W DRODZE NA OLIMP. ODCINEK 5: MISTRZOSTWA EUROPY W BUDAPESZCIE [1934]

part3

Niestety, mimo wielkiej akcji zorganizowanej przez sportową prasę, nie udało się wysłać polskich pięściarzy na Igrzyska Olimpijskie do Los Angeles (1932). Zadecydowały względy finansowe. Szkoda, bo już naprawdę były szanse, że nasi pięściarze podniosą poprzeczkę. Zespół był mocny, zremisowaliśmy z Włochami, wygraliśmy z Austrią… No, ale spadł na nas zimny prysznic w postaci wysokiej 2:14 porażki z Niemcami… Tamten występ na pewien czas stonował aspiracje do światowej czołówki, długo nie mogliśmy otrząsnąć się po dortmundzkim nokaucie. Początek 1934 roku również nie napawał optymizmem; ulegliśmy w Sztokholmie Szwedom 6:10, w takim samym stosunku w Budapeszcie Węgrom. Trudno więc było z optymizmem oczekiwać na wielkie osiągnięcia w mistrzostwach Europy.

Wcześniej odbyły się mistrzostwa Polski, w których zanotowano interesujące rozstrzygnięcia. I tak Majchrzycki zrewanżował się Chmielewskiemu, Moczko pokonał Polusa, rewelacją turnieju okazał się Czortek z Pomorza, kolejny Pomorzanin, Kozłowski wyeliminował rutynowanego Kazimierskiego. Mistrzowskie tytuły zdobyli, w kolejności wag: Czortek, Rogalski, Forlański, Sipiński, Seweryniak, Majchrzycki, Antczak i Piłat.

W połowie marca w Przeglądzie Sportowym ukazała się informacja, że nasi pięściarze… nie wezmą udziału w budapesztańskich mistrzostwach Europy, ponieważ PZB nie zgłosił ekipy w wyznaczonym przez organizatorów terminie! Na szczęści kilka dni później ogłoszono, iż wszystko jest w porządku, Węgrzy przyjęli nasze zgłoszenie i do stolicy Węgier pojedzie pełna ósemka. Pod koniec marca Związek ogłosił skład drużyny: w wadze koguciej Rogalski, w lekkiej Sipiński, w półśredniej Seweryniak, w średniej Majchrzycki, w półciężkiej Antczak i w ciężkiej Piłat. Wybór reprezentantów w kategoriach muszej i piórkowej miały rozstrzygnąć walki eliminacyjne pomiędzy Jarząbkiem i Rothlocem oraz Forlańskim i Kajnarem. Zaskakująca decyzja dotyczyła sekundanta zespołu; miał nim zostać zawodnik startujący w turnieju – Witold Majchrzycki. Niebywałe!

Głos w tej sprawie zabrał niezawodny Przegląd Sportowy (26/1934):

„Długo ważyły się losy naszego udziału w bokserskich mistrzostwach Europy, aż wreszcie PZB, nie mogąc wynaleźć już żadnych przeszkód, zdecydował się na wysłanie ekspedycji do Budapesztu.

Zdawałoby się, że doświadczenie poprzednich wypraw wskażą dobitnie na to, że w skład ekspedycji, poza kierownikiem i zawodnikami musi wejść ktoś mający specjalną pieczę nad nimi. W boksie ta rola należy do sekundanta.Tymczasem z enuncjacji oficjalnej PZB dowiadujemy się, że do Budapesztu ma pojechać dwóch reprezentantów związku (prezes i skarbnik), a za to funkcję sekundanta pełnić będzie… Majchrzycki!

Nie kwestionujemy tu absolutnie zdolności, talentu i wiedzy technicznej tego znakomitego boksera, lecz mamy duże wątpliwości, czy można przechodzić szereg walk eliminacyjnych do tytułu mistrza Europy i równocześnie dobrze sekundować swym kolegom? Czy nie prościej byłoby, aby zamiast zbędnego skarbnika wysłano obok prezesa Baranowskiego, zasłużonego trenera Stamma, który zna naszych pięściarzy na wylot i może oddać im nieocenione wprost usługi?

Po apelu prasowym skarbnik Związku stwierdził, iż ze względu na sprawy zawodowe nie może jechać do Budapesztu i w ten oto, honorowy sposób PZB wycofał się z decyzji udziału skarbnika w mistrzowskim turnieju. Ale nie do końca, co to to nie: nie zmieniono postanowienia, iż funkcję sekundanta będzie pełnił Majchrzycki.

Odbyły się dwa pojedynki kwalifikacyjne do składu na mistrzostwa kontynentu, w których Kajnar pokonał Forlańskiego a Jarząbek został uznany zwycięzcą pojedynku z Rotholcem. Wobec niesprawiedliwego werdyktu drugiej z tych walk postanowiono przeprowadzić kolejną eliminację, tym razem pomiędzy pokrzywdzonym Rotholcem a rewelacją mistrzostw Polski, Czortkiem. Wygrał zdecydowanie bardziej doświadczony Rotholc i on założył reprezentacyjną koszulkę. Natomiast decyzja w sprawie obsady w kategorii koguciej była zupełnie niezrozumiała; zamiast zwycięzcy pojedynku eliminacyjnego Kajnara w składzie zespołu pojawił się wicemistrz Europy z poprzedniego turnieju. Jaki zatem cel miały przeprowadzone eliminacje?

Ostatecznie do Budapesztu pojechali: waga musza- Rotholc, kogucia- Rogalski, piórkowa- Forlański, lekka- Sipiński, półśrednia – Seweryniak, średnia – Majchrzycki, półciężka – Antczak, ciężka – Piłat.

Sprawozdawcą mistrzowskiego turnieju wydelegowanym przez Przegląd Sportowy był red. Jan Erdman. Oddajemy mu głos:

„Rotholc (waga musza) trafił na naszego znajomego Freimutha. Estończyk znany z trzech zwycięstw nad naszą drugą klasą, potrafił przez dwie rundy utrzymać otwartą walk i przegrał wysoko na punkty dopiero po znakomitym finiszu Polaka.

Piłat (waga ciężka) wylosował najlżejszego przeciwnika – Węgra Gyoefry’ego. Gyoefry nie tylko mało waży, ale jest również lekceważony przez ekspertów. W zestawieniu z wynikami w naszej opinii wynik był spokojnie przesądzony na korzyść Piłata. W tej kalkulacji nie uwzględniliśmy czynnika własnego terenu i węgierskiej publiczności. W stosunku do obcych jest zimna i obiektywna, ale przy występie Madziarów traci zimną krew i poczucie rzeczywistości. Przez trzy rundy pchał do przodu Gyoefry’ego tłum 3.000 widzów i zmuszał go do podjęcia ataków, które na zimny rozum musiały być bezcelowe. Okazało się jednak, że tym razem nie rozsądek, ale instynkt tłumu miał rację. W trzeciej rundzie prawa Węgra dosięga szczęki Piłata i przez chwilę odnosi się wrażenie, że nokaut wisi w powietrzu. Niech Piłat raz jeszcze odwiedzi kościół z dziękczynieniem za to, że udało mu się zdobyć po takim ciosie przychylność sędziów.

Wreszcie z Seweryniakiem sprawa była najkrótsza i najsmutniejsza. Polak trafił w pierwszej walce rezerwowego Włocha Celegato. Jest to kreacja boksera w znanym wydaniu południowym, ale w bardzo złym stylu. Pomimo całej przeciętności przeciwnika Seweryniak nie potrafił rozwiązać problemu ataku i przez cały czas trzymał się w bezpłodnej defensywie. W połowie trzeciej rundy (kiedy prowadził Włoch) Celegato otrzymuje uderzenie w nos, silnie krwawi i sędzia przerywa walkę. Badanie lekarskie wykazuje złamanie chrząstki nosa, a narada sędziów doprowadza do dyskwalifikacji Polaka za rzekomy cios bykiem.

W ćwierćfinale wagi lekkiej Sipiński spotkał się z Harangim (Węgry). Sipiński pokazał boks na wysokim poziomie technicznym, ale tym nie mniej przegrał wyraźnie z energicznym Węgrem, który od początki ujął inicjatywę w swoje ręce. Pierwsza i trzecia runda przyniosła nieznaczną przewagę Węgra, podczas gdy w drugiej kontrakcje Sipińskiego na ogół mijały się z celem i Harangiemu dopisano sporą nawiązkę punktów.

W wadze koguciej Rogalski pokonał Larsena (Norwegia). Polak górował nad dobrym technicznie Norwegiem przez pierwszą i trzecią rundę. W drugiej Larsen – pięściarz wszechstronniejszy – przeważał. Zwycięstwo bardzo nieznaczne.

W wadze półciężkiej Antczak wygrywa z Szabo (Węgry). Antczak prowadzi spotkanie przez dwie rundy, górując wyraźnie w walce na dystans. Jest to spotkanie dwóch surowych, ale zaciętych przeciwników. Obaj walczą nieczysto, ale bardzo zażarcie, obaj też otrzymują ostrzeżenia. W trzeciej rundzie Szabo idzie z niesłychaną furią naprzód, dwa albo trzy razy zostaje zastopowany przez Antczaka i pod koniec walczy półprzytomny. Zwycięstwo Antczaka niewysokie ale zasłużone.

W wadze piórkowej Forlański wygrywa z Jordanescu (Rumunia). Forlański jest lepszy od Rumuna przez wszystkie trzy rundy. Z wymiany ciosów wychodzi zwycięsko i demonstruje doskonałą grę nóg. Jordanescu mógł się podobać jedynie ze względu na swój ostry cios i dużą wytrzymałość. Zwycięstwo Forlańskiego przesądził znakomity sierp na szczękę, zadany na 10 sekund przed końcem meczu. Rumun idzie na deski i spotkani kończy się strasznym laniem otrzymanym od Polaka.

Waga średnia: Majchrzycki bije Bluma (Niemcy). Jest to największa niespodzianka turnieju i bodaj największy sukces Polaka. Majchrzycki dwie rundy rozstrzyga wyraźnie na swoją korzyść, nie tylko dzięki lepszej defensywie, świetnym blokadom i unikom, ale również dzięki znakomitym uderzeniom, którymi naszpikował Bluma. Publiczność wyraźnie trzyma stronę Polaka, zachęca go okrzykami: „Jeszcze Polska nie zginęła”. Niemicy są rozczarowani postawą Bluma i z ławy dziennikarskiej, zajętej przez prasę Rzeszy, co chwila rozlegają się okrzyki pod adresem kierownictwa drużyny niemieckiej: „zabrać go, przecież on nic nie umie”. Podniecony tymi okrzykami Blum rusza w trzeciej rundzie do finiszu i udaje mu się zadać kilka ciosów z lewej. Mimo to Majchrzycki dobrze przetrzymuje rundę i wygrywa mecz z przewagą punktów uzyskaną na początku spotkania.

W wadze ciężkiej Piłat przegrywa z Kopeckiem. Obaj przeciwnicy ruszają do walki z pewnym lękiem. Ciosy Piłata na ogół niecelne i tylko dwa razy udaje się Polakowi złapać Kopecka na kontry i wsadzić me w twarz serię. Kopecek rewanżuje się długimi, sygnalizowanymi ciosami. W drugiej rundzie następuje nieszczęście. Piłat otrzymuje dwa ostre ciosy w szczękę, pada na ziemię, jest groggy, wstaje, podnosi się, znów pada i tak trzy razy leży na deskach do ośmiu. Gong tatuuje go od ko. Wydaje się, że taki koniec musi nastąpić w trzeciej rundzie. Piłat rozpoczyna jednak walkę z takim zapamiętaniem, trafia Kopecka i goni go po całym ringu. Teraz groggy jest Czechosłowak i przez chwilę wydaje się, że losy pojedynku wezmą pomyślny dla nas obrót. Niestety Piłat jest już zbyt wyczerpany, by zadać chociażby jeden cios, a Kopecek jest zbyt wytrzymały, by ulec chaotycznym atakom Polaka. Ta dramatyczna walka kończy się słusznym zwycięstwem Kopecka, uzyskała sobie w prasie najbardziej emocjonującą walka dnia.

W półfinale Rotholc spotkał się z Palmerem (Anglia). Palmer wykazał się w tej walce doskonałymi walorami pięściarskimi. Jego spokój, wytrzymałość, dobry cios z obu rąk oraz uniki były równoważone przez większą agresję i skuteczność uderzeń Polaka. Rotholc przegrał spotkanie ponieważ nie zdołał otworzyć przygiętej do ziemi pozycji Palmera. Pierwsze i trzecie starcie były zupełnie wyrównane, drugie wygrywa Anglik dzięki celnie ładowanym sierpowym.

W wadze koguciej Rogalski przeprowadza remisową walkę z Ceederbergiem (Szwecja). W obronie, w unikach i finezjach technicznych Cedeberger góruje nad Rogalskim, ale Polak ma za to silny cios, który przynosi mu wiele punktów. Pierwsza runda zakończona wspaniałym swingiem Rogalskiego w szczękę, zaliczona została dla Polaka. Druga jest wyrównana. W trzeciej Ceberger lepiej wytrzymuje tempo i korzystniej wychodzi z wymian ciosów. Ponieważ regulamin turnieju nie przewiduje remisów, o zwycięstwie decydują sympatie. Wygrywa Ceberger.

W wadze piórkowej Frygles (Węgry) pokonuje Forlańskiego. Węgier jest młodszy, szybszy, zwinniejszy i energiczniejszy. Polak rozporządza lepszą techniką i rutyną. W pierwszej rundzie nie dochodzi do żywszej wymiany ciosów, w drugiej Frygles pracuje podbródkowymi i kilkakrotnie trafia Polaka. W trzeciej Forlański finiszuje i wychodzi na niewielką przewagę punktową. W ostatniej rundzie otrzymuje Forlański ostrzeżenie. Zwycięstwo Węgra zasłużone, choć nieznaczne. Po ogłoszeniu wyniku Forlański demonstruje swoje niezadowolenie z werdyktu, rzucając na ziemię szlafrok i obrażając się na swojego sekundanta. Spotyka go za to chóralne potępienie widowni.

W wadze średniej Majchrzycki gładko rozprawia się z Nerim (Włochy). Pierwsza runda nie wygląda dla Polaka pocieszająco, szerokie, ale szybkie i ciężkie swingi Włocha dochodzą 4 czy 5 razy do szczęki Majchrzyckiego. Ale już w drugiej rundzie Majchrzycki zdecydowanie góruje nad przeciwnikiem, uchyla się przed ciosami Włocha, punktuje bez ustanku. Mecz kończą obaj bardzo wyczerpani. Majchrzycki rozegrał półfinał bardzo dobrze taktycznie i zachwycił widownię ekonomicznymi unikami i efektownym chwytaniem ciosów na rękawice.

W wadze półciężkiej Antczak pokonuje Havelkę (Czechosłowacja). Antczak wychodzi z wymian ciosów z nieznacznym zyskiem. Czech pracuje prymitywnie lewym prostym i nie może być groźny dla wyszkolonego technicznie przeciwnika. W drugiej rundzie Havelka otrzymuje ostrzeżenie za uderzenie głową. Dwie pierwsze rundy należą do Antczaka, trzecia dla Czecha, który trafia kilkoma podbródkowymi.

W walce o trzecie miejsce Forlański wyraźnie wypunktował Ulricha (Czechoslowacja). Polak przeprowadził spotkanie w dystansie i nie dopuszczał do zwarcia, w którym Urlich jest specjalistą. Pierwsza runda należy do Forlańskiego, druga do Czecha, a wspaniałym finiszem w trzeciej Polak zapewnia sobie zwycięstwo. Polak goni wyczerpanego Czecha po całym ringu. Była to najładniejsza walka Forlańskiego w całym turnieju. A więc w finale o złote medale walczy dwóch Polaków; Majchrzycki w średniej i Antczak w półciężkiej.

Pierwszą rundę walki z Szigetti (Węgry) Majchrzycki kończy z punktową przewagą za doskonałą defensywę. Z obu stron pada wiele ciosów. Druga runda jest dla Węgra, który umiejętniej niż Polak radzi sobie w klinczach. Uniki Majchrzyckiego przed prawymi sierpami Węgra budzą zachwyt na widowni. Nie ulega wątpliwości, że Majchrzycki wykazał się lepszą techniką nawet w porównaniu z takim rutyniarzem jak Szigetti. Trzecia runda jest wyrównana, walka remisowa, ale sędziowie dają zwycięstwo Szigettiemu.

W wadze półciężkiej Antczak zmierzył się z Zehetmayerem. Pierwszą rundę nieznacznie wygrywa Austriak. Przez cały czas walka toczy się na dystans. Antczak czeka na ataki przeciwnika, kontruje i przechodzi w zwarcie. Na początku drugiej rundy Austriak trafia dwukrotnie straszliwą lewą w szczękę, natychmiast doskakuje do Polaka, nieszczęśliwie trafia go w podbrzusze. Antczak kieruje się do swojego rogu, krzywi się z bólu, pozwala się wyliczyć. Przegrywa przez nokaut. (P.S. 31/1934)”

W klasyfikacji punktowej mistrzostw Europy zwyciężają gospodarze turnieju Węgrzy, na drugim miejscu plasują się zespoły trzech państw: Niemiec, Włoch i Polski. Tak więc z dwoma srebrnymi i trzema medalami brązowymi utrzymaliśmy wysoką pozycję w europejskim boksie. I kto wie czy gdyby nie nieszczęsna decyzja PZB wyznaczająca Majchrzyckiego na sekundanta swoich kolegów, co przysporzyło mu wiele obowiązków podczas zawodów, pierwszy Polak nie stanąłby na najwyższym podium mistrzostw kontynentu. Na to przyjdzie nam czekać kolejne trzy lata.

Opracował: Krzysztof Kraśnicki, ringbulletin.pl

kp gwardia