Na spokojnie, bez emocji, po wielu analizach pojedynków dziewczyn i ich dyspozycji podczas walk, a także po obejrzeniu zapisów video walk naszych przeciwniczek mogę dokonać wstępnej oceny poziomu czołówki kadry narodowej po 31. Międzynarodowym Turnieju Bokserskim im. Feliksa Stamma. Jestem zadowolony z postawy kadry, a nawet dumny z dziewczyn, bowiem wygrały z nie byle kim, boksowały mądrze, mimo – jak już wspominałem – pewnych mankamentów, które niebawem wyeliminujemy. Uważam, że także jako trener popełniłem kilka błędów.
Zawsze jestem surowy kiedy oceniam swoje zawodniczki. Wygrane walki także należy analizować, bo przeciwnicy robią to samo i na kolejnych imprezach nie mamy wcale pewności, że uda się pokonać zawodniczkę z która wygraliśmy jeden, czy dwa miesiące wcześniej. Trenerzy czołowych zawodniczek na świecie analizują każdy element walki i szukają rozwiązań, by kolejny raz wynik przegranej walki był odwrotny. W niektórych naszych dziewczynach widzę potencjał, bo są w nich potężne rezerwy i wiem na co je stać, dlatego jeżeli ktoś z boku mówi, że było super, bo wygrała, a trener przesadza, że jest słabo itp., staram się nie ulegać euforii tylko szybko wyciągać wnioski potrzebne do dalszej pracy.
Jeżeli uważam, że nie jesteśmy gotowi na 100 %, a mimo to wygrywamy, to powody tego są dwa: albo zawodniczki, z którymi boksujemy nie są w szczytowej formie, a zazwyczaj przed główną imprezą jak np. Mistrzostw Europy czy Mistrzostwa Świata nikt nie robi szczytu formy, albo jesteśmy tak dobrzy, że jeżeli poprawimy kilka elementów, to będziemy już wygrywać ze wszystkimi na świecie.
Na umiejętność wygrywania pojedynków z najlepszymi zawodniczkami na świecie składa się wiele elementów. Jest to cały ciąg zdarzeń poprzedzających imprezę – kompletna zawodniczka, wiedząca czego chce, jej profesjonalne podejście, mądrze ułożone jednostki treningowe, elastyczna taktyka, dyspozycja fizyczna i psychiczna, praca narożnika, praca psychologa, praca całej drużyny, praca klubu w ciągu roku, dieta, mądry odpoczynek, eliminacja czynników zewnętrznych i zbędnych informacji jak np. telefony i Internet, kontakt z osobami postronnymi i …można by tu wymieniać bez końca kolejne elementy. Trzeba mieć także trochę szczęścia, bo można nie wygrać żadnej walki będąc w stuprocentowej formie .
Jeżeli twierdzę, że któraś zawodniczka nie jest w formie, to po prostu w niej nie jest z różnych względów, a jeżeli wygrywa walki, to cieszy i prognozuje na przyszłość oraz daje podstawy do wiary w to, że kolejny etap przygotowań przyniesie jeszcze lepsze efekty .
Krytycznie oceniam kilka swoich decyzji i dzisiaj inaczej pokierowałbym ostatnim okresem przygotowań Sandry Drabik (51 kg), która miała przejściowe, drobne problemy. Wiem, że należało popracować z nią inaczej i dostosować wszytko do jej możliwości, które miała w tamtym okresie.
Oceniając zawodniczki rozpocznę od niedosytu i ogromnej straty Karoliny Graczyk (60 kg), która przygotowana była dobrze, jak na tak poważny start kontrolny. Pech i kontuzja eliminują ją z przygotowań do Mistrzostw Europy ale nie eliminują z kadry narodowej! Mam nadzieję, że po rehabilitacji Karolina wróci do boksu i weźmie udział w przygotowaniach i rywalizacji o miejsce w składzie na Mistrzostwa Świata. Przeboksowane trzy rundy z połamaną ręką i wygrana walka z dobrą zawodniczką, jaką jest Denitsa Eliseeva, świadczą o charakterze i determinacji tej dziewczyny .
Żanetę Cieślę (51 kg) zaprosiłem do startu z marszu, kiedy pojawiło się wolne miejsce w turniejowej drabince. Gdybyśmy wiedzieli od początku, że nie przyjedzie Nowozelandka, Żaneta byłaby na zgrupowaniu przedstartowym. Myślę że za bardzo chciała wygrać z Moną Mestiaen z Francji. Jest to dobra, ambitna zawodniczka, mądra i z dużą rezerwą, która jest i nadal będzie w kadrze na ten rok.
Wielkim odkryciem jest dla mnie rutynowana Ewelina Wicherska (51 kg), z którą myślę, że znaleźliśmy szybko wspólny język. Jest to zawodniczka plastyczna, szybko reagująca na uwagi narożnika. Bardzo dobrze mi się z nią pracowało zarówno na zgrupowaniu, jak i podczas startu w Warszawie. Przegrała pierwszą poważną imprezę po dwuletniej przerwie przy remisie z Bułgarką Stoyką Petrovą, która jest sklasyfikowana na 4. miejscu w światowym rankingu AIBA. Start poznanianki oceniam więc bardzo pozytywnie. Na drugi dzień, na sparingach, rozjechała dosłownie Ukrainkę Tatyanę Kob i była lepsza od reprezentantki Kazachstanu Zhainy Shekerbekovej, z którą przed rokiem przegrała Sandra Drabik. Ewelina jest poukładana i kompletna, szybko się uczy i eliminuje błędy. Ma niewygodny, czasami chaotyczny styl walki i jest dosyć niebezpieczna przy jej sile i dynamice ciosów. Jeżeli po przerwie wraca do poważnego boksu, to ma jakiś w tym konkretny cel i jest to dla mnie w tym momencie pewna kadrowiczka.
Sandra Drabik (51 kg) pokazała, że może wygrać z medalistką olimpijską Marlen Esparza. Wydarzyło się ostatnio u niej wiele, przeanalizowałem przyczyny jej słabych występów i teraz ona sama musi tylko się zaadaptować do tego, co chcę jej zaproponować. Jeżeli się to uda, Sandra wróci do szczytowej formy, choć jej temperament i gorąca głowa wcale jej tego nie ułatwiają, więc czeka ją ciężka, mentalna praca, która jest gorsza czasami o tej fizycznej. Walka z Rosjanką Sayaną Sagatayevą była jak najbardziej do wygrania, a powód przegranej wydaje mi się już znany. Pamiętajmy, że słabe okresy przytrafiają się także i czołowym zawodniczkom i myślę, że ten czas Sandra ma już za sobą. Mamy aktualnie trzy mocne zawodniczki w wadze z limitem 51 kg, rywalizacja jest zdrowa ale zacięta. Czasami dołącza na sparingi coraz silniejsza Angelika Grońska (48 kg), więc może urodzić się z tego coś dobrego… Taką mam nadzieję.
Karolina Michalczuk (60 kg) bez wątpienia nie pozostawiła nikomu żadnych złudzeń, co do jej możliwości. Moim zdaniem robi ogromne postępy. Pracuje ciężko i konsekwentnie stara się być coraz lepsza, powiększając swój repertuar w wyszkoleniu technicznym. Od początku naszej współpracy Karolina przegrała tylko jedną walkę, więc nikt nie może tej zawodniczce niczego zarzucić, a rozmowy o jej wieku są co najmniej nie na miejscu. Karolina to zawodniczka kompletna, która postawiła wszystko na jedna kartę. Należy jej teraz pomóc, a czas pokaże kto będzie czołową zawodniczka w kraju w 2016 roku, czy za kadencji mojej, czy innego trenera. Nie zamykam drogi dla Karoliny Graczyk, czy młodych Anety Rygielskiej i Pauliny Jakubczyk, a całkiem możliwe, że w limicie 60 kg pojawi się jakieś nowe nazwisko. Im większa rywalizacja, tym lepiej dla poziomu wag olimpijskich. Proponowałbym być cierpliwym w wyrokowaniu o przydatności Michalczuk do kadry narodowej. Jeżeli chodzi o start w Mistrzostwach Europy to tak – Karolina ma już bilet na ten turniej mistrzowski. Z trenerem Władysławem Maciejewskim mamy wspólny język i cel. Jest on mocno zaangażowany w przygotowania Karoliny poza kadrą, a także mocno angażuje się w przygotowania innych kadrowiczek. Czasami mamy odmienne poglądy na różne sprawy i drobne różnice zdań, ale to na bieżąco dyskutujemy i analizujemy, więc współpraca z tak doświadczonym trenerem jest bardzo potrzebna. Należy rozmawiać, bo jak obaj wiemy Karolina już młodsza nie będzie i musimy popełnić teraz jak najmniej błędów. Cieszę się, że Karolina już zapomniała o Igrzyskach w Londynie i otworzyła nowy etap w swojej karierze zawodniczej. Szkoda, że do końca kariery ma bliżej niż dalej.
Lidia Fidura (75 kg) to materiał na medalistkę Mistrzostw Świata. W Warszawie kolejny raz udowodniła, że może wygrać z każdą rywalką. Jeszcze na początku było mi ciężko przekonać Zespół Metodyczno Szkoleniowy Klubu Polska, który opiniował skład kadry narodowej, że Fidura jest jeszcze rokującą zawodniczką, mimo iż w karierze nie zdobywała od 2011 roku medali na imprezach kontynentalnych. Jej paszport wyglądał słabo w porównaniu z juniorkami i innymi kadrowiczkami, ale jak powiedziałem nie mogę być rozliczany za starty Lidki w okresie poprzedzającym moją kadencją. Widzę w niej wszystko, co trzeba, tylko najbardziej martwi mnie to, że wokół wiele osób utwierdza Lidię w tym, że jest super dobrze, a ja dalej twierdzę, że Turniej im. Feliksa Stamma to ledwie 60 % możliwości Fidury. Wygraliśmy, bo przeciwniczki przyjęły styl boksowania jaki Lidce pasował, czyli półdystans ofensywny, który lubi najbardziej, tak jak np. Sandra Kruk. Niestety nikt nie jest głupi i żadna z tych dziewczyn, które wystąpiły w Warszawie, na kolejnej imprezie z Lidką nie zaboksuje tak samo. Wiele przeciwniczek jest od Lidki dużo wyższych a ona sama zapomniała jak się boksuje na dystans i to mnie martwi najbardziej – brak pracy nóg i prostych ciosów.
Zaznaczam, że żadna z moich kadrowiczek, jak i zawodniczek przyjezdnych nie była w szczytowej formie. Jeżeli ktoś uważa, że było inaczej, to moim zdaniem jest bardzo naiwny. Szczyt formy wszyscy szykują na Mistrzostwa Europy i Mistrzostwa Świata. Turniej Stamma był dla wszystkich bardzo poważnym startem kontrolnym, z którego świat szybko wyciągnie wnioski, więc nie zachwycajmy się już tymi dwoma złotymi medalami Polek.
Szczyt formy to nie tylko przygotowanie fizyczne, jest to także cały repertuar zachowań w ringu, potrzebny do obrania dobrej taktyki a także szybkiej jej zmiany, kiedy przeciwniczka nam na to pozwoli. Jeżeli ofensywa jest zadowalająca i pozwala nam na to wydolność i przygotowanie zawodniczki, a defensywa leży całkowicie i boksowanie z kontrującą przeciwniczką dobrze pracującą na nogach, to o jakim tu przygotowaniu możemy mówić? Mamy jakieś 50 % szans na sukces! Szczegóły – to jest droga do medali! Nie siła i serie ciosów uderzanych gdzie popadnie. Bardzo lubię z Lidką pracować i jeżeli nauczy się pokory i konsekwencji, to jeszcze nas miło zaskoczy. Niektórzy uważają, że się Lidii czepiam… Już odpowiadam: Lidia Fidura ma najłatwiejszą drogę do zdobycia kwalifikacji olimpijskiej ze wszystkich Polek. Jest prawie idealnym materiałem do tego by zostać kompletną zawodniczką, więc nie chcę zmarnować takiej szansy. Celem jest kwalifikacja olimpijska. Nie interesują mnie wyniki Fidury w kraju i na turniejach o „marchewkę”. Lidkę stać na medal Mistrzostw Europy oraz Mistrzostw Świata i zamierzam do ją tego doprowadzić.
Przypominam ze jest w kraju pewna młoda zawodniczka, Elżbieta Wójcik, aktualna młodzieżowa mistrzyni świata, której celem jest także występ w Rio de Janeiro i na pewno w niedalekiej przyszłości podejmie próbę odebrania Lidce tytułu mistrzyni kraju i co za tym idzie, będzie do końca z nią rywalizowała o bycie nr 1 w kadrze, a trener Tomasz Różański – jak go znam – zrobi wszystko, by tak się stało. Tak, więc będzie ciekawie, bo możemy niebawem mieć dwie zawodniczki, które mogą startować jako faworytki na dużych imprezach. Nie ma idealnych zawodniczek, z każdą można wygrać bez problemów, potrzeba tylko mądrych posunięć, by utrudnić naszym przeciwnikom osiągnięcie celu.
Mistrzynią świata jest się tylko przez jeden dzień, a już nazajutrz należy się dalej doskonalić i robić wszystko, by nikt nie dał rady tego tytułu odebrać. Dziewczyny weszły na pewien poziom i zaczęły się schody, bo musimy dokładać drobne elementy, na co potrzeba pracy i konsekwencji. Bez presji boksują dobrze i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.
Zaznaczam, że każda zawodniczka reprezentująca wysoki poziom, spełniająca warunki formalno-prawne, rokująca, profesjonalnie podchodząca do pracy w klubie i w kadrze ma drogę otwartą do kadry narodowej. Rywalizacja trwa cały czas. Na pewno na Mistrzostwa Świata pojedzie inny skład niż na Mistrzostwa Europy.
Reasumując jestem zadowolony z Turnieju im. Feliksa Stamma i dumny z dziewczyn ale to już za nami. Widzę błędy i braki, więc teraz należy wziąć się do pracy. Przy okazji chciałem podziękować za kawał dobrej roboty Aleksandrze Zienowicz, Władysławowi Maciejewskiemu, Tomaszowi Różańskiemu, Tomaszowi Potapczykowi, Aleksandrowi Maciejowskiemu, Stanisławowi Łakomcowi i trenerom klubowym zawodniczek. Każdy z wymienionych dołożył cegiełkę do rozwoju tych dziewczyn. Dziękuję także Anecie Rygielskiej, która pomagała i kadrze młodzieżowej i seniorkom, a także wszystkim sparingpartnerkom.
Paweł Pasiak, Suwałki, dnia 28 kwietnia 2014 roku
[Fot. Barbara Sańko ©]