GMITRUK: TOMEK NIE POWINIEN SŁUCHAĆ DORADCÓW, TYLKO ZROBIĆ PO SWOJEMU

gmitruk_andrzej

- Dziwią mnie wypowiedzi trenera Rogera Bloodwortha – mówi w krótkiej rozmowie z Przemysławem Osiakiem z „Przeglądu Sportowego” Andrzej Gmitruk, były szkoleniowiec Tomasza Adamka.

- Jaka była główna przyczyna porażki Tomasza Adamka z Wiaczesławem Głazkowem?
AG: Złożyło się na nią wiele elementów. Uważam, że Tomek był w stanie pokonać Głazkowa, ale nawet laik zauważy, że został przestawiony na zupełnie inny sposób boksowania niż kiedyś. Nowy styl na pewno nie gwarantował powodzenia w starciu z Ukraińcem. Głazkow to utalentowany pięściarz, ale na pewno daleko mu do jego rodaka Władymira Kliczki. Dziwią mnie też wypowiedzi trenera Rogera Bloodwortha, który z uporem maniaka powtarza tezę, że Tomek każdego dnia staje się lepszym pięściarzem. Niestety, ale obraz pojedynku z Głazkowem pokazał coś zupełnie innego. Nie rozumiem też programu promocji Adamka, który wybrała grupa promotorska Main Events. Parę lat temu do hali Prudential Center w Newark przychodziło wiele tysięcy Polaków, a walka w Bethlehem? To wszystko można było dużo lepiej zorganizować.

- Obóz Adamka popełnił błąd, decydując się na starcie z Głazkowem i drogę w kierunku pozycji obowiązkowego pretendenta IBF?
AG: Wszyscy zauważaliśmy, że Tomek powinien był dążyć do walki o tytuł mistrza świata WBC, z którego zrezygnował Witalij Kliczko. Nie rozumiem dlaczego nie widziała tego promotorka Kathy Duva. Dlaczego doprowadzono do konfrontacji dwóch pięściarzy z tej samej grupy? Innych możliwości na pewno nie brakowało. Dlaczego nie doprowadzono do rewanżu z Chrisem Arreolą? W USA sprzedałby się świetnie, a Tomek znowu odniósłby zwycięstwo. Widać, że biorąc pod uwagę styl walki Arreola mu odpowiadał. A wygrana stałaby się przepustką do bardzo poważnej walki, właśnie o pas WBC.

- Czy pański były podopieczny powinien jeszcze walczyć?
AG: To bardzo osobista decyzja i należy ona wyłącznie do Tomka. Z pewnością minie trochę czasu zanim ją podejmie. Nie powinien słuchać doradców, a zrobić po swojemu. Ma 37 lat, zrobił wiele dla polskiego sportu, wywalczył tytuły mistrzowskie w dwóch kategoriach wagowych, co będzie trudno powtórzyć któremukolwiek polskiemu pięściarzowi. Nie chciałbym, aby tracił prestiż, na który zapracował sobie przez lata, ale każdą decyzję Tomka należy uszanować. Mam nadzieję, że ci, którzy jeszcze niedawno wróżyli mu wielkie osiągnięcia w wadze ciężkiej, nie odwrócą się od niego i po przegranej z Głazkowem nie zostanie sam, jak w szatni po walce z Kliczką.

Rozmawiał: Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

Dodaj komentarz