ROGER HRYNIUK: JEŚLI MASZ SERCE DO WALKI, DORÓWNASZ NAWET OLBRZYMOM
Niespełna 23-letni Roger Hryniuk jest jednym z trzech polskich pięściarzy, którzy w dniach od 4 do 9 lutego wystąpią w tradycyjnym turnieju o Memoriał Istvana Bocksaia w Debreczynie. Aktualny Mistrz Polski do lat 23 wagi superciężkiej na swoją poważną reprezentacyjną próbę ciężko pracuje od kilku ostatnich miesięcy.
- Przygotowuję się do nowego sezonu od obozu w Wiśle, który odbył się w połowie grudnia. Robiliśmy tam głównie siłę, później miałem krótką przerwę na święta i treningi w moim w klubie Cristal Białystok oraz na indywidualne treningi pod okiem trenerki na siłowni w mojej miejscowości, czyli w Łapach. Teraz znowu jestem w Wiśle, gdzie uczestniczę w bardzo ciekawych treningach z nowym trenerem kadry Walerym Korniłowem i jego asystentami Ludwikiem Buczyńskim i Zbigniewem Raubo – mówi Roger.
Z pewnością bardzo cieszy nas powrót tego wciąż młodego pięściarza do poważnego boksowania. Kiedy w 2009 roku awansował do ćwierćfinału wagi średniej (75 kg) Młodzieżowych Mistrzostw Europy w Szczecinie, wielu wróżyło mu ciekawą sportową przyszłość.
- Pamiętam doskonale tamten turniej – wspomina sympatyczny zawodnik. – Wygrałem dwie walki z Grekiem Iliasem Ahmedem i Finem Ville Hukkanenem, którego uważano za faworyta zawodów. Niestety w ćwierćfinale przegrałem z późniejszym Mistrzem Europy Niemcem Tyronem Zeuge, który aktualnie uważany jest za dobrze zapowiadającego się zawodowca – zauważa Hryniuk.
Dzisiaj Roger Hryniuk niewiele przypomina siebie sprzed 5 lat, głównie z uwagi na kategorię wagową, w jakiej teraz boksuje.
- Mam 183 więc na pewno nie jestem najniższym superciężkim i myślę, że w tej kategorii wagowej idzie mi nie najgorzej. Jak się ma serce do walki, to można dorównać nawet olbrzymom – zapewnia.
Roger mieszka w Łapach, mieście skąd pochodził także m.in. były mistrz Polski i olimpijczyk, Grzegorz Kiełsa. Zarówno on, jak i Krzysztof Zimnoch, który podobnie jak Roger reprezentował kiedyś barwy Cristalu Białystok, mieli spory wpływ na karierę naszego rozmówcy.
- Od Grzegorza dostałem kiedyś – jako mały chłopak – rękawice z autografem. Kibicowałem mu kiedy boksował zawodowo w Kanadzie. Pamiętam jak oglądałem jego walki w Internecie. Dużo zawdzięczam Krzyśkowi Zimnochowi. Kiedy z nim zaczynałem sparować, miało się właśnie urodzić moje dziecko. Krzysiek kiedy się o tym dowiedział załatwił mi pracę w dyskotece, dzięki której mogę nadal boksować. Gdyby mi nie pomógł, to zapewne musiałbym szukać „normalnej” pracy i na boks zabrakłoby mi czasu – dodaje Roger.
- Miałem kryzys w 2010 roku. Poza startem na Mistrzostwach Polski w Strzegomiu prawie nie boksowałem. Szykowałem się na Młodzieżowe Mistrzostwa Polski, ale niestety moja mama miała groźny wypadek i musiałem zająć się domem. W ogóle przestałem wtedy trenować. Półtoraroczna przerwa w startach zrobiła swoje – podskoczyła mi też waga, bo mam tendencję do tycia i stało się. Odrodziłem się w wadze superciężkiej. Mam w niej jednak spore atuty – serce do walki i fakt, że jestem niewygodnym zawodnikiem z uwagi na niezłą szybkość. Znam jednak swoje słabości – wiem, że muszę pracować nad techniką i celnością ciosów. Wielki wpływ na mój powrót do boksu miał trener klubowy Dariusz Kochanowski. Został wtedy głównym szkoleniowcem w klubie i postanowił ściągnąć mnie znów do boksu, za co jestem mu bardzo wdzięczny. W Cristalu mogę także liczyć na wsparcie prezesa Ryszarda Dargiewicza, młodych trenerów Piotra i Krystiana Sielawa, Piotra Jankowskiego, który stał w moim narożniku kiedy zdobyłem złoty medal Mistrzostw Polski do lat 23.
Marzeniem zawodnika Cristalu Białystok jest wywalczenie stałego miejsca w kadrze narodowej seniorów oraz występy w lidze World Series of Boxing. Nie stawia sobie na razie większych celów, koncentrując się na najbliższej przyszłości.
- Chciałbym także w przyszłości spróbować swoich sił w zawodowej lidze WSB, gdzie walczą najlepsi pięściarze na świecie. O zawodowstwie na razie nie myślę… – zakończył Roger.
Z zainteresowaniem będziemy obserwować jego tegoroczne starty. Każdy sukces, który się stanie jego udziałem, jak i naszą rozmowę, będzie dedykował swojej córeczce Kamili. To może być doskonała motywacja! Roger, trzymamy kciuki za Debreczyn!