Archiwum: Maj 2014

9. ME KOBIET: ZGŁOSZONO 172 ZAWODNICZKI Z 31 KRAJÓW

mebukaresztmini

Już tylko nieco ponad tydzień pozostał do rozpoczęcia Mistrzostw Europy Seniorek w Boksie, które w dniach od 30 maja do 8 czerwca odbędą się w Bukareszcie. Według ostatnich informacji w zawodach wystąpi 172 zawodniczek reprezentujących 31 krajów. Jeśli do tego grona dodamy 32 rezerwowe, to okaże się, że łącznie do występu w mistrzostwach Starego kontynentu przygotowują się aż 204 zawodniczki.

Oprócz wspomnianych pięściarek do stolicy Rumunii przyjedzie 80 trenerów, 18 sędziów, 22 lekarzy oraz 30 menedżerów i oficjeli. Swój start w mistrzostwach potwierdziły reprezentacje: Anglii, Armenii, Azerbejdżanu, , Białorusi, Bułgarii, Chorwacji, Czech, Danii, Finlandii, Francji, Grecji, Hiszpanii, Holandii, Irlandii, Izraela, Litwy, Mołdawii, Niemiec, Norwegii, Polski, Rumunii, Rosji, Serbii, Słowacji, Słowenii, Szwajcarii, Szwecji, Turcji, Ukrainy, Węgier oraz Włoch.

NAJLEPSZA ZAWODNICZKA W HISTORII TURECKIEGO BOKSU LICZY NA CZWARTE ZŁOTO

Podczas poprzednich Mistrzostw Europy, które w 2011 roku odbyły się w Rotterdamie Turczynki wywalczyły dwa złote (Gulsum Tatar i Semsi Yarali) oraz dwa brązowe (Ayse Tas i Nagehan Gul) medale. W tym roku ekipa, którą prowadzi trener Nuri Eroglu zamierza wywalczyć co najmniej jeden tytuł mistrzowski.

Reprezentantki Turcji pragną swój występ w zbliżających się Mistrzostwach Europy w Bukareszcie zadedykować ofiarom katastrofy górniczej w Somie. Aktualnie kończą ostatni etap przygotowań do startu w stolicy Rumunii, jakim jest zgrupowanie szkoleniowe w Kastamonu.

- Mamy nadzieję, że nasza praca zaowocuje dobrym wynikiem podczas Mistrzostw Europy – mówi liderka ekipy, 29-letnia Gulsum Tatar. – Chcemy dobrze wypaść jako drużyna. Wszystkie jesteśmy zdyscyplinowane i zdeterminowane, pilnie ćwiczymy, by nasza praca przyniosła turniejowe medale.

Najlepsza zawodniczka w historii tureckiego boksu olimpijskiego nie ukrywa, że jej celem jest zdobycie czwartego w karierze złotego medalu Mistrzostw Europy.

- Tylko Bóg wie jak bardzo chcę zdobyć czwarty tytuł mistrzowski – dodała. – Jako drużyna byłyśmy już sklasyfikowane na drugim miejscu na świecie, więc w Bukareszcie zrobimy wszystko, by być najlepsze w Europie. Mocno wierzymy, że to możliwe, bo zawsze wysoko stawiamy poprzeczkę – zakończyła Tatar.

SAM COLONNA WIERZY, ŻE FONFARA ZNOKAUTUJE STEVENSONA

Sam Colonna wierzy, że równo po dziewięciu latach znów doprowadzi pięściarza z Polski do tytułu mistrza świata WBC. Walka Fonfara – Stevenson już w sobotę.

Piąty raz Sam Colonna poprowadzi polskiego zawodnika w pojedynku o mistrzostwo świata. Po dyskusyjnym remisie Andrzeja Gołoty z Chrisem Byrdem i punktowej porażce z Johnem Ruizem oraz szybkim nokaucie z rąk Lamona Brewstera, a także zwycięskim boju Tomasza Adamka z Paulem Briggsem, w sobotę przyjdzie czas na Andrzeja Fonfarę. W Montrealu szkoleniowiec i jego podopieczny spróbują wyrwać Adonisowi Stevensonowi pas federacji WBC w kategorii półciężkiej – ten sam, który 21 maja 2005 roku, a więc dokładnie dziewięć lat temu, założył Adamek po wspomnianej wojnie w Chicago.

Amerykański trener odpowiedział na pytania Przemysława Osiaka z „Przeglądu Sportowego” o…

Adonisa Stevensona
Andrzej zmierzy się z najlepszym pięściarzem wagi półciężkiej na świecie. Stevenson znakomicie się porusza, ma doświadczenie, dysponuje niszczącą siłą, jest wszechstronnie wyszkolony. Pod względem umiejętności i aktualnych możliwości przewyższa pozostałych mistrzów, Sergieja Kowaliowa (WBO) i Bernarda Hopkinsa (IBF, WBA). Od dawna żaden przeciwnik nie jest w stanie wytrwać z nim pełnego dystansu. Najbliżej był Donovan George. Dał się złamać dopiero w 12. rundzie. Byłem w jego narożniku.

Walkę Stevenson–George
Pojedynek odbył się dwa lata temu w hali Bell Centre, a więc dokładnie tam, gdzie Stevensona spróbujemy zatrzymać z Andrzejem. Donovan to pięściarz z Chicago. Wielokrotnie sparował z Fonfarą, na przykład przed starciem… ze Stevensonem. Andrzej udawał mańkuta, chociaż jest praworęczny. W ringu Donovan walczył jak lew. Stevenson złamał mu żebro, ale nie mógł go znokautować, choć poprzednich i późniejszych rywali kładł bez problemu. Czapki z głów. Donovan oczywiście podzielił się doświadczeniami z Andrzejem. Również ja jestem o wiele mądrzejszy. Choć byłem tylko asystentem głównego trenera – był nim ojciec Donovana – wyniosłem dużą wiedzę, którą dziś przekazuję Andrzejowi. Nie wiem o Stevensonie wszystkiego, ale widziałem z bliska każdą z dwunastu rund. To ważne i lepsze od oglądania walk przeciwnika na taśmie.

Strategię na walkę
Tłumaczyliśmy Andrzejowi, w jaki sposób zneutralizować największe atuty Stevensona. Teraz najwięcej zależy od niego. Musi zrobić swoje. Jeśli okaże się, że nas posłuchał, poradzi sobie. Adonis i jego trener Javan Hill na pewno wiedzą o potężnym uderzeniu Andrzeja z prawej ręki, ale niech nie zapominają, że mocno przyłożyć umie także z lewej. Z Georgeem Stevenson walczył w limicie wagi superśredniej (76,2 kg). Fonfara będzie cięższy (limit 79,4 kg), więc siłą rzeczy będzie uderzał z większą mocą. Wierzę w tę siłę. Od początku Andrzej musi być bardzo czujny – nie zostawać w miejscu, dużo i szybko chodzić, unikać ciosów, ruszać głową i kontrować. Nie możemy dopuścić, aby Stevenson przejął kontrolę nad walką, bo nie będzie to dla nas udany wieczór. To my musimy kontrolować sytuację!

Wynik
Walka zakończy się przed czasem. Albo my znokautujemy Adonisa, albo on nas. Moja osobista prognoza: zwycięstwo Fonfary przez KO w 9-10 rundzie. Aby tak się stało, Andrzej musi zaprezentować nie 80-90, ale 100 procent swojego potencjału. Inaczej Stevensona pokonać się nie da.

Andrzeja Gołotę
Zawsze musiał pojawić się powód, który sprawił, że wygranie ważnej walki okazywało się niemożliwe. Tytuł mistrza świata wagi ciężkiej był po prostu nie dla Andrzeja, choćby najbardziej na niego zasługiwał. Dziesięć lat temu zremisował z Byrdem, a wielu ludzi do dziś powtarza, że powinien był wygrać. Byliśmy przekonani o zwycięstwie i podczas ogłaszania werdyktu nie mogliśmy uwierzyć w to, co słyszymy. Ruiza, pół roku później, w mojej opinii Andrzej też wypunktował, lecz nie w opinii sędziów. Zdarzało się też, że przeszkadzała mu własna psychika.

Walkę z Brewsterem
Andrzej nie lubił tłumu. Kiedy wychodził na ring przed wielką publicznością, działo się z nim coś niedobrego. Myślę, że przełożyło się to na fakt, że walka w United Center trwała ledwie pięćdziesiąt sekund. Ale to nie wszystko. Podobnie jak osiem lat wcześniej, przed starciem o pas WBC z Lennoksem Lewisem – wtedy byłem jedynie trenerem pomocniczym, w ringu znaleźli się też Lou Duva, Ronnie Shields i Roger Bloodworth – Andrzej przekonywał nas, że mamy mnóstwo czasu. Wróciłem do szatni po walce Adamka z Briggsem. Andrzej brał masaż i powtarzał jeszcze nie czas na rozgrzewkę. Zaraz po jej rozpoczęciu wpadła jakaś kobieta z krzykiem, że za chwilę musimy wychodzić na ring. Wyszliśmy. Okazało się, że w tunelu prowadzącym na halę musieliśmy spędzić… siedemnaście minut. Nie dość, że Andrzej nie było rozgrzany, to jeszcze skutecznie wychłodziła go klimatyzacja. Gdy wreszcie znaleźliśmy się w ringu, niebawem trzeba było z niego schodzić…

Walkę Adamek–Briggs
Miesiąc przed walką Tomek złamał nos. Wystarczyło, że sparingpartner dotknął go lewym prostym, a po twarzy zaczynał spływać strumień krwi. Myśleliśmy o odwołaniu walki, ale Adamek powiedział stanowcze nie. Udowodnił, że jest prawdziwym wojownikiem. Walka okazała się rewelacyjna, była jedną z najlepszych w 2005 roku. Zużyliśmy cztery ręczniki, każdy w całości nasiąkł krwią. Jej zapach czułem przez trzy kolejne dni.

Andrzejów Gołotę i Fonfarę
Gołota miał ogromny potencjał i wielki talent, być może nawet jeden z największych spośród wszystkich największych pięściarzy wagi ciężkiej. Był jednym z najlepiej wytrenowanych i oszlifowanych pięściarzy ze światowej czołówki, jednak zawsze coś zatrzymywało go w drodze po zwycięstwo. Nawet gdy wygraną miał już praktycznie w kieszeni, jak choćby w obu starciach z Riddickiem Boweem, musiało się zdarzyć coś, co go tej wygranej pozbawiło. Do dziś nie rozumiem, dlaczego uderzał poniżej pasa. Mógł zrobić wszystko – klinczować, przytrzymać, uciekać, unikać ciosów – ale dlaczego faulował? Wracamy do punktu wyjścia – do niego nie pasowało słowo zwycięski i już. Fonfara? Umiejętności mu nie brakuje, ale w porównaniu z Gołotą ma przede wszystkim silniejszą psychikę. Nie wyobrażam sobie, aby spanikował w Montrealu. Wielka widownia jeszcze bardziej go pobudza i motywuje, dzięki niej może się zaprezentować lepiej. On kocha publiczność. Jeśli zaś pojedynek przybierze dramatyczny obraz, Fonfara nie zwariuje i nie popełni jakiegoś głupstwa. Nie jest szaleńcem, w którego czasem potrafił się zamienić Gołota.

Rozmawiał: Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

GRANICĘ RINGOWEJ WALKI Z MĘŻCZYZNAMI PRZEKROCZYŁA JUŻ DAWNO….

Fszszsz…pach pach. Fszszsz…pach, pach. Fszszsz…pach, pach – słychać, kiedy Katie Taylor okłada Paddy’ego Barnesa. Na chwilę dźwięk cichnie, lecz zaraz wraca, szybszy. Fszszsz-pach. Fszszsz-pach. Fszszsz-pach. Kombinacje ciosów śmigają nad jego ramionami, pod łokciami. Ciosy w seriach po trzy-cztery  omiatają jego ciało, głowę, żebra, a ona sapie jak lokomotywa pod parą. To piąta trzyminutowa runda, Taylor już wykroczyła poza czas, do którego jest przyzwyczajona. W jej świecie, walka składa się z czterech rund po dwie minuty. Teraz jest już piętnasta minuta.

Taylor walczy z mężczyzną lżejszym o 10 kilo, dwukrotnym brązowym medalistą olimpijskim, mistrzem Europy z 2010 roku, obecnym mistrzem Wspólnoty Brytyjskiej. A on nie odnosi się do Katie po rycersku, nie zważa na jej płeć. Paddy kontratakuje sapiąc potężnie, trzyma wysoko gardę, ale to z prawej, to z lewej wyprowadza błyskawiczne ciosy nisko na jej ręce. Trafia prostym w jej żebra, lecz Taylor nie okazuje bólu. Barnes poprawia serią solidnych haków, w linii od jej pępka aż do podbródka.

- Widzicie, jaka zawziętość? – Pete Taylor jest pełen aprobaty. – Nawet facetom byłoby ciężko. Ci dwoje mają dla siebie respekt – dodaje, wchodząc między liny.

Katie atakuje
Oboje ściągają kaski i rękawice. Taylor w swoim narożniku patrzy Bóg wie gdzie, ramiona wspiera na linach, dyszy. Barnes siedzi z boku ringu, niezgrabnie leje napój w usta, ściskając plastikową butelkę między grubo oklejonymi dłońmi.

- Dobra – Pete ciska na środek ringu małą, kwadratową matę. Barnes stawia na niej jedną stopę. Nie wolno mu jej cofnąć. Katie go atakuje. Kolejne trzy minuty.

- Każę trzymać się środka – mówi Pete. – Muszą, kiedy wrzucę im matę. Od razu widać, jakie to łatwe, kiedy muszą tak robić.”

Zmiana ról. Potem oboje mają po stopie na macie. Czoło w czoło, ręce znów zaczynają pracować, pot z jednej twarzy tryska na drugą, nos wpiera się w nos. Fszszsz. Fszszsz. Fszszsz – Taylor odpala pięć czy sześć kombinacji jak na werblu, zza gardy widać jej coraz bardziej nabiegłą krwią twarz. Barnes sapie, łapie powietrze przez rozdziawione usta, ale serwuje haki i sierpowe. Korpus. Korpus. Korpus. Głowa.

Są zawzięci niemal jakby walczyli na śmierć i życie, ale w tych dziwnie prywatnych okolicznościach nie czuć złych emocji: panuje nastrój zaabsorbowania, odrzucenia spraw świata, jest tylko trzech obserwatorów, drzwi sali treningowej są zamknięte na klucz.

Puszczają nerwy
Na chwilę puszczają jej nerwy, i ładuje w niego z całych sił. Barnes kuli się, kolebie na boki w kontrolowanym korkociągu. Zaraz jednak odzyskuje werwę i serwuje bardzo mocny cios w skroń Katie.

- Są bardziej zawzięci, niż w regularnej walce – mówi Pete, podchodząc do nich z taśmą. Przez następne trzy minuty będą uwiązani do siebie w zasięgu ramion, między nimi tylko metr, jak w dawnych czasach przy walkach na noże.

- Gdyby postawić tam jakąś inną parę, w dwie minuty by się pozabijali – uprzedza Pete. – Idzie o czas reakcji. Patrzcie uważnie, zobaczycie, że ci tutaj nie trafiają się aż tak bardzo często. Są genialni w obronie. Przy tej odległości są rewelacyjni. Jeśli na tym dystansie są w stanie unikać ciosów…
katie-taylor-4
Włosy Katie są posklejane, lepią się do spoconej skóry karku. Jej t-shirt można by wyżymać, tu i ówdzie przylepił się do jej torsu. Wokół lewego oka – czarny siniec.

- Ohoooo – krzyczy Barnes, beztrosko ciskając rękawice w narożnik. Oboje z wyczerpania nie mają siły mówić. Skończyło się dziewięć trzyminutowych rund.

- To chyba z wczoraj – mówi Katie o śliwie pod okiem. – Nawet nie wiem. Może z weekendu. Nigdy nie wiem, czyja to robota.

Mało jest bokserów, którzy w ringu pracują ciężej, niż Barnes. Żadna z pięściarek na świecie nie dorównuje szybkością Taylor.

Masa mięśniowa
Różne opracowania naukowe podają nieco odmienne dane, ale ogólnie przyjmuje się, że mężczyźni są niemal dwukrotnie silniejsi od kobiet. W badaniach przeprowadzonych w roku 1993 dotyczących różnic w umięśnieniu między płciami, siła mięśni górnej części ciała kobiet wynosiła 52% tej u mężczyzn. W 1999 roku ukazało się kolejne opracowanie, podające zbieżne dane – według niego, kobiety mają o 40% mniej mięśni poprzecznie prążkowanych w górnej połowie ciała.

Ale to właśnie tu Katie uplasowała swoje bokserskie życie, gdzie sama ustanawia zasady i wyznacza sobie cele. Nie dość, że walczy z mężczyznami – wybiera sobie najlepszych na świecie. W zeszłym roku Barnes był w pierwszej ósemce mistrzostw świata w Kazachstanie. Zdobył dwa medale na igrzyskach olimpijskich, a z finału mistrzostw Europy w Mińsku, zeszłego lata, wycofano go ze złamanym nosem. On chciał walczyć. To trener drużyny Irlandii zabronił.
paddy01
Barnes walczy w kategorii do 49 kg, waga papierowa, w niej też stanie do mistrzostw Irlandii seniorów. Taylor ma około 60 kg, w granicach wagi lekkiej u kobiet. Jednak Barnes nie robi tego z dobrego serca. Nie wpadł tu spacerkiem z Ardoyne, żeby posparować z Katie na 80 procent siły i doprowadzić ją do formy na mistrzostwa Irlandii na Stadionie Narodowym – Taylor ma nadzieję, że uda się jej po raz pierwszy wziąć udział w tym turnieju.

Najszybsza
Barnes nie bawi się tu w bokserską dobroczynność, nie okazuje drwiącego szacunku dla niezrównanych dokonań Taylor przez szykowanie jej do majowych Mistrzostw Europy czy jesiennych Mistrzostw Świata. To nie szopka, nie przysługa dla mistrzyni olimpijskiej czy promocyjne zagranie mistrza Belfastu. Barnes także chce w ten sposób poprawić się w ringu.

- Na sparingach z ludźmi z Belfastu wszystko robię pro forma – mówi. – Kiedy przyjeżdżam tu do Katie… No, chyba nie sparowałem nigdy z szybszym zawodnikiem. W życiu. Tyle zawziętości… przez tych dziewięć rund muszę naprawdę, naprawdę dawać z siebie wszystko. Idziemy na całość. Moja szybkość kontra jej szybkość, na czołówkę. Rewelacja. Pamiętam, w zeszłym roku… znokautowałem chyba czterech ludzi. A widzieliście dzisiaj? Biłem ją ile sił, trafiałem mocnymi ciosami. A ona bach, bach, i odpowiadała. Raz za razem, serio.

-To ta szybkość – dodaje. – Takiego tempa nigdzie indziej nie znajdę. Muszę sobie z taką prędkością poradzić. Jeśli będę walczył z kimś słabszym, oczywiście odbije się to także na jego prędkości, więc będę widział, kiedy i gdzie chce uderzyć. To pomaga, bo nikt nie jest tak szybki, jak Katie.

Parę miesięcy przed Igrzyskami w Londynie Katie poleciała do Los Angeles, żeby wystąpić w reklamie. Na dzień przed zdjęciami poszła odwiedzić słynną salę treningową Wild Card przy Bulwarze Zachodzącego Słońca, prowadzoną przez Freddiego Roacha.

Samej wizyty było jej mało. Wskoczyła na ring i zaczęła się walka z grupą Meksykanów, z której Katie wyszła z tak makabryczną śliwą, że na planie zdjęciowym reklamy wywołała panikę. Ma to we krwi. W głównym nurcie sportów wyczynowych, gdzie kluczowe są budowa ciała i szybkość reakcji, bardzo mało jest kobiet, które potrafiłyby stanąć do równorzędnej rywalizacji przeciwko mężczyznom tak, jak robi to Katie. Wszystko działa na jej niekorzyść: geny, płeć, budowa ciała, zastarzałe przekonania, może nawet instynkty… a jednak! Dziś walczy przeciwko mężczyźnie, sprawia, że to, co niegdyś było nie do przyjęcia, staje się akceptowalne. Gdyby nie talent i jej, i Barnesa, mogłoby z tego wyjść oburzające dziwowisko, kolejna ustawiana szopka w stylu bójek na widowni u Jerry’ego Springera.
katie-taylor-6
- Takich walk nie chcę – mówi, wypompowana po wysiłku. Nie licząc drobnych otarć, ma bladą, wręcz bezkrwistą twarz. – Te sparingi zawsze są takie zawzięte – dodaje. – Każdy błąd popełniony przy kimś klasy Paddy’ego kończy się boleśnie. Muszę bardzo uważać. Nie trzeba takich walk wiele, nie aż takich zajadłych. Bez dwóch zdań, jestem wykończona, dostałam też kilka mocnych ciosów. To wszystko wyjdzie na dobre podczas mistrzostw seniorów.

Tytuł mistrza seniorów Irlandii jest dla niej jak pas-widmo. Zdobyła je wszystkie, ale bez choćby jednej walki. W zeszłym roku zgłoszono jeszcze jedną zawodniczkę, ale została wycofana. Taylor osiągnęła już taką pozycję, że niestety niewiele kobiet chce i może stawić jej czoła. Z konieczności musiała więc zwrócić się ku takim bokserom, jak Barnes czy Michael Conlan, jej inny sparringpartner, irlandzki zawodnik z wagi koguciej.

Przeciwko mężczyznom
Przekroczyła tę granicę dawno temu, ale nie może tego zrobić w regularnej walce. Nie dopuszczają tego bokserskie władze. W zeszłym roku Taylor dowiadywała się o możliwość startu w rozgrywkach zawodowej ligi WSB, w których wolno startować olimpijczykom. Mówiła, że jest gotowa walczyć przeciwko mężczyznom, jeśli zostanie dopuszczona.

Nic z tego. Więc spotyka się z Barnesem we wtorkowy poranek w portowej dzielnicy, w nowiuteńkiej sali treningowej klubu bokserskiego Bray, zbudowanej od początku do końca dzięki sukcesom Taylor. Katie i Paddy zdobyli w sumie 21 medali na liczących się mistrzostwach, a ich sparingi są bardziej zajadłe i zawzięte niż dowolna walka na olimpiadzie czy mistrzostwach. W końcu przeciwnikiem Taylor jest mężczyzna, zdolny do potężniejszych ciosów niż którakolwiek z jej dotychczasowych przeciwniczek.

- Absolutnie. Żadna tak mocno nie uderzy – mówi Katie. – Nawet wśród mężczyzn bardzo niewielu zdołałoby bić takimi szybkimi seriami, takimi długimi, praktycznie bez przerwy… Właśnie, Paddy znokautował przecież kogoś na mistrzostwach świata. Muszę się dobrze przygotowywać do tych walk, kiedy wiem, że Paddy przyjedzie z Belfastu. Bez dwóch zdań.
katie-taylor-5
Na całość
- Przez ostatnich parę tygodni udało mi się zorganizować tylko kilka sparingów, zdarzało się, że czułam się raczej ospale. No, wiesz, kiedy nie musisz robić zwodów, nie musisz wszystkiego tak pilnować – mówi. – Praca w takim tempie zawsze jest wielkim wyzwaniem. Paddy haruje ciężej, niż inni faceci, więc i ja zmuszam moje ciało, żeby szło na całość. Szczególnie kiedy jesteśmy złączeni tą taśmą. Nie mam jak się ruszyć. Wciąż ma mnie na widelcu. To dla mnie super, bo muszę pracować, dodaje mi wytrzymałości w barkach. Paddy jest po prostu idealny do tego celu.

Rozmawiają sobie przy ringu, kiedy uczestnik igrzysk w Londynie, Adam Nolan, odchodzi na służbę na miejscowym posterunku policji. Barnes dowcipkuje o muralu w jego okolicy, w Conlan, na bocznej ścianie domu niedaleko jego mieszkania przy Cavendish Street w zachodnim Belfaście. Tu, w Bray, nigdy nie było tak wielkiego malowidła Katie. – Aha – Barnes rzuca figlarnie, – bywało, że chciałem tam podejść i to zamalować własną wrzutą.

Po zajadłej agresji w ringu, często przychodzą chwile pełne lekkości. Barnes zawsze jednak jest gotów dociąć. Katie pakuje się do wyjścia, z dala od uszu Paddy’ego. – On przyjeżdża tu na te sparingi aż z Belfastu – mówi półgłosem. – To dla mnie komplement. Właśnie tak. Komplement.

Drzwi sali otwierają się, wpuszczając jasne światło dnia, olśniewający błękit morza. Na falach kołysze się stadko 37 łabędzi…

Tomasz S. Gałązka/Jarosław Drozd

Fot. credit: arkphotography.ie; evoke.ie