90-LECIE KUJAWSKO-POMORSKIEGO OKRĘGOWEGO ZWIĄZKU BOKSERSKIEGO CZ. 3
Autograf od mistrza
Kilkanaście dni temu w pubie PRL w Bydgoszczy odbyła się kolejna, już ostatnia promocja publikacji książki pt. „Twarze Pomorsko-Kujawskiego Boksu”. Wzięli w niej udział: Mirosław Kuźma (znany bydgoski pięściarz Zawiszy, mistrz Polski z 1981 roku), Krzysztof Chojnacki (prezes K-P OZB) i redaktor Sławomir Ciara (jeden z autorów książki).
- Świetnie się składa, że publikację chciałbym podarować mojej najbliższej osobie, która interesuje się właśnie pięściarstwem. Również jestem fanem boksu, a i także bydgoskiego hokeja o którym w naszym mieście można tylko powspominać – zwierzył się nam jeden z uczestników spotkania, pamiętający doskonale czasy świetności Mirosława Kuźmy. Następnie bydgoski król nokautu złożył w publikacji swój autograf. – Dzięki Panie Mirosławie – powiedział fan boksu.
Gościć będą w Grudziądzu
Pół roku później, 15 października w Grudziądzu zaplanowano główne uroczystości jubileuszowe. Najpierw w hali miejscowego Startu (ul. Konarskiego 36) zostanie rozegrany mecz bokserski pomiędzy reprezentacjami Kujawsko-Pomorskiego OZB i szwedzkiego miasta Jonkoping.
- Spotkanie odbędzie się w godzinach przedpołudniowych, a po południu w hotelu Rad zaplanowano akademię – powiadamia Krzysztof Chojnacki. To właśnie tam wręczone zostaną działaczom, szkoleniowcom i zawodnikom odznaczenia państwowe, resortowe oraz nagrody, puchary i medale. – Progi grudziądzkiego hotelu Rad powinno przekroczyć około dwieście osób – liczy Chojnacki.
Złote czasy
Dla kibiców Grudziądz kojarzy się nie tylko ze sportem żużlowym, ale także i z boksem. Jest kolebką tego sportu. To w tym mieście w 1926 roku z inicjatywy Henryka Sadłowskiego i Franciszka Koprowskiego powstał Pomorski Okręgowy Związek Bokserski. Pierwszym prezesem wybrano Kazimierza Andruta. Następnie siedzibę władz POZB przeniesiono do Torunia, a po kilku latach do Bydgoszczy.
- Po wielu latach z Bydgoszczy ponownie siedzibę związku przeniesiono do Grudziądza – zaznacza Kazimierz Kiczyński, były prezes K-P OZB, szefujący obecnie Startowi Grudziądz.
Jednak największe sukcesy pięściarze z Pomorza i Kujaw osiągali w czasach, kiedy bokserskim związkiem kierowali: dr Wacław Kocon i Zdzisław Bańkowski (lata 1954-88 rok). Wtenczas wicemistrzostwo olimpijskie (Rzym, 1960) wywalczył Jerzy Adamski (Astoria Bydgoszcz). Ten sam pięściarz zdobył złoty i brązowy medal mistrzostw Europy (Lucerna 1959, Moskwa 1963). Na igrzyskach olimpijskich w Rzymie na najniższym stopniu podium stanął Brunon Bendig (Zawisza). Tytuł wicemistrza Europy (Berlin, 1965) zdobył Hubert Skrzypczak (Zawisza). Brązowy medal ME (Lucerna, 1959) wywalczył Zygmunt Zawadzki (Zawisza). Do tej zdobyczy należałoby doliczyć brązowy medal ME (Mediolan, 1951) Alfreda Palińskiego (Legia Chełmża). – To naprawdę były spektakularne osiągnięcia. Dziś są tylko w sferze marzeń – uważa Kazimierz Kosiński, prezes Pomorsko-Kujawskiego Klubu Seniora Boksu, międzynarodowy sędzia w latach 80. ub. stulecia, autor książki „Twarze Pomorsko-Kujawskiego Boksu”.
Pech Kuźmy
W następnym okresie nie było już takich sukcesów. Choć w ringowej rywalizacji dali o sobie znać juniorzy Zawiszy. Podopieczni trenera Zygmunta Zawadzkiego podbili Europę. Z tureckiego Izmiru (1976 rok) z mistrzostw Starego Kontynentu - Krzysztof Kikowski (waga piórkowa), Krzysztof Kucharzewski (waga lekka) i Mirosław Pabianek (waga lekkopółśrednia) powrócili z brązowymi medalami. Potem nastał czas posuchy. Na kolejne międzynarodowe sukcesy trzeba było długo czekać. Najbliżej podium był Mirosław Kuźma (Zawisza), który w mistrzostwach świata seniorów (Monachium, 1982 rok) i mistrzostwach Europy juniorów (Dublin, 1978) dotarł do ćwierćfinału.
- Miał pecha. W Dublinie po spóźnieniu się na ważenie pięściarzy oddał walkowera Rumunowi Imbru, a w Monachium przegrał nieznacznie 2:3 na punkty z Irlandczykiem Tommem Correm – mówił Lucjan Borys, wiceprezes sekcji bokserskiej Zawiszy.
Dominacja pań
Mijały lata. Aż wreszcie nastąpił przełom. Po powołaniu do działalności kobiecego pięściarstwa Jagoda Karge (Wda Świecie) i Kinga Siwa (Pomorzanin Toruń) w 2006 roku uplasowały się na najniższym stopniu podium seniorskich mistrzostw Europy, a kilka miesięcy później wychowanka trenera Leszka Piotrowskiego
- Jagoda Karge wynik ten powtórzyła w mistrzostwach świata w Delhi. Ponadto, międzynarodowy sukces odniosła pięściarka toruńskiego Pomorzanina Aneta Rygielska, która w mistrzostwach świata juniorek (Albena, 2013) w pięknym stylu zdobyła złoty medal. – Obecnie płeć piękna rehabilituje się za porażki panów i broni honoru rodzimego boksu – zauważa Krzysztof Chojnacki, który niedawno jeszcze pracował w zarządzie PZB w komisji kobiecego pięściarstwa. – Jednak co nas niepokoi? Od 39 lat nie było w najważniejszych imprezach światowych i europejskich medalu wśród juniorów – dodaje.
Tymczasem niedawno do dobrych tradycji pomorsko-kujawskiego boksu nawiązał niespodziewanie junior Zawiszy Eryk Apresyan. Bydgoszczanin powrócił z dwoma medalami. Z mistrzostw świata – brązowym i z mistrzostw Europy ze srebrnym.
- Te „krążki” wywalczył jako jedyny dla barw biało-czerwonych i potwierdził w tej kategorii wiekowej reprezentacyjną przynależność – powiedział klubowy trener Paweł Matuszewski.
Łyk historii boksu
Już od kilku tygodni prezentujemy na naszych łamach pięściarskie kariery najbardziej utytułowanych i znanych pięściarzy, sędziów i trenerów. W poprzednich odcinkach pisaliśmy o Antonim Jóźwiaku, Witoldzie Kaźmierczaku, Kazimierzu Kosińskim i Henryku Niedźwiedzkim. W tym uwagę poświęcimy bydgoszczanom: złotemu medaliście mistrzostw Polski seniorów Jerzemu Planutisowi i jednemu z najlepszych pięściarzy regionu wagi piórkowej Janowi Zaskwarze.
Bolesne ciosy na wątrobę
Jerzy Planutis, dziś 84-letni Pan, emerytowany kolejarz (pracował w ZNTK) największy sukces odniósł w 1955 roku. Wywalczył pierwszy, w powojennych czasach dla Bydgoszczy, złoty medal mistrzostw Polski seniorów. W finale pokonał Edmunda Dampca (CWKS Warszawa).
- W tym czasie miałem niewiele, zaledwie dwadzieścia stoczonych pojedynków – podkreśla.
Czasy, kiedy w ringu występował Jerzy Planutis były świetne dla polskiego boksu. W 1953 roku zespół prowadzony przez legendarny duet trenerski: Feliks Stamm i Paweł Szydło zdobywał najwyższe laury. Wystarczy przypomnieć wspaniałe mistrzostwa Europy w Warszawie. Pięć złotych medali: Henryka Kukiera, Zenona Stefaniuka, Józefa Kruży, Leszka Drogosza, Zygmunta Chychły, dwa srebra: Tadeusza Grzelaka, Bogdana Węgrzyniaka, dwa brązowe: Aleksego Antkiewicza, Zbigniewa Pietrzykowskiego są tego przykładem.
Z tym ostatnim pięściarzem (4-razy był mistrzem Europy) o miejsce w kadrze narodowej rywalizował Jerzy Planutis.
- Pietrzykowski miał niesłychane silny cios, boksował z odwrotnej pozycji, a w półfinale mistrzostw Polski w 1957 roku trafił mnie na wątrobę i zszedłem pokonany z ringu – wspomina pojedynek ze Zbigniewem Pietrzykowskim bydgoski pięściarz wagi średniej.
Dodajmy, że Zbigniew Pietrzykowski był jeszcze trzykrotnym medalistą olimpijskim (srebro, 2-razy brąz), a w historii polskiego boksu – obok Jerzego Kuleja i Leszka Drogosza – zapisał się do najwybitniejszych postaci.
Inne spojrzenie
Kolejnym rozdziałem w karierze Planutisa były walki ze Zbigniewem Piórkowskim.
- Walczyłem z nim dwa razy. Wygrałem i zremisowałem – stwierdził. I dodał: Był to pięściarz o silnej posturze, posiadał nokautujący cios i od pierwszego gongu parł do przodu.
W ligowym meczu z Gwardią Łódź zawodnik Brdy pokonał Piórkowskiego, a na ringu przeciwnika wywalczył remis. – Dziś na boks patrzę zupełnie inaczej i chyba teraz bym nie spróbował sił na ringu. Teraźniejszy boks już nie jest szermierką na pięści, ale stał się bijatyką. Popatrzymy choćby na zawodowe walki – komentuje obecne wydarzenia.
Posłuchał rady Stamma
Nasz bohater trafił do pięściarstwa zupełnie przypadkowo.
- Mieszkałem w Złotowie. Pierwotnie nie byłem zainteresowany tym sportem, ale po założeniu rękawic i wygraniu sparingu przez nokaut ta dyscyplina sportu mnie mocno pociągnęła – mówi o latach swojej młodości Jerzy Planutis.
Następnie zwyciężał (wszystko przed czasem) w barwach A-klasowej Sparty Złotów, aż wreszcie w 1953 roku powołany został na obóz kadry PZB do Zakopanego. – Tu po raz pierwszy miałem przyjemność poznać trenera Stamma – wyznaje.
Podczas zgrupowania Stamm namówił Jerzego Planutisa do przejścia w szranki bydgoskiego Kolejarza (później Brdy). Legendarny trener przecież zaraz w powojennych latach mieszkał w grodzie nad Brdą i doskonale znał się z innym znakomitym szkoleniowcem Edwardem Rinke.
- Tam z takim nauczycielem dużo osiągniesz – powiedział przekonująco Feliks Stamm.
Młody Planutis posłuchał rady Stamma i dzięki ogromnej operatywności działacza Jana Zakrzewskiego bydgoscy kolejarze zaczęli budować niezły skład. W barwach tego klubu występowali reprezentanci Polski: Jerzy Adamski i Jan Walczak.
Lepsi od Zawiszy
Jerzy Planutis przez wiele lat był również szkoleniowcem. Po zakończeniu ringowej kariery pracował w Brdzie, następnie w Astorii. – Rywalizowaliśmy o wejście do II ligi. Finansowo wspierał nas właściciel piekarni Edward Bigoński. Jednak, aby ubiegać się o drugą ligę te środki były niewystarczające – zaznacza.
W latach 1979-83 ponownie trafił do Brdy. Kolejarze wtenczas walczyli w lidze międzywojewódzkiej, a największym sukcesem tego klubu były zwycięstwa i remis z rezerwami Zawiszy 14:6, 12:8, 10:10. W drużynie rezerw Zawiszy występowali czołowi drugoligowi pięściarze: Stanisław Barański, Adam Ratke, Leszek Lewandowski, Bogdan Susik.
- Nikt nie myślał, że będziemy dla nich równorzędnym partnerem – podkreślił z dumą Jerzy Planutis. W 1983 roku zakończył przygodę z boksem i przeszedł na emeryturę.
Jerzy Planutis, lat: 84, wychowanek Sparty Złotów. Stoczył 204 walki (14 porażek). Trener klasy I: 1963 r. – Brda, 1968-78 r. – Astoria, 1978-83 r. – Brda. Prywatnie: żonaty-żona Teresa, synowie: Krzysztof (biznesmen) i Grzegorz (dr n. medycznych, neurochirurg).
Moim zdaniem. Wskazówki dla młodszych
Jerzy Planutis w barwach Brdy (lata 1978-82) był moim trenerem i uważam go za jednego z najlepszych fachowców drugiej połowy dwudziestego wieku. Kiedy sekundował w narożniku nie mówił za wiele. Zawsze były to konkretne, cenne, precyzyjne uwagi, a co najważniejsze, że trafne. Kierował się rozsądkiem nie tylko w treningowej sali, ale także i w życiu codziennym. Te cechy są drogowskazem i wskaźnikiem dla młodszej generacji nauczycieli boksu.
Sławomir Ciara
Miał ciekawe propozycje
Jan Zaskwara, pięściarz przełomu lat 40. i 50. Karierę w ringu rozpoczął od 16 roku życia.
- Kiedy byłem na Festiwalu Młodzieży w Warszawie, gdzie odbył się mecz pomiędzy miejscową drużyną, a reprezentacją Pomorza tak mi się spodobały walki, że od razu połknąłem bokserskiego bakcyla – powiedział.
Nie minęło długo i młody Jan zaczął treningi w sali bydgoskiej Gwardii. W barwach tego klubu stoczył 25 walk. Kolejnym etapem była Gwardia Bielsko-Biała. Zdobył tam – dwukrotnie – zespołowe mistrzostwo Śląska, a także awans do II ligi. Jego koronnymi wagami były: kogucia i piórkowa. – Miałem wiele ciekawych propozycji do innych klubów, powróciłem jednak do Bydgoszczy – zwierzył się. Zasilił II-ligową Brdę. A ogółem stoczył ponad 150 pojedynków, z których 25 przegrał i 4 zremisował. – Byłem jednym z czołowych pięściarzy Pomorza i Kujaw – kiedyś pochwalił się na spotkaniu Pomorsko-Kujawskiego Klubu Seniora Boksu (był jednym z założycieli).
Równie dobrze Jan Zaskwara radził sobie w roli szkoleniowca. Najpierw w 1956 roku pod kierunkiem Witolda Majchrzyckiego ukończył kurs instruktorów boksu i zajął się treningami, w miejscowej Brdzie, młodego narybku. Następnie w Jerzym Planutisem prowadzili zajęcia z seniorską drużyną KKS Brda.
W latach 1968-70 ukończył Studium Trenerskie i podjął pracę u rywala zza miedzy – w Astorii. Zajmował się szkoleniem juniorów. Wychował wielu reprezentantów okręgu, medalistów mistrzostw Polski, którzy brali udział w prestiżowych rozgrywkach o Puchar GKKFiT (później GKKFiS).
- Byliśmy jednym z najlepszych zespołów Polski. Był okres, że nie schodziliśmy z podium – podsumowuje Jan Zaskwara. Obecnie na emeryturze i cieszy się zdrowiem. – Bo ono jest najważniejsze – kończy.
W następnym odcinku
Tym razem poznamy bokserskie kariery reprezentantów Polski, czołowych pięściarzy Pomorza z lat 50. ub. stulecia Tadeusza Maciukiewicza, Aleksego Ordańskiego, pierwszego polskiego zawodowego arbitra Czesława Kujawy i znanego szkoleniowca z Chojnic Jerzego Dończyka.
Opracował: Sławomir Ciara