Archiwum: Grudzień 2015

MISTRZOWIE NIEMIEC MAJĄ NOWEGO BOHATERA Z POLSKI. TO RADOMIR OBRUŚNIAK

nordhausen_babelsberg

Bokserscy mistrzowie Niemiec, czyli ekipa Nordhäuser SV, miała wczoraj w swoim składzie ponownie bohatera z Polski. Pisaliśmy niedawno o znakomitym debiucie w rozgrywkach 1. Bundesligi Michała Olasia (91 kg), który zwycięstwem zapewnił Niemcom triumf w meczu z drużyną z Pragi. Wczoraj równie znakomite wrażenie na 1000 miejscowych kibiców zrobił Radomir Obruśniak, który boksując w typowym dla niemieckiej ligi limicie 61 kg pokonał jednogłośnie na punkty tegorocznego wicemistrza Niemiec (ubiegłorocznego mistrza) Atdhe Gashiego.

W opinii niemieckich dziennikarzy Radomir świetnie wszedł w ten pojedynek i kilka razy efektownie trafił Gashiego prawym hakiem. Przez cały pojedynek Niemiec bezskutecznie szukał sposobu na pokonanie świetnie dysponowanego Obruśniaka, ale bezskutecznie. Znakomicie kontratakujący Polak był przez cały pojedynek bardo uważny i skuteczny zarówno w obronie, jak i w ataku, wygrywając zasłużenie jednogłośnie na punkty.

M.in. dzięki świetnej postawie zawodnika z Karlina gospodarze wygrali wczoraj 11-10 z SV Motor Babelsberg, swoim głównym rywalem do kolejnego tytułu mistrzowskiego i wyszli na pierwsze miejsce w tabeli 1. Bundesligi.

nsv_motor

EWA BRODNICKA ZAWODOWĄ MISTRZYNIĄ EUROPY WAGI LEKKIEJ

gala_lomianki15

Ewa Brodnicka (10-0, 2 KO) osiągnęła życiowy sukces podczas gali w Łomiankach. Co prawda nie było łatwo, ale pokonała  Elfi Philips (6-3-3, 2 KO), sięgając tym samym po wakujący tytuł mistrzyni Europy wagi lekkiej. Pierwsze cztery rundy wygrała Brodnicka, chociaż momentami było zbyt dużo klinczu, zwłaszcza w pierwszej odsłonie. Philips z czasem zaczęła wykorzystywać klincz i biła wtedy sporo ciosów na dół, po których można było odnieść wrażenie, że Brodnicka przeżywa lekki kryzys kondycyjny, stąd środkowe rundy można było punktować na dobrą sprawę w obie strony. Najgorsze dla Ewy były odsłony numer siedem i osiem, kiedy rywalka zadawała więcej ciosów, a co najważniejsze, wygrywała również końcówki. Ostatnie cztery minuty mogły być jednak zapisane dla Polki, która tym samym przypieczętowała zwycięstwo. Na kartach punktowych po ostatnim gongu wygrana okazała się dość okazała. Sędziowie byli w miarę zgodni i punktowali – 98:92, 98:93 oraz 98:93.

Nikodem Jeżewski (12-0-1, 7 KO) już w pierwszej odsłonie pokonał Władimira Letra (5-6, 2 KO), udanie rewanżując się mu za dwie porażki w czasach boksu olimpijskiego. Wszystko zakończył bezpośredni prawy krzyżowy na szczękę już w połowie pierwszej rundy! Początek walki wskazywał na to, że może być to dobry pojedynek, bo Letr nie unikał walki. Po prawym Jeżewskiego wstał na siedem, ale sędzia Zwoliński, być może trochę przedwcześnie, podjął decyzję, że nie dopuści Letra do dalszej rywalizacji.

W drugim pojedynku pań Oleksandra „Sasza” Sidorenko (2-0, 0 KO) wypunktowała stosunkiem 60:54 u wszystkich sędziów Karinę Kopińską (4-10-3, 1 KO). Werdykt nie pozostawiał wątpliwości, przeważała nowa zawodniczka stajni Mariusza Grabowskiego, ale rywalka dzielnie atakowała do samego końca. O wszystkim zdecydowała przewaga szybkości i świetna praca nóg. Sidorenko od początku zaczęła wypracowywać przewagę i w dobrym tempie punktowała Kopińską w pierwszej rundzie. W drugiej także przeważała, ale nie ustrzegła się błędu i przyjęła dość mocny lewy sierpowy od przeciwniczki. W trzeciej i czwartej rundzie Sidorenko ustawiała sobie Kopińską przednią ręką i tym zdobywała przewagę, choć zawodniczka ze Śląska nie chciała być jej dłużna i potrafiła postawić opór, polując głównie na ciosy sierpowe. W piątej, najbardziej wyrównanej odsłonie, Kopińska odgryzła się kilkoma atakami w drugie tempo. Szóste starcie mimo dzielnej postawy rywalki w całości pod dyktando Saszy i w pełni zasłużone zwycięstwo.

Bez problemu kolejne zwycięstwo do zawodowego rekordu dopisała Karolina Łukasik (12-1, 3 KO), która pewnie pokonała Borislavę Goranovę (10-43-2). Polka górowała nad rywalką zarówno umiejętnościami czysto bokserskimi, jak i warunkami fizycznymi, co jeszcze dodatkowo powiększało dysproporcje między nimi. Wydawało się, że gdyby trochę podkręciła tempo, prawdopodobnie wygrałaby nawet przed czasem i właśnie jednostajny boks to chyba jedyne, do czego można się u Karoliny przyczepić. Po sześciu jednostronnych rundach wynik mógł być tylko jeden – 3x 60:54.

Robert Parzęczewski (10-1, 4 ko) zaciera powoli złe wrażenie z przegranej walki pół roku temu. Popularny „Arab” zanotował drugie od tego czasu zwycięstwo. Naprzeciw niego stanął Bela Juhasz (12-7, 7 KO). Na jego tle pięściarz z Częstochowy zaprezentował się naprawdę fajnie, choć z pewnością pewien niedosyt pozostaje, bo można było bez problemu pokusić się o zwycięstwo przed czasem. Zwłaszcza, że przeciwnik kilka razy był naruszony, a w piątej rundzie zabrakło kilka sekund, by było po wszystkim. W tej samej odsłonie był zresztą liczony, ale większe szkody wyrządziły mu ciosy Roberta na samym finiszu, gdy Węgier walczył już tylko o przetrwanie. Do nokautu zabrakło kilkudziesięciu sekund. Po ostatnim gongu wszyscy sędziowie mieli łatwą pracę i wliczając jeden nokdaun wypunktowali 60:53 wygraną Parzęczewskiego.

W swoim drugim zawodowym pojedynku Adam Balski (2-0, 2 KO) już w pierwszym starciu znokautował Artsioma Hurbo (4-25-1, 3 KO). Rywal sprawiał wrażenie jakby odczuwał każdy cios dość dobrze poukładanego jak na początek kariery zawodowej Polaka. Balski szybko trafił akcją prawy prosty-lewy sierp, który powalił przeciwnika. Sędzia puścił pojedynek dalej po liczeniu do ośmiu, ale w momencie kiedy Hurbo po ciosie na korpus nie wykazywał chęci kontynuowania walki, wkroczył do akcji i zakończył jego męczarnie.

W pierwszym pojedynku gali, w kategorii półśredniej, Patryk Boruta (2-0) na dystansie czterech rund bez problemu wypunktował Andrieja Hramykę (10-15-3, 9 KO) z Białorusi. Młodziutki Polak nie był w stanie uporządkować pojedynku i często wdawał się w niepotrzebne przepychanki, które były wynikiem jeszcze małego doświadczenia. W pierwszej rundzie sędzia Gortat zabrał punkt Hramyce za ataki głową, stąd werdykt u wszystkich sędziów 40:35. W końcówce rywal opadł z sił i wydawało się nawet, że jest szansa wygranej przed czasem, jednak zabrakło jeszcze jednego starcia.

źródło: bokser.org

lomianki15