WIACZESŁAW GŁAZKOW PODZIĘKOWAŁ „GÓRALOWI” ZA WALKĘ
Wiaczesław Głazkow po przekonującej wygranej z Tomaszem Adamkiem zapowiada gotowość do walki o tytuł mistrza świata.
– Czy to była moja najlepsza walka na zawodowym ringu? Z boku zazwyczaj widać lepiej. Jeśli więc ludzie tak oceniają, to pewnie mają rację – mówi nam Wiaczesław Głazkow po sobotnim zwycięstwie nad Tomaszem Adamkiem. W amerykańskim Bethlehem 29-letni Ukrainiec wygrał jednogłośnie na punkty, pozbawił naszego pięściarza nadziei na drugą walkę o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej, natomiast sam wykonał w jej kierunku milowy krok. A po ubiegłorocznym remisie z Malikiem Scottem i niewiele lepszym występie przeciwko Garrettowi Wilsonowi (wygrana na punkty) wydawało się, że szala zwycięstwa przechyli się jednak na stronę Adamka.
– Podejście do tej walki, niezwykle istotnej z punktu widzenia dalszej kariery, sporo mnie kosztowało pod względem psychologicznym, ale w ringu uniknąłem trudnych momentów. W ósmej rundzie była nawet szansa, aby wygrać przed czasem. Huknąłem Adamka prawym i poczułem, że „popłynął”. Wykazał się jednak ringowym cwaniactwem wynikającym z bogatego doświadczenia. Klinczował, chował głowę i już nie dałem rady przyłożyć równie mocno. Poza tym okazał się niezwykle twardy. Dziękuję mu za tę walkę, bo stałem się po niej o wiele mądrzejszy i bardziej doświadczony. Wreszcie mam na koncie pierwszy dwunastorundowy pojedynek. Dwanaście rund i dziesięć? To jednak duża różnica – opowiada Głazkow.
– Ubiegłoroczne sparingi z Tomaszem a sobotnia walka? Nadal uważam, że nie można powiedzieć, iż dla jednego z nas miały pozytywny wpływ przed pojedynkiem, a dla drugiego negatywny. Obaj poznaliśmy swoje silne i słabsze strony, ale na podstawie sparingów ja naprawdę nie potrafiłem przewidzieć, jak potoczy się walka. Poza tym spędzaliśmy w ringu cztery, pięć, góra sześć rund. Inny dystans, inne rękawice, inne podejście do boksowania. Muszę zatem powtórzyć, że sparing i walka to dwie zupełnie różne historie – zaznacza „Car”.
Przed walką pięściarz z Ługańska o przyszłości wypowiadał się ostrożnie.
– Jedynym celem jest Adamek. Za wcześnie, aby mówić o pasie mistrza świata. Najpierw muszę się sprawdzić z kimś takim jak Tomasz – tłumaczył Ukrainiec. Po zwycięstwie zmienił nastawienie. – Jestem gotowy na walkę o mistrzostwo świata. Nie ma sensu dłużej czekać – odpowiedział nam pięściarz, lecz po chwili przyznał, że konkretny plan działania nie został jeszcze ustalony.
– Czy będę dążył do statusu obowiązkowego pretendenta IBF (po wygranej z Adamkiem awansował na 2. miejsce w rankingu – przyp. red.)? Poczekajmy na decyzję federacji, ale wygląda na to, że Kubrat Pulew, lider listy IBF, nie będzie już ryzykował utraty pozycji i zechce jak najszybciej stanąć do walki z mistrzem Władymirem Kliczką. Ranking WBC (o wakujący tytuł tej federacji 10 maja w USA będą rywalizować Bermane Stiverne i Chris Arreola – przyp. red.)? Niczego nie mogę wykluczyć, oddaję się do dyspozycji grupy Main Events. W rewanżu stawiam na Stiverne’a. Skoro już raz wygrał z Arreolą, pewnie zrobi to ponownie – ocenia Głazkow.
19. zawodowy pojedynek (w bilansie ma 17 zwycięstw – 11 przed czasem – oraz 1 remis) ma stoczyć latem, z rywalem o mniej znanym nazwisku niż Adamek. Po sobotnim zwycięstwie udał się na zasłużony urlop. Wspólnie z żoną, która przyleciała do USA dzień po starciu z Polakiem, rozpoczął go w Nowym Jorku. Później małżeństwo Głazkowów zamierza zwiedzić Florydę.
Rozmawiał: Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl