Archiwum: Styczeń 2016

ANDRZEJ KOSTYRA: KTO USUNIE W CIEŃ BARTNIKA?

bartnik_2015

Robię się chyba sentymentalny, bo zacząłem wspominać piękne czasy polskiego boksu i mój olimpijski debiut jako dziennikarza. To były Igrzyska w Barcelonie w 1992 roku, ostatnie „normalne”, kiedy jeszcze można było spacerować po mieście, poruszać się metrem i nie obawiać się zamachów.

Pojechałem na nie jako reporter TVP i katowickiego Sportu. Turniej bokserski komentował wtedy najlepszy w Polsce znawca amatorskiego pięściarstwa, encyklopedia tego sportu red. Lucjan Olszewski. Ja byłem od wywiadów, między innymi udało mi się pogadać z Michaelem Jordanem i George`em Foremanem. Wspaniałe wspomnienia, ale z czasem się zacierają. Pozostają tylko te z Wojtkiem Bartnikiem w roli głównej.

Jeszcze kilkanaście dni przed Igrzyskami Olimpijskimi Bartnik nie był nawet powołany na zgrupowanie do Włoch na którym Wiesław Małyszko i Robert Buda podobno rozbijali rywali, a Darek Snarski też był w „gazie”. Wojtek w tym czasie trenował spokojnie w kraju z Leszkiem Strasburgerem, mając za sparingpartnerów kickboksera Przemka Saletę i jakiegoś zawodnika z taekwondo. I nagle okazało się, że jedzie na Igrzyska jako pierwszy rezerwowy w półciężkiej, chociaż rok wcześniej nie startował ani na Mistrzostwach Europy w Goeteborgu (powołano Cezarego Banasiaka), ani na Mistrzostwach Świata w Sydney.

Co było dalej pozostaje do dzisiaj legendą. Wygrane 6:3 z Alexem Gonzalezem z Puerto Rico i 14:3 z Algierczykiem Mohamedem Bengusemią, sensacyjne zwycięstwo 9:7 nad Kubańczykiem Angelem Espinozą i absolutnie niezasłużona przegrana 6:8 w półfinale z Niemcem Torstenem Mayem (w czym wielki wkład miał hiszpański sędzia o nazwisku Valle, który robił wszystko, żeby Polak nie wygrał). Był brązowy medal Wojtka, chociaż powinien być złoty (gdyby Valle nie zrobił przewału). Jestem na 99,9 procent pewny, że w finale Bartnik pokonałby Rostisława Zaulicznego.

Tym olimpijskim brązem Wojciecha Bartnika żyje polski boks prawie ćwierć wieku. Marzy mi się, że w Rio Tomek Jabłoński stanie na podium dla medalistów i usunie Bartnika w cień (Wojtek nie ma nic przeciwko temu). A może zrobi to Igor Jakubowski (Michał Olaś?), Mateusz Tryc (Arkadiusz Szwedowicz?) czy Dawid Jagodziński, Dawid Michelus, a może Mateusz Polski?

Czytelnikom PolskiegoBoksu.pl życzę w Nowym Roku dużo szczęścia w życiu prywatnym i radości… z polskiego medalu w boksie na IO w Rio de Janeiro.

Andrzej Kostyra

ZMARŁ MISTRZ OLIMPIJSKI I MISTRZ ŚWIATA – HOWARD DAVIS JR.

Bokserski świat opłakuje stratę jednego z najwspanialszych pięściarzy, jacy boksowali na olimpijskich ringach. U Howarda Davisa Jr., który przez całe swoje życie nie palił papierosów, prawie rok temu lekarze zdiagnozowali raka płuc. Amerykanin, tak jak robił to w każdym etapie swojego życia, dzielnie walczył z chorobą do samego końca. Niestety w środę, 30 grudnia 2015 roku przegrał swoją ostatnia i najważniejszą walkę w wieku 59 lat.

Przypominamy, że Howard Davis Jr. (ur. 14 lutego 1956 roku w Glen Cove, stan Nowy Jork) zdobył złoty medal olimpijski wagi lekkiej (60 kg) podczas Igrzysk Olimpijskich w Montrealu (1976). Jego znakomite umiejętności techniczne, połączone z doskonałą szybkością i wydajnością organizmu przyniosły mu nie tylko olimpijskie złoto, ale także nagrodę Vala Barkera dla najlepszego pięściarza turnieju. Nie był to pierwszy wielki sukces tego wysokiego i szczupłego (178 cm) zawodnika. W 1974 roku stanął na najwyższym stopniu podium Mistrzostw Świata w Hawanie (wówczas boksował w limicie 57 kg).

Howard Davis Jr. boksował także na zawodowych ringach, kończąc swoją karierę z rekordem 36-6-1 znak. Trzykrotnie stawał przed szansą wywalczenia pasa zawodowego mistrza świata – bezskutecznie. Po zakończeniu kariery (w 1996 roku) był trenerem boksu i MMA, współpracując m.in. z Chuckiem Liddellem.