MICHAŁ CIEŚLAK: NIE JESTEM JESZCZE GOTOWY NA WALKĘ Z ŁUKASZEM JANIKIEM

cieslak_paco

- Jak się czujesz na trzy dni przed walką w Lublinie?
Michał Cieślak: Bardzo dobrze. Czuję, że jestem w wysokiej formie i dam dobrą walkę. W tym tygodniu mam już tylko treningi na podtrzymanie formy i kontrolowanie wagi. W Lublinie chcę się zaprezentować jeszcze lepiej, niż w walce z Arturem Binkowskim. Będę lżejszy, a  przez to szybszy i bardziej dynamiczny. Wczoraj ważyłem 92 kg i dzięki temu czuje się bardzo dobrze.

- Ostatnio widzieliśmy Cię w ringu miesiąc temu. Czy w tak krótkim czasie zdążyłeś się odpowiednio zregenerować i przygotować do kolejnego pojedynku?
MC: Po walce z Binkowskim miałem tydzień przerwy. Potem wróciliśmy do normalnych treningów. Podczas przygotowań trzykrotnie sparowałem w Warszawie z Albertem Sosnowskim i miałem dodatkowe sparingi w Radomiu. Po nich mam już tylko treningi na podtrzymanie.

- W pojedynku z Binkowskim walczyłeś w podwyższonym limicie, jak się z tym czułeś?
MC: Czułem się silny, mocny i szybki, ale teraz będę jeszcze szybszy i bardziej dynamiczny. Zdecydowanie wolę walczyć w mojej kategorii wagowej.

- Czyli na razie nie myślisz o wadze ciężkiej? Nie masz ochoty do niej przejść?
MC: Nie myślę o zmianie kategorii wagowej, jeszcze na to za wcześnie. Poczekamy i zobaczymy. Na razie trzeba coś w wadze junior ciężkiej wyboksować.

- Najbliższą okazję na wyboksowanie będziesz miał już w sobotę. Jak oceniasz swojego rywala?
MC: Andrzej Witkowski to twardy i doświadczony zawodnik. Trzeba będzie na niego uważać. Oglądałem jego walkę z Nikodemem Jeżewskim i wiem czego się mogę po nim spodziewać. Mam już opracowany plan na tę walkę. Ale oczywiście wychodzę do ringu, żeby wygrać.

- Czy fakt, że Andrzej Witkowski na co dzień pracuje w kopalni, a boks jest dla niego tylko dodatkowym zajęciem, w jakiś sposób może wpłynąć na waszą walkę?
MC: Wiadomo, że jak ktoś pracuje to ciężej jest mu się przygotować. Wiem o czym mówię, bo na amatorstwie musiałem pracować, żeby utrzymać rodzinę i dodatkowo musiałem znaleźć czas na treningi. Nie było lekko, ale trzeba było sobie radzić.

- Niedługo minie rok jak jesteś zawodowcem. Jak ocenisz ten czas?
MC: Jest zdecydowanie lepiej. Jestem bardzo zadowolony z tej zmiany i mam nadzieję, że w przyszłości będzie podobnie. Największą różnicą jest liczba walk. W zeszłym roku stoczyłem cztery pojedynki, teraz jest już maj, a przede mną druga walka i mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej. Natomiast na amatorstwie w ciągu trzech miesięcy toczyłem nawet 16 pojedynków, to było zdecydowanie za dużo i mogłem zajechać mój organizm.

- Jaka jest Twoim zdaniem optymalna liczba walk w roku?
MC: Optymalnie to około czterech pojedynków. Do tylu walk można się dobrze przygotować i odpowiednie zregenerować po nich.

- Czyli możemy liczyć, że w tym roku zobaczymy Cię w ringu jeszcze przynajmniej trzy razy?
MC: Zobaczymy. Na razie będę walczył w Lublinie, a potem najprawdopodobniej na gali w Radomiu we wrześniu. Chyba, że coś się przytrafi jeszcze przed Radomiem.

- Planujesz kolejny występ w Radomiu. Czy walki przed własną publicznością są dla Ciebie wyjątkowe?
MC: Oczywiście. Bardzo fajnie wspominam moje występy przed radomską publicznością. Podczas gali w grudniu była bardzo dobra atmosfera. Przy takim dopingu boksowało mi się bardzo fajnie. Czułem wsparcie kibiców, a na trybunach zasiadła moja rodzina i wielu znajomych. Dlatego bardzo chętnie będę wracał na kolejne walki do Radomia.

- A macie już jakieś plany co do najbliższych rywali? Niedawno wymieniałeś nazwisko Izu Ugonoha.
MC: Nie będzie walki z Izu, bo on przeszedł do wagi ciężkiej. A ja już nie mam ochoty na takie wycieczki jak ostatnio i podnoszenie limitu wagowego. Chce się skupić na mojej kategorii i toczyć coraz więcej lepszych walk z dobrymi rywalami.

- Jak do tej pory często walczyłeś z Polakami. Chciałbyś utrzymać ten trend?
MC: Nie wiem, zobaczymy. Ostatnio była propozycja walki z Nikodemem Jeżewskim, ale raczej do niej nie dojdzie, bo jego obóz się nie zgodzi. Dlatego będzie trzeba szukać zagranicznych rywali.

- A co z walką z Łukaszem Janikiem, o której wspominał Twój promotor Tomasz Babiloński?
MC: Jest ona w planach, ale na razie nie jestem na nią gotowy. Muszę przeboksować kilka walk na dłuższym dystansie i złapać trochę doświadczenia. Ja jeszcze nie miałem nawet walki sześciorundowej. Ale w przyszłości powinno dojść do mojego pojedynku z Łukaszem Janikiem. Może za rok albo za dwa. Zobaczymy, czas pokaże.

- Twoja najbliższa walka została zakontraktowana na sześć rund, chciałbyś przeboksować ją na pełnym dystansie?
MC: Zobaczymy jak się ułoży, jeżeli będzie trzeba to powalczymy i sześć rund. Ale oczywiście jak nadarzy się okazja do znokautowania, to ją wykorzystam.

- To będzie już Twój szósty zawodowy pojedynek. Jak uważasz, która z Twoich walk była najciekawsza? Którą najlepiej wspominasz?
MC: Wszystkie były fajne i mam z nimi miłe wspomnienia. Na początku walczyłem z doświadczonym zawodnikiem – Łukaszem Zygmuntem – i posadziłem go na deskach po prawym haku. W drugim pojedynku zmierzyłem się z równie doświadczonym Łukaszem Rusiewiczem i też daliśmy dobrą walkę. Za trzecim razem dostałem Francuza, który miał być słabszym zawodnikiem, a okazał się twardym pięściarzem. Potem była gala w Radomiu i mój pierwszy nokaut. A ostatnio pojedynek z Binkowskim i kolejne zwycięstwo przed czasem. Także wszystkie walki wspominam dobrze, wydaje mi się, że za każdym razem były ciekawie i kibice byli zadowoleni.

- Ale gdybyś miał wskazać tę najlepszą?
MC: Zdecydowałbym się na mój ostatni pojedynek z Arturem Binkowskim.

- Przed walką Binkowski udzielił wielu wypowiedzi, w których Cię zaczepiał. Jak na to reagowałeś?
MC: Nie zwracałem na to uwagi. Nie słuchałem co on mówi i tak mam przed każdą walką. Wolę skupić się na tym, co będę robił w ringu, a nie tracić czas na słowne przepychanki. Tak samo było przed pojedynkiem z Binkowskim. Wiedziałem, że to co najważniejsze będzie działo się w ringu i czułem, że tę walkę wygram, bo byłem dobrze przygotowany.

- Wracając jeszcze na chwilę do gali w Lublinie. Jaki typujesz wynik w walce wieczoru pomiędzy Albertem Sosnowskim i Marcinem Rekowskim?
MC: Pomagałem Albertowi w przygotowaniach i wiem, że jest w dobrej formie. Jeżeli w ringu wykona to wszystko, co sobie założył, to powinien tę walkę wygrać.

- A gdyby w ringu pojawił się Andrzej Wawrzyk, to też byś typował zwycięstwo Sosnowskiego?
MC: W pojedynku z Wawrzykiem Albert też miałby szanse. Bo wiadomo, że wchodzisz do ringu po zwycięstwo, a pomiędzy linami stoi dwóch mężczyzn, z których każdym ma dwie ręce i wszystko może się wydarzyć. Wydaje mi się, że Wawrzyk byłby trudniejszym rywalem od Rekowskiego, ale przy dobrym przygotowaniu Albert miałby spore szanse na zwycięstwo. Teraz też nie będzie łatwo, ale moim zdaniem Dragon to wygra.

 

Rozmawiał: Krzysztof Domagała, sporteuro.pl

Fot. paco.pl