KONIEC PEWNEJ ERY. „DIABLO” ZDETRONIZOWANY W MOSKWIE
O sile Grigoriya Drozda (39-1, 27 KO) w zeszłym roku przekonał się Mateusz Masternak. Dziś w Moskwie Rosjanin zaatakował Krzysztofa Włodarczyka (49-3-1, 35 KO) i należący do niego tytuł mistrza świata federacji WBC kategorii junior ciężkiej. I niestety znów dał się we znaki naszemu rodakowi.
Pierwsza odsłona miała charakter rozpoznawczy. Obaj mocarze szukali dystansu, ograniczając się do zwodów bądź „odczepnych” lewych prostych. Więcej działo się już w drugim odcinku. Precyzyjniejszy był pretendent, który do lewego prostego dodał 2-3 razy prawy sierp w okolice ucha. Krzysiek przestrzelił kilka razy lewym sierpowym, ale widać było lukę w gardzie i uderzenia te chybiły tylko o centymetry. Polak więc zmienił nieco taktykę i po przerwie podkręcił nieco tempo. Na tym etapie Drozd jednak trzymał wysoko ręce, a w wymianach był o ułamek sekundy szybszy, wyprzedzając akcje „Diablo”. Czwarta runda również należała nieznacznie dla Grigorija, lecz Krzysiek pół minuty przed końcem nareszcie trafił swoim firmowym lewym sierpem, co dawało nadzieję na kolejne minuty. Na tym etapie wszyscy sędziowie punktowali na korzyść challengera 39:37.
W piątym starciu Drozd uruchomił nogi, zaczął tańczyć i wydłużać dystans, by nie pozostawać w zasięgu mistrza. Polował również na bezpośredni prawy w kombinacji z lewym hakiem pod prawy łokieć. W szóstej rundzie Drozd po każdej akcji szybko klinczował, jakby bojąc się riposty „Diablo”. Pozostawał jednak aktywniejszy, a niemal równo z gongiem trafił Krzyśka mocnym prawym krzyżowym na szczękę. W siódmej pretendent zmienił nieco taktykę, koncentrując się bardziej na ciosach po dole. W jednej z wymian pękł mu prawy łuk brwiowy po przypadkowym zderzeniu głowami. Rana nie była głęboka i krew zatamowano.
Mimo wszystko Rosjanin wyszedł do ósmej rundy jak po swoje, zyskując niestety coraz większą przewagę. W ostatnich sekundach długa seria kilku ciosów tak zamroczyła Włodarczyka, że ten aż przyklęknął i powstał dopiero gdy sędzia doliczył do dziewięciu. Na szczęście zaraz zabrzmiał zbawienny gong. Po przerwie Drozd, który wyczuł swoją szansę, ostro ruszył do szturmu. Nasz champion krwawił mocno z prawej powieki, przeżywał trudne chwile, ale w swoim stylu przetrzymał to i w dziesiątej odsłonie spróbował zrewanżować się swoimi bombami. Brakowało jednak precyzji i za każdym razem paru centymetrów.
Włodarczyk odpuścił trochę jedenaste starcie, zbierając siły na ostateczny szturm. Na świetnie dysponowanego Grigoriya nie było jednak tej nocy mocnych… Sędziowie nie mieli wątpliwości, punktując przewagę Drozda 118:109 i dwukrotnie 119:108.
źródło: bokser.org