi ogrom energii oraz chęci do dalszego trenowania, co powoduje, że z dnia na dzień jestem coraz lepsza.

- Wspominasz o zmianach, jakie nastąpiły w Twoim życiu rodzinnym. Czy ta nowa „rzeczywistość” (małżeństwo, macierzyństwo) pomaga w odnoszeniu sukcesu? Przypominam sobie obrazek z podium Mistrzostw Europy w Bukareszcie, na którym stoisz obok Marzi Davide i Eleny Sawieliewej. Wszystkie trzy wróciłyście na europejski szczyt po urodzeniu dziecka…
EW: Zdecydowanie TAK. Trenuję razem z mężem, który mnie wspiera we wszystkich działaniach i służy dobrą radą w podejmowaniu decyzji. Wspólne treningi, na które często zabieramy naszego 2-letniego Oskara sprawiają mi wiele przyjemności. I pomimo dużego zmęczenia po każdym treningu czuję satysfakcję i świadomość po co i dla kogo to robię. Dla tych dwóch mężczyzn najbliższych mojemu sercu.

- Domyślam się, że wielki wpływ na Twoją decyzję o powrocie do boksu miały także do końca niezaspokojone ambicje sportowe? Na krajowym ringu wywalczyłaś wszystko, co było do wywalczenia, ale na arenie międzynarodowej celów nie powinno brakować, z olimpijską kwalifikacją włącznie.
EW: Dokładnie… Pomimo wielu osiągnięć nadal czuję niedosyt. Nie ukrywam, że moim głównym celem jest teraz zdobycie medalu na Mistrzostwach Świata, które odbędą się w listopadzie w Korei, do których się tak ciężko i poważnie przygotowuję. Oczywiście jednym z moich głównych celów życiowych jest też medal olimpijski, o który też mam zamiar walczyć i się nie poddawać.
wicherska_ewelina03
- Rywalizujesz w kadrze o miejsce w „olimpijskiej” kategorii wagowej z Sandrą Drabik. W tym roku boksowałyście ze sobą dwukrotnie. W marcu w Grudziądzu na Mistrzostwach Polski okazałaś się od niej lepsza, ale pół roku później podczas Międzynarodowych Mistrzostw Śląska do góry powędrowała ręka Twojej rywalki. Jeśli wygrasz z Sandrą w Stralsundzie, pojedziesz na Mistrzostwa Świata w wadze z limitem 51 kg?
EW: W momencie gdy odbywały się Mistrzostwa Śląska byłam w trakcie przygotowań do Mistrzostw Świata. Nie ukrywam, że wspomniany turniej w Korei jest dla mnie priorytetem i nie miałam zamiaru zmieniać planu przygotowań. Chętnie spotkam się z Sandrą w finale w Stralsundzie. Uważam ,że jest dobrą zawodniczką a która z nas wygra, to się okaże. Natomiast o wyborze kategorii wagowej decyduje trener kadry Paweł Pasiak.

- Z uwagi na sportowy poziom, niebanalne umiejętności pięściarskie i treningowe zaangażowanie dla wielu młodszych zawodniczek kadry stanowisz wzór. To działa na Ciebie mobilizująco? Jakie są relacje pomiędzy doświadczonymi kadrowiczkami a „nową falą”, która do reprezentacji właśnie wchodzi? Spędzacie ze sobą sporo czasu na zgrupowaniach i zawodach…
EW: (śmiech) A ktoś powiedział, że jestem dla niego wzorem? Jeśli tak, to dziękuję, bardzo mi miło. Raczej należę do osób otwartych i pozytywnie nastawionych do ludzi. Wiadomo – jak to w gronie samych kobiet – są jakieś małe sprzeczki i niedomówienia ale nieszkodliwe i krótkotrwałe. Staramy się trzymać razem, wspierać się wzajemnie, a młodszym koleżankom udzielamy cennych rad i dzielimy się doświadczeniami zawodowymi.

- Zaglądam do Twojego bokserskiego rekordu, w którym roi się od nazwisk znakomitych zawodniczek – Elena Sabitova, Svetlana Gnevanova, Steluta Duta, Valeria Calabrese, Alexandra Kulesheva, Stoyka Petrova, Marzia Davide, Elena Saveleva, czy Karolina Michalczuk. Z którymi rywalkami boksowało Ci się najtrudniej i dlaczego.
EW: Pierwszą z poważniejszych walk w swojej karierze stoczyłam ze Śp. Eleną Sabitovą. Pomimo tego, że przegrałam nie poddałam się a wręcz napędziło mnie to do dalszej pracy i bardzo zmotywowało.

- Twoim pierwszym ogólnopolskim sukcesem było zdobycie w 2003 roku w Grudziądzu złotego medalu Mistrzostw Polski Juniorek wagi z limitem 46 kg. Przez kolejne lata kariery „zawędrowałaś” do kategorii koguciej (54 kg), w której w czerwcu br. wywalczyłaś srebro Mistrzostw Europy. Patrząc na Twoja imponującą muskulaturę zastanawiam się czy nie masz kłopotów z „olimpijskim” limitem?
EW: Nie. Moja naturalna waga to 51 kg.

- Boksujesz w sposób bardzo widowiskowy, bazując nie tylko na świetnej technice i szybkości ale i wrodzonym luzie i refleksie. Masz jakieś bokserskie inspiracje, wzory? Boks w czyim wydaniu podoba Ci się najbardziej?
EW: Manny Pacquiao jest dla mnie wzorem w ringu i poza nim.

- Na koniec zapytam jeszcze o Twoje codzienne treningi. Niedawno PKB Poznań był najlepszym klubem pięściarskim w Polsce, w którym codziennie na sali treningowej roiło się od gwiazd krajowego boksu. Dzisiaj sytuacja niestety jest zgoła odmienna. Z kim i w jakim systemie trenujesz? Mam na myśli nie tylko treningi bokserskie ale także te, które odbywasz na siłowni.
EW: Trenuję z mężem Wojciechem Wicherskim, jednocześnie korzystam z kopalni wiedzy prezesa Zdzisława Nowaka. Sala dalej jest pełna przyszłych gwiazd. W niedalekiej przyszłości prezes Nowak obiecał po raz kolejny doprowadzić klub na szczyt. Treningi siłowe również realizuje z Wojtkiem korzystając z pomocy zaprzyjaźnionego klubu Orange Gym.

- Dziękuję za rozmowę i życzę spełnienia sportowych marzeń, z medalem olimpijskim włącznie.
EW: Mam nadzieję, że to się spełni. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

Rozmawiał: Jarosław Drozd

„CZASÓWKA” KRZYSZTOFA GŁOWACKIEGO NA GALI W NOWYM DWORZE MAZOWIECKIM

billboard_wojak_boxing_NIGHT

Na gali boksu zawodowego w Nowym Dworze Mazowieckim Krzysztof Głowacki (23-0, 15 KO) pokonał przed czasem Thierry’ego Karla (31-6, 19 KO). Tym samym obronił interkontynentalny pas organizacji WBO kategorii junior ciężkiej i otworzył sobie furtkę do eliminatora tej federacji z Nuri Seferim. Zaraz po pierwszym gongu „Główka” ruszył do ataku, ale rywal podjął rękawice i starał się odpowiadać cios za cios. Polak górował nad nim fizycznie i wyraźnie bił mocniej, za to sam kilka razy się zagapił i zainkasował długi prawy, co w kontekście ewentualnej potyczki z Marco Huckiem trzeba będzie wyeliminować. W drugiej rundzie po przypadkowym zderzeniu głowami Karlowi pękł łuk brwiowy, jednak narożnik uporał się z tą kontuzją. Głowacki konsekwentnie szukał miejsca pod prawym łokciem i choć czasem bił nieco za nisko, to właśnie te akcje przyniosły mu sukces. W piątej rundzie Krzysztof został ukarany ostrzeżeniem za cios poniżej pasa, lecz w tej samej odsłonie nadszedł koniec. Najpierw Karl przyklęknął po lewym na wątrobę. Powstał na osiem, ale teraz broniąc tego miejsca odsłonił się na lewy sierp na górę, a właśnie taką bombą po raz drugi posłał go na matę Polak. Za moment po kumulacji uderzeń na górę i tułów Francuz przyklęknął po raz trzeci i dał się wyliczyć do dziesięciu.

Kamil Szeremeta (8-0, 1 KO) pokonał po ciężkiej przeprawie Howarda Cospolite’a (10-4-1, 4 KO). Od pierwszego gongu obaj zawodnicy stanęli na środku ringu i zaczęli walkę na przełamanie w półdystansie. Poza trzecią rundą, kiedy Francuz wyraźnie dominował swoimi mocnymi prawymi podbródkami, w pozostałych starciach potyczka była wyrównana, ale i z nieznaczną przewagą Polaka. Jego ciosy może miały mniejszą wymowę, za to dobrze w obronie zbierał uderzenia rywala na blok bądź przepuszczał je unikami. Kiedy chciał mocno oddać gubił się trochę, za to gdy różnicował siłę ciosów wyglądał już znacznie lepiej i zbierał małe punkciki. Wysokie tempo lepiej wytrzymał chyba Cospolite i to on zaakcentował dzisiejszy występ mocną ósmą odsłoną, nie zdołał jednak odrobić wcześniejszych strat. Sędziowie punktowali 78:74 i dwukrotnie 77:75 – wszyscy na korzyść podopiecznego Andrzeja Liczika.

Jeszcze wczoraj Maciej Miszkiń (15-3, 4 KO) musiał sporo zbijać by osiągnąć wymagany limit i to niestety wyraźnie odbiło się na jego formie. Inna sprawa, że Aleksander Suszczyc (18-3-1, 10 KO) zaprezentował się znakomicie. Pierwsze trzy minuty należały do naszego rodaka, który skutecznie skracał dystans i z bliska lokował na żebrach przeciwnika swoje haki, szukając również miejsca na prawy podbródkowy. Ale w połowie drugiej rundy Maciek pogubił się w obronie, co wykorzystał Białorusin i kilka razy skarcił go swoim bezpośrednim prawym. Podopieczny Fiodora Łapina ruszył w trzeciej odsłonie do ataku, chcąc przełamać oponenta. Ten jednak szczelnie się bronił, a w samej końcówce znalazł receptę na Polaka skutecznie bijąc kilka razy krótkim lewym sierpowym. Sytuacja zmieniała się niczym w kalejdoskopie. Bardzo źle wyglądała pierwsza połowa czwartej rundy. Rozluźniony Suszczyc bił z luzu, na zmianę mocno i lekko. Dodatkowo składał swoje uderzenia w serię kilku ciosów. I gdy wdawało się, że przełamuje Maćka, ten wystrzelił prawym na prawy i powalił rywala na deski. Ale to nie odmieniło losów potyczki. Gość zza naszej wschodniej granicy szybko doszedł do siebie i to znów on dominował w piątej rundzie. Miszkiń wkładał w swoje ciosy maksimum siły, a przeciwnik konsekwentnie robił swoje i zbierał punkty. Kolejne minuty wyglądały podobnie. Gdy tylko Maćkowi udało się przejść do półdystansu, radził sobie lepiej od Aleksandra. Ciężko było mu podejść blisko i najczęściej Suszczyc kontrolował go ciosami prostymi z daleka. Absolutnie zdominował końcówkę siódmej rundy i chyba zranił Polaka lewym hakiem w okolice wątroby. Mimo wszystkich tych przeciwności, zmęczony Maciek dzielnie ruszył do ofensywy w końcówce pojedynku. Trafił prawym podbródkowym i prawym sierpem, ale na odrobienie strat to nie starczyło. Po ostatnim gongu jeden sędzia typował remis 76:76, a dwa pozostali widzieli przewagę Suszczyca 75:77 i 74:77.

Boksująca w grupie Sferis Knockout Promotions Ewa Piątkowska (5-0, 4 KO) zanotowała kolejne zwycięstwo przed czasem. Tym razem „Tygrysica” rozprawiła się w trzeciej rundzie z pasywną Zsofią Bedo (12-31-1, 2 KO). Polka rozbijała Węgierkę od samego początku, a kiedy poczuła krew i uznała, że należy zakończyć walkę, potrzebowała tylko kilkunastu sekund na egzekucję. Bedo miała dość po serii bomb na tułów. Tym samym Piątkowska wprowadziła w życie swą dewizę o niechęci do przedłużania na siłę potyczek, które mogą zostać rozstrzygnięte bez pomocy sędziów.

źródło: bokser.org

MATEUSZ MASTERNAK ZNA RECEPTĘ NA POKONANIE BYŁEGO MISTRZA ŚWIATA

Kiedy okazało się, że 27 września rywalem Mateusza Masternaka będzie słaby Ben Nsafoah, promotorzy Polaka z niemieckiej grupy Sauerland Event nie uniknęli krytyki. Do ich kolejnego wyboru przyczepić się będzie już bardzo trudno. „Master” ma skrzyżować rękawice z Jeanem-Markiem Mormeckiem.

– Nie wiem, czy Francuz podpisał już kontrakt, ale nic nie powinno się zmienić i do walki zapewne dojdzie 6 grudnia w Oldenburgu. Będzie zakontraktowana na 10 rund – powiedział nam wrocławianin.

Mormeck zasługuje na to, by nazywać go to jednym z najlepszych pięściarzy w około 30-letniej historii wagi junior ciężkiej. Posiadał tytuł przez kilka lat (2002-2006, 2007), pokonał takich rywali, jak Virgil Hill, Wayne Braithwaite i O`Neil Bell, a jego panowanie ostatecznie zakończyła dopiero klęska w boju z Davidem Haye’em. Później ruszył na podbój wagi ciężkiej. W niej nie imponował, a walce o mistrzostwo Władymir Kliczko dosłownie wytarł nim ring. Dziś ma 42 lata i najlepsze chwile w sporcie za sobą, ale po po powrocie do niższej kategorii wciąż należy się z nim liczyć.

– W wadze ciężkiej Mormeck nie mógł wiele osiągnąć z uwagi na warunki fizyczne. Jako cruiser pozostaje klasowym pięściarzem. W końcu jeszcze nie tak dawno temu mówiło się o jego możliwej walce o pas WBC z Krzysztofem Włodarczykiem. Darzę go dużym szacunkiem. Do zwycięstwa będę potrzebował naprawdę udanych przygotowań – podkreśla 27-letni Masternak. Jeśli termin potyczki nie ulegnie zmianie, do swojego nowego trenera Ulliego Wegnera dołączy w Niemczech już za dwa tygodnie.

Po laniu od Kliczki, którego zdołał zaniepokoić zaledwie… trzema uderzeniami, francuski Snajper wrócił na ring dopiero w czerwcu. W Paryżu parł do przodu jak czołg. Potrzebował czterech rund, by rozbić Węgra Tamasa Lodiego.

– W wadze cruiser Mormeck bazuje na fizycznym boksie. Narzuca pressing, którym stara się łamać rywali i udaje mu się to. Będę musiał postawić na ruchliwość. Nie ma sensu walczyć z nim jego własną bronią – tłumaczy były mistrz Europy. Po czerwcowej porażce z Yourim Kalengą musi udowodnić, że jednak stać go na pokonywanie dużych wyzwań.

Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

MARIUSZ WACH WYGRYWA W POWROCIE. KAMIL ŁASZCZYK PUNKTUJE

wach_winner

Mariusz Wach (28-1, 15 KO) pokazał się z dobrej strony po dłuższym rozbracie z ringami zawodowymi i wypunktował w Dzierżoniowie niewygodnego Samira Kurtagića (12-7, 8 KO). Sędziowie punktowali 80-73, 80-72 oraz 79-73. Polak rozpoczął aktywnie, boksował lewą ręką i w drugiej fazie pierwszej rundy dwukrotnie trafił prawym prostym. W drugiej odsłonie Serb ruszył na Polaka, jednak ten spokojnie przeczekał ten zryw i konsekwentnie trzymał się taktyki. Ciosy Polaka były bardziej precyzyjne i miały większą wymowę. Po mocnym prawym w rundzie trzeciej Wach poczuł krew i ruszył do zmasowanego ataku. Kurtagić był wyraźnie „wstrząśnięty”, jednak przetrwał ciężkie chwile. W rundzie czwartej tempo nieco spadło i u Wacha pojawiły się pierwsze oznaki zmęczenia, jednak jego przewaga nie mogła być kwestionowana. Piątą rundę dobrze rozpoczął Serb, jednak Wach szybko powrócił do skutecznego lewego prostego i zaliczył kolejną rundę na swoje konto. W szóstej rundzie były pretendent do tytułu mistrzowskiego trafił i ostro natarł na rywala, jednak jego ciosy w większości nie dochodziły celu. Do samego końca Wach miał inicjatywę, jednak nie był już tak „świeży”, jak w początkowej fazie pojedynku.

Kamil Łaszczyk (18-0, 7 KO) zachował nieskalany rekord, jednak musiał się w ringu sporo napracować, by pokonać zdeterminowanego Sergio Romero (7-4-3, 0 KO). Po ośmiu rundach sędziowie punktowali 78-75 i dwukrotnie 77-75. „Szczurek” dobrze wszedł w walkę i od pierwszej rundy przejął inicjatywę. W pewnym momencie Wrocławianin zepchnął Hiszpana do defensywy i zasypał go gradem ciosów. W trzeciej odsłonie Łaszczyk był bliski posłania rywala na deski po ciosach na korpus, jednak Romero przetrwał kryzys. Z rundy na rundę tempo spadało, a pojedynek nieznacznie się wyrównał. Romero mimo braku wielkich nazwisk w rekordzie wykazał się wielką determinacją i solidnymi umiejętnościami. Pod koniec walki Hiszpan parę razy trafił Polaka, jednak ciosy nie robiły wrażenia na Łaszczyku, który do samego końca kontrolował pojedynek. 23-latek kolejny krok w zawodowej karierze postawi 12 grudnia na gali w Chicago.

Michał Gerlecki (8-0, 4 KO) po raz ósmy w zawodowej karierze zszedł z ringu zwycięski i w trzeciej rundzie był bliski skończenia Ivana Stupalo (8-7, 1 KO) przed czasem. Walka zakończyła się jednak pewnym punktowym zwycięstwem naszego reprezentanta. Polak od pierwszej rundy starał się przejąć inicjatywę, jednak jego rywal wyraźnie nie odpowiadał mu stylem. W trzeciej rundzie pięściarz z Gdańska wystrzelił mocnym prawym prosto na szczękę Chorwata i posłał go na deski. Niestety Polakowi zabrakło czasu na wykończenie oponenta. Do samego końca obraz walki się nie zmienił i Gerlecki odniósł pewne zwycięstwo. Po sześciu rundach sędziowie punktowali 58-56, 60-54 oraz 58-55.

Nikodem Jeżewski (8-0, 5 KO) wypunktował ambitnego Toniego Visića (14-15-1, 4 KO), jednak występ Polaka nie należał do najlepszych w jego wykonaniu. Sędziowie punktowali 59-55, 60-54 oraz 58-56. Od pierwszej rundy widać było u Jeżewskiego brak zdecydowania i małą aktywność. Visić cały czas wyczekiwał i polował na jeden cios. Polak ewidentnie nie mógł rozluźnić się w ringu, co utrudniało mu poczynania w ringu. W końcówce czwartej rundy pięściarz grupy Tymex Boxing Promotion trafił rywala mocnym prawym, a Chorwatowi wypadł ochraniacz. Rywal Jeżewskiego nie był jednak zamroczony i po wznowieniu walki zaczął odpowiadać. Do samego końca obraz pojedynku nie zmieniał się, jedynie w końcówce szóstej rundy pięściarze postanowili nieco zaryzykować i wdali się w wymianę. Zdecydowanie nie był to najlepszy występ Jeżewskiego, jednak liczymy, że w kolejnych pojedynkach zobaczymy „Nikosia” z poprzednich walk.

Damian Wrzesiński (6-0, 3 KO) udanie powrócił między liny po rocznej przerwie i wypunktował Antonio Horvatica (5-9, 3 KO). Wszyscy sędziowie punktowali 60-54 dla Polaka. Pochodzący z Poznania pięściarz był w ringu aktywniejszy i chwilami imponował kombinacjami, jednak nie wszystkie z jego ciosów dochodziły celu. Horvatic w ringu wykazał się sprytem, wytrzymałością i niezłymi umiejętnościami defensywnymi, jednak przewaga Polaka na przestrzeni całego dystansu nie podlegała dyskusji.

W pierwszych walkach niepokonana Ewa Brodnicka (5-0, 2 KO) oraz debiutujący Piotr Wojnowski (1-0, 1 KO) odnieśli szybkie zwycięstwa. Polka potrzebowała niespełna dwóch rund na pokonanie Jakateriny Lecko (2-2, 1 KO) z Łotwy, natomiast stawiający pierwszy krok na zawodowym ringu Wojnowski wygrał w trzeciej rundzie z Dmitrijsem Odinokijsem (1-4, 1 KO).

źródło: bokser.org

dzierz

NOWY RANKING AIBA: MATEUSZ TRYC DZIWIĘTNASTY W WADZE PÓŁCIĘŻKIEJ

tryc03

Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu Amatorskiego zaktualizowało dzisiaj swój ranking najlepszych amatorskich pięściarzy świata. W nowym zestawieniu AIBA znalazło się tym razem 345 zawodników (poprzednio 313), wśród których ponownie znalazł się tylko jeden reprezentant Polski, Mateusz Tryc, który z dorobkiem 250 punktów (otrzymał je za awans do ćwierćfinału ubiegłorocznych Mistrzostw Europy w Mińsku) przesunął się z 21. na 19. pozycję w wadze półciężkiej (81 kg).

Na czele zestawienia „półciężkich” znajduje się niezmiennie Kazach Adilbek Niyazimbetov (2100 pkt.), wyprzedzając Oybeka Mamazulunova z Uzbekistanu (1800 pkt.) oraz Nikitę Ivanova (Rosja, 1200 pkt.).

Dodajmy, że AIBA przy sporządzaniu swoich rankingów nie uwzględnia zawodów tej rangi co np. Mistrzostwa Unii Europejskiej, więc w zestawieniu nie ma niestety np. naszego złotego medalisty z Sofii, Igora Jakubowskiego (91 kg).

SANDRA DRABIK: WYCIĄGNĘŁAM WNIOSKI Z PIERWSZEJ CZĘŚCI SEZONU I JESTEM GOTOWA NA START W MŚ

sandra_drabik02

- Za kilka dni czeka Cię kolejny międzynarodowy start. Tym razem w Stralsundzie powalczysz o zwycięstwo w Queens Cup. Łatwo nie będzie bo takie same apetyty na zwycięstwo mają zagraniczne rywalki...
Sandra Drabik: Zgadza się, za kilka dni wystartuję w Niemczech w turnieju Queens Cup. Jak wspomniałeś w turnieju wystąpią utytułowane rywalki m.in. Francuzka Sara Ourahmoune i Angielka Lisa Whiteside, które są wysokiej klasy zawodniczkami. Na pewno będzie to dobry turniej i będzie trzeba mocno popracować na to, by sięgnąć po złoty krążek. Myślę, że ‘ apetytu na zwycięstwo również i mi nie zabraknie.

- Nie wiem, czy groźniejszą rywalką od wspomnianych wcześniej nie będzie Ewelina Wicherska, z którą od marca rywalizujesz o miejsce w kadrze w olimpijskiej wadze 51 kg. Walczyłyście w tym roku dwukrotnie i w tej rywalizacji mamy remis. Która z Was pojedzie do Korei na Mistrzostwa Świata w prestiżowej wadze 51 kg?
SD: Tak, o miejsce w wadze olimpijskiej rywalizuję obecnie z Eweliną Wicherską. Uważam, że każda zawodniczka jest dla mnie potencjalnym zagrożeniem i każda walka się liczy… Dla mnie nie jest istotne czy do ringu przeciwko mnie wejdzie Francuzka, Angielka czy też Ewelina, bo z każdą będę chciała wygrać. Niestety nie mogę odpowiedzieć na Twoje pytanie która z nas będzie reprezentować Polskę w kategorii 51 kg na Mistrzostwach Świata, ponieważ sama nie znam jeszcze odpowiedzi. Trener Paweł Pasiak ma nas poinformować o swojej decyzji odnośnie kategorii wagowych na obozie we Władysławowie.
sandra_drabik4
- Sezon zaczął się dla Ciebie mało szczęśliwie. Po nieudanych Mistrzostwach Polski byłaś w sportowym dołku, przegrywając m.in. z Włoszką Terry Gordini w meczu międzypaństwowym w Łomży. Potem był progres i dobre walki na Turnieju im. Feliksa Stamma, dalej słabszy start w Bukareszcie na Mistrzostwach Europy a ostatnio znów odnosisz sukcesy (Gliwice, Kielce). Pracujesz nad tym by forma była stabilna? Bez wahań?
SD: Początek sezonu faktycznie był dla mnie mało korzystny… Zanotowałam kilka porażek, a moja forma była niestabilna z różnych przyczyn.… Dla mnie to już historia – wyciągnęłam wnioski i pracuję nad tym, żeby się to nie powtórzyło. Zwracam jeszcze większą uwagę na suplementację, odżywianie i wypoczynek, Zmieniliśmy z trenerem kilka jednostek treningowych i mam nadzieję, że to zaprocentuje w najbliższej przyszłości.

- Zatrzymajmy się na moment w temacie Memoriału im. Leszka Drogosza w Kielcach, gdzie w finale pewnie pokonałaś znakomitą Rosjankę Elenę Sawieliewą? Długo czekałaś na start w rodzinnym mieście. Ściany i specjalny doping pomogły?
SD: Memoriał im. Leszka Drogosza w Kielcach był dla mnie ważnym startem, bo jak wspomniałeś odbywał się w moim rodzinnym mieście i chciałam się pokazać z jak najlepszej strony, co myślę, że się udało, bo wygrałam z Rosjanką, która jest wysokiej klasy zawodniczką. Oczywiście, że doping mi pomógł… Na walkach była moja rodzina, koleżanki, koledzy i kibice, którzy mnie motywowali i za to bardzo im dziękuję.

- Coraz bliżej do Mistrzostw Świata w Jeju. Dwa lata temu brałaś już udział w zawodach tej rangi i niewiele zabrakło Ci do medalu. Teraz poprzeczka postawiona zostanie jeszcze wyżej, bo wielce prawdopodobne, że wystąpisz w wadze olimpijskiej. Jesteś gotowa na rywalizację z azjatycką armadą zawodniczek?
SD: Będą to moje drugie Mistrzostwa Świata w boksie w których będę miała okazję startować… Myślę, że jestem gotowa na rywalizację z najlepszymi zawodniczkami na świecie, co udowodniłam niejednokrotnie tocząc z nimi wyrównane lub wygrane pojedynki.
sandrad
- W tym roku ambitnie pracujesz pod okiem kilku specjalistów. Oprócz zajęć z trenerem Markiem Soboniem i szkoleniowcem kadry narodowej Pawłem Pasiakiem, brałaś udział w treningach prowadzonych przez trenerów Tomasza Różańskiego i Władysława Maciejewskiego. Dostrzegasz już korzyści z tych doświadczeń?
SD: Jak najbardziej tak… Te wyjazdy dużo mi dały. Trenerzy zwrócili mi uwagę na błędy, które popełniałam i staraliśmy się je korygować. Teraz kilka ich wskazówek jest wdrążonych w moje codzienne trenowanie. Korzystając z okazji chciałabym podziękować trenerom: Tomaszowi Różańskiemu oraz Władysławowi Maciejewskiemu za chęć pomocy w podnoszeniu mojego poziomu sportowego. Bardzo im dziękuję.

- W reprezentacji pojawia się coraz więcej młodych zawodniczek, które jeszcze przed rokiem boksowały w gronie młodzieżowym. W styczniu prawdopodobnie do ekipy trenera Pasiaka dołączą kolejne głodne sukcesów zawodniczki młodego pokolenia. Jak Wy – doświadczone zawodniczki – je oceniacie? Jak sobie wzajemnie pomagacie? Jaka jest atmosfera w drużynie narodowej?
SD: Uważam, że młode zawodniczki, które dołączyły do kadry seniorskiej jak najbardziej na to zasługują. Prezentują wysoki poziom sportowy, są pracowite i ambitne… Myślę, że niektóre z nich za kilka lat będą czołowymi zawodniczkami na świecie. Atmosfera w drużynie jest jak najbardziej pozytywna. Myślę, że każda z nas jest w stanie sobie nawzajem pomóc w podnoszeniu poziomu sportowego. Przejawia się to w różny sposób – może to być sugestia co do treningu czy popełnianych błędów, czy też bardziej prywatnych spraw, choćby takich jak rozmowa.

- Kto jest liderem kadry po rezygnacji Karoliny Michalczuk? Z czyim głosem najbardziej się liczycie podczas zgrupowań i zawodów?
SD: Kto jest liderem? Hmmm… Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Jedynym liderem w naszej grupie jest trener Paweł Pasiak, bo to jego zdanie jest najważniejsze i ostateczne. Jeśli chodzi o dziewczyny, to każdej z nas zdanie się liczy i często podejmujemy wspólnie decyzje dotyczące naszej grupy. Nie ma tak, że któraś z nas narzuca innym zdanie i tak ma być.

- Ile jeszcze musisz poprawić w swoim boksowaniu, by na stałe wejść do światowej elity? Gdzie Twoim zdaniem tkwią największe rezerwy?
SD: Jest kilka rzeczy do poprawienia i już nad nimi pracuję. Jeśli miałbym przytoczyć słowa i opinie trenerów, z którymi współpracowałam przez ostatni czas, to brzmiało by to tak: „to są małe niuanse, które musisz dopracować, a będziesz wygrywać z każdym”… Gdzie konkretnie tkwią rezerwy? No właśnie w tych malutkich rzeczach, które muszą być dopracowane na tip-top. Wyczucie dystansu, świetny timing, dynamika itd.

- Dziękuję za rozmowę i życzę spełnienia sportowych marzeń, z medalami Mistrzostw Świata oraz Igrzysk Olimpijskich włącznie.
SD: Ja również dziękuję za rozmowę. Mam nadzieję, że spełnię swoje marzenia sportowe.

Rozmawiał: Jarosław Drozd

sandra_drabik3

MATEUSZ POLSKI: SPOSÓB NA MICHELUSA BYŁ TAKI JAK ZAWSZE…

polski01

- Bardzo chciałem zrewanżować się Dawidowi Michelusowi, czekałem na ten finał… – mówił Mateusz Polski, który zdobył w Sokółce złoty medal 22. Młodzieżowych Mistrzostw Polski w wadze lekkiej (60 kg). W najciekawszym pojedynku, z udziałem pięściarzy World Series of Boxing, Polski (KSW Róża Karlino) pokonał Michelusa (UKS Kontra Elbląg) 3-0, tym samym rewanżując mu się za porażkę sprzed ponad pół roku w finale Mistrzostw Polski Seniorów w Kaliszu.

- Jadąc na turniej do Sokółki byłem pewny, że spotkam się w finale z Dawidem i teraz to ja zwyciężę. Przed zawodami w Kaliszu nie było trenera Tomasza Różańskiego, dlatego przygotowania nie były łatwe. Tym razem szkoleniowiec był z nami i efekty są widoczne. Sposób na Michelusa był taki jak zawsze, czyli stoczyć z nim wojnę, napierać od początku do końca – powiedział Mateusz Polski.

Wcześniej w podlaskich zawodach pięściarz z Karlina wygrał po 3-0 z Bolesławem Guzkiem (Morsy Dębica) i Andrzejem Wasilewskim (UKS Kontra Elbląg).

- Pierwsza walka, to taka na wejście w turniej, aby przeboksować cały dystans. Z Andrzejem Wasilewskim już kiedyś rywalizowałem, to niewygodny rywal, bowiem mańkut, ale w klubie w tej samej wadze mamy leworęcznego Radomira Obruśniaka, dlatego potrafię walczyć z takimi zawodnikami – dodał Mateusz Polski.

Oprócz niego, złote medale MMP wywalczyło jeszcze 5 zawodników „Husarii”, którzy 3 listopada rozpoczną w Warszawie przygotowania do nowego sezonu zawodowej ligi WSB. W tym gronie są Dawid Jagodziński (Astoria Bydgoszcz, 49 kg), Marek Pietruczuk (Victoria Ostrołęka, 56 kg), Mateusz Tryc (Fenix Warszawa, 81 kg), Igor Jakubowski (Zagłębie Konin, 91 kg) i Paweł Wierzbicki (Boxing Sokółka, +91 kg).

Z grona zawodników niższych wag najkrócej boksował Dawid Jagodziński. W półfinale pokonał przez TKO 1 Dawida Jakubcewicza (UKS Włókiennik Łódź), a jego przeciwnik Damian Jóźwiszyn (GUKS Carbo Gliwice) nie wyszedł do ringu.

- Półfinał potrwał chyba 90 sekund, przeciwnik był dwa razy liczony i sędzia przerwał walkę. Solidnie trenowałem w Bydgoszczy pod okiem Krzysztofa Łajdyka, ale tak naprawdę nie wiadomo w jakiej jestem formie, skoro w Sokółce nie miałem z kim poboksować. Nie myślałem o przejściu do wagi z limitem 52 kg, bo skoro w WSB mam występować w kat. -49 kg, to nic nie mam zamiaru zmieniać. Cieszę się, że oprócz mnie w tej wadze będzie zagraniczny bokser, będę miał z kim sparować i podnosić umiejętności – przyznał Dawid Jagodziński.

POLKI WYSTĄPIĄ NA TURNIEJU QUEENS CUP W STRALSUNDZIE

queenscup

Międzynarodowy turniej bokserski kobiet „Queens Cup”, który rozegrany zostanie w dniach od 23 do 26 października w Stralsundzie już po raz trzeci z rzędu, powoli urasta do roli jednych z najlepiej obsadzonych cyklicznych zawodów boksu olimpijskiego w Europie. Organizatorzy reklamują go – nieco na wyrost – jako największe wydarzenie bokserskie na Starym Kontynencie po Mistrzostwach Europy ale – przynajmniej na razie – ustępuje on prestiżem choćby naszemu Turniejowi im. Feliksa Stamma.

Nie zmienia to faktu, że „Queens Cup” z roku na rok zyskuje na atrakcyjności z uwagi na formułę (wszystkie kategorie wagowe w trzech grupach wiekowych), czego dowodem jest aż 150 zgłoszeń wysłanych w tym roku do Stralsundu przez 15 reprezentacji, w tym pochodzące z tak odległych państw jak Australia, Kazachstan, czy Maroko.

Oczywiście na zawody wybiera się także reprezentacja Polski seniorek, traktując go bardzo poważnie z uwagi na fakt, że będzie to ostatni sprawdzian formy naszych zawodniczek przed Mistrzostwami Świata w Jeju. Trener Paweł Pasiak będzie w Stralsundzie sekundował siedmiu Biało-Czerwonym: Angelice Grońskiej (06 Kleofas Katowice, 48 kg), Sandrze Drabik (Soma Boxing Kielce, 51 kg), Ewelinie Wicherskiej (PKB Poznań, 51 kg), Laurze Grzyb (BKS Jastrzębie Zdrój, 54 kg), Anecie Rygielskiej (Pomorzanin Toruń, 57 kg), Kindze Siwej (SAKO Gdańsk, 60 kg) oraz Lidii Fidurze (GUKS Carbo Gliwice, 75 kg).

Bezpośrednio przed wyjazdem do Niemiec kadrowiczki oraz ich trener spotkają się w dniach 21-22 października na konsultacji szkoleniowej w Gdańsku, skąd następnie wyruszą na turniej.

W turniejowe szranki „Queens Cup” staną także niedawne bohaterki Młodzieżowych Mistrzostw Europy w Asyżu. Trenerzy Tomasz Potapczyk i Aleksander Maciejowski postarają się by nasze medalistki wspomnianych mistrzostw z grup wiekowych Youth i Junior potwierdziły swój wysoki status i zaboksowały nie gorzej niż we Włoszech.

Stosowne powołania otrzymały: Wiktoria Sądej (BKS Jastrzębie-Zdrój, 48 kg), Justyna Pietras (Garda Chojna, 60 kg), Justyna Walaś (TSB Tarnów, 64 kg) i Elżbieta Wójcik (KSW Róża Karlino, 75 kg) – z grupy juniorskiej (Youth) oraz Agata Kawecka (Fight Club Koszalin, 50 kg), Adrianna Jędrzejczyk (RUSHH Kielce, 63 kg) i Aneta Gojko (UKS Boxing Sokółka, 70 kg) – z grupy kadetek (Junior). Mistrzyni Europy Weronika Zakrzewska (Boxing Team Chojnice, 60 kg) jest zawodniczką rezerwową.

QUEENS_CUP14

„DIABLO” DOPIERO PIĄTY W NOWYM RANKINGU WBC

Pod koniec ubiegłego miesiąca Krzysztof Włodarczyk (49-3-1, 35 KO) utracił w Moskwie tytuł mistrza świata kategorii junior ciężkiej federacji WBC na rzecz Grigorija Drozda. Teraz ogłoszono październikowy ranking organizacji WBC. Nasz były już champion spadł aż na piąte miejsce w tym zestawieniu. Ale po kolei.

W wadze ciężkiej czternasty jest nadal Tomasz Adamek (49-3, 29 KO), zaś jego listopadowy rywal - Artur Szpilka (16-1, 12 KO), zamyka drugą dziesiątkę. Pomimo rehabilitacji po wypadku samochodowych 26. miejsce utrzymał Andrzej Wawrzyk (29-1, 15 KO). W kategorii junior ciężkiej pisaliśmy już o sytuacji „Diablo”, a co z resztą? Szesnasty jest Krzysztof Głowacki (22-0, 14 KO), dziewiętnasty Łukasz Janik (27-2, 14 KO), a tuż za jego plecami widnieje nazwisko Mateusza Masternaka (33-2, 24 KO).

Naszym jedynakiem w dywizji półciężkiej pozostaje szósty w tym zestawieniu Andrzej Fonfara (25-3, 15 KO). W super średniej trzecią dziesiątkę zamyka Przemysław Opalach (15-2, 13 KO). Damian Jonak (37-0-1, 21 KO) nie boksował już od jedenastu miesięcy, a mimo to podskoczył o jedno oczko i w zestawieniu wagi junior średniej zamyka pierwszą dziesiątkę. Ale jeśli szybko nie wróci między liny, zostanie z tej listy usunięty. Ostatnim naszym przedstawicielem na liście pretendentów WBC jest trzydziesty czwarty w kategorii piórkowej Kamil Łaszczyk (17-0, 7 KO).

źródło: bokser.org

22. MMP: WNIOSKI PO FINAŁACH? MAMY MŁODĄ I UTALENTOWANĄ CZOŁÓWKĘ. POLSKI WYGRAŁ Z MICHELUSEM

michelus_polski

W Sokółce zakończyły się dzisiaj 22. Młodzieżowe Mistrzostwa Polski o Puchar Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Łącznie w ringowe szranki stanęło 110 zawodników z 50 klubów, oferując kibicom – na ogół – bardzo ciekawe widowisko. Szkoda, że w najważniejszy dzień zawodów, jakim są finały, nie wszyscy bohaterowie mogli walczyć o złote medale. Przede wszystkim żal Grzegorza Kozłowskiego (Akademia Walki Warszawa, 52 kg) i Damiana Kiwiora (PTB Tiger Tarnów, 69 kg), którzy swoja dyspozycja podnosili rangę całych zawodów. Z powodu urazu nie zaboksował także Damian Jóźwiszyn (GUKS Carbo Gliwice, 49 kg), dzięki czemu  Dawid Jagodziński wywalczył tytuł boksując w Sokółce nieco ponad minutę w półfinale.

Te losowe niedogodności zrekompensowali nam pozostali finaliści, wznosząc się momentami na wyżyny swoich umiejętności. Żaden ze złotych medali nie przyszedł mistrzom w sposób łatwy, za co publiczność słusznie nagradzała brawami przegranych. Złote medale 22. MMP zdobyli w kolejności wag: Dawid Jagodziński (BSB Astoria Bydgoszcz, 49 kg),  Maciej Jóźwik (BKS Skorpion Szczecin, 52 kg), Marek Pietruczuk (UMKS Victoria Ostrołęka, 56 kg),  Mateusz Polski (KSW Róża Karlino, 60 kg), Marcin Latocha (KSW Róża Karlino, 64 kg – najlepszy zawodnik 22. MMP), Rafał Perczyński (Akademia Walki Warszawa, 69 kg), Arkadiusz Szwedowicz (BKS Skorpion Szczecin, 75 kg), Mateusz Tryc (KS Fenix Warszawa, 81 kg), Igor Jakubowski (Zagłębie Konin, 91 kg) i Paweł Wierzbicki (UKS Boxing Sokółka, +91 kg). Poza liczącym 23 lata Trycem i o rok młodszym Jakubowskim są to pięściarze bardzo młodzi (urodzeni w latach 1993-1994), co najlepiej ilustruje fakt, że mamy do czynienia z bardzo zdolnym i perspektywicznym pokoleniem.

Ozdoba każdych zawodów byłyby zapewne pełne emocji pojedynki Pietruczuka z Sylwestrem Kozłowskim (Akademia Walki Warszawa), Polskiego z Dawidem Michelusem (UKS Kontra Elbląg), Latochy z Krystianem Sielawą (Hetman Białystok). Każdy z ww. finalistów dał z siebie wszystko, by zdobyć upragnione złoto. Dzięki swojemu zwycięstwu Marek wywalczył złoty dublet – dokładając do tytułu mistrzowskiego wśród seniorów, złoty krążek U-23. Podobny wyczyn mógł stać sie udziałem Dawida, ale zdeterminowany Mateusz pokazał, że jego zwycięstwo w Kielcach na Memoriale im. Leszka Drogosza jest sygnałem wielkiego sportowego progresu. Ze „srebrnego” cienia wyszedł w końcu Marcin, o którym trener Tomasz Różański mówi, że jest tytanem pracy. Złoty medal wywalczony w efektowny sposób w Sokółce powinien dodatkowo zmotywować tego młodego pięściarza.

Wątpliwości niektórych obserwatorów wzbudził werdykt po walce Szwedowicza z Kamilem Bednarkiem (DKB Dzierżoniów). Ten ostatni potrafił skutecznie odnajdywać luki w gardzie szczecinianina, ale miał też dość częste chwile przestojów. Sędziom zapewne przypadły do gustu niezwykle szybkie i efektownie wyglądające kombinacje ciosów Arkadiusza, jakkolwiek nie wszystkie z nich znajdowały drogę do szczęki i tułowia Kamila. Po ogłoszeniu werdyktu emocjom dał się ponieść trener liczącego 19 lat Kamila, Piotr Wilczewski, który swoje niezadowolenie wyrażał w bardzo plastyczny sposób, ale podczas ceremonii wręczania medali zachował spokój i profesjonalizm, gratulując mistrzowi Polski ze Szczecina.

Inny 19-latek, Łukasz Stanioch (BKS Skorpion Szczecin) okazał się godnym rywalem dla doświadczonego Tryca, zaskakując go zuchwałą ofensywą, której zazwyczaj hołduje w swoich walkach Mateusz. Młodzian ze Szczecina dzięki świetnemu przygotowaniu kondycyjnemu aż do końcowego gongu był zagrożeniem dla podopiecznego Huberta Migaczewa, choć w ostatecznym rozrachunku okazał się nieznacznie gorszy, co potwierdził werdykt sędziowski. Skazany przez niektórych na pożarcie Tomasz Bohdanowicz (BKS Orkan Gorzów Wlkp.), pokazał, że może być groźny nawet nawet dla mistrza Unii Europejskiej. Po tej walce można powiedzieć, że Igor Jakubowski, aby stale podnosić swój poziom potrzebuje jak najwięcej takich rywali w kraju jak 20-letni wychowanek trenera Grzegorza Swadowskiego. Dzięki temu waga ciężka, która nie należy niestety dzisiaj do flagowych w polskim boksie olimpijskim zyska na wartości.

Kibice z Sokółki przez dwie i pół godziny czekali na walkę swojego ulubieńca, Pawła Wierzbickiego. Tym razem oko w oko z podopiecznym trenera Tomasza Potapczyka stanął leworęczny Mateusz Figiel (Hetman Białystok), znany od lat z bardzo stabilnej formy i całkiem niezłych umiejętności pięściarskich. Walka o złoto wyglądała odmiennie niż półfinałowa wojna totalna, w jaką wczoraj Pawła wciągnął Roger Hryniuk. Zawodnik z Sokółki udźwignął ciężar bycia faworytem i mimo tego, że odczuwał skutki poprzedniego pojedynku, wypunktował rywala.

WYNIKI WALK FINAŁOWYCH [NIEDZIELA, 12 PAŹDZIERNIKA 2014 ROKU, GODZ. 11.00 - Zwycięzcy na pierwszym miejscu]

49 KG
Dawid Jagodziński (BSB Astoria Bydgoszcz) – Damian Jóźwiszyn (GUKS Carbo Gliwice) WO.

52 KG
Maciej Jóźwik (BKS Skorpion Szczecin) – Grzegorz Kozłowski (Akademia Walki Warszawa)  WO.

56 KG
Marek Pietruczuk (UMKS Victoria Ostrołęka) – Sylwester Kozłowski (Akademia Walki Warszawa) 3-0

60 KG
Mateusz Polski (KSW Róża Karlino) – Dawid Michelus (UKS Kontra Elbląg) 3-0

64 KG
Marcin Latocha (KSW Róża Karlino) – Krystian Sielawa (Hetman Białystok) 3-0

69 KG
Rafał Perczyński (Akademia Walki Warszawa) – Damian Kiwior (PTB Tiger Tarnów) WO.

75 KG
Arkadiusz Szwedowicz (BKS Skorpion Szczecin) – Kamil Bednarek (DKB Dzierżoniów) 3-0

81 KG
Mateusz Tryc (KS Fenix Warszawa) – Łukasz Stanioch (BKS Skorpion Szczecin) 3-0

91 KG
Igor Jakubowski (Zagłębie Konin) – Tomasz Bohdanowicz (BKS Orkan Gorzów Wlkp.) 3-0

+91 KG
Paweł Wierzbicki (UKS Boxing Sokółka) – Mateusz Figiel (Hetman Białystok) 3-0

ARTUR SZPILKA: UCZĘ SIĘ ADAMKA NA PAMIĘĆ

adamek_szpilka

Bilety na galę z tę walkę wieczoru sprzedają się ponoć jak ciepłe bułeczki. Ósmego listopada w Krakowie 18 tysięcy kibiców obejrzy starcie Tomasza Adamka z Arturem Szpilką. Ten drugi rozpoczął już sparingi i przekonuje, że jest w życiowej formie.

- Wszyscy, którzy oglądają pana na sali treningowej opowiadają, że trenuje pan jak nigdy wcześniej.
Artur Szpilka: Jest zajebiście, ale jak mogłoby być inaczej? Jestem w najlepszej formie w życiu. Prawdziwa petarda!

- Przy okazji wrócił stary Artur Szpilka, który dużo mówi.
AS: (śmiech) Ale czuję się naprawdę bardzo dobrze, jestem, a właściwie będę gotowy. Czekam na 8 listopada, czekam aż wreszcie wejdziemy do ringu. Czuję, że to wszystko coraz bliżej, chociaż też bez przesady. Jestem teraz na etapie sparingów. Mam dwóch dobrych sparingpartnerów, dojadą kolejni. Lista była zresztą bardzo długa, ale kilku odmówiło z różnych przyczyn, na przykład Wiaczesław Głazkow i Michael Sprott. Szkoda, bo zależało mi na nich, ale nic nie poradzę. Zresztą, i tak dam radę! Był taki okres podczas przygotowań, że biłem rekordy życiowe w różnych elementach. Dzisiaj ważę 106-107 kg, ale nie powiem, ile będzie w dniu walki. Przekonacie się!

- Jest pan tak podekscytowany, że brzmi jakby chciał walczyć jeszcze dzisiaj.
AS: Gdybyśmy mieli boksować dziś, w porządku, walczmy. Ale szczyt formy będzie ósmego listopada.

- Interesuje się pan tym, co u Adamka?
AS: Kręciliśmy materiały w telewizji Polsat, trochę pożartowaliśmy. Dawid Kostecki, który też będzie walczył w Krakowie, poszedł nawet nakręcić Tomka, ale wiadomo, że to dla żartu. Zresztą, Tomek to widział i też się wygłupiał. Poza tym, nic się nie działo. Powiedzieliśmy sobie cześć, a ja jeszcze dodałem ze śmiechem, że przytył. Odpowiedział, że ostro ćwiczy. I dobrze.Będzie gotowy i na to liczę. Chcę spotkać w ringu najlepszą wersję Tomasza Adamka.

- Ogląda pan jego walki?
AS: Szczerze? Codziennie. Włączam sobie kolejne pojedynki Adamka i analizuję. Uczę się go na pamięć.

- Nie przegrzeje się pan do walki?
AS: Nie, spokojnie… Wszystko ma swój sens. Patrzę uważnie na jego walki, bo myślę, że on niczego nowego już się nie nauczy. A ja – wręcz przeciwnie. Wszyscy pewnie myślą, że w ringu rzucę się przed siebie, że będę porywczy. Tymczasem chcę pokazać coś innego. Oczywiście nie zabraknie mi uporu, zawziętości i serca. Tylko znowu dużo mówię, a plan jest taki, aby pokazać to dopiero w ringu.

- Po przegranych w Moskwie pana kolegów z grupy, czyli Krzysztofa Włodarczyka i Pawła Kołodzieja, sporo osób zarzucało błędy trenerowi Fiodorowi Łapinowi. Od kibiców po promotora Tomasza Babilońskiego.
AS: Nie chcę tego oceniać. Każdy ma swoje zdanie i może mówić co chce. Ja tego nie słucham. Z Tomkiem Babilońskim nie jestem blisko i nie śledzę tego, co mówi. Czytam tylko to, co mnie interesuje. A co do walk – każdy jest kowalem swojego losu.

- W najbliższych tygodniach to na panu skupią się nadzieje i oczekiwania grupy Sferis KnockOut Promotions.
AS: Też tak myślę. Tylko ja zawsze uważałem się za indywidualistę i zawsze działałem na zasadzie: mogę, a nie muszę. Bardzo w siebie wierzę. I nie myślę o tym co się stało w ostatnich dniach, o tym, że koledzy przegrali. Myślę o sobie.

- Dotychczas z reguły miał pan plany na przyszłość nawet przed najbliższą walką. Teraz jest inaczej.
AS: Bo nie wiem co dalej. Liczy się walka i zwycięstwo z Adamkiem. Słyszałem, że kolejny możliwy termin mojej walki to styczeń, ale nie znam kompletnie żadnych szczegółów.

- Mimo wszystko ostatnio się pan wyciszył.
AS: A co ja mam gadać? Jestem tym samym Arturem co wcześniej, choć może faktycznie wypowiadam się w sposób bardziej stonowany. To także ze względu na szacunek dla Tomka. Poza tym, byłem już wysoko i zostałem sprowadzony na ziemię. Ósmego się okaże, gdzie jestem teraz. Nazwa tej gali, czyli Chwila Prawdy jest idealnie dopasowana do tego, co nas czeka. Bo to chwila prawdy dla mnie i Tomka. Mnie da odpowiedź czy mogę się mierzyć z najlepszymi. Adamkowi powie czy nie nadszedł już czas na koniec kariery.

Rozmawiał: Kamil Wolnicki, przegladsportowy.pl

MARIUSZ WACH: NIE OBIECUJĘ FAJERWERKÓW

wach01

Za tydzień Mariusz Wach stoczy pierwszą walkę po prawie dwuletniej przerwie. Polak waży o wiele mniej niż dotychczas. W Dzierżoniowie 35-letni pięściarz znajdzie się w ringu ze starszym o trzy lata Samirem Kurtagiciem. Starcie olbrzymów (Polak i Serb mierzą ok. 200 cm) zakontraktowano na 8 rund. Dla naszego pięściarza będzie to pierwszy pojedynek od listopada 2012 roku, gdy w Hamburgu próbował odebrać Władymirowi Kliczce tytuły mistrzowskie IBF, WBA i WBO w wadze ciężkiej.

Szkoda dwóch straconych lat kariery, ale też nie można napisać, że Wach zupełnie je zmarnował. Jeździł na sparingi do pięściarzy ze ścisłej światowej czołówki (David Haye, Alexander Povetkin, Dereck Chisora, Carlos Takam), kilka razy czynił przymiarki do powrotu na ring. Jednak gdy zaczynał obóz w Dzierżoniowie, ważył… 135 kilogramów.

– Już tak mam, że gdy nie trenuję na sto procent, to waga szybko idzie w górę. Piętnaście kilo zrzuciłem bez wielkiego wysiłku. Nie jest jeszcze idealnie, ale czuję się dużo lepiej niż dwa miesiące temu – uspokaja Wach.

– Nie będę wam opowiadał, że znów jestem w życiowej formie, bo po długiej przerwie nie może być tak wspaniale. Pracuję jednak solidnie i na osiem rund paliwa mi nie zabraknie – obiecuje pięściarz. Przed walką bak musi być pełen, bo Kurtagić, choć podbój wagi ciężkiej nigdy mu nie groził, na zawodowym ringu ani razu nie przegrał przed czasem.

– Ten facet się nie przewraca. O nokaut będzie trudno, ale nigdy nie mów nigdy. Celem jest zwycięstwo i tyle – zaznacza Piotr Wilczewski, trener Wacha. – Fajerwerków nie obiecuję. Najlepszego Mariusza zobaczymy za dwie, trzy lub cztery walki. Mogę jednak zapewnić, że przystąpi do pojedynku przygotowany na sto procent aktualnych możliwości – dodaje Wilk. Trener i pięściarz chwalą brytyjskiego olbrzyma (201 cm), niepokonanego na zawodowstwie Gary`ego Cornisha, który pomaga Wachowi jako sparingpartner.

Na jakie zagrożenie musi być gotowy Polak przed swoim powrotem na ring?

– Kurtagić jest ruchliwy, ma nieskoordynowane ruchy, bije z każdej pozycji, wyprowadza dużo ciosów. Będę musiał uważać przez całą walkę. Nokaut nie jest moim celem. Kurtagić do tej pory nie padł, a walczył z mocnymi rywalami (m.in. Takam, Denis Boytsov, Alexander Dimitrenko – przyp. red.). Po takiej przerwie przyda mi się doświadczenie z walki na dystansie ośmiu rund – ocenia Wach. Kolejnych planów nie ma. Wilczewski chciałby, aby następny pojedynek stoczył jeszcze w 2014 roku.

Rozmawiał: Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

22. MMP: SZYBKIE ZWYCIĘSTWA FAWORYTÓW. 5 „CZASÓWEK” W 7 WALKACH

mateusz_tryc03

W Sokółce na dobre rozgorzały sportowe emocje, bo inauguracyjne boje toczą najlepsi polscy pięściarze liczący sobie od 19 do 23 lat. Zgodnie z oczekiwaniami w pierwszej serii walk 22. Młodzieżowych Mistrzostw Polski obyło się bez fajerwerków, choć aż 5 z 7 walk zakończyło się przed czasem.

Najcenniejszą z tych „czasówek” była chyba wygrana mistrza Polski seniorów, Mateusza Tryca (Fenix Warszawa – na zdjęciu), który w 2. starciu zastopował Pawła Czyżyka (Energetyka Lubin). Oprócz zawodnika z Wyszkowa do kolejnej fazy turnieju przeszli: Dawid Michelus (UKS Kontra Elbląg, 60 kg), Wiktor Perczyński (Akademia Walki Warszawa), Kasjusz Życiński (SAKO Gdańsk), Łukasz Stanioch (BKS Skorpion Szczecin), Maciej Szcześniak (RUSHH Kielce) i Błażej Lutka (RMKS Rybnik – wszyscy 81 kg).

WYNIKI WALK ELIMINACYJNYCH [ŚRODA, 8 PAŹDZIERNIKA 2014 ROKU, GODZ. 11.00]

60 KG
Dawid Michelus (UKS Kontra Elbląg) – Karol Ciechanowicz (BKS Olimp Szczecin) TKO 3

81 KG
Mateusz Tryc (Fenix Warszawa) – Paweł Czyżyk (Energetyka Lubin) TKO 2
Wiktor Perczyński (Akademia Walki Warszawa) – Rafał Rzeźnik (Berej Boxing Lublin) 3-0
Kasjusz Życiński (SAKO Gdańsk) – Adam Kubiak (LKS Piast Sieradz) TKO 2
Łukasz Stanioch (BKS Skorpion Szczecin) – Dawid Smuklerz (BKS Radomiak Radom) TKO 2
Maciej Szcześniak (RUSHH Kielce) – Jan Klimek (Gwardia Szczytno) 2-1
Błażej Lutka (RMKS Rybnik) – Adam Hebda (BKS Olimp Szczecin) KO 1

KRZYSZTOF WŁODARCZYK: ODZYSKAM PAS. NIE SKREŚLAJCIE MNIE

diablo01

- Ochłonął pan po sobotniej porażce z Grigorijem Drozdem?
Krzysztof Włodarczyk: Nie do końca. Walka ciągle siedzi w środku, ciągle się zastanawiam nad tym wszystkim, co się stało. Chyba nie chcę o tym za bardzo rozmawiać.

- Trudno nie pytać. Był pan jedynym polskim mistrzem świata w boksie zawodowym.
KW: Wiem o tym wszystkim… Szczerze? Plan na walkę z Drozdem dotarł do mojej głowy chyba dopiero wtedy, gdy już byłem w hotelu. Po drugie, jakoś dziwnie się czułem podczas tego pojedynku. Tylko proszę nie pytać dlaczego, bo sam nie wiem. Kompletnie nie wiem. Minęło już kilka dni, a ja wciąż o tym myślę. Pierwszy raz tak było w rewanżu ze Stevem Cunninghamem wiele lat temu. Pierwszych sześciu rund walki w Spodku kompletnie nie pamiętam. Tu było inaczej, ale też dziwnie. Kur.. mać, no nie mogę o tym mówić. Pan pyta i wszyscy pytają dlaczego tak się wszystko potoczyło, a ja nie wiem. Wszystko, cały mój plan prysnął jak bańka mydlana, a później było już tylko gorzej i gorzej. Dałem dupy, nie wykonałem założeń.

- Pomijając pana słabą postawę, warto pamiętać, że Drozd też był przygotowany świetnie.
KW: Był, był. Jego plan był świetny, miał mnie dokładnie rozpracowanego. W jednej z rund przyklęknąłem i dałem się wyliczyć sędziemu. Liczyłem, że się na mnie rzuci, bo będzie chciał skończyć walkę przed czasem. Wtedy musiałby się odsłonić i miałbym szansę. Ale to cwaniak, rozgryzł to i… rozwalił mój kolejny plan. Drozd był tak przygotowany, że aż szok!

- Mam wrażenie, że zlekceważył go pan.
KW: Tak było, ale nie wiem w sumie dlaczego. Myślałem, że dam radę. Szanuję go, ale naprawdę myślałem, że jakoś łatwiej pójdzie.

- Krzysztof Włodarczyk, były mistrz świata federacji WBC w kategorii junior ciężkiej. Źle to brzmi.
KW: Źle, wiem przecież. Ale spokojnie, długo tak nie będę mówili. Jestem upartym skur… Moja żona tak często mi powtarza i coś w tym jest. Postawię na swoim, bo zawsze stawiam. Odzyskam pas, znowu będę mistrzem.

- Kiedy? I komu chce pan zabrać pas? Czy interesuje pana tylko rewanż z Drozdem?
KW: Chciałbym znowu się z nim spotkać i sprawdzić czy ta sobota była tylko przypadkiem, jak sam myślę, czy jednak Drozd jest taki dobry. Muszę się powoli odbudować. Nie skreślajcie mnie i nie stawiajcie na straconej pozycji. Byłem wiele lat mistrzem świata i jedna porażka nie może mi tego odebrać. A jeśli mam odpowiedzieć na pytanie z kim się spotkam i z komu będę chciał odebrać pas, to pytanie nie do mnie. Wiem jedno – będę gotowy.

- Kiedy wraca pan do treningów?
KW: Mówiłem o miesiącu odpoczynku i nie cofam tych słów. Poleniuchuję trochę i dojdę do siebie, a później ruszę przed siebie.

- Po powrocie mówił pan też o problemach prywatnych, które wpłynęły na słabą postawę.
KW: Bo jestem nie tylko sportowcem, ale mam też życie prywatne. Kiedy głowa nie jest spokojna, nie może być dobrze. A moja nie była. Niby wszystko wydawało się być w porządku, niby funkcjonowałem normalnie, ale nie było tak, jak powinno. Od następnego tygodnia biorę się też za porządkowanie własnego życia. Muszę coś zrobić z tym bałaganem. Coś dobrego, co pozwoli mi być spokojnym. Dzisiaj już wiem, zresztą dawno już wiedziałem, co muszę robić. Nie chcę tłumaczyć nic więcej, bo to skomplikowane, ale czas wziąć się za własny dom i budowanie jego przyszłości.

- W życiu sportowym też planuje pan zmiany?
KW: Trenera na pewno nie zmienię, bo Fiodor Łapin nie jest niczemu winny. To moje podejście musi być inne. Zresztą, podobnie jak kilka innych czynników.

- Niedawno marzył pan o walkach unifikacyjnych z Marco Huckiem czy Yoanem Pablo Hernandezem. Teraz jednak pana wartość spadnie.
KW: Mam nadzieję, że nie jakoś diametralnie. Zresztą, znam swoją wartość i za pięć złotych nie będę walczył.

- W ten sam wieczór przegrał też Paweł Kołodziej. Czarna sobota w Moskwie.
KW: Oj tak… Mieliśmy smutny wieczór, naprawdę bardzo smutny. Ale ciągle lubię Moskwę i chętnie tam wrócę, najlepiej na rewanż z Drozdem. Na razie jednak jestem ciągle zły na siebie.

Rozmawiał: Kamil Wolnicki, przegladsportowy.pl

CO DALEJ Z KRZYSZTOFEM WŁODARCZYKIEM? PERSPEKTYWY I WYZWANIA

diablo_konferencja

Walka z Grigorijem Drozdem przyniosła Krzysztofowi Włodarczykowi największą (choć nie rzucającą na kolana) wypłatę w życiu, ale jednocześnie pozbawiła pasa mistrzowskiego WBC oraz mocno utrudniła dalszy przebieg kariery zarówno w aspekcie sportowym, jak i finansowym. Jakie perspektywy rysują się przed Diablo? Warto prześledzić poniższe warianty.

Rewanż z Drozdem

Być może w kontrakcie na pojedynek był zapis o obowiązkowym rewanżu, ale to i tak opcja nie do wykorzystania. Ze względu na widoczną różnicę klasy pomiędzy bokserami, w walce rewanżowej trudno byłoby liczyć na inny rezultat, niż w ubiegłą sobotę, a pojedynku ze z góry wiadomym wynikiem nikt nie chciałby oglądać, ani w Polsce, ani w Rosji, ani gdzie indziej. Rewanż oznaczałby więc dla Diablo kolejne lanie, tyle że tym razem za darmo.

Atak na inne pasy w wadze cruiser

Opcja nierealna. Skoro Huck i Hernandez nie chcieli walki unifikacyjnej, to tym bardziej nie będą chętni na pojedynek z Włodarczykiem pasa nie posiadającym. Lebiediew również, bo Diablo stracił swą renomę, jaką miał w Rosji.

Walka z Adamkiem

Niestety, perspektywa „polskiej walki stulecia” bardzo się oddaliła. Góral niby jej nie chciał, lecz gdyby „kasa się zgadzała”, to on też pewnie by się zgodził. Jednak utrata tytułu mistrza świata przez Włodarczyka odziera taką konfrontację z nimbu pojedynku dwóch prezentujących wysoką klasę mistrzów. W nowych okolicznościach byłoby to już tylko starcie typu emerytalno-sentymentalnego, tak jak walka Gołota – Saleta. Nie to zainteresowanie, nie ta kasa do wzięcia. Krzysztof musi się pogodzić z tym, że ten show bezpowrotnie skradł mu Szpilka przy pomocy wspólnego promotora.

Przejście do wagi ciężkiej

O ile jako mistrz świata wagi cruiser Diablo mógł liczyć na zainteresowanie i dobre gaże w HW (choćby na wzór i na miarę Adamka), o tyle jako były mistrz wielkich walki i wielkich pieniędzy nie może oczekiwać, na co wskazuje choćby przykład Steve’a Cunninghama.

Walka z Masternakiem (w Polsce)

To trochę ryzykowne, ale na dziś jedyne sensowne wyjście dla Diablo. Obydwaj są po przejściach (nawet podobnych), obydwaj muszą odbudować pozycję w czołówce cruiser i obydwaj nie mają czasu do stracenia. Finansowo mogą zyskać obaj, bo nieraz między nimi iskrzyło i taka walka w Polsce spotkałaby się z dużym zainteresowaniem, a więc i przyzwoitymi wypłatami dla obydwu rywali. Niestety, sportowo zwycięzca byłby tylko jeden, a przegrany mógłby zacząć się szykować do powieszenia rękawic na kołku.

źródło: bokserzy.cba

DAMIAN KIWIOR WYRÓŻNIONY PO ZWYCIĘSTWIE NAD MEDALISTĄ MISTRZOSTW LITWY

kiwior_wsb

Reprezentant Polski i czołowy zawodnik drużyny Rafako Hussars Poland, Damian Kiwior (69 kg), który na co dzień reprezentuje barwy „Tigera” Tarnów pokonał  w  2. rundzie przez TKO  po bardzo zaciętym pojedynku  brązowego medalistę mistrzostw Litwy Tomasa Klevinskasa. Pojedynek odbył się w minioną sobotę (27 września) w w hali sportowej Liceum Ogólnokształcącego im. Bartosza Głowackiego w Opatowie, w ramach międzynarodowego meczu bokserskiego, w którym pięściarze RMG Boks Ożarów zwyciężyli 10-6 Litwinów z Auksine Pirstine Kowno.

- Poziom walk był bardzo wysoki. Nie spodziewałem się, że Litwini przyjadą w tak mocnym składzie. Wynik meczu ważył się do ostatniej walki. Gdyby Kiwior przegrał, to byłby remis. Na szczęście Damian nie dał szans rywalowi. Chciałem wygrać, aby dać radość kibicom. Gala była dla kibiców, aby zobaczyli, że RMG funkcjonuje i ma dobrych pięściarzy. Następna gala będzie na początku grudnia w Ożarowie. Rękawice bokserskie skrzyżują reprezentacje okręgu świętokrzyskiego i lubelskiego- powiedział Roman Golek, założyciel i szef klubu z Ożarowa.

Tarnowianin został  wybrany również najlepszym zawodnikiem meczu, za co otrzymał puchar. W zawodach miał też wystąpić drugi wychowanek trenera Józefa Sadko, Maciej Kiwior, lecz niestety jego przeciwnik nie dojechał do Opatowa. W zwycięskim zespole wystąpili także gościnnie, wygrywając swoje walki, młodzi zawodnicy klubu RUSHH Kielce – Marcin Rak i Dawid Łakomiec.

źródło: lo.opatow.ids.pl

GRIGORIY DROZD: TAK DOTKLIWEJ PORAŻKI WŁODARCZYK JESZCZE NIE PONIÓSŁ

Niemożliwe to nie fakt. Niemożliwe to potencjał możliwości. Niemożliwe jest chwilowe. Niemożliwe nie istnieje. Teraz wiem to na pewno! – napisał w internecie Grigorij Drozd dzień po najcenniejszym zwycięstwie w karierze. 35-letni Rosjanin długo czekał na ten moment. W Moskwie znalazł antidotum na najgroźniejszą broń Krzysztofa Włodarczyka. „Diablo” był bezradny.

- Według specjalistów, w sobotę był pan jeszcze lepszy niż rok temu, gdy pokonał pan Mateusza Masternaka. Jest pan tego samego zdania?
Grigorij Drozd: Jak najbardziej. Włodarczyk nie spodziewał się, że będzie miał takiego rywala. Trenowałem ze wszystkich sił, trochę zmieniłem styl walki. Rozwinąłem się i to widać.

- W walce z mistrzem WBC przeżył pan choć jeden kryzysowy moment?
GD: Nie, Włodarczyk ani razu nie wpędził mnie w kłopoty. Z drugiej strony napięcie trwało do ostatniej sekundy ostatniej rundy. Kryzysu nie przechodziłem. Kontrolowałem sytuację od początku do samego końca.

- Siły ciosu Włodarczyka, o której krążą legendy, też pan nie poczuł?
GD: Raz trafił mnie niezłym lewym prostym, raz lewym sierpowym, pamiętam też jeden prawy prosty. Łącznie były to zatem trzy, może cztery groźne uderzenia w trakcie całej walki.

- Nie popełnił pan błędów, które do dziś spędzają sen z powiek Rachimowi Czakijewowi. Gdy w ósmej rundzie „Diablo” uklęknął, zachował pan spokój. Pański rodak w analogicznej sytuacji rzucił się na Polaka, co przypłacił porażką.
GD: Włodarczyk to wielki spryciarz. Sądzę, że chciał mnie oszukać, to wielce prawdopodobne. Zamierzał mnie sprowokować. Sprawić, bym chciał go dobić, pójść na całość i wdać się w wymianę, w której mógłby mnie upolować nokautującym ciosem. Już przed walką wiedziałem, że otwarty, ofensywny boks jest wykluczony, podobnie jak walka w zwarciu. Trenerzy przestrzegali, bym pod żadnym pozorem nie rzucał się na Włodarczyka, nawet gdy dojdzie do nokdaunu. W takiej sytuacji miałem zachować spokój i kontynuować pracę w dystansie. Lewy prosty, lewy sierpowy i tak dalej.

- W trzeciej rundzie walki Włodarczyka z Czakijewem i ósmej odsłonie jego starcia z panem Polakowi chodziło więc o to samo?
GD: Tak sądzę. W tamtym pojedynku, przed nokdaunem, Czakijew rzeczywiście trafił go ciężkim ciosem. Nie wydaje mi się jednak, że uderzenie było aż tak destrukcyjne, by Krzysztof musiał uklęknąć. Włodarczykowi zależało na tym, by zachęcić Rachima do odważnej szarży. W obu walkach chciał przekazać przeciwnikowi: „Jestem słaby, straciłem siły, mam już dość. No, dalej. Dobij mnie”. Wiedziałem, że zastawia na mnie pułapkę.

- Przed walką mówił mi pan, że Włodarczyk zawsze walczy do końca. Tym razem obserwatorzy zauważyli, że poddał się wcześniej.
GD: Po szóstej rundzie dotarło do mnie, że przestaje myśleć, że stracił koncepcję i nie rozumie co się dzieje. Praktycznie nic mu nie wychodziło. W jego oczach widziałem rezygnację. Nie zmienia to jednak faktu, że niebezpieczny pozostał do samego końca, jak zawsze. Nie mogłem pozwolić sobie na moment rozkojarzenia. Włodarczyk mógł wystrzelić w każdej chwili. Zgodzę się jednak, że w końcówce osłabł. Zwolnił obroty, ciężko oddychał.

- Dojdzie do rewanżu? Podobno kontrakt przewiduje, że w przypadku pańskiego zwycięstwa powinno do niego dojść w ciągu dziewięciu miesięcy.
GD: Szczerze mówiąc, nie wiem, czy był taki punkt w umowie. Dzisiaj jest zbyt wcześnie, abym mógł powiedzieć cokolwiek na temat mojej najbliższej walki. Mój promotor Andriej Riabiński na pewno ma dobry pomysł na dalsze prowadzenie mojej kariery. Czy dojdzie teraz do dobrowolnej obrony, a może rewanżu z Włodarczykiem? Naprawdę nie wiem.

- Po tak przekonującym zwycięstwie druga walka ma w ogóle sens?
GD: Zgadza się, to było przekonujące, pewne zwycięstwo. Sądzę, że tak dotkliwej porażki Włodarczyk jeszcze nie poniósł. Z mojego punktu widzenia nie jest to najciekawsze rozwiązanie. Nie ma bowiem wątpliwości, że pokonałem Krzysztofa wyraźnie. Z drugiej strony, tytuł WBC był w jego posiadaniu bardzo długo. Być może z szacunku do jego osiągnięć ten rewanż mu się należy. Będziemy się nad tym zastanawiać.

Rozmawiał: Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

MASTERNAK WYGRYWA PRZED CZASEM W KILONII. W NAROŻNIKU ULLI WEGNER

master01

Pod okiem nowego trenera zadebiutował Mateusz Masternak (33-2, 24 KO). Były mistrz Europy spotkał się na gali boksu zawodowego w Kilonii z Benem Nsafoahem (15-12-2, 8 KO) i pokonał go przed czasem.

Wrocławianin od początku narzucił ostry pressing lewym prostym, szukając miejsca mocniejszym prawym na korpus. Tak mijały kolejne minuty, ponieważ urodzony w Ghanie, a reprezentujący barwy Niemiec przeciwnik ograniczał się praktycznie tylko do defensywy za podwójną gardą. Mimo wszystko po zakończeniu trzeciej rundy w narożniku Ulli Wegner tonował nastroje i wcale nie pośpieszał „Mastera”. Po przerwie nasz rodak w końcu złapał przy linach przeciwnika dłuższą serią. Nie zrobił mu większej krzywdy, lecz kumulacja ciosów sprawiła, że Nsafoah pozostał na stołku przed piątą odsłoną.

źródło: bokser.org

KONIEC PEWNEJ ERY. „DIABLO” ZDETRONIZOWANY W MOSKWIE

diablo01

O sile Grigoriya Drozda (39-1, 27 KO) w zeszłym roku przekonał się Mateusz Masternak. Dziś w Moskwie Rosjanin zaatakował Krzysztofa Włodarczyka (49-3-1, 35 KO) i należący do niego tytuł mistrza świata federacji WBC kategorii junior ciężkiej. I niestety znów dał się we znaki naszemu rodakowi.

Pierwsza odsłona miała charakter rozpoznawczy. Obaj mocarze szukali dystansu, ograniczając się do zwodów bądź „odczepnych” lewych prostych. Więcej działo się już w drugim odcinku. Precyzyjniejszy był pretendent, który do lewego prostego dodał 2-3 razy prawy sierp w okolice ucha. Krzysiek przestrzelił kilka razy lewym sierpowym, ale widać było lukę w gardzie i uderzenia te chybiły tylko o centymetry. Polak więc zmienił nieco taktykę i po przerwie podkręcił nieco tempo. Na tym etapie Drozd jednak trzymał wysoko ręce, a w wymianach był o ułamek sekundy szybszy, wyprzedzając akcje „Diablo”. Czwarta runda również należała nieznacznie dla Grigorija, lecz Krzysiek pół minuty przed końcem nareszcie trafił swoim firmowym lewym sierpem, co dawało nadzieję na kolejne minuty. Na tym etapie wszyscy sędziowie punktowali na korzyść challengera 39:37.

W piątym starciu Drozd uruchomił nogi, zaczął tańczyć i wydłużać dystans, by nie pozostawać w zasięgu mistrza. Polował również na bezpośredni prawy w kombinacji z lewym hakiem pod prawy łokieć. W szóstej rundzie Drozd po każdej akcji szybko klinczował, jakby bojąc się riposty „Diablo”. Pozostawał jednak aktywniejszy, a niemal równo z gongiem trafił Krzyśka mocnym prawym krzyżowym na szczękę. W siódmej pretendent zmienił nieco taktykę, koncentrując się bardziej na ciosach po dole. W jednej z wymian pękł mu prawy łuk brwiowy po przypadkowym zderzeniu głowami. Rana nie była głęboka i krew zatamowano.

Mimo wszystko Rosjanin wyszedł do ósmej rundy jak po swoje, zyskując niestety coraz większą przewagę. W ostatnich sekundach długa seria kilku ciosów tak zamroczyła Włodarczyka, że ten aż przyklęknął i powstał dopiero gdy sędzia doliczył do dziewięciu. Na szczęście zaraz zabrzmiał zbawienny gong. Po przerwie Drozd, który wyczuł swoją szansę, ostro ruszył do szturmu. Nasz champion krwawił mocno z prawej powieki, przeżywał trudne chwile, ale w swoim stylu przetrzymał to i w dziesiątej odsłonie spróbował zrewanżować się swoimi bombami. Brakowało jednak precyzji i za każdym razem paru centymetrów.

Włodarczyk odpuścił trochę jedenaste starcie, zbierając siły na ostateczny szturm. Na świetnie dysponowanego Grigoriya nie było jednak tej nocy mocnych… Sędziowie nie mieli wątpliwości, punktując przewagę Drozda 118:109 i dwukrotnie 119:108.

źródło: bokser.org

KADRA NARODOWA SENIOREK NA OSTATNIEJ PROSTEJ PRZED MISTRZOSTWAMI ŚWIATA

CET03

W decydującą fazę wchodzą przygotowania kadry narodowej seniorek, którą za dwa miesiące w południowokoreańskim Czedżu (Jeju) czeka najważniejsza tegoroczna impreza, czyli Mistrzostwa Świata. Trener Paweł Pasiak od wielu miesięcy konsekwentnie powtarzał, że droga do startu w światowym czempionacie prowadzi przez aktywny udział w organizowanych przez niego zgrupowaniach szkoleniowych, systematyczną pracę w klubach oraz udane międzynarodowe starty z Mistrzostwami Europy w Bukareszcie włącznie.

Tak, więc selekcja reprezentacji odbywała się niejako samoistnie i podczas najbliższego zgrupowania, które w dniach od 5 do 12 października odbędzie się na obiektach COS-OPO w Zakopanem, na przysłowiowej „ostatniej prostej” do Mistrzostw Świata znalazło się osiem zawodniczek, z których zostanie wyłoniona ostateczna kadra na Czedżu (Jeju). Wcześniej Polki dostaną jeszcze szansę startu w międzynarodowym turnieju Queens Cup w niemieckim Stralsundzie, skąd przyjadą na ostatnie przed mistrzostwami zgrupowanie do COS-OPO w Cetniewie, na którym będą wspólnie trenować z reprezentantkami Turcji i – co wielce prawdopodobne – Maroka.

Trener Pasiak oraz wspierający go w stolicy polskich Tatr Aleksander Maciejowski pracować będą z następującymi zawodniczkami: Angeliką Grońską (06 Kleofas Katowice – waga 48 kg), Sandrą Brodacką (Skorpion Szczecin, 48 kg), Sandrą Drabik (Soma Boxing Kielce, 51 kg), Eweliną Wicherską (PKB” Poznań, 51 kg), Laurą Grzyb (BKS Jastrzębie Zdrój, 54 kg), Anetą Rygielską (Pomorzanin Toruń, 57 kg), Kingą Siwą (SAKO Gdańsk, 64 kg) i Lidią Fidurą (GUKS Carbo Gliwice, 75 kg). Zawodniczkami rezerwowymi, gotowymi na ewentualne, dodatkowe powołanie są Sandra Kruk (Kontra Elbląg, 57 kg) i Beata Koroniecka (Hetman Białystok, 60 kg).

Jak widać z powyższej listy szansę na start w Mistrzostwach Świata utraciła Natalia Hollińska (69 kg), która zapewne czuje spory niedosyt po Międzynarodowych Mistrzostwach Śląska i Sandra Kruk, która znajduje się wprawdzie na liście rezerwowej, ale zdaniem trenera kadry utraciła miejsce w reprezentacji na rzecz młodszej o 6 lat młodzieżowej mistrzyni świata z Albany (2013), Anety Rygielskiej. Wcześniej (na własne życzenie) z kadrą pożegnały się Żaneta Cieśla (51 kg) oraz planująca karierę zawodową Karolina Michalczuk (60 kg).

GRIGORIJ DROZD: WŁODARCZYK BĘDZIE ZAGROŻENIEM W KAŻDEJ SEKUNDZIE WALKI

- Urodził się pan 35 lat temu w Prokopjewsku, skąd znacznie bliżej do Nowosybirska, niż do Moskwy. Stwierdził pan kiedyś, że można było tam zostać górnikiem, narkomanem lub kryminalistą, a jedyną drogą ucieczki do lepszego świata był sport.
Grigorij Drozd: Pochodzę ze zwykłej, robotniczej rodziny. Wszyscy pracowali w kopalni, nawet mama i babcia, które zajmowały się tam spawaniem elektrogazowym. Obie dostały medale weterana pracy. Nikt by na to nie wpadł, że pojawi się wśród nas ktoś, kto będzie opowiadał o mistrzostwie świata, o wejściu na sam szczyt.

- Myślałem, że spawaczami zostają tylko mężczyźni.
GD: Z całą pewnością nie jest to zawód dla kobiet. Sam sprzęt do spawania waży jakieś dziewięćdziesiąt kilogramów. Nie wiem dlaczego mama się tym zajęła, pewnie z uwagi na babcię. Pracowała w kopalni przez trzydzieści pięć lat. Znała się na tej robocie.

- Dlaczego został pan sportowcem?
GD: Miałem dziewięć lub dziesięć lat, gdy w kopalni wybuchł metan. Zginęło kilku ludzi, a poważnych poparzeń doznał mój wujek. Pamiętam wizyty w szpitalu. Nie wiedzieliśmy, czy Andriej przeżyje. Zapewne właśnie wtedy dotarło do mnie, że powinienem znaleźć sobie inne zajęcie, bo górnictwo mnie nie kręci. Eksplozje były na porządku dziennym, dochodzi do nich również dzisiaj.

- Wujek przeżył?
GD: Tak, wygrzebał się z tego. Dziś prowadzi biznes, czuje się doskonale. Później urodziło mu się jeszcze dwoje dzieci. Okazało się, że ma końskie zdrowie. Dawniej jeździł na nartach, zresztą podobnie jak mama. Śniegu na Syberii nigdy nie brakowało, a z nartami lub łyżwami większość ludzi była za pan brat. Sam jako dzieciak grałem w hokeja.

- Mówi pan o mamie, babci, wujku. A ojciec?
GD: Rozstał się z mamą, gdy miałem dwa lata. Do jedenastego roku życia wychowywał mnie ojczym, później umarł. Zostałem jedynym mężczyzną w rodzinie. Dwa lata później urodził mi się brat, było nas więc troje. Poczułem na sobie odpowiedzialność. Chciałem zdobyć pieniądze i robić wszystko, by rodzina mogła normalnie żyć.

- Musiał pan zarabiać?
GD: Zrozumiałem, że mogę pomóc rodzinie dzięki sportowi. Czułem, że jestem zdrowy i silny. Zawsze miałem dobre wyniki w karate, kick-boxingu, zaś jako piętnastolatek zacząłem toczyć zawodowe walki w boksie tajskim i zarabiać pierwsze pieniądze. W ciągu paru lat w tej dyscyplinie zostałem mistrzem Rosji, Europy i świata. Nie zaniedbałem też nauki. Dziś mogę się pochwalić wyższym wykształceniem z dwoma skończonymi kierunkami.

- Rodzina zaakceptowała pana wybór?
GD: Babcia uparcie powtarzała: Grisza, nauczyłeś się bronić, na ulicy już nikt ci nie podskoczy, wystarczy. Teraz zapisz się na kurs, będziesz jeździł buldożerem. Zarobisz na chleb, nakarmisz rodzinę. Odpowiadałem, że jeśli nie wyjdzie mi w sporcie, to spróbuję. Ale dobrze wiedziałem, że nic z tego. W końcu przekonałem babcię. Kocha mnie i bardzo przeżywa moje walki, podobnie będzie 27 września. Mówi, że podjąłem dobrą decyzję.

- Mama dzięki panu mogła skończyć pracę wcześniej?
GD: Tak, skorzystała z tej możliwości. Kupiłem jej dom i z całych sił staram się jej pomagać tak, by czuła się komfortowo.

- Powiedział pan, że ubiegłoroczne zwycięstwo nad Mateuszem Masternakiem i zdobycie tytułu mistrza Europy dało panu drugie życie. Czuł się pan niedoceniany?
GD: Tak było. Miałem wrażenie, jakby 98-99 procent ludzi spisywało mnie na straty. Wielu ludzi twierdziło, że to będzie moja ostatnia walka, a Masternak mnie znokautuje. Liczyło na mnie tak naprawdę parę najbliższych osób. Zwyciężyłem i jeszcze mocniej uwierzyłem w swoje siły.

- Masternak stwierdził, że jeśli walka potrwa dwanaście rund, to wygra ją Grigorij Drozd. Jeśli zaś ktoś ma pokusić się o nokaut, będzie to Krzysztof Włodarczyk. To racjonalna prognoza?
GD: Dziękuję Mateuszowi, że daje mi duże szanse, ale zgodzić mogę się tylko z pierwszą częścią jego opinii. Wygram. A jak to zrobię? Nieważne. Liczy się to, że stoczę bój o tytuł z pełnoprawnym mistrzem. Scenariusze mogą być różne. Szykuję się na długi, dwunastorundowy pojedynek, toczony w wysokim tempie, z dużym ciśnieniem, z wielką liczbą bardzo silnych uderzeń z obu stron.

- Włodarczyka nazywa pan najgroźniejszym pięściarzem w wadze junior ciężkiej. W czym mistrz świata WBC przewyższa mistrzów pozostałych federacji – Marco Hucka (WBO), Yoana Pablo Hernandeza (IBF) i Denisa Lebiediewa (WBA)?
GD: Posiada wyjątkową zdolność koncentracji. Momentami wydaje się oderwany od walki, wręcz nieobecny, lecz przez cały czas pozostaje skupiony na zwycięstwie. Wygina się, jest niewygodny. Nie ma zbyt długich rąk, podchodzi do rywala ni to blisko, ni daleko. Ale bije bardzo mocno. Jest najbardziej doświadczony. Nie pozwala sobie na moment rozluźnienia. Stanowi zagrożenie w każdej sekundzie walki.

- Stwierdził pan jednak, że mądry bokser pokona Włodarczyka. Co w tym przypadku znaczy mądry?
GD: Mądry to taki, który szybko analizuje sytuację w ringu, potrafi się do niej dostosować i zmieniać swoje działania w zależności od przebiegu walki.

- Rok temu komentował pan dla rosyjskiej telewizji moskiewskie starcie Polaka z Rachimem Czakijewem. Jakich błędów nie wolno popełniać, dowiedział się pan zapewne już wtedy?
GD: Naturalnie. To było bardzo ciekawe doświadczenie. Poczułem energię tej walki. Nie mogłem przypuszczać, że niebawem to ja będę wymieniał razy z Włodarczykiem, ale podświadomie wyobrażałem sobie, jak zachowywałbym się w konkretnych sytuacjach na miejscu Czakijewa.

- Wniosek jest chyba prosty: bójka to zły pomysł.
GD: Bez dwóch zdań. Nie tylko z tej walki można się było dowiedzieć, że stanie naprzeciwko Włodarczyka i wymiana mocnych uderzeń nie jest dobrym rozwiązaniem.

- Rozmawiał pan na ten temat z Czakijewem?
GD: Wymieniliśmy spostrzeżenia.

- Dowiedział się pan czegoś, co pozostałoby niezauważone?
GD: Nie. Tak naprawdę wszystko jest dość proste. Wrażenia moje i Rachima były bardzo zbliżone. Bardzo silny lewy sierpowy i prawy prosty, ogromna presja – to wszystko widać i na to trzeba się przygotować. Rachim nie powiedział mi o żadnym złotym środku, być może jedynie pozwolił jeszcze lepiej zrozumieć, że czeka mnie prawdziwa wojna. Włodarczyk jest jednym z tych bokserów, którzy nigdy się nie poddają.

- Wygląda na to, że obaj przystąpicie do walki w najlepszym momencie kariery.
GD: Zgadza się. Dla mnie to najważniejsze wydarzenie w całej sportowej wędrówce, a wszystkie badania wskazują, że będę w najwyższej formie. Każdy trening traktuję jak ostatni w życiu.

- Jeśli nie pokona pan Włodarczyka, to mistrzem świata w boksie nie zostanie już nigdy?
GD: Nie stawiam sprawy w ten sposób, bo przygotowuję się z radością w sercu, ogromnym pragnieniem zwycięstwa, z apetytem na wspaniały pojedynek. Jestem pewien, że wygram. Nie mam też wątpliwości, że zwycięstwie jest też przekonany Włodarczyk. Pragnę, by po znakomitej walce podnieść pas mistrza świata.

- To będzie najlepsza walka 2014 roku w całej kategorii junior ciężkiej?
GD: Nawet bukmacherzy żadnego z nas nie czynią faworytem, co świadczy o tym, jak bardzo intrygująca jest ta walka. To starcie dwóch pięściarzy będących w szczytowej formie, mistrza świata z pretendentem, który na tę szansę w pełni zasłużył.

Rozmawiał: Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

MATEUSZ POLSKI: WYGRANA W KIELCACH WZMOCNI MOJĄ MOTYWACJĘ DO DALSZEJ PRACY

mateusz_polski

Zwycięzca 2. Memoriału im. Leszka Drogosza, Mateusz Polski (60 kg), mimo zaledwie 21 lat już czwarty sezon rywalizuje w gronie seniorów. Zawodnik z Karlina do wczoraj czekał na swój pierwszy triumf w międzynarodowym turnieju pięściarskim. Dwa razy stawał na podium Memoriału im. Feliksa Stamma w Warszawie, rywalizował w Trabzonie, Groznym, czy Sofii, ale dopiero w Kielcach doczekał się głównej nagrody.

- Fajnie, że w Polsce mamy kolejny turniej o randze międzynarodowej, na który przyjeżdżają reprezentacje z wielu różnych krajów, w tym zza oceanu, jak Amerykanie, czy Brazylijczycy – mówił po zakończeniu zawodów Mateusz. – Dzięki temu możemy boksować z przeciwnikami, którzy preferują różne style walki i dużo się dzięki temu uczyć, bo np. zawodnicy, którzy przegrali swoje walki, na drugi dzień od razu mieli sparingi, które wzbogacały ich doświadczenie. Dla mnie ten turniej był pierwszym startem po wakacyjnej przerwie, a więc czasie kiedy pracowałem nad konkretną siłą i poprawiałem technikę. Cieszę się, że wygrałem, bo to da mi jeszcze większego kopa motywacji do treningów.  – dodał aktualny wicemistrz Polski wagi lekkiej z Kalisza.

Wychowanek nowego trenera kadry narodowej seniorów, Tomasza Różańskiego, wygrał w Hali Legionów trzy pojedynki. W ćwierćfinale wyeliminował Białorusina Georgiya Dmitera, w półfinale okazał się lepszy od kolegi z kadry Marka Pietruczuka, a w finale pokonał jednogłośnie na punkty wysokiego Węgra Sandora Szinavela.

- W pierwszej walce boksowałem z Białorusinem, który unikał ze mną starć w półdystansie i w ogóle nie chciał boksować, stale uciekając – wspomina młody zawodnik znany z występów w barwach Rafako Hussars Poland. – W drugiej walczyłem z moim kolegą, Markiem Pietruczukiem o i ten bój byłem spokojny, bo z jednej strony wiedziałem na co mnie stać, a z drugiej musiałem zrewanżować się za porażkę mojego klubowego kolegi Radomira Obruśniaka, który w ćwierćfinale przegrał z Markiem. Natomiast w finałowej walce zmierzyłem się z reprezentantem Węgier, i choć może nie był to zawodnik wysokiej klasy, ale ze względu na wysoki wzrost, boksowanie z kontry i pozycję mańkuta był trochę niewygodny – zakończył zwycięzca Memoriału „Czarodzieja Ringu”.

Miejmy nadzieję, że niewątpliwy sukces, jakim jest zwycięstwo w kieleckim turnieju, który znalazł się w oficjalnym kalendarzu AIBA i EUBC, wzmocni wiarę w niemałe umiejętności Mateusza Polskiego, tym bardziej, że zawodnik z Karlina po raz ostatni wygrał międzynarodową walkę ponad rok temu podczas Mistrzostw Europy w Mińsku. Doświadczenie wynikające z występów w lidze WSB, połączone z systematyczną pracą w klubie i reprezentacji, powinny sprawić, że Mateusz stanie się pięściarzem co najmniej europejskiej klasy.

Aby tak się stało potrzebna jest także mocna konkurencja w kraju i to bynajmniej nie ze strony jednego zawodnika, jakim w ostatnim czasie był Dawid Michelus. Z tego tez powodu żałuję, że w finale turnieju w Kielcach Mateusz walczył ze wspomnianym wyżej Węgrem a nie z bardziej wymagającym Adilem Aslanovem, którego choroba pozbawiła szans walki z Szinavelem w półfinale.

OPTYMISTYCZNIE PO FINAŁACH 2. MEMORIAŁU IM. LESZKA DROGOSZA. WIELKI TRIUMF SANDRY DRABIK

sandra_drabik02

Cztery razy cieszyliśmy się ze zwycięstw Biało-Czerwonych w walkach finałowych 2. Memoriału im. Leszka Drogosza. Kielecki ring był dzisiaj szczęśliwy dla Sandry Drabik (51 kg), Sandry Kruk (60 kg), Lidii Fidury (75 kg) i Mateusza Polskiego (60 kg), którzy stanęli na najwyższym stopniu podium. Dzielnie o zwycięstwa walczyli ponadto Kinga Siwa (60 kg), Rafał Perczyński 69 kg), Kamil Gardzielik (75 kg), Paweł Stępień (81 kg) i Roger Hryniuk (+91 kg).

Szczególnie na słowa uznania zasłużyła Sandra Drabik, uznana najlepszą zawodniczką zawodów, która w decydującym boju pokonała jednogłośnie na punkty (3-0) mistrzynię świata z Bridgeport (2010), Rosjankę Elenę Savelyevą. Aktualna brązowa medalistka Mistrzostw Europy wagi koguciej i uczestniczka Igrzysk Olimpijskich w Londynie (2012) nie była wprawdzie w Kielcach w życiowej dyspozycji, bo podobnie jak Sandra szykuje szczyt formy na zbliżające się Mistrzostwa Świata, ale mimo to zwycięstwo nad nią jest niezwykle cenne. Była to trzecia walka tych zawodniczek i druga, którą na swoją korzyść rozstrzygnęła Polka. Sędziowie widzieli wyraźną przewagę Sandry w stosunku 40-36 i dwa razy 39-37.

- Byłam dobrze przygotowana do tej walki, trener też nakreślił odpowiednią taktykę i zwyciężyłam. Cieszę się ze zwycięstwa a także z tego, że mogłam walczyć przed kielecką publicznością, bo nieczęsto to mi się zdarza. Niedługo pojadę na zgrupowanie kadry do Zakopanego, a potem mam zaproszenia na zagraniczne turnieje. Na któryś z nich pewnie się zdecyduję – powiedział po walce faworytka kieleckiej publiczności.

Tylko jedną turniejową walkę stoczyła w Hali Legionów Lidia Fidura (75 kg), która odczuwała wielki sportowy niedosyt po Międzynarodowych Mistrzostwach Śląska, na których miała tylko jedną rywalkę. W finale zaboksowała z ćwierćfinalistką Mistrzostw Rosji, Ekateriną Nadolinskayą, pokonując ją jednogłośnie na punkty (3-0), choć jak po walce powiedział trener kadry narodowej seniorek, Paweł Pasiak, gdyby pięściarka z Gliwic była w optymalnej dyspozycji, to pojedynek z tej klasy rywalką co Rosjanka powinien zakończyć się przed czasem. Mimo to przewaga Lidii była widoczna na kartach punktowych w stosunku 39-35 i dwa razy 39-37.

Trzecie złoto dla Polski w rywalizacji kobiet wywalczyła Sandra Kruk, pokonując koleżankę z kadry narodowej, Kingę Siwą. Nie ma żadnej tajemnicy w tym, że obie zawodniczki nie boksują na co dzień w „olimpijskiej” kategorii wagowej, więc wynik tej konforntacji był wielką niewiadomą – także dla trenera kadry. Wprawdzie zawodniczki walczyły ze sobą dwa razy w karierze i dwa razy lepszą okazała się Kinga, to jednak miało to miejsce przed pięcioma laty, a od tego czasu wiele się w ich karierach wydarzyło. Dzisiaj po równym boju do góry powędrowała ręka Sandry, która zdaniem trenera Pasiaka „oszukała” rywalkę i biła skuteczniej ciosami sierpowymi. Dwaj sędziowie wskazali na zwycięstwo Kruk (40-36 i 39-37), a jeden opowiedział się za remisem (38-38), wobec czego czek na 500 Euro zainkasowała zawodniczka z Elbląga.

Bardzo dobre recenzje zebrali w Kielcach panowie, którzy startując w zaledwie sześciu na dziesięć kategoriach wagowych, zdołali awansować do finałów w pięciu wagach. Triumfował dzisiaj wprawdzie tylko jeden z nich – Mateusz Polski – ale trener Tomasz Różański komplementował wszystkich. Dawno nie było nie było tak dobrej atmosfery wokół kadry narodowej seniorów, co powinno zwiastować lepsze czasy dla następców patrona kieleckiego turnieju, „Czarodzieja Ringów” Leszka Drogosza. Mateusz wygrał jednogłośnie na punkty (3-0) z ofensywnie nastawionym Węgrem Sandorem Szinavelem. Dwaj sędziowie punktowali 29-28 dla zawodnika z Karlina, zaś trzeci dał mu wygrane wszystkie starcia (30-27).

Pozostała czwórka przegrała swoje pojedynki, ale zaprezentowała wielka wolę walki i na pewno kielecki turniej może być dla nich zapowiedzią lepszych sportowo czasów. Skrzywdzony mógł się czuć Paweł Stepień, uznany za pokonanego (1-2) w walce z Turkiem Mehmetem Nadirem Unalem, dzielnie walczyli z Amerykanami Rafał Perczyński i Roger Hryniuk. Pierwszy uległ Jose Alday`owi, zaś drugi przegrał z Camem Awesome`em. Na pewno lepiej boksować będzie także Kamil Gardzielik, który dzisiaj uległ jednogłośnie na punkty mistrzowi Armenii, Armanowi Hovhikyanowi.

WYNIKI WALK FINAŁOWYCH [SOBOTA, 20 WRZEŚNIA 2014 ROKU]

KOBIETY

51 kg
Sandra Drabik (Polska) – Elena Saveleva (Rosja) 3-0

60 kg
Sandra Kruk (Polska) – Kinga Siwa (Polska) 2-0

75 kg
Lidia Fidura (Polska) – Ekaterina Nadolinskaya (Rosja) 3-0

MĘŻCZYŹNI

49 kg
Joshua Franco (USA) – Tolgahan Ozturk (Turcja) KO 3

52 kg
Malik Jackson (USA) – Koryun Soghomonyan (Armenia) 2-1

56 kg
Carlos Rocha (Brazylia) – JaRico O’Quinn (USA) 2-1

60 kg
Mateusz Polski (Polska) – Sandor Szinavel (Węgry) 3-0

64 kg
Joedison Teixeira (Brazylia) – Yasin Yilmaz (Turcja) 3-0

69 kg
Jose Alday (USA) – Rafał Perczyński (Polska) 3-0

75 kg
Arman Hovhikyan (Armenia) – Kamil Gardzielik (Polska) 3-0

81 kg
Mehmet Nadir Unal (Turcja) – Paweł Stępień (Polska) 2-1

91 kg
Seyda Keser (Turcja) – Henrik Sargsyan (Armenia) 2-1

+91 kg:
Cam Awesome (USA) – Roger Hryniuk (Polska) 3-0

ZWYCIĘSTWA POLAKÓW NA GALI W RADOMIU. OZDOBĄ BÓJ SYROWATKI Z JANIKIEM

sek02

W walce wieczoru gali „Boxing Night” w Radomiu Dariusz Sęk (21-1-1, 7 KO) wypunktował twardego Mohameda Belkacema (21-8-1, 9 KO). Po dziesięciu rundach sędziowie punktowali 99-92, 98-93, 98-92. Polak przez większość walki nie mógł złapać właściwego dystansu, na co skarżył się również w narożniku. „Fighter” w swoim stylu kontrolował rywala ciosami prostymi w środku ringu i skutecznie unikał jego obszernych ciosów z prawej ręki. Problemem była skuteczność, której nieco Polakowi brakowało. Zdecydowanie lepsza była druga faza pojedynku, w której Sęk podkręcił nieco tempo, jednak nie był w stanie naruszyć rywala. Przewaga naszego reprezentanta nie podlegała dyskusji, jednak występ Sęka nie należał do najlepszych i z pewnością stać go na więcej.

Zgodnie z przewidywaniami Michał Cieślak (7-0, 3 KO) wypunktował doświadczonego Ismaila Abdoula (54-31-2, 20 KO), jednak nie zdołał wyrządzić mu większej krzywdy. Sędziowie punktowali 60-55 i dwukrotnie 60-54. Walka praktycznie w każdej z rund miała ten sam przebieg – Cieślak ostro nacierał na doświadczonego Belga, a ten spokojnie wyłapywał zdecydowaną większość ciosów na swoje rękawice. Polaka można pochwalić za bardzo dobre przygotowanie kondycyjne – Cieślak narzucił bardzo wysokie tempo, jednak nawet w szóstej rundzie był w stanie mocno przycisnąć swojego rywala. Belg rzadko decydował się na akcje ofensywne, co z pewnością wpłynęło negatywnie na widowisko. Czystych ciosów było jak na lekarstwo, jednak dobrze wiemy, że jest to standardem w walkach z Abdoulem. Tym samym Cieślak odniósł dziś trzecie zwycięstwo w tym roku.

Michał Syrowatka (10-0, 2 KO) pewnie wypunktował Łukasza Janika (12-6-1, 6 KO), który do samego końca nie odpuścił podopiecznemu Andrzeja Gmitruka. Sędziowie punktowali 80-73, 79-73, 80-72. W pierwszej odsłonie Syrowatka praktycznie nie dał dojść do głosu swojemu rywalowi i spokojnie kontrolował przebieg walki ciosami z dystansu. Potencjalny przeciwnik Michała Chudeckiego imponował w ringu szybkością i dynamiką. W kolejnej rundzie Janik zainkasował dużą ilość ciosów na korpus, które z pewnością odbiją się w drugiej fazie pojedynku. Syrowatka przycisnął w końcówce wyraźnie już zmęczonego Janika. Janik nie zamierzał jednak oddać walki za darmo i od trzeciej rundy zaczął się odgryzać, jednak jego zrywy nie robiły wrażenia na dobrze dysponowanym Syrowatce. Pięściarz ze Śląska był w sporych tarapatach po piekielnie mocnym prawym podbródkowym w piątej rundzie, jednak w znany tylko sobie sposób przetrwał i przeszedł do kontrofensywy. Janik przełamał kryzys kondycyjny i wrócił do gry w pewnym momencie rundy szóstej spychając Syrowatkę do defensywy. Michał odzyskał szybko kontrolę nad przebiegiem walki i zaakcentował końcówkę. Ostatnia runda to absolutna dominacja Syrowatki, który nie zdołał wykończyć krańcowo wykończonego Janika.

Bartłomiej Grafka (10-11-1, 4 KO) w ostatnim czasie porzucił pracę i zajął się boksem zawodowym na poważnie. Efekty jego „przemiany” mogliśmy oglądać dziś na gali w Radomiu. Mimo wszystko pięściarz Silesia Boxing przegrał wysoko na punkty z Norbertem Dąbrowskim (15-2, 6 KO). Dąbrowski kapitalnie wszedł w walkę. Podopieczny Andrzeja Gmitruka zasypywał rywala ciosami prostymi i w pewnym momencie wstrzelił się lewym prostym pomiędzy rękawice i zamroczył Grafkę. Doświadczony pięściarz ze Śląska przetrzymał kryzys i próbował się odgryźć, jednak rundę zdecydowanie wygrał „Noras”. Grafka nie zamierzał odpuścić i udanie powrócił w drugiej odsłonie parokrotnie zaskakując faworyta. Dąbrowski kontrolował przebieg pojedynku do samego końca, jednak podopieczny Irosława Butowicza cały czas starał się przełamać faworyta i w rundzie piątej postawił mu poprzeczkę bardzo wysoko. Po sześciu rundach sędziowie punktowali jednomyślnie – 60-54.

Pavel Staravoitau (13-21-2, 11 KO) nie stanowił wielkiej przeszkody dla dobrze dysponowanego Roberta Talarka (8-7-2, 3 KO). Polak wygrał przez techniczny nokaut już w drugiej rundzie. Pięściarz grupy Silesia Boxing w pierwszej rundzie boksował bardzo aktywnie lewą ręką i systematycznie rozbijał rywala z Białorusi. W drugiej odsłonie Talarek kilkakrotnie mocno trafił i odebrał chęci do walki oponentowi. Sędzia Robert Gortat bez większego zastanowienia przerwał walkę i ogłosił wygraną Polaka przez techniczny nokaut.

Pojedynek doświadczonego Łukasza Rusiewicza (16-18, 7 KO) z Damianem Trzcińskim (2-2, 1 KO) rozpoczął galę w Radomiu. Popularny „Rusek” nie miał większych problemów z pokonaniem pięściarza z Bydgoszczy. Słynący z odporności na ciosy „Rusek” rozpoczął dosyć ospale i zainkasował trochę ciosów, jednak od razu rzucało się w oczy, że ma on o wiele lepszy pomysł na walkę niż jego rywal. Od drugiego starcia Rusiewicz przejął już wyraźnie kontrolę i kilkukrotnie trafił „Turbo” lewym sierpowym. W trzeciej rundzie Rusiewicz już na samym początku trafił lewym sierpowym w tempo i posłał Trzcińskiego na deski. Pięściarz z Bydgoszczy wstał dość szybko, ale był wyraźnie zamroczony. Do samego końca rundy „Rusek” kontrolował przebieg pojedynku. W finałowej odsłonie Trzciński był już bardzo zmęczony, jednak dzięki ambicji wytrwał do ostatniego gongu. Sędziowie punktowali dwukrotnie 39-36 oraz 40-35.

źródło: bokser.org

AŻ DZIEWIĘĆ POLSKICH SZANS NA ZWYCIĘSTWO W KIELCACH. GEST FAIR-PLAY TRENERA RÓŻAŃSKIEGO

hryniuk

Pięciu podopiecznych trenerów Tomasza Różańskiego i Walerego Korniłowa oraz cztery kadrowiczki trenera Pawła Pasiaka zobaczymy w jutrzejszych finałach 2. Memoriału im. Leszka Drogosza. Jako, że kieleckie zawody odbywają się pod auspicjami AIBA i EUBC,  sportowy wynik Biało-Czerwonych poszedł w szeroki świat. Tym bardziej cieszą nas zwycięstwa jakie Polacy odnoszą w międzynarodowej rywalizacji, co do niedawna nie zdarzało się zbyt często…

Do finałów awansowały dzisiaj Sandra Drabik (51 kg), Kinga Siwa i Sandra Kruk (obie 60 kg) oraz Mateusz Polski (60 kg), Kamil Gardzielik (75 kg) i Roger Hryniuk (+91 kg – na zdjęciu). Tym samym dołączyli oni do Rafała Perczyńskiego (69 kg) i Pawła Stępnia (81 kg), którzy już wczoraj zapewnili sobie walki o pierwsze miejsce w turnieju i szansę na nagrodę finansową w wysokości 1 000 Euro.

Walcząca przed własną publicznością Sandra Drabik rozbiła w 2. starciu brązową medalistkę tegorocznych Mistrzostw Ukrainy, Tatyanę Krynytską i w finale stanie oko w oko z doskonałą Rosjanką Eleną Savelevą, która 4 lata temu zdobyła tytuł mistrzyni świata. Kielczanka postara się zrewanżować Rosjance za dzisiejszą jednogłośną porażkę, jakiej doznała w walce z nią Ewelina Wicherska. Świetnie poradziły sobie w ringu dwie inne Polki, które „gościnnie” zaboksowały w nienaturalnej dla siebie ostatnio kategorii wagowej (60 kg). Kinga Siwa wypunktowała mistrzynię Węgier Sarę Benke, zaś Sandra Kruk również jednogłośnie na punkty (3-0) rozprawiła się z Ukrainką boksującą w barwach Azerbejdżanu, Yaną Alexeevną. Czwartą naszą finalistką będzie Lidia Fidura (75 kg), która awansowała do jutrzejszej walki dzięki szczęśliwemu losowaniu.

Dobry boks zaprezentowali dzisiaj Mateusz Polski i Roger Hryniuk, którzy pokonali jednogłośnie na punkty (3-0) kolegów z kadry narodowej – Marka Pietruczuka i Pawła Wierzbickiego. Trzeci finał dorzucił bardziej od nich doświadczony Kamil Gardzielik, punktując (3-0) silnego Białorusina Ivana Murashkina. Ponownie przed czasem swój pojedynek zakończył Kazimierz Łęgowski (64 kg), jednak tym razem do góry powędrowała ręka jego rywala, Joedisona Teixeiry. Brazylijczyk jest zawodnikiem wysokiej klasy i jego bój ze zdrowym chojniczaninem byłby zapewne ciekawym widowiskiem. Niestety Łęgowski po środowym zderzeniu głową z Turkiem Fatihem Kelesem miał szytą głowę i ewentualna kontuzja w półfinale wydawała się być nieunikniona. Polak ambitnie stanął do walki i w drugiej rundzie po ciosach w rozbitą głowę stało się to, co się stać miało…

- Miałem bardzo mało czasu na zajęcia treningowe z zawodnikami, więc ich przygotowanie fizyczne i forma świadczy o tym jak ostatnie tygodnie przepracowali w swoich klubach – mówił po zakończeniu dzisiejszych walk trener Różański. – Staram się z nimi jak najwięcej rozmawiać, budować ich mentalność, pewność siebie, pobudzać do walki i po kilku zagrywkach psychologicznych efekty są widoczne. Prawdę mówiąc oni jeszcze mało umieją, ale w Kielcach przekonali mnie, że już nie „pękają” przed walkami z zagranicznymi zawodnikami. Jak ich oceniam? Żaden z chłopaków mnie nie zawiódł, więc pewnie wszyscy zasługują na piątki z plusem – dodał z uśmiechem polski szkoleniowiec.

Na koniec winni jesteśmy jeszcze komentarz do wczorajszej walki Damiana Faleckiego (69 kg) z Amerykaninem Jose Aldayem. Po jej zakończeniu ogłoszono bowiem niejednogłośne zwycięstwo zawodnika z Ostrowca Świętokrzyskiego, co spotkało się z jednej strony z protestem ekipy amerykańskiej, a z drugiej strony z szybką reakcją trenera Różańskiego, który w myśl zasady fair-play zgłosił supervisorowi swoje zastrzeżenie co do zasadności werdyktu, który wobec takiego gestu zmieniono natychmiast na korzystny dla mistrza USA.

- Nie było o czym dyskutować. Amerykanin wygrał dwie rundy walki z Damianem, więc to on powinien awansować do finału, a nie mój zawodnik – powiedział trener polskiej kadry. – Zależy mi na tym, by nasza rywalizacja odbywała się w sportowej atmosferze. To jeden ze sposobów budowania dobrej atmosfery w drużynie, ale także lekcja dla naszych arbitrów, że należy obiektywnie oceniać ringową rywalizację, niezależnie od tego czy boksuje Polak, czy gość zagraniczny – zakończył Tomasz Różański.

WYNIKI WALK PÓŁFINAŁOWYCH [PIĄTEK, 19 WRZEŚNIA 2014 ROKU]

KOBIETY

51 kg
Elena Saveleva (Rosja) – Ewelina Wicherska (Polska) 3-0
Sandra Drabik (Polska) – Tatyana Krynytska (Ukraina) TKO 2

60 kg
Kinga Siwa (Polska) – Sara Benke (Węgry) 3-0
Sandra Kruk (Polska) – Yana Alexeevna (Azerbejdżan) 3-0

75 kg
Ekaterina Nadolinskaya (Rosja) – Petra Szatmari (Węgry) 3-0

MĘŻCZYŹNI

60 kg
Mateusz Polski (Polska) – Marek Pietruczuk (Polska) 3-0
Sandor Szinavel (Węgry) – Adil Aslanov (Gruzja/Polska) WO.

64 kg:
Yasin Yilmaz (Turcja) – Georgyan-Mihai Nyeki (Węgry) 3-0
Joedison Teixeira (Brazylia) – Kazimierz Łęgowski (Polska) TKO 2

75 kg
Kamil Gardzielik (Polska) – Ivan Murashkin (Białoruś) 3-0
Arman Hovhikyan (Armenia) – LeShawn Rodriguez (USA) 2-1

+91 kg:
Roger Hryniuk (Polska) – Paweł Wierzbicki (Polska) 3-0
Cam Awesome (USA) – Andriy Horodetskiy (Ukraina) 3-0

ROGER BLOODWORTH: SĄDZĘ, ŻE ADAMEK MA PRZED SOBĄ JESZCZE KILKA WALK

adamek_bloodw

W środę minęły trzy lata od pamiętnej potyczki Tomasza Adamka z Witalijem Kliczką o tytuł mistrza świata WBC w wadze ciężkiej. Zdaniem trenera Rogera Bloodwortha, wrocławska klęska „Górala” nie ma prawa powtórzyć się 8 listopada w Krakowie, gdy jego 38-letni podopieczny skrzyżuje rękawice z Arturem Szpilką.

- Tomasz Adamek jest o trzy lata starszy niż w starciu z Witalijem Kliczką, za nim kolejne męczące walki, lecz najbliższe wyzwanie jest chyba o wiele łatwiejsze?
Roger Bloodworth: Bez wątpienia. Witalij Kliczko był wspaniałym pięściarzem i niebawem znajdzie się w bokserskiej Galerii Sław. Największy błąd, który popełniliśmy z Tomkiem przed walką o mistrzostwo, polegał na zbyt późnym przylocie do Polski. Adamek nie zdążył się zaaklimatyzować, a w ringu był wolny. Wyciągnęliśmy wnioski i dziś tego błędu nie popełniamy.

- To gwarantuje pokonanie Artura Szpilki?
RB: Nie gwarantuje, ale bardzo pomoże w odniesieniu zwycięstwa. Oczywiście nie ma mowy o zaniedbaniu treningów. Tomasz musi pracować tak samo ciężko, jak zawsze. Sądzę, że dobrze wpłynie na niego już sama świadomość, że stoczy pojedynek na polskiej ziemi. Tęsknił za ojczyzną. Pobyt w Polsce doda mu adrenaliny.

adamek_bloodw1

- Adamek stwierdził, że powinna to być dla niego łatwa walka. Jest pan pewien, że nie lekceważy Szpilki, szczególnie po jego porażce z Bryantem Jenningsem?
RB: Jeśli nie szanujesz rywala, to bez względu na umiejętności staje się on bardzo groźny. Musisz szanować każdego. Jeśli jest inaczej, to po prostu jesteś nieprzygotowany do walki. Nikogo nie wolno spisywać na straty, a szczególnie w wadze ciężkiej, gdzie o wyniku walki może decydować jeden cios.

- Będzie łatwiej niż w marcu, gdy Adamek przegrał z Wiaczesławem Głazkowem?
RB: Tych dwóch walk nie ma sensu porównywać. Głazkow to dobry pięściarz. Trafił Adamka, bodaj w pierwszej lub drugiej rundzie, a jego cios spowodował opuchliznę wokół prawego oka Tomka. Zamknęło się i minęło dużo czasu, zanim Adamek zaczął z powrotem na nie widzieć. Ostatnie rundy wygrywał już łatwo, lecz zabrakło mu straconego czasu.

- Czego powinniście się obawiać ze strony Szpilki?
RB: Jest agresywny, skutecznie uderza prawą ręką. Zapewne będzie nacierał i zrobi wszystko, co w jego mocy, by wygrać.

- Wolałby pan, żeby walkę zakontraktowano na dwanaście, a nie dziesięć rund?
RB: Nie wiem dlaczego podjęto taką decyzję, ale nie widzę tu żadnego problemu. Ludzie mówią, że to lepiej dla Szpilki, ale równie dobrze może okazać się to korzystne dla Adamka. Po prostu zabierze się do roboty wcześniej niż w ostatniej walce.

- Jak wiele sił ma jeszcze Adamek, by kontynuować karierę?
RB: Będzie walczył dopóki sam nie dojdzie do wniosku, że już nie powinien narażać zdrowia. To indywidualna sprawa. Przypomnijmy sobie Georgea Foremana albo popatrzmy na Bernarda Hopkinsa – za parę miesięcy skończy 50 lat, a bije się tak, jakby miał 30! Jeśli zobaczę, że Tomasz znosi trudy boksowania gorzej niż dawniej, od razu mu o tym powiem. Na razie nic takiego nie zauważyłem. Nawet walcząc z Głazkowem potrafił się pozbierać i prawie odwrócił losy pojedynku. Sądzę, że ma przed sobą jeszcze parę walk. Adamek wciąż może pokonać każdego czołowego pięściarza wagi ciężkiej. Przecież przegrał zaledwie trzy razy tak w długiej karierze, podobnie jak Władymir Kliczko. W wadze ciężkiej to wyjątek.

Rozmawiał: Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

JUSTYNA I LAURA WCHODZĄC DO GLOBAL BOXING GYM ZAPOMINAŁY O REKREACYJNYM BOKSIE

globalGym

Zakończyło się kolejne zgrupowanie Tarnowskiej Szkółki Bokserskiej w North Bergen w New Jersey. Podobnie jak podczas wizyty styczniowej, zostaliśmy niezwykle gościnnie przyjęci przez Fundację Global Boxing z samym prezesem Mariuszem Kołodziejem na czele. Tym razem oprócz tarnowskiej ekipy, czyli Justyny Walaś i trenera Aleksandra Maciejowskiego, do wspólnego trenowania za oceanem dała się zaprosić inna utalentowana zawodniczka BKS Jastrzębie Laura Grzyb.

Pomimo wstępnych planów, zakładających, że obecny obóz treningowy ma być lekki, a sam wyjazd służyć ma głównie regeneracji zawodniczek, w obliczu bokserskiego charakteru obu dziewcząt, trener musiał odpuścić . Zarówno Justyna jak i Laura wchodząc na obiekt Global Boxing Gym, zapominały o rekreacyjnym boksie. Mając do dyspozycji świetnie wyposażoną salę treningową, ale również, a może przede wszystkim rewelacyjnych trenerów światowej klasy, którzy z wielkim zaangażowaniem włączali się w trening polskich zawodniczek, dziewczęta instynktownie dawały z siebie 100% możliwości, bez żadnej taryfy ulgowej.

Wśród szkoleniowców Global Boxing Gym, którzy chętnie uczestniczyli w naszych treningach, dzieląc się swoim wieloletnim doświadczeniem ringowym, był Lenny DeJesus. To trener, który w swojej karierze pracował z takimi zawodnikami jak Roberto Duran, Hector Camacho, Wilfredo Gomez, Wilfredo Benitez, Joel Casamayor, czy Manny Pacquiao. Do grona trenerów współpracujących z naszymi dziewczętami w ringu dołączył także Monty Barett, były bokser zawodowy, walczący niegdyś z takimi zawodnikami, jak Władimir Kliczko, Nikołaj Walujew, David Tua, David Haye a obecnie pracujący dla Fundacji Global Boxing jako trener. Poraz kolejny, swoją wiedzą dzielił się sympatyczny były kubański bokser Areulio Toyo, z którym Justyna miała okazję trenować w styczniu. Wśród planów treningowych znalazło się także miejsce na sparingi, między innymi z zawodniczką Katlyn Chookagian oraz Bryan Rendon Moncada. Poza tym sporo czasu poświęciliśmy na szlifowanie techniki, doskonaląc w parach element obrony.

Nikt z pracujących z nami trenerów, nie obnosił się ze swoją „światowością”, z tym, że w swojej karierze pracował z zawodnikami uznanej na świecie renomy. Wręcz przeciwnie, każdy traktował nas po przyjacielsku i bez namowy aktywnie włączał się do treningów, czasem doradzając i podpowiadając własne rozwiązania, ale także doceniając naszą pracę. Ta niebywała gościnność i bezinteresowna pomoc i zaangażowanie, z którym spotykam się za oceanem jest bardzo bliska mojemu postrzeganiu boksu jako życiowej pasji.

Aleksander Maciejowski, trener Tarnowskiej Szkółki Bokserskiej

W KIELCACH BEZ KATIE TAYLOR ALE Z SOFIĄ OCHIGAVĄ I ELENĄ SAVELEVĄ

Mimo wcześniejszych zapowiedzi nie dojedzie do Kielc najbardziej utytułowana zawodniczka w historii boksu olimpijskiego kobiet, Katie Taylor (60 kg), która miała być największą gwiazdą 2. Memoriału im. Leszka Drogosza. W związku tym największe zainteresowanie mediów – poza polska ekipą – skierowane będzie w kierunku dwóch znakomitych Rosjanek, Eleny Savelevej (51 kg) i Sofii Ochigavy (60 kg – na zdjęciu), które dwa lata temu reprezentowały swój kraj podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie.

Przypominamy, że Saveleva ma w swoim dorobku złoty (Bridgeport, 2010), srebrny (Ningbo, 2008) i brązowy (Qinhuangdao, 2012) medale Mistrzostw Świata, a w 2011 roku wywalczyła w Rotterdamie tytuł mistrzyni Europy. Aktualnie Elena, która miała po Igrzyskach dłuższą przerwę w uprawianiu boksu, walczy o pozycję nr 1 w kadrze Wiktora Lisicyna z Sayaną Sagatayevą. Wróciła na ring po urlopie macierzyńskim w styczniu br. i zdołała zakwalifikować się do reprezentacji (w wadze koguciej – 54 kg) na Mistrzostwa Europy w Bukareszcie, gdzie zdobyła brązowy medal. Jako ciekawostkę dodajmy,że to właśnie od pokonania Rosjanki w Usti nad Łabą (2011) rozpoczęła się międzynarodowa kariera Sandry Drabik, którą również zobaczymy na kieleckim ringu. Polka ma szansę poprawić remisowy (1-1) – jak dotąd – bilans walk z Eleną. Najlepiej w finale Memoriału „Czarodzieja Ringu”…

Równie długa przerwę w startach miała Ochigava, która długo nie mogła dojść do siebie po – jej zdaniem niesłusznej – przegranej walce w finale olimpiijskim z Katie Taylor. Dwukrotna mistrzyni świata (Podolsk, 2005 i New Delhi, 2006) oraz trzykrotna złota medalistka Mistrzostw Europy (Tonsberg, 2005; Vejle, 2007 i Nikolayev, 2009) wróciła do międzynarodowej rywalizacji podczas tegorocznych Mistrzostw Europy w Bukareszcie, gdzie – naszym zdaniem – została pokrzywdzona w półfinałowej walce z Francuzką Estelle Mossely, która również przymierzała się do startu w Kielcach.

Trzecią zawodniczką z Rosji podczas Memoriału im. Leszka Drogosza będzie Ekaterina Nadolinskaya (75 kg), która dopiero walczy o miejsce w kadrze narodowej. W ub. roku rywalizowała bez szczęścia podczas mistrzostw swojego kraju, przegrywając przed czasem w 3. starciu w ćwierćfinale z Inną Sagaidakovskayą.

Stawkę uczestniczek zawodów uzupełnią także: najlepsza zawodniczka zakończonych w miniony weekend Międzynarodowych Mistrzostw Śląska, Anna Alimardanova (Azerbejdżan, 51 kg) oraz jej rodaczka Yana Alexeevna (60 kg), młode mistrzynie Węgier – Lily Vary (51 kg), Sara Benke (60 kg) i Petra Szatmari (75 kg), brązowa medalistka mistrzostw Ukrainy Tatyana Krinitska (51 kg) oraz Ormianka Ashken Hovhannisyan (60 kg).

Polskę reprezentować będą trzy podopieczne trenera Pawła Pasiaka – wspomniana Sandra Drabik (51 kg), Sandra Kruk i Kinga Siwa (obie 60 kg). Niestety zabraknie anonsowanej wcześniej wicemistrzyni Europy z Bukaresztu, Eweliny Wicherskiej.

NIE MA ZGODY NA START ELŻBIETY WÓJCIK W MISTRZOSTWACH ŚWIATA SENIOREK W JEJU

ela_werdykt

Jak poinformował Polski Związek Bokserski, młodzieżowa mistrzyni olimpijska i zarazem mistrzyni świata oraz Europy w tej kategorii wiekowej, Elżbieta Wójcik (75 kg) nie otrzymała zgody od Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu Amatorskiego (AIBA) na start w Mistrzostwach Świata Seniorek, które odbędą się od 13 do 25 listopada w południowokoreańskim mieście Jeju.

Stosowny wniosek prezesa PZB, Zbigniewa Górskiego, został złożony w światowej centrali po wywalczeniu przez naszą zawodniczkę złotego medalu w Nanjing. Niestety – mimo uznania, jakim AIBA darzy najlepszą na świecie młodzieżową zawodniczkę wagi z limitem 75 kg – wspomniany wniosek został odrzucony, zaś w utrzymanej w przyjaznym tonie odpowiedzi napisano dyplomatycznie, że Ela oczekiwana jest na seniorskim ringu – zgodnie z przepisami – dopiero od stycznia 2015 roku.

TOMASZ ADAMEK: PROWOKACJE NIJAK SIĘ MAJĄ DO WALKI. JESTEM CZŁOWIEKIEM, KTÓRY NIE GADA, A ROBI

adamek_waga

- Czy przed Panem walka ostatniej szansy? W razie przegranej będzie można mówić o końcu prawdziwej kariery?
Tomasz Adamek: Gdybym myślał w ten sposób, nie wchodziłbym do ringu. Po marcowej porażce z Wiaczesławem Głazkowem odpocząłem. Czuję się świeżo, jestem gotowy do walki. Przede mną osiem tygodni ciężkiej pracy. Od wtorku będę trenował dwa razy dziennie.

- Artur Szpilka stanowi wyzwanie podobnego kalibru jak Głazkow?
TA: To nie był mój dzień. Byłem wolny, dlatego przegrałem. Za mną niejedna ringowa wojna, dlatego odpoczynek dobrze mi zrobił. Jeśli chodzi o Szpilkę, to niczego się nie obawiam. Kibice chcą zobaczyć mnie w akcji, dlatego wejdę do ringu jako wielki wojownik i taki sam z niego zejdę. Taki jest Tomasz Adamek.

- Była rozbieżność zdań jeśli chodzi o liczbę rund?
TA: Tak, my chcieliśmy zakontraktować walkę na dwanaście rund, zaś strona Szpilki na dziesięć. Zgodziłem się, niech zostanie dziesięć. Dla mnie to bez znaczenia. Równie dobrze mógłbym walczyć przez pięć lub sześć. Na sto procent wygram.

- Jeśli tak się stanie, to postara się Pan jeszcze o walki o wysoką stawkę? A może bez względu na wynik będzie to jedna z ostatnich potyczek w karierze?
TA: Wszystko będzie zależało od tego, jak będę wyglądał w walce ze Szpilką. Jeśli okaże się, że jestem szybki i świeży, będzie to oznaczało, że mogę jeszcze trochę powalczyć. Mój styl bazuje na szybkości i sprycie, one są mi potrzebne w ringu. Kiedy tych elementów zabraknie, to przyjdzie czas na odejście. W walce padają ciosy, można stracić zdrowie lub nawet życie. Dziś czuję, że odpocząłem i jestem bardzo szybki. To znaczy, że dobrze się zregenerowałem. Jeżeli tak samo będzie 8 listopada, to pokuszę się o kolejną walkę i być może jeszcze stanę przed wielkim wyzwaniem.

- Podczas konferencji prasowej spodziewał się Pan prowokacji ze strony Szpilki?
TA: Każdy normalny człowiek wie, że prowokacje nijak się mają do walki. Ja nigdy nie gadałem wiele, a 49 razy kończyłem walki jako zwycięzca. Można gadać, a w ringu nic nie pokazać. Wtedy ośmieszasz się i robisz z siebie durnia. Ja jestem człowiekiem, który nie gada, a robi.

Rozmawiał: Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

chwila

ARTUR SZPILKA: ZAMIERZAM WALCZYĆ ZUPEŁNIE INACZEJ NIŻ DO TEJ PORY

SZPILKA04

- Spodziewano się, że podczas konferencji prasowej padną obraźliwe słowa, tymczasem podszedł pan do Tomasza Adamka z szacunkiem.
Artur Szpilka: Oczywiście, bo był mistrzem świata i zrobił wiele dla polskiego boksu, więc dlaczego miałbym huczeć w jego kierunku? Z Krzysztofem Zimnochem nie można go nawet porównywać. On zalazł mi za skórę i nie mogłem przejść obok tego obojętnie. Ale to zamknięty temat. Zrobiło się o tym cicho i nie chcę, by znowu się zaczęło.

- W styczniu przegrał pan z Bryantem Jenningsem, po raz pierwszy w zawodowej karierze. 8 listopada czeka pana jeszcze trudniejsza przeprawa?
AS: Trudno powiedzieć. Roy Jones junior stoczył wyrównaną walkę lub wręcz przegrywał z Pawłem Głażewskim, a wcześniej w Moskwie prawie znokautował Denisa Lebiediewa. Styl rywala decyduje o przebiegu walki. Adamek jest lepszy technicznie od Jenningsa, ale ten okazał się bardzo niewygodnym rywalem. Ma długie ręce, szczelną obronę, bardzo dobrą kondycję. Teoretycznie jest prostym pięściarzem, a jednak pokonuje kolejnych przeciwników.

- Czego brakuje Adamkowi w porównaniu z walką przeciwko Chrisowi Arreoli z 2010 roku, która uchodzi za jego najlepszą w kategorii ciężkiej?
AS: Na pewno nie jest to ten sam zawodnik, co dawniej. W wadze cruiser był fenomenalny. Dziś to już nie ta szybkość i nie ta determinacja. Pozostaje jednak groźny, w ringu dużo myśli i dużo widzi. Potrafi wykorzystać błędy rywala, a szczególnie takiego, który naciera z opuszczoną gardą.

- Pan będzie pamiętał, aby tak nie walczyć?
AS: Wciąż zdarza mi się opuszczać ręce, ale robię wszystko, by wyeliminować błędy. I naprawdę mój występ będzie dużym zaskoczeniem dla kibiców. Nie będę opowiadał, co zrobię, jednak zamierzam walczyć zupełnie inaczej niż do tej pory.

- Nie chciał pan walczyć na dystansie dwunastu rund?
AS: Chciałem dziesiątki, zresztą identyczne było zdanie mojego trenera. Nie lekceważę Tomka. Dwanaście rund to jego dystans, on ma na koncie wiele takich pojedynków, a ja ani jednego. Powiedziałem, że jeśli Adamek się uprze, to nie ma sprawy, ale nie byłaby to mądra decyzja.

Rozmawiał: Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

OSIEM POLEK, W TYM SZEŚĆ SENIOREK, NA NAJWYŻSZYM STOPNIU PODIUM W GLIWICACH

DSC07115

W Gliwicach zakończyły się 9. Międzynarodowe Mistrzostwa Śląska Kobiet, w których od piątku rywalizowały zawodniczki z Azerbejdżanu, Czech, Finlandii, Francji, Niemiec, Ukrainy, Węgier i Polski.  Z trzech grup wiekowych (junior, youth i elite) najlepiej obsadzona była rozgrywka wśród tych ostatnich, w czym sporą zasługę miał udział w zawodach naszej kadry narodowej. Ostatecznie aż sześć Polek stanęło na najwyższym podium wśród seniorek, z czego cztery miały w nogach trudny obóz szkoleniowy w Zakopanem. Jednak najlepszą zawodniczką mistrzostw została wybrana nie zawodniczka gospodarzy, tylko Azerka Anna Alimardanova (54 kg), która boksowała niezwykle dojrzale i skutecznie, ale – po prawdzie – żadna z rywalek nie postawiła jej wysoko poprzeczki.

Dla nas szlagierami finałów były pojedynki Sandry Brodackiej (BKS Skorpion Szczecin, 48 kg) z Angeliką Grońską (06 Kleofas Katowice) oraz Sandry Drabik (KS Boxing Kielce, 51 kg) z Eweliną Wicherską (PKB Poznań). W obu przypadkach sędziowie oceniający potyczki nie byli jednogłośni typując wygrane szczecinianki i kielczanki. Nie wszystkich sędziów przekonały do siebie Sandra Kruk (KS Kontra Elbląg, 57 kg) i Lidia Fidura (GUKS Carbo Gliwice, 75 kg). Pierwsza z nich pokonała niezwykle ofensywnie usposobioną Francuzkę Julie Le Gaillard, zaś druga wypunktowała wicemistrzynię Węgier Lucę Szabo, za co została nagrodzona wyróżnieniem dla najlepszej śląskiej pięściarki zawodów.

Zagraniczne rywalki miały dzisiaj także Natalia Hollińska (BKS Skorpion Szczecin, 69 kg) i Ewa Gawenda (GUKS Carbo Gliwice, 60 kg). Szczecinianka niespodziewanie uległa (1-2) Czeszce Ester Konecnej, zaś zawodniczka z Gliwic została znokautowana przez Finkę Mirę Potkonen, naszym zdaniem najlepszą zawodniczkę turnieju.

WYNIKI WALK FINAŁOWYCH [NIEDZIELA, 7 WRZEŚNIA 2014 ROKU]

SENIORKI (ELITE)

48 kg
Sandra Brodacka (BKS Skorpion Szczecin) – Angelika Grońska (06 Kleofas Katowice) 2-1

51 kg
Sandra Drabik (KS Boxing Kielce) – Ewelina Wicherska (PKB Poznań) 2-1

54 kg
Anna Alimardanova (Azerbejdżan) – Lenka Kardova (Czechy) 3-0

57 kg
Sandra Kruk (KS Kontra Elbląg) – Julie Le Gaillard (Francja) 2-1

60 kg
Mira Potkonen (Finlandia) – Ewa Gawenda (GUKS Carbo Gliwice) 4 KO

64 kg
Kinga Siwa (SAKO Gdańsk) – Aleksandra Talaga (06 Kleofas Katowice) 3-0

69 kg
Ester Konecna (Czechy) – Natalia Hollińska (BKS Skorpion Szczecin) 2-1

75 kg
Lidia Fidura (GUKS Carbo Gliwice) – Luca Szabo (Węgry) 2-1

+81 kg
Anna Słowik (Garda Karczew) – Karolina Cyran (UKS Adrenalina Wrocław) 2-1

JUNIORKI (JUNIOR)

40 kg
Ilona Sarembo (Niemcy) – Paulina Pawlik (GUKS Carbo Gliwice) 2 TKO

MŁODZIEŻ (YOUTH)

51 kg
Julia Radys (Gwardia Łódź) – Aleksandra Gogolewska (UKS Adrenalina Wrocław) 3-0

54 kg
Mailys Gangloff (Francja) – Anna Sondej (06 Kleofas Katowice) 2 TKO

57 kg
Mirela Balcerzak (BKS Skorpion Szczecin) – Klaudia Szostek (BKS Jastrzębie) 3-0

60 kg
Flora Tal (Węgry) – Svitlana Kreshchuk (Ukraina) 3-0

64 kg
Timea Takacs (Węgry) – Eliza Poniedziałek (Obra Zbąszyń) 3 TKO

POZNALIŚMY WSZYSTKIE FINALISTKI 9. MIĘDZYNARODOWYCH MISTRZOSTW ŚLĄSKA

ewelina_kinga

W sesji popołudniowej o awans do finałów 9. Międzynarodowych Mistrzostw Śląska rywalizowały seniorki. W hali przy ul. Jasnej 31 w Gliwicach zobaczyliśmy w akcji m.in. reprezentantki Polski, które na Górny Śląsk przyjechały niemal z marszu po ciężkim obozie szkoleniowym w Zakopanem. Mimo iż szczyt formy podopiecznych Pawła Pasiaka ma zostać osiągnięty późną jesienią, kiedy to w Korei Południowej walczyć będą w Mistrzostwach Świata, zobaczyliśmy je w całkiem niezłej dyspozycji.

Najtrudniejsze zadanie czekało brązową medalistkę Mistrzostw Europy z Bukaresztu, Kingę Siwą (SAKO Gdańsk, 64 kg), która zmierzyła się z mistrzynią Unii Europejskiej z Keszthely (2013), Bianką Nagy, którą zresztą w tym roku pokonała podczas wspomnianych ME. Doświadczona Polka i tym razem okazała się skuteczniejsza od Madziarki, choć jej zwycięstwo było niejednogłośne (2-1). Zagraniczne rywalki pokonały także Ewelina Wicherska (PKB Poznań, 51 kg) oraz Natalia Hollińska (BKS Skorpion Szczecin, 69 kg). Pierwsza z nich nie pozostawiła złudzeń młodej mistrzyni Węgier Lili Vary, zaś druga niejednogłośnie na punkty (2-1) uporała się z niemiecką weteranką, Janine Hoffmann, która tydzień temu wywalczyła srebrny medal mistrzostw swojego kraju.

Zdecydowanie ciekawszą od wspomnianych walk była rywalizacja dwóch kadrowiczek trenera Pasiaka. Sandra Kruk (KS Kontra Elbląg, 57 kg) i Aneta Rygielska (Pomorzanin Toruń) skrzyżowały rękawice w finale tegorocznych Mistrzostw Polski. Wówczas sędziwie przyznali zwycięstwo bardziej doświadczonej wicemistrzyni świata z 2012 roku. Dzisiaj w Gliwicach młodsza Rygielska, mimo ambitnej postawy, ponownie musiała uznać wyższość Kruk. Pierwszą porażkę w nowej kategorii wagowej (60 kg) zanotowała Sylwia Maksym (BKS Skorpion Szczecin). Niejednogłośnie na punkty (2-1) pokonała ją dzisiaj inna była kadrowiczka Ewa Gawenda (GUKS Carbo Gliwice).

Niestety swoich walk nie wygrały dwie młode zawodniczki, w których całkiem niedawno upatrywaliśmy medalistki światowych turniejów mistrzowskich. Była mistrzyni świata i Europy juniorek (dawniej kadetek), Hanna Solecka (BKS Skorpion Szczecin, 69 kg) nie sprostała czeskiej weterance, Ester Konecnej, zaś Martyna Letkiewicz (GUKS Carbo Gliwice, 57 kg), która 4 lata temu zdobyła brązowy medal Młodzieżowych Mistrzostw Europy, przegrała (0-3) z mocno bijącą brązową medalistką tegorocznych mistrzostwa Francji – Julie LeGaillard.

WYNIKI WALK PÓŁFINAŁOWYCH SENIOREK [SOBOTA, 6 WRZEŚNIA 2014 ROKU]

48 kg
Sandra Brodacka (BKS Skorpion Szczecin) – Kinga Filipczuk (Niestowarzyszona) 3-0

51 kg
Ewelina Wicherska (PKB Poznań) – Lili Vary (Węgry) 3-0
Sandra Drabik (KS Boxing Kielce) – Żaneta Cieśla (KS Kontra Elbląg) 3-0

54 kg
Anna Alimardanova (Azerbejdżan) – Patrycja Ślosarczyk (J&J Sport Center Kraków) 3-0
Lenka Kardova (Czechy) – Monika Serafin (06 Kleofas Katowice) 3-0

57 kg
Sandra Kruk (KS Kontra Elbląg) – Aneta Rygielska (Pomorzanin Toruń) 3-0
Julie Le Gaillard (Francja) – Martyna Letkiewicz (GUKS Carbo Gliwice) 3-0

60 kg
Mira Potkonen (Finlandia) – Yana Alexeevna (Azerbejdżan) 3-0
Ewa Gawenda (GUKS Carbo Gliwice) – Sylwia Maksym (BKS Skorpion Szczecin) 2-1

64 kg
Aleksandra Talaga (06 Kleofas Katowice) – Karolina Gawrysiuk (GUKS Carbo Gliwice) 3-0
Kinga Siwa (SAKO Gdańsk) – Bianka Nagy (Węgry) 2-1

69 kg
Natalia Hollińska (BKS Skorpion Szczecin) – Janine Hoffmann (Niemcy) 2-1
Ester Konecna (Czechy) – Hanna Solecka (BKS Skorpion Szczecin) 3-0

+81 kg
Anna Słowik (Garda Karczew) – Paulina Laskowska (Obra Zbąszyń) 3-0

CENNE ZWYCIĘSTWA NASZYCH SENIOREK W 9. MIĘDZYNARODOWYCH MISTRZOSTWACH ŚLĄSKA

Boks Kobiet 01

Po ceremonii otwarcia 9. Międzynarodowych Mistrzostw Śląska Kobiet, na gliwickim ringu zaprezentowały się seniorki.  W serii popołudniowej, która rozpoczęła się o godz. 17.00 wystąpiły m.in. aktualne reprezentantki Polski – Żaneta Cieśla (KS Kontra Elbląg, 51 kg), jej siostra Sandra Kruk ( KS Kontra Elbląg, 57 kg) oraz boksująca pierwszy sezon w gronie seniorskim Aneta Rygielska (Pomorzanin Toruń, 57 kg).

Biało-Czerwone wygrały swoje pojedynki, choć najtrudniejszą przeprawę miała ubiegłoroczna młodzieżowa mistrzyni świata, Aneta Rygielska. Zawodniczka z Torunia zanotowała cenne, choć niejednogłośne zwycięstwo (2-1) nad ubiegłoroczną mistrzynią Francji wagi koguciej, Sophie Revel. Klasę potwierdziła również aktualna wicemistrzyni świata, Sandra Kruk, pewnie punktując jedną z największych nadziei węgierskiego boksu olimpijskiego, 19-letnią Kornelię Kitti Nagy. Zwycięsko ze swojej próby wyszła Żaneta Cieśla, eliminując (3-0) brązową medalistkę zakończonych przed tygodniem mistrzostw Niemiec, Tabeę Mueller.

Śląskiej publiczności przypomniały o sobie także niedawne kadrowiczki Pawła Pasiaka – Sylwia Maksym (BKS Skorpion Szczecin)  i Beata Koroniecka (Hetman Białystok). Obie zbiły wagę do „olimpijskiej” kategorii lekkiej (60 kg), szukając w niej szansy na powrót do reprezentacji. Pierwsza z nich pokonała niejednogłośnie na punkty (2-1) brązową medalstkę ubiegłorocznych i tegorocznych mistrzostw Francji, Stelly Ferge, zaś druga nie sprostała doskonałej Fince Mirze Potkonen. Tradycyjnie w Mistrzostwach Śląska zaboksowała najbardziej doświadczona ze startujących, Ewa Gawenda (GUKS Carbo Gliwice), która niedawno zdobyła brązowy medal Mistrzostw Niemiec. Dzisiaj los kazał jest stanąć w ringu oko w oko z Niemką Katrin Huehn. Była reprezentantka Polski wygrała pewnie (3-0), pokazując, że może stanowić trudną przeprawę dla najlepszych „lekkich” w kraju.

WYNIKI WALK POPOŁUDNIOWYCH [PIĄTEK, 5 WRZEŚNIA 2014 ROKU]

51 kg
Żaneta Cieśla (KS Kontra Elbląg) – Tabea Mueller (Niemcy) 3-0

54 kg
Anna Alimardanova (Azerbejdżan) – Paulina Biernat (Palestra Warszawa) 3-0
Lenka Kardova (Czechy) – Karolina Krygier (Pomorzanin Toruń) TKO 2
Monika Serafin (06 Kleofas Katowice) – Anna Andrzejewska (Gwardia Łódź) 3-0

57 kg
Sandra Kruk (KS Kontra Elbląg) – Kornelia Kitti Nagy (Węgry) 3-0
Aneta Rygielska (Pomorzanin Toruń) – Sophie Revel (Francja) 2-1

60 kg
Mira Potkonen (Finlandia) – Beata Koroniecka (Hetman Białystok) 3-0
Sylwia Maksym (BKS Skorpion Szczecin) – Stelly Ferge (Francja) 2-1
Ewa Gawenda (GUKS Carbo Gliwice) – Katrin Huehn (Niemcy) 3-0

69 kg
Ester Konecna (Czechy) – Paulina Borysewicz (Hetman Białystok) 3-0

ELŻBIETA WÓJCIK POWALCZY O CZWARTY ZŁOTY MEDAL? CZEKAMY NA ODPOWIEDŹ ŚWIATOWEJ FEDERACJI

ela_assisi

Elżbieta Wójcik dokonała w tym roku historycznego wyczynu bez precedensu, zdobywając trzy złote medale najważniejszych imprez mistrzowskich w boksie młodzieżowym. Złota medalistka 2. Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich z Nanjing oraz młodzieżowa mistrzyni świata i Europy może jednakże w tym roku pokusić się o jeszcze jeden krążek! Wszystko to za sprawą Polskiego Związku Bokserskiego, który postanowił wesprzeć Elę i jej trenera Tomasza Różańskiego w staraniach o dopuszczenie 18-letniej zawodniczki do startu w Mistrzostwach Świata Seniorek, które odbędą się od 13 do 25 listopada w południowokoreańskim mieście Jeju.

- Ze względu na zdobycie złotego medalu w Nanjing, Polski Związek Bokserski wystąpił do AIBA z wnioskiem o dopuszczenie Eli jeszcze w tym roku do mistrzostw świata seniorek. Ona jest już na takim poziomie, że spokojnie może się mierzyć z najlepszymi zawodniczkami na świecie – zapewnia trener młodzieżowej kadry narodowe, Tomasz Różański. – Jeżeli tam uda się coś wywalczyć, szanse na zakwalifikowanie się na igrzyska olimpijskie w Rio będą bardzo duże. Czekamy na decyzję Światowej Organizacji Boksu Olimpijskiego, która powinna zapaść w ciągu dwóch, trzech tygodni – dodaje wychowawca mistrzyni z Karlina.

Przypominamy, że od stycznia 2013 roku w oficjalnych zawodach seniorskich (kobiet i mężczyzn) występować mogą sportowcy mający od 19 do 40 lat, więc Elżbieta Wójcik na seniorski debiut musiałaby czekać do stycznia 2015 roku. Wniosek PZB o wcześniejsze dopuszczenie naszej zawodniczki do startu w Mistrzostwach Świata jest o tyle zasadny, gdyż w Korei – oprócz medali – do wywalczenia jest także kwalifikacja do przyszłorocznych 1. Igrzysk Europejskich w Baku.

- Wśród działaczy, wśród dziennikarzy sportowych, w całym świecie boksu, Ela Wójcik to zaczyna być marka. Energia, naturalna siła fizyczna, ale przede wszystkim ogromna odporność psychiczna. Jej rywalki same mówią, że psychologicznie nie da się jej wyeliminować – komplementuje swoją zawodniczkę trener Różański.

Wydaje się, że na poziomie jaki aktualnie prezentuje Ela walka z seniorkami nie powinna stanowić dla niej szczególnego wyzwania. Rok temu jak równa z równą rywalizowała w ringu z mistrzynią olimpijską Claressą Shields, ulegając jej ostatecznie niejednogłośnie na punkty. Podczas tegorocznego zgrupowania szkoleniowego w Chinach sparowała pewnie z medalistką olimpijską Li Jinzi oraz mistrzynią świata seniorek Yuan Meiqing, zaś pod koniec maja w Cetniewie stoczyła świetne sparingi z Sarą Scheurich i Andreą Strohmaier, reprezentantkami Niemiec na seniorskie Mistrzostwa Europy w Bukareszcie.

Dodajmy, że na Igrzyska Olimpijskie do Rio de Janeiro, które są celem Eli i jej trenera, pojadą wszystkie (12) medalistki (wag 51 kg, 60 kg i 75 kg) Mistrzostw Świata, które odbędą się w lutym 2016 roku oraz 20 zawodniczek z kwalifikacji kontynentalnych, które rozegrane zostaną od lutego do kwietnia 2016 roku, w tym 6 z Europy (po dwie z każdej wagi). Pozostałe paszporty olimpijskie przyznane zostaną przez komisje trójstronną (3) i AIBA (zagwarantowane miejsce dla jednej Brazylijki).

wykorzystano fragmenty artykułu Karoliny Pawłowskiej, koszalin.gosc.pl

JUSTYNA WALAŚ I LAURA GRZYB ORAZ ALEKSANDER MACIEJOWSKI ZADOWOLENI Z POBYTU W USA

GLOB

Powoli dobiega końca pobyt trenera Tarnowskiej Szkółki Bokserskiej, Aleksandra Maciejowskiego, jego klubowej podopiecznej Justyny Walaś i Laury Grzyb z BKS Jastrzębie w gościnnych progach Global Boxing Gym w North Bergen. Polski trener i nasze nadzieje na międzynarodowe sukcesy dzieliły za Oceanem swój czas na treningi techniki bokserskiej pod okiem amerykańskich fachowców oraz sparingi. Wiele merytorycznych uwag przekazał im m.in. Lenny DeJesus, który jako trener pracował z takimi sławnymi pięściarzami jak Roberto Duran, Hector Camacho, Wilfredo Gomez, Wilfredo Benitez, a ostatnio Joel Casamayor i Manny Pacquiao.
GLOB01
- Po względem organizacyjnym nasza zamorska eskapada jest bardzo podobna do poprzedniej wizyty w Global Boxing Gym w lutym br. – mówi Aleksander Maciejowski. – Również i tym razem przylecieliśmy do North Bergen na zaproszenie pana Mariusza Kołodzieja i Fundacji Global Boxing. Są oczywiście wyraźne różnice w sferze szkoleniowej, gdyż tym razem nie mamy żadnego spięcia na przygotowanie do ważnych zawodów [wówczas Justyna przygotowywała się do Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Sofii - przyp. JD], może poza Laurą, która okres ten chce poświęcić na przygotowanie się do Młodzieżowych Mistrzostw Polski – kontynuuje polski szkoleniowiec.

Mimo iż Justynę Walaś nie czekają już w tym roku tak prestiżowe wyzwania, jej trener stara się maksymalnie wykorzystać pobyt w USA, by ubiegłoroczna mistrzyni świata juniorek z Albeny mogłaby się pokazać w pełni formy w międzynarodowej rywalizacji.
GLOB2
- Nie oznacza to, że Justyna jest w Stanach turystką. Cały czas jest w treningu, a ja ścisłym w kontakcie z Tomkiem Różańskim i Pawłem Pasiakiem, bo chciałbym aby moja zawodniczka wystartowała po wakacjach w jakimś turnieju międzynarodowym. Trenujemy dwa razy dziennie rozruch i trening w Global Boxing Gym pod okiem Monte Baretta i Lenny deJesusa i myślę, że dziewczyny dużo tu skorzystają – zakończył polski trener.

Fot. Global Boxing

IGOR JAKUBOWSKI REALIZUJE SWOJE PLANY. PO SUKCESIE W MUE, CZAS NA LIGĘ WSB

jakubowski_05

O tym, że zatrudnieniem Igora Jakubowskiego zainteresowany jest Jarosław Kołkowski, szef drużyny Rafako Hussars Poland, występującej w zawodowej lidze World Series of Boxing,  wiadomo przynajmniej od marca, kiedy to 22-letni zawodnik z Konina zdobył złoty medal Mistrzostw Polski w Kaliszu. W półfinale po świetnym pojedynku pokonał wówczas przez TKO w 2. starciu jednego z pięściarzy „Husarii”, twardego Ślązaka Krzysztofa Kowalskiego.

Systematyczny wzrost formy „Cygana” znamionował wynik osiągnięty przez niego miesiąc później w Warszawie. Igor wygrał bowiem MTB im. Feliksa Stamma, w decydującej walce bijąc doświadczonego wicemistrza Rosji, Pavla Nikitayeva, tego samego, który walcząc lidze WSB w barwach Boxing Team Russia pokonał wspomnianego Kowalskiego. Następnie była „wpadka” mistrza Polski w Elblągu, gdzie podczas turnieju Grand Prix uległ niespodziewanie na punkty Krystianowi Kawalerskiemu. Ostatecznie Igor Jakubowski przekonał do siebie szefa „Husarii” podczas sierpniowych Mistrzostw Unii Europejskich w Sofii, gdzie zdobył złoty medal wygrywając pewnie aż cztery pojedynki. Pięściarz z Konina był jednym z najbardziej zapracowanych w ringu kadrowiczów, bowiem od 13 lutego do 16 sierpnia stoczył aż 17 pojedynków, z których wygrał 16, w tym 6 przez TKO. Dodajmy, że Polak stoczył 6 zwycięskich walk z zagranicznymi rywalami, co jest wynikiem zasługującym na uznanie.

- Liczę, że zdobędę medale Mistrzostw Unii Europejskiej, Europy i Świata, no i medal Igrzysk Olimpijskich. Wiem, że jestem w stanie skutecznie boksować także przez 5 rund, więc nie odrzuciłbym kontraktu na starty w lidze WSB w barwach Hussars Poland. Ze spraw przyziemnych, chciałbym również mieć stałego-pewnego sponsora, by móc się skoncentrować tylko na boksie, a nie łączyć pracy z boksem – mówił Igor przed Mistrzostwami Polski w Kaliszu. Pierwszy punkt zapowiedzi zrealizował, więc ze spokojem czekamy na kolejne. Jestem przekonany, że jeśli „Cygan” z Konina nie obierze nagle kierunku na boks zawodowy, przysporzy nam jeszcze wiele pozytywnych wzruszeń.

[Fot. Barbara Sańko ©]

KADRA SENIOREK NA MIĘDZYNARODOWE TURNIEJE W GLIWICACH I KIELCACH

zakop14

Po zgrupowaniu szkoleniowym w Zakopanem kadrę narodową seniorek, przygotowującą się do najważniejszej imprezy sezonu, czyli Mistrzostw Świata w Jeju, czekają starty w dwóch turniejach międzynarodowych. Najpierw w dniach od 4 do 7 września 2014 roku w Gliwicach staną do walki w 9. Międzynarodowych Mistrzostwach Śląska, skąd przeniosą się do Kielc, gdzie od 15 do 20 września odbędzie się 2. Memoriał im. Leszka Drogosza.

Będzie to doskonała okazja do sprawdzenia formy kadrowiczek Pawła Pasiaka, które nie startowały w oficjalnych zawodach międzynarodowych od czasu bukareszteńskich Mistrzostw Europy. W Gliwicach nasze panie zaboksują z rywalkami z Czech, Finlandii, Francji, Niemiec, Słowacji, Ukrainy oraz Węgier. Jeszcze bardziej efektowną frekwencję mieć będzie kielecki turniej, w którym zaprezentują się zawodniczki i zawodnicy aż z 29 krajów: Austrii, Armenii, Azerbejdżanu, Belgii, Białorusi, Brazylii, Czech, Estonii, Finlandii, Francji, Gruzji, Hiszpanii, Holandii, Kataru, Kazachstanu, Litwy, Łotwy, Niemiec, Norwegii, Polski, Portugalii, Rosji, Rumunii, Słowacji, Szwecji, Turcji, Ukrainy, Węgier i Włoch.

Na Górny Śląsk Paweł Pasiak zabiera dziewięć reprezentantek kraju. Są nimi: Sandra Brodacka (KS „Skorpion” Szczecin, 48 kg), Angelika Grońska (KS „06 Kleofas” Katowice, 48 kg), Żaneta Cieśla (KS „Kontra” Elbląg, 48 kg), Sandra Drabik (KS „Soma Boxing” Kielce, 51 kg), Ewelina Wicherska („PKB” Poznań, 54 kg), Sandra Kruk (KS „Kontra” Elbląg, 57 kg), Aneta Rygielska (KS „Pomorzanin” Toruń, 60 kg), Kinga Siwa (KS „SAKO” Gdańsk, 64 kg) i Natalia Hollińska (KS „Skorpion” Szczecin, 69 kg). W związku z tym, że Kielcach wystąpią tylko zawodniczki z wag „olimpijskich”, w biało-czerwonych barwach zobaczymy jedynie cztery Polki. W limicie 51 kg – Drabik i Wicherską, zaś w kategorii do 60 kg – Kruk i Siwą. Zawodniczką rezerwową na wspomniane zawody będzie Rygielska.

2. MIO: ELŻBIETA WÓJCIK KRÓLOWĄ MŁODZIEŻOWEGO BOKSU. DROGA DO RIO DE JANEIRO OTWARTA

nanjing_ela2

Niezależnie od wyniku dzisiejszej walki w finale 2. Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich w Nanjing (Nankin), zaledwie 18-letnia Elżbieta Wójcik (75 kg) z KSW Róża Karlino zasługiwała na miano najbardziej utytułowanej zawodniczki w historii polskiego boksu młodzieżowego. Nie było bowiem dotąd w liczących ponad 90 lat dziejach rodzimego pięściarstwa młodej zawodniczki i zawodnika, który wywalczyłby tyle medali turniejów mistrzowskich co Ela.

Dzisiaj podopieczna i wychowanka trenera młodzieżowej kadry narodowej kobiet oraz wspomnianego klubu z „małego-wielkiego” Karlina stanęła przed zadaniem wywalczenia ostatniego złota, brakującego w jej mistrzowskiej koronie. Przypomnijmy zatem, że Elżbieta Wójcik to młodzieżowa mistrzyni (Sofia 2014) i wicemistrzyni świata (Albena 2013), młodzieżowa mistrzyni Europy (Asyż 2014), dwukrotna mistrzyni Europy juniorek, czyli dawniej kadetek (Orenburg 2011, Władysławowo 2012) oraz młodzieżowa mistrzyni Unii Europejskiej (Keszthely 2013).

Oczekiwaliśmy zatem z wielkim napięciem na finałowy pojedynek Polki z czującą się w International Expo Centre Hall w Nanjing niemal jak u siebie w domu Tajwanki Chen Nien-Chin. Tomasz Różański już przed turniejem widział w młodej Azjatce najgroźniejszą rywalkę dla swojej zawodniczki. Ela i Chen walczyły bowiem ze sobą w Sofii w półfinale MMŚ. Wówczas nasza młoda mistrzyni bezdyskusyjnie wygrała trzy z czterech rund walki. Słabsze chwile przeżywała jedynie w 3. starciu, które dwóch sędziów zapisało na konto zawodniczki z Tajwanu, jednak po zakończeniu walki sędziowie nie mieli wątpliwości, która z pięściarek była lepsza, punktując 40-36 i dwukrotnie 39-37 dla zawodniczki z Karlina.

W dzisiejszym rewanżu znów ringowe karty rozdawała Elżbieta Wójcik, zdeterminowana jak nigdy, by zdobyć pierwsze w historii polskiego boksu złoto olimpijskie dla młodzieży. Walczyła zresztą nie tylko o złoty medal dla Polski, ale i dla Europy, gdyż wcześniej zwycięsko ze swoich walk finałowych wyszły Chinka Chang Yuan (51 kg) i Amerykanka Jajaira Gonzalez (60 kg), pokonując Europejki Irmę Testę z Włoch i Ciarę Ginty z Irlandii.

Pojedynek rozpoczął się z kilkunastominutowym opóźnieniem o godz. 17.17 czasu miejscowego, czyli o 11.17 czasu polskiego. Nasza mistrzyni rozpoczęła od ofensywy i pressingu na rywalce, która sprawiała wrażenie nieco stremowanej. Przez całe starcie aktywna była Ela, więc zdziwił nas komunikat w przerwie, że sędzia z Korei Południowej widział przewagę Chen. Druga runda była najbardziej wyrównaną. Tajwanka odzyskała pewność siebie i nisko opuszczonymi rękami zaczęła zachęcać Elę do ataków. Bijąc z kontry rzadko, ale dość celnie rywalka zapewniła sobie uznanie trójki sędziowskiej, przechylając w tym momencie szalę na swoją stronę. Sytuacja odmieniła się w rundzie trzeciej, kiedy to Polka swoim wyniszczającym atakiem zaczęła przełamywać Azjatkę. Trafiała na tyle czysto i na tyle świetnie chodziła na nogach, że wszyscy sędziowie zapisali to starcie dla niej. O wszystkim zadecydowała więc czwarta runda. Tajwanka wykrzesała z siebie ostatki sił, próbując atakować, ale już po minucie klinczowała. Ela do końca boksowała ofensywnie, nie dając się przepchnąć silnej na nogach Chen. Po zakończeniu walki było dość nerwowo, bo Tajwańczycy w swoim narożniku głośno manifestowali radość ze zwycięstwa, podobnie jak na środku ringu ich zawodniczka. Na szczęście do góry powędrowała ręka lepszej dzisiaj Polki a kamerzyści obsługujący transmisje kilka razy pokazywali eksplozje radości Eli i jej trenera.

Gwoli ścisłości dodajmy, że werdykt był niejednogłośny (2-1). Na korzyść naszej mistrzyni punktował 39-37 arbiter z Rosji, zaś dwaj pozostali (z Korei Południowej i Wielkiej Brytanii) orzekli remis 38-38, z tą różnicą, że na Elę wskazał Brytyjczyk, zaś na Chen Koreańczyk.

Elżbieta Wójcik dokonała sztuki bez precedensu, wygrywając na świecie dosłownie wszystko, co było do wygrania w boksie młodzieżowym. Teraz czas na kolejny krok, czyli sukcesy w gronie seniorek, ale zanim zaczniemy od niej wymagać kontynuacji medalowej drogi, której celem jest Rio de Janeiro (2016), pozwólmy jej oraz trenerowi Tomaszowi Różańskiemu odpocząć od wysiłku i stresów. Pozwólmy także nacieszyć się z dotychczasowych wspaniałych sukcesów, co więcej celebrujmy ten moment razem, bo nie wiadomo czy kiedykolwiek doświadczymy podobnego.

W imieniu Czytelników serwisu PolskiBoks.pl i niżej podpisanego składamy Eli i Tomaszowi najgorętsze gratulacje!

WYNIKI TURNIEJU BOKSERSKIEGO KOBIET 2. MIO

ĆWIERĆFINAŁY

51 KG
Chang Yuan (Chiny) – Huang Hsiao-Wen (Tajwan) 3-0
Anush Grigoryan (Armenia) – Alua Balkybekova (Kazachstan)3-0
60 KG
Esra Yildiz (Turcja) – Anzhelina Bondarenko (Ukraina) 2-1
Ciara Ginty (Irlandia) – Monica Floridia (Włochy) 3-0
75 KG
Elżbieta Wójcik (Polska) – Davina Michel (Francja) 3-0
Caitlin Parker (Australia) – Martha Fabela (USA) 3-0

PÓŁFINAŁY

51 KG
Irma Testa (Włochy) – Neriman Istik (Turcja) 3-0
Chang Yuan (Chiny) – Anush Grigoryan (Armenia) 3-0
60 KG
Jajaira Gonzalez (USA) – Agnes Alexiusson (Szwecja) 2-0
Ciara Ginty (Irlandia) – Esra Yildiz (Turcja) 2-0
75 KG
Chen Nien-Chin (Tajwan) – Christine Desmond (Irlandia) 3-0
Elżbieta Wójcik (Polska) – Caitlin Parker (Australia) 2-0

O 5. MIEJSCE

51 KG
Alua Balkybekova (Kazachstan) – Huang Hsiao-Wen (Tajwan) 2-0
60 KG
Monica Floridia (Włochy) – Anzhelina Bondarenko (Ukraina) 2-0
75 KG
Davina Michel (Francja) – Martha Fabela (USA) 3-0

O 3. MIEJSCE

51 KG
Neriman Istik (Turcja) – Anush Grigoryan (Armenia) 2-1
60 KG
Agnes Alexiusson (Szwecja) – Esra Yildiz (Turcja) 3-0
75 KG
Caitlin Parker (Australia) – Christine Desmond (Irlandia) 3-0

FINAŁY

51 KG
Chang Yuan (Chiny) – Irma Testa (Włochy) 3-0
60 KG
Jajaira Gonzalez (USA) – Ciara Ginty (Irlandia) 3-0
75 KG
Elżbieta Wójcik (Polska) – Chen Nien-Chin (Tajwan) 2-1

2. MIO: OLIMPIJSKA FORMA ELŻBIETY WÓJCIK. POLKA AWANSOWAŁA DO FINAŁU!

ela_sofia04

Wszyscy spodziewali się, że młodzieżowa mistrzyni świata i Europy wagi średniej (75 kg), Elżbieta Wójcik, stoczy ze srebrną medalistką światowego czempionatu, Caitlin Parker, twardy bój o finał 2. Młodzieżowych Mistrzostw Świata. Australijka zapowiadała w wywiadach, że przyjechała do Chin po złoty medal i jedyną zawodniczką, która może jej w tym zadaniu przeszkodzić jest właśnie nasza mistrzyni.

Ring potwierdził ambitne zapowiedzi Parker, która ze wszystkich sił starała się udowodnić, że to właśnie ona zasługuje na awans do wielkiego finału. Jednak ku naszej wielkiej radości po raz drugi silniejszą i skuteczniejszą pięściarką okazała się podopieczna trenera Tomasza Różańskiego, która wykonała kolejny wielki krok w kierunku życiowego sukcesu jakim byłby złoty medal MIO. Dwóch sędziów widziało przewagę Eli (40-36 i 39-37, zaś trzeci niespodziewanie opowiedział się za remisem 38-38).

W walce o złoto zawodniczka KSW Róża Karlino zmierzy się we wtorek z 17-letnią reprezentantką Tajwanu Chen Nien-Chin, która dzisiaj pokonała jednogłośnie na punkty Irlandkę Christinę Desmond. Sędziowie punktowali 40-34, 40-35 i 40-36 dla Azjatki. Przypominamy, że Ela rywalizowała z Chen w półfinale MMŚ w Sofii, wygrywając jednogłośnie na punkty, jednakże był to dla niej najtrudniejszy bój w turnieju. Rywalka rok wcześniej w Albenie zdobyła złoty medal Mistrzostw Świata Juniorek (dawniej kadetek) i jest ceniona w międzynarodowej rywalizacji.

Dodajmy, że zawodniczki, które przegrały w Nanjing pojedynki nie zakończyły jeszcze startu w 2. MIO. Parker stoczy z Desmond walkę o brązowy medal, zaś Amerykanka Martha Fabela z Francuzką Daviną Michel powalczą o 5. miejsce.

2. MIO: ZNAKOMITY POCZĄTEK ELŻBIETY WÓJCIK. NA DRODZE DO FINAŁU STANIE CAITLIN PARKER

ela_win

Nasza multimedalistka światowych turniejów mistrzowskich w gronie młodzieży, 18-letnia Elżbieta Wójcik (75 kg), z powodzeniem rozpoczęła start w 2. Młodzieżowych Igrzyskach Olimpijskich. Dzisiaj w Nanjing (Nankinie) pokonała jednogłośnie na punkty o rok młodszą Francuzkę Davinę Michel. Zawodniczka z Karlina dyktowała warunki w ringu, wygrywając wszystkie starcia, co docenili sędziowie, punktując zgodnie po 30-27.

W pojedynku o finał Ela skrzyżuje rękawice z młodzieżową wicemistrzynią świata z Sofii, Australijką Caitlin Parker, która dzisiaj równie pewnie rozstrzygnęła pojedynek z Amerykanką Marthą Fabela. I w tym pojedynku sędziowie byli zgodnie, widząc przewagę Parker trzy razy 30-27. W drugim półfinale zmierzą się reprezentantka Tajwanu Chen Nien-Chin oraz Irlandka Christina Desmond.

TOMASZ RÓŻAŃSKI: ELA CHCIAŁABY OD RAZU WYLOSOWAĆ WICEMISTRZYNIĘ ŚWIATA

ela_trener

- Poczekamy do jutra na wagę i losowanie, a następnie rozłożymy na czynniki pierwsze naszą rywalkę – powiedział na kilkanaście godzin przed losowaniem turnieju pięściarskiego 2. Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich trener jedynej zawodniczki reprezentującej w Nankinie nasz rodzimy boks olimpijski, Tomasz Różański.

- Mam subiektywne wrażenie, poparte obserwacją, że żadna z zawodniczek wagi średniej nie jest tak pewna swoich umiejętności jak Elka. Nie wszystkie mają też charakter by rywalizować z tak mocną zawodniczka jak ona. Z moją podopieczną można wygrać ale by dokonać tej sztuki, trzeba przejść przez piekło. Tak działają moje metody treningowe, które mają na celu generować kolejne atuty – dodał szkoleniowiec z Karlina, który od początku sportowej kariery Elżbiety Wójcik (75 kg) stoi w jej narożniku.

Nie jest ani przesadą, ani tajemnicą, że młoda Polka, aktualna młodzieżowa mistrzyni świata i Europy, jest faworytką swojej kategorii wagowej. Zauważają to nie tylko eksperci, ale i rywalki, jak np. Caitlin Parker z Australii, z którą Ela wygrała w finale światowego czempionatu w Sofii.

- Ela mówi, że chciałaby się z Australijką zmierzyć już w pierwszej walce, a to znaczy, że czuje się pewna swojej formy – kontynuuje Tomasz Różański. – Wiemy jednak, że trzeba zrobić tutaj większą przewagę w ringu niż zazwyczaj, by wykluczyć ewentualne sędziowskie pomyłki. Pod tym względem najbardziej obawiam się Tajwanki, bo jeżeli komuś sędziowie mają pomóc, to tylko jej. Mimo to wierzę oczywiście w czystość rozgrywki, bo to przecież Igrzyska Olimpijskie.

Losowanie turnieju pięściarskiego będzie wielką niewiadomą, bo mimo iż nasza zawodniczka została dopuszczona do zawodów z numerem 1, nie będzie rozstawienia i każda ze startujących może trafić na każdą. Zdaniem naszego trenera system ten nie ma zarówno dla niego, jak i Eli żadnego znaczenia.

- Ela jest przygotowana psychicznie i fizycznie na trzy walki, ale oczywiście – tak jak wszyscy – chciałbym iść po najmniejszej linii oporu. Moja podopieczna zaczyna coraz lepiej rozumieć o co chodzi w boksie, czego dowodem była jej postawa podczas sparingów z Kubańczykami, Włochem i Chorwatem. Nie dała zrobić sobie krzywdy, świetnie czuła dystans, co napawa wielkim optymizmem – zakończył Tomasz Różański.

Od dawna znamy nazwiska rywalek Elżbiety Wójcik, z których teoretycznie najsłabszą wydaje się być Amerykanka Martha Fabela (nr 4). Po drugiej stronie bieguna znajduje się silna i ambitna Tajwanka Chen Nien-Chin (nr 3) oraz mająca za sobą walki z seniorkami Caitlin Parker (nr 1). Nie można także lekceważyć szybkiej i zwinnej Irlandki Christiny Desmond (nr 5) i prezentującej podczas Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Sofii ciekawy boks Francuzki Daviny Michel (nr 6).

PRZED LOSOWANIEM 2. MIO: ELA TRENUJE Z KUBAŃCZYKAMI I WŁOCHEM. PARKER Z SZACUNKIEM O POLCE.

ela_podium

Jutro sześć najlepszych zawodniczek świata wagi średniej, startujących w 2. Młodzieżowych Igrzyskach Olimpijskich, w tym niekwestionowaną liderkę tej kategorii na świecie Elżbietę Wójcik (75 kg), czeka oficjalne ważenie i losowanie. Nasza mistrzyni oraz jej trener i wychowawca, Tomasz Różański systematycznie, z dnia na dzień, budowali w Nanjing (Nankin) zarówno formę startową, jak i mocne morale. Jutro poznamy ich turniejową drogę do – miejmy nadzieję – kolejnego życiowego sukcesu.

Dzięki inicjatywie trenera naszej młodzieżowej kadry narodowej, coraz bardziej znanego i cenionego w kręgach trenerskich świata, Ela miała sposobność odbycia wspólnych treningów i sparingów (!) z dwoma znakomitymi kubańskimi mistrzami Javierem Ibanezem (mistrz świata wagi 56 kg z Sofii) i Alaynem Limontą (60 kg) oraz Włochem Vincenzo Arecchia (brązowy medalista mistrzostw świata wagi z limitem 64 kg). Była to więc znakomita okazja do sprawdzenia poziomu zaawansowania technicznego naszej faworytki oraz przetestowania jej szybkości. Starciom Eli przyglądał się uważnie trener Różański, analizował wszystkie akcje, testował rozwiązania taktyczne a na koniec wymienił merytoryczne uwagi ze szkoleniowcami z Kuby i Włoch, którzy starcia ich zawodników z polską multimedalistką potraktowali równie poważnie jak szkoleniowiec z Karlina.

Analizując fotografie zamieszczane na serwisach społecznościowych przez większość uczestników Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich, zauważalna jest fascynacja specyfiką Chin, jej kulturą, sztuką, architekturą. Spora część młodych sportowców poznaje ten kraj dopiero teraz, dzieląc przedstartowy czas na zwiedzanie Chin i treningi. Innym okiem patrzą na to Tomasz Różański i jego zawodniczka, którzy na początku tego roku byli w Chinach na sportowym rekonesansie. Owoce tego wyjazdu poznamy zapewne niebawem, już po pierwszej walce.
ela_tomasz3
Jedną z rywalek, które łączą w Nanjing sport z „turystyką” jest wicemistrzyni świata z Sofii, Caitlin Parker. Jest ona przekonana, że oto nadchodzi czas wielkich sukcesów australijskiego boksu olimpijskiego kobiet. Potwierdzeniem tego był znakomity występ Shelly Watts (60 kg) podczas zakończonych niedawno Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej, na których mało znana światu dziewczyna z Antypodów wywalczyła złoty medal. Zdaniem 18-latki, która w tym roku w Sofii przegrała finał Młodzieżowych Mistrzostw Świata z Elżbietą Wójcik, drugie złoto dla Australii czeka na nią w Nanjing.

- Trenowałam przez około trzy tygodnie w Canberze z reprezentacją seniorek, która szykowała się do startu w Igrzyskach Wspólnoty Brytyjskiej. Jestem bardzo szczęśliwa, że jedna z moich starszych koleżanek, Shelly Watts, zdobyła w Glasgow złoty medal. Teraz czas na mnie – deklaruje Parker.

Caitlin zdaje sobie sprawę, że w Chinach wystąpi sześć aktualnie najlepszych młodych zawodniczek świata. Z dwoma z nich już w tym roku wygrała, przegrywając jednakże z Elą Wójcik.

- Elżbieta Wójcik będzie moja największą konkurentką do złotego medalu – zauważa Australijka. – Nie będzie łatwo, bo Polka walczyła w ubiegłym roku ze złotą medalistką olimpijską z Londynu Claressą Shields, przegrywając zaledwie niejednogłośnie na punkty. Po naszej finałowej walce w Sofii wiem co trzeba w moim boksie poprawić i wierzę, że można ją pokonać – dodała Caitlin Parker.

Przypominamy, że zawodniczkę z Karlina, rozstawioną w turnieju z nr 1, czeka w Azji rywalizacja z pięcioma rywalkami: wspomnianą Parker (Australia, nr 2), Chen Nien-Chin (Tajwan, 3), Marthą Fabela (USA, 4), Christiną Desmond (Irlandia, 5) i Daviną Michel (Francja, 6). Z tego grona Ela pokonała w tym roku  cztery z pięciu zawodniczek (nie boksowała tylko z Amerykanką).

JERZY BARANIECKI: IGOR JAKUBOWSKI W BARWACH HUSARII MIAŁBY SZANSĘ NA AWANS OLIMPIJSKI

baraniecki

- Igor Jakubowski powinien teraz dołączyć do Husarii, miałby szansę na awans na Igrzyska w Rio de Janeiro – mówi Jerzy Baraniecki, główny trener Rafako Hussars Poland. To jedyny polski zespół uczestniczący w zawodowej lidze World Series of Boxing.

Podczas Mistrzostw Unii Europejskiej w Sofii Igor Jakubowski zdobył złoty medal w wadze ciężkiej (91 kg). Pozostali Polacy odpadali we wczesnej fazie zawodów, w większości przegrywając pierwsze walki. Wcześniej koninianin zwyciężył w Turnieju im. Feliksa Stamma w Warszawie. Bardzo możliwe, że w nowym sezonie będzie występował w „Husarii” w rozgrywkach WSB.

- Bardzo podobało mi się jak pracował na krajowych i zagranicznych zgrupowaniach. Z bardzo dobrej strony pokazał się w Sofii, gdzie pewnie sięgnął po tytuł mistrzowski. To chłopak, który może daleko zajść w boksie, ale musi pójść właściwą drogą. Z pewnością pojawi się przy nim wielu doradców i pseudo doradców. Moim zdaniem, a bazuję na kilkudziesięcioletnim doświadczeniu, Igor powinien teraz dołączyć do Husarii, miałby szansę na awans na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Z Mistrzostw Świata czy turnieju światowego będzie to o wiele trudniejsze – powiedział Jerzy Baraniecki.

Jeśli zawodnik Zagłębia Konin podpisze kontrakt z „Husarią”, kierowaną przez Jarosława Kołkowskiego i Jacka Szelągowskiego, wówczas prawdopodobnie w tej wadze będzie jedynym Polakiem. Do Igora Jakubowskiego dołączy zagraniczny pięściarz. Draft odbędzie się 10 września w Kazachstanie.

- Pozostali nasi bokserzy Dawid Michelus, Kazimierz Łęgowski i Damian Kiwior nie dotarli do strefy medalowej Mistrzostw Unii Europejskiej, ale liczę na nich w kontekście nowego sezonu WSB, oczywiście jeśli będą odpowiednio przygotowani i nastawieni do pojedynków. Wróciłem z Sofii i już teraz będę zajmował się tylko przygotowaniami Husarii. Na inne sprawy kompletnie nie będę miał czasu – dodał Jerzy Baraniecki, który w Bułgarii pomagał Białorusinowi Waleremu Korniłowowi.

W porównaniu z poprzednim sezonie, w składzie Biało-Czerwonych pozostaną zapewne Dawid Jagodziński, bracia Grzegorz i Sylwester Kozłowscy, Marek Pietruczuk, Dawid Michelus, Mateusz Polski, Kazimierz Łęgowski, Damian Kiwior, Ireneusz Zakrzewski i Tomasz Jabłoński. Być może do drużyny powróci Mateusz Tryc. Polska część składu powinna być w większości znana do końca sierpnia.

TOMASZ RÓŻAŃSKI BLOGUJE Z CHIN: TRZYMAJCIE KCIUKI ZA OLIMPIJSKI WYSTĘP ELI

tomek z feliksem

Po prawie 20 godzinnej podróży, dotarliśmy do wioski olimpijskiej, bardzo zmęczeni ale zadowoleni.Organizacja przyjęcia nas na najwyższym światowym poziomie, logistyka itp. super. Zostały nam przydzielone pokoje dwu i trzy osobowe o bardzo wysokim standardzie. Na szczęście wraz z Elżbietą Wójcik mamy już doświadczenie przebiegu aklimatyzacji w Chinach. Byliśmy już tutaj na obozie sportowym. Tak więc sprawnie i szybko wróciliśmy do normalnego trybu trenowania.

Ćwiczymy w wiosce, ale salę specjalistyczną mamy poza wioską Olimpijską ok. 40 min. jazdy autokarem. Jednak nie stanowi to większego problemu. Na sali treningowej jak to tej pory mieliśmy wspólne treningi Chinami, Kubańczykami i Włochami.

ela_tomasz

Wczoraj wreszcie długo oczekiwane otwarcie 2 MIO. Elżbieta Wójcik została chorążym polskiej reprezentacji. To wielkie wyróżnienie i przeżycie. Tym bardziej, że obecność na płycie stadionu w obecności kilkunastotysięcznej widowni wywołało ogromne w wzruszenie u naszej młodej reprezentantki. Mam nadzieję, że będzie to zapowiedź sukcesów olimpijskich Elżbiety Wójcik na olimpijskim ringu tutaj w Chinach, ale także za dwa sezony w Rio.

Przed nami kolejne treningi,a potem już start w Igrzyskach. Dlatego proszę abyśmy trzymali kciuki za olimpijski występ Elżbiety Wójcik!

Tomasz Różański

[Fot. Barbara Sańko ©]

« Older Entries Recent Entries »