MAGDALENA CZAJKOWSKA: BOKS STAŁ SIĘ MOJĄ PASJĄ, A TRENINGOWA EKIPA DRUGĄ RODZINĄ
- Zaledwie trzy walki wystarczyły, by pięściarska Polska zwróciła na Ciebie uwagę podczas październikowych Mistrzostw Polski do lat 23 w Grudziądzu. Wierzyłaś, że mimo skromnego doświadczenia zaboksujesz tam o złoto?
Magdalena Czajkowska: Zanim odpowiem na to pytanie chciałam tylko zaznaczyć, że prośba o wywiad troszkę mnie zaskoczyła. Przygodę z boksem dopiero zaczynam. Oczywiście to miłe, że mnie zauważono i chętnie odpowiem na wszystkie pytania. A więc wracając do sedna sprawy, czyli startu w Mistrzostwach Polski – nie miałam pojęcia i porównania na jakim poziomie jestem. Jechałam na „przetarcie”. Stwierdziłam, że skoro wkładam w treningi tyle energii i serca to może warto wyjść z zacisza klubowego, sprawdzić się przed publicznością i poddać ocenie sędziów.
- W finale przegrałaś z aktualną mistrzynią Polski seniorek, ćwierćfinalistką Mistrzostw Europy, Natalią Hollińską, ale zostawiłaś po sobie znakomite wrażenie. Ile jeszcze trzeba poprawić w Twoim boksie, aby skutecznie walczyć o prymat w naszym kraju?
MC: Myślę, że moja przegrana w finale to kwestia doświadczenia. Trenuję dość krótki okres czasu. Jeszcze wiele muszę poprawić w swoim boksie ale czuję, że z każdym kolejnym treningiem jestem o krok do przodu. Moje widoczne efekty poprawy motywują mnie do dalszej pracy.
- Domyślam się, że dodatkowy zastrzyk motywacji otrzymałaś podczas zgrupowania kadry narodowej seniorek w Cetniewie, gdzie sparowałaś z Lidią Fidurą. Jak wyglądała Twoja praca pod okiem trenera Pawła Pasiaka? Podobno pojechałaś tam niejako na własną prośbę…
MC: Pojechałam tam tylko na sparingi. Byłam zainteresowana zgrupowaniem, a okazało się, że zarówno Lidka Fidura, jak i Kinga Siwa potrzebują sparing partnerki przed wyjazdem na Mistrzostwa Świata, tak więc sama skorzystałam i „na coś’ tam się przydałam.
- Studiujesz zaocznie w Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni i trenujesz w klubie Boks Poznań. Jak łączysz te wymagające wielkiej, systematycznej pracy obowiązki?
MC: Zarówno nauka na AMW, jak i treningi boksu były i są moją świadomą decyzją. Nikt mnie do niczego nie zmusza. Uczę się i trenuję bo tak chcę i już (śmiech). Staram się być dobrze zorganizowana i planować obowiązki.
- Twoim trenerem klubowym jest Robert Matłoka. To Twój pierwszy szkoleniowiec? W jaki sposób trafiłaś na salę bokserską?
MC: To starszy brat zabrał mnie na pierwszy trening boksu, w maju 2012 roku. Zauroczyłam się tym miejscem i ludźmi. Boks stał się moją pasją a treningowa ekipa – drugą rodziną. Tak, moim trenerem klubowym jest Robert Matłoka, to On wziął mnie pod swoje skrzydła i z góry nie przekreślał, chociaż zaczynałam praktycznie od zera. Zarówno trenerowi, jak i ekipie zawdzięczam naprawdę wiele. Na każdym kroku czuję wsparcie i motywację. Obecnie dodatkowo szkolę się także u trenera Wojciecha Komasy.
- Imponujesz wielką siłą fizyczną, odpornością na ciosy, determinacją i kondycją. Jak wyglądają Twoje treningi? Jak rozkładasz ciężar swoich zajęć?
MC: To chłopcy z klubu tak mnie zahartowali (śmiech). Trenuję od samego początku z mężczyznami. Siła ciosu kobiet jest dość znikoma w porównaniu z tą, z jaką się mierzę podczas klubowych sparingów. Moje treningi? – Dużo techniki, sparingi ale także siła i ćwiczenia aerobowe.
- W jakim elemencie bokserskiego rzemiosła tkwią największe rezerwy Magdaleny Czajkowskiej?
MC: W sile!
- Trener Paweł Pasiak wspomniał, że dla takich młodych i ambitnych zawodniczek jak Ty należy przyszłość reprezentacji Polski. Wierzysz, że dostaniesz powołanie na styczniowe zgrupowanie kadry narodowej?
MC: Trener zapewniał, że tak będzie, dlatego liczę na tę możliwość szkolenia się na kolejnym zgrupowaniu.
- Czego poza sukcesami sportowymi mogę Ci życzyć w najbliższych miesiącach?
MC: Wytrwałości i miłości!
- Dziękuję za wywiad i życzę spełnienia marzeń w Nowym Roku.
MC: Dziękuję również.
Rozmawiał: Jarosław Drozd