Archiwum: Lipiec 2016

MATEUSZ TRYC BEZDYSKUSYJNIE LEPSZY OD ZAWODOWCA Z WĘGIER. TERAZ CZAS NA CZECHA

tryc03

Doskonałe wiadomości dotarły do nas z wenezuelskiego Vargas, gdzie Mateusz Tryc (81 kg) udanie rozpoczął swój start w turnieju kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Nasz zawodnik pokonał w I serii walk jednogłośnie na punkty Węgra Norberta Nemesapati, który ma w swoim zawodowym dorobku aż 23 walki, w tym 21 wygranych (16 przed czasem!) oraz pas młodzieżowego mistrza WBO wagi półciężkiej.

Profesjonalne sukcesy i doświadczenie młodego Madziara na nic się zdały w konfrontacji z dynamicznym i silnym Mateuszem, który w swoim stylu, boksując destrukcyjnie w półdystansie, rozbijał obronę przeciwnika, co zrobiło wrażenie na sędziach, którzy wszystkie rundy (trzy razy po 30-27) zapisali na konto naszego pięściarza.

W pojedynku, który znacznie przybliży Mateuszowi upragnione Rio rywalem wyszkowianina będzie 40-letni Ladislav Kutil, jeden z czołowych w latach 90-tych XX w. zawodników czeskich, który od 2003 roku boksuje zawodowo. „Boksuje” to za dużo powiedziane, bo ostatni pojedynek Kutil stoczył dwa lata temu (po dwuletniej przerwie) ulgając przed czasem rodakowi Lubosowi Sudzie. Co ciekawe 9 lat temu w Mariborze pokonał go na punkty także Aleksy Kuziemski. Wierzymy, że jutro zrobi to Mateusz Tryc, bo jest nie tylko lepszym zawodnikiem (dlaczego Kutil został rozstawiony z „jedynką” wiedzą tylko organizatorzy) ale i o wiele bardziej zmotywowanym do tego, by wystąpić podczas Igrzysk Olimpijskich.

TOMASZ JABŁOŃSKI AWANSOWAŁ DO FINAŁU TURNIEJU W ATYRAU

pantera04

W dalekim Kazachstanie, w mieście Atyrau nad rzeką Ural, jeden z dwóch polskich olimpijczyków, Tomasz Jabłoński (75 kg), bierze udział w Międzynarodowym Turnieju Bokserskim, będącym Memoriałem Askara Kulibayeva. W stawce wymagających rywali, jakimi są gospodarze oraz goście z Uzbekistanu i Tadżykistanu, nasz mistrz radzi sobie doskonale. Dzisiaj pokonał niejednogłośnie na punkty (2-1) Kazacha Amandyka Manasheva i awansował do finału.

Dodajmy, że był to drugi pojedynek Tomasza, który przedwczoraj w ćwierćfinale wypunktował również stosunkiem głosów 2-1 tegorocznego mistrza Azji Studentów (choć z niższej wagi, do 69 kg), Bakhtiyara Mirzomukhameda z Tadżykistanu. Jutro o godz. 15.00 czasu miejscowego (godz. 12.00 czasu polskiego)  w pojedynku finałowym skrzyżuje rękawice z reprezentującym Kazachstan Almazem Tleubergenovem.

CENNE ZWYCIĘSTWO PATRYKA SZYMAŃSKIEGO W DEBIUCIE TELEWIZYJNYM

szymanski

To była bardzo ważna walka dla Patryka Szymańskiego (16-0, 9 KO), bo po pierwsze – spotkał na swojej naprawdę mocnego rywala, a po drugie – debiutował na poważnej amerykańskiej stacji. Przez moment przeżywał trudniejsze chwile, ale generalnie pokazał się z bardzo dobrej strony i pokonał Wilky’ego Campforta (21-3, 12 KO).

Młody Polak zaczął dobrze akcją lewy sierpowy-prawy krzyżowy. Do końca pierwszej rundy kontrolował rywala lewym prostym, polując od czasu do czasu prawym po dole. Po przerwie Haitańczyk próbował skrócić dystans, lecz pięściarz z Konina dobrze pracował nogami, dystansował swoim jabem, a do tego dwukrotnie ładnie skontrował prawym sierpowym w okolice ucha. W trzecim starciu Campfort po raz pierwszy zagonił Patryka do narożnika, ale to właśnie Polak wyszedł z tej sytuacji celnym lewym sierpowym. Pod koniec pierwszej minuty czwartej odsłony Szymański zaskoczył przeciwnika kombinacją prawy podbródkowy-prawy sierp. Naruszył go, więc ruszył dokończyć dzieła zniszczenia, jednak doświadczony Campfort – niedawny pretendent do tytułu mistrza świata, przetrwał chwilowy kryzys.

Bezradny dotąd Haitańczyk nieoczekiwanie przejął inicjatywę w piątej rundzie, trafiając kilka razy prawą ręką. Po gongu na przerwę podirytowany Patryk dał się sprowokować i odepchnął przeciwnika. W szóstej Szymański najpierw kilka razy uderzył lewym hakiem w okolice wątroby, a na półmetku tego odcinka zmienił tempo, zerwał się do krótkiego szturmu i znów wyglądał lepiej. Mimo wszystko w narożniku Chico Rivas miał do Polaka pewne zastrzeżenia. Nasz rodak wrócił do boksowania w dystansie i przez dwie minuty radził sobie bardzo dobrze, natomiast w końcówce złapał go chyba lekki kryzys kondycyjny, bo przestał zadawać tyle ciosów i trochę ciężko oddychał. W ósmym starciu widać było, że ciosy Patryka nie mają już takiej wymowy jak wcześniej, lecz wtedy dała o sobie znać inteligencja ringowa. Przez trzy minuty szachował rywala lewym prostym na górę bądź na dół, przy okazji oddalając od siebie zagrożenie dobrą pracą nóg. Dziewiąte starcie było wyrównane, choć wydawało się, że znów nieznacznie lepszy był Polak.

W ostatniej, dziesiątej rundzie, Szymański złapał wyraźnie drugi oddech, znów odważniej wchodził w wymiany i to on przełamywał fizycznie przeciwnika. Dwukrotnie trafił mocnym prawym krzyżowym, rozluźnił się i przypieczętował swój sukces. Po ostatnim gongu doszło jeszcze do krótkiego spięcia między zawodnikami, a sędziowie punktowali 98:92 i dwukrotnie 99:91 – wszyscy na korzyść Patryka Szymańskiego.

źródło: bokser.org