KAROLINA KOSZEWSKA GRATULUJE SUKCESU EWELINIE WICHERSKIEJ ORAZ WSPOMINA ZŁOTY MEDAL ME

- Trzymam kciuki za Ewelinę i podziwiam ją, że mimo iż ma małe dziecko udało się jej przygotować tak świetną formę – mówi Karolina Koszewska, która (pod panieńskim nazwiskiem Łukasik) w 2005 roku wywalczyła złoty medal Mistrzostw Europy Seniorek w Tonsbergu.

- Z Eweliną byłam w 2004 roku na Mistrzostwach Europy w Riccione – wspomina była zawodowa mistrzyni świata. – Uważam, że jest bardzo dobrze wyszkolona technicznie, miała i ma w Poznaniu dobrych trenerów. Wiem co mówię, bo sama miałam kiedyś możliwość trenowania z Wojciechem Komasą, u którego zaczynała przygodę z boksem. Nie wiem jak teraz, ale wówczas miała bardzo „skoczne” nogi w poruszaniu się w walce, przez co nosiła przezwisko „Skoczek”. Skoczność to dobra cecha w boksie olimpijskim, głównie w małych wagach. Pamiętam ją z jak najlepszej strony i wiem, że nie przez przypadek dwa razy boksowała w finale Mistrzostw Europy. Dzisiejsze zwycięstwo pokazuje, że nadal jest w ścisłej czołówce europejskiej – dodała Karolina.

Przy okazji poprosiłem naszą znakomitą pięściarkę i trenerkę o wspominkową wędrówkę w czasie do 2005 roku, kiedy to wraz z Karoliną Michalczuk wywalczyły w Norwegii złote medale.

- Byłyśmy wtedy z Karoliną Michalczuk dobrze przygotowane fizyczne po obozach w górach i mocne psychicznie, bo bardzo chciałyśmy zdobyć złoto. Dodatkowo trenerzy trochę nas skłócili i to miało dodatkowy wpływ na nasze bojowe nastawienie. Losowałam wtedy nie najlepiej, bo już w pierwszym pojedynku trafiłam na Rosjankę i wiedziałam, że albo będzie złoto albo …nic. Udało się. Gdy stałam na podium i zagrali Mazurka Dąbrowskiego czułam się wspaniale i na buzi miałam pełen uśmiech, aż mnie skórcze łapały w policzki. Naprawdę, to były tak silne emocje, że czułam na twarzy takie drgawki… Na finały przyjechało sporo Polonii, więc miałyśmy duży doping, kiedy grali nam hymn, to wszyscy głośno śpiewali. My się cieszyłyśmy, trener Leszek Piotrowski ze wzruszenia płakał – to było dla całej reprezentacji wielkie szczęście. A po finałach natychmiast pogodziłyśmy się z Karoliną – zakończyła Karolina Koszewska.

Zapytana o różnice poziomów boksu olimpijskiego i zawodowego kobiet, Karolina niespodziewanie wyżej postawiła „amatorskie” medale mistrzowskie niż zawodowe pasy.

- Teraz w boksie olimpijskim są 4 rundy, lecz za moich czasów było ich 3. Jeżeli mówimy o zawodowej walce 6-rundowej różni się ona tempem, które na profesjonalnym ringu będzie mniejsze. Więcej jest chodzenia niż skakania i mamy polowanie na jeden silniejszy, celniejszy cios. Nie ma oczywiście kasków, a rękawice są twardsze (nie ma atestu AIBA). Mimo to uważam, że trudniej jest zdobyć tytuł mistrzyni świata, czy Europy w boksie olimpijskim, niż zawodowy pas w boksie zawodowym. Tam może boksować niemal każda zawodniczka, która ma sponsora albo promotora, który zechce w nią inwestować. A żeby choćby zakwalifikować się na Mistrzostwa Europy, czy dostać się do finału jak Ewelina, trzeba prezentować najwyższy poziom sportowy – zauważyła była znakomita zawodniczka.