Archiwum: Styczeń 2014

MICHAŁ OLAŚ: Z TRENEREM ŁAKOMCEM ZNALEŹLIŚMY SKUTECZNY SPOSÓB NA SAVONA

olas_michal

W 2010 roku Michał Olaś przebojem wdarł się do krajowej czołówki boksu olimpijskiego. Uczył się pięściarskiego abecadła z walki na walkę. W marcu w półfinale Mistrzostw Polski w Strzegomiu przegrał z Mateuszem Malujdą, a następnie w maju w Warszawie w ćwierćfinale Turnieju im. Feliksa Stamma uczył się na błędach, popełnianych w pojedynku z Rosjaninem Pavlem Nikitayevem. Kiedy w październiku uległ w półfinale turnieju w Ostrawie Białorusinowi Pavlowi Kiriyenko nikt nie spodziewał się, że jeszcze w ciągu tego będzie autorem bezprecedensowego sukcesu.

11 listopada w bośniackim Skopje wygrał pierwszą walkę w międzynarodowym turnieju Golden Gong, pokonując bez fajerwerków Słoweńca Boruta Slapnika i kiedy okazało się, że nazajutrz w półfinale czeka na niego młody kubański siłacz, aspirujący wówczas do seniorskiej czołówki światowej, Erislandy Savon, wielu kibiców skazało Michała na porażkę. Pomylili się wówczas niemal wszyscy – i fachowcy i kibice, bo Polak pokonał swojego rywala 5-2.

- Wtedy w Skopje miałem bardzo ciężką przeprawę – wspomina dzisiaj Michał Olaś. – Prawdopodobnie Kubańczyk mnie zlekceważył, ponieważ była to być może moja 15 walka bokserska, byłem absolutnym „No Name”, nie byłem w żadnych rankingach AIBA. Z ówczesnym trenerem kadry Stanisławem Łakomcem, ustaliliśmy taktykę, żeby przyjmować jego ciosy na gardę i odpowiadać krótkimi kombinacjami, po jego ataku gdyż wtedy miał skłonności do opuszczania rąk. Było bardzo ciężko, gdyż Kubańczyk wiedząc, że przegrywa walkę nie ustępował ani na chwilę w atakach przez 3 rundy, jednakże udało mi się doprowadzić przewagę do końca – mówi Michał.

Mimo wspaniałego sukcesu warszawianin turnieju w Skopje nie wygrał, ulegając w finale Chorwatowi Marko Radonjicowi, bokserowi o niebo słabszemu niż Kubańczyk…

- Głównymi czynnikami, które wpłynęły na moją finałową porażkę było zmęczenie po niewiarygodnym boju z Savonem oraz to, że Chorwat trochę zaskoczył mnie odwrotną pozycją. Wówczas jeszcze nie do końca umiałem boksować z mańkutami. Rywal był więc dla mnie bardzo niewygodny – twierdzi Michał, którego droga do boksu była absolutnie niezwyczajna.

- Na zajęcia do klubu Fenix i do trenera Huberta Migaczewa przyszedłem w lipcu 2009 roku żeby podszkolić swoje umiejętności stricte bokserskie, gdyż wcześniej uprawiałem K-1 oraz Muay Thai. Trener Migaczew, jak mi później sam powiedział, dostrzegł potencjał bokserski, zorganizował więc mi walkę na II Praskiej Gali Boksu w Warszawie, gdzie nieznacznie na punkty przegrałem ze srebrnym medalistą Mistrzostw Polski, Jakubem Kapelińskim. Trzy miesiące później, praktycznie bez żadnego przygotowania typowo bokserskiego, pojechałem również za namową trenera Huberta na Mistrzostwa Polski. W Strzegomiu zająłem 3. miejsce, przegrywając na punkty z późniejszym złotym medalistą, Mateuszem Malujdą. Po tej walce podszedł do mnie trener Łakomiec i po krótkiej, ale treściwej rozmowie, wręczył mi powołanie na obóz kadry do Wisły przed turniejem Stamma – wspominał Polak.

Później nadeszły większe sukcesy, wraz ze zdobyciem w 2011 roku  w Koninie tytułu mistrza Polski seniorów. Start w Mistrzostwach Europy i Świata zaowocowały kontraktem w zawodowej lidze WSB. Michał był pierwszym pięściarzem znad Wisły, który wygrał pojedynek w tych elitarnych rozgrywkach, bijąc w listopadzie 2011 roku Irlandczyka Seana Turnera. Rok później ze swoją drużyną, Dolce & Gabbana Milando Thunder wygrał całą ligę, by w kolejnym sezonie przywdziać barwy ekipy Hussars Poland. Niestety zaboksował w jej barwach tylko dwa razy. Po listopadowym zwycięstwie w Meksyku, 14 grudnia 2012 roku w Warszawie przegrał z rutynowanym Algierczykiem Chouaibem Boloudinatsem, a co gorsze po zakończeniu tej walki w jego organizmie wykryto niedozwolone środki dopingujące, za co został wykluczony z drużyny i zdyskwalifikowany przez PZB i AIBA na dwa lata..

Z perspektywy czasu brak Michała Olasia w polskim boksie olimpijskim jest nadzwyczaj widoczny. Również jego dawna drużyna, Hussars Poland ma wielki problem, by znaleźć w limicie wagi 91 kg wartościowego pięściarza, który nawiązałby walkę z najlepszymi zawodnikami na świecie. Za tydzień na Kubie na kolejnego Polaka czekać będzie …Erislandy Savon, aktualnie jeden z liderów Cuba Domadores. Skrzyżuje z nim rękawice Łukasz Zygmunt.

- Kiedyś przed kwalifikacjami olimpijskimi (Londyn 2012) mieliśmy okazję z Łukaszem sparować ze sobą – kontynuuje Michał Olaś. – Uważam go za dobrego zawodnika, miejmy nadzieje, że teraz miał więcej czasu, by się lepiej przygotować i pokazać dobry boks. Trzymam kciuki za całą Husarię! – zakończył były pięściarz Feniksa Warszawa i reprezentacji Polski, którego – miejmy nadzieję – zobaczymy niebawem ponownie między linami ringu.

- Jestem cały czas w treningu, mam okazję sparować z zawodowcami, do tego realizuję się jako trener. No i czekam do końca zawieszenia – zapewnia Michał. Trzymamy za niego kciuki…

ARTUR SZPILKA: WALKA ZAPOWIADA SIĘ EMOCJONUJĄCO. CZEKAM NA NIĄ…

SZPILKA04

- Gdybym, nie daj Boże, przegrywał na punkty, to wstaję i idę przed siebie. Bić, bić, bić! Sami zobaczycie, co się wydarzy. Zostało kilkadziesiąt godzin. Uff, już nie mogę się doczekać. Nadchodzi mój czas. Czas Artura Szpilki – mówi w wywiadzie udzielonym Kamilowi Wolnickiemu z „Przeglądu Sportowego” bohater jutrzejszej gali boksu zawodowego w Chicago.

- Pierwszą walkę o wizę i wjazd do USA pan wygrał. Teraz zostało jeszcze „tylko” zwyciężyć w sobotę, w ringu hali Madison Square Garden Theatre, z Bryantem Jenningsem.
Artur Szpilka: Czuję się świetnie i nie mogę się doczekać. Chciałbym już, zaraz wejść do ringu. Po tym całym zamieszaniu i przylocie do USA był jeden dzień, że obudziłem się o trzeciej w nocy i nie mogłem zasnąć, ale to już za mną. Śpię normalnie, kładę się koło północy, budzę się o ósmej. Wszystko jest jak trzeba! Walczmy już! Żyję tym pojedynkiem.

- Wielu tak mówiło przed walkami, pokazywanymi w największych telewizjach świata i w największych halach. Zapowiadało świetną formę i odporność psychiczną, a później pękało w ringu.
AS: To proszę pytać tych wielu. Ja się niczego nie boję. Wyjdę i robię co w mojej mocy, żeby wygrać. No i wygram. Koniec tematu.

- Jennings też sprawia wrażenie bardzo spokojnego. Chociaż to inny rodzaj spokoju. Pan mówi o największej szansie życia, on tylko o kolejnej walce. Momentami mam wrażenie, że rywal stara się dawać do zrozumienia, że trochę pana lekceważy w wywiadach.
AS: A niech robi co chce! Wątpię jednak, żeby tak było. Myślę, że to tylko taka zagrywka. Walka zapowiada się emocjonująco. I czekam na nią. Ja i wielu kibiców.

- Kilka razy dawał się pan niepotrzebnie ponieść emocjom.
AS: Okaże się. Chcę pokazać chłodną głowę i najlepszego Artura Szpilkę, jakiego dotąd nie widzieliście. Potrafię boksować i pokażę to w tej walce.

- Robi na panu wrażenie otoczka tej gali? Telewizja HBO, hala MSG i tak dalej.
AS: E tam, wychodzę i walczę. Cieszę się z tego, że przyjdzie dużo Polaków i będę się czuł jak u siebie. A MSG, HBO i tak dalej… To nie robi wrażenia. Albo inaczej, nie powoduje negatywnych emocji, tylko jeszcze bardziej mnie motywuje. Będę mógł się pokazać szerszej publiczności. Walkę zobaczą ludzie w stu krajach na całym świecie! I jeszcze jedno – czytam wypowiedzi fachowców, którzy dają większe szanse Jenningsowi. A ja chcę im spłatać figla.

- Tomasz Adamek, który ma oglądać pana walkę w hali, mówił mi, że trzyma za pana kciuki, ale musi pan bardzo uważać. Zdaniem Adamka, Jennings jest szybki i lotny. Nie posiada wybitnej techniki, ale ma czym uderzyć.
AS: Myślę tak samo. Zrobię wszystko, żeby wygrać i znokautować Jenningsa. Tak, żeby nie zostawić sędziom pola manewru i żadnych złudzeń.

- Myślę, że na punkty pan nie wygra.
AS: Powiem tak: jeśli więc pojawi się jakakolwiek szansa na wcześniejszą wygraną, wykorzystam ją od razu.

- Zaraz po podpisaniu kontraktów mówił pan, że gdyby coś w ringu szło nie tak, to postawi pan wszystko na jedną kartę.
AS: Nic się nie zmienia. Gdybym, nie daj Boże, przegrywał na punkty, to wstaję i idę przed siebie. Bić, bić, bić! Sami zobaczycie, co się wydarzy. Zostało kilkadziesiąt godzin. Uff, już nie mogę się doczekać. Nadchodzi mój czas. Czas Artura Szpilki.

Rozmawiał: Kamil Wolnicki, przegladsportowy.pl

 

 

II TURNIEJ GRAND PRIX ODBĘDZIE SIĘ W DNIACH 13-16 LUTEGO W NOWEJ DĘBIE

pzb

Polski Związek Bokserski oraz Podkarpacki Okręgowy Związek Bokserski poinformowały, że II Turniej Grand Prix odbędzie się w dniach 13-16 lutego 2014 roku w Nowej Dębie. W najbliższym czasie na stronie internetowej PZB ukaże się Komunikat Organizacyjny opisujący szczegóły dotyczące rejestracji zawodników oraz program zawodów.

Turniej odbędzie się zgodnie z regulaminem Turnieju Grand Prix zatwierdzonym uchwałą Zarządu Polskiego Związku Bokserskiego. Już teraz, w kwestiach organizacyjnych, informacje można uzyskać pod numerem tel: 605 999 620 (Maciej Dziurgot – V-ce Prezes POZB).

WŁOSZKI PIERWSZYMI RYWALKAMI POLEK W TYM ROKU. MECZ 15 LUTEGO W ŁOMŻY

mue2011

Reprezentantki Włoch od lat zaliczają się do europejskiej czołówki. W ubiegłym roku dwie z nich – Valeria Calabrese (48 kg) i Marzia Davide (57 kg) – wywalczyły złote medale Mistrzostw Unii Europejskiej i zostały sklasyfikowane w naszym rankingu na pierwszych miejscach w Europie. Oprócz nich filarami włoskiej kadry są m.in. aktualna wicemistrzyni świata Terry Gordini (54 kg), czy ceniona na arenie międzynarodowej Romina Marenda (60 kg). Dlatego ucieszyła nas informacja, że od meczu międzypaństwowego z pięściarkami z Półwyspu Apenińskiego rozpocznie międzynarodowe starty kadra narodowa seniorek.

Do meczu z Włoszkami dojdzie już 15 lutego w Łomży i najprawdopodobniej odbędzie się on w 8 kategoriach wagowych (rywalki nie mają wartościowych zawodniczek w wagach z limitem 75 i 81 kg). Czy do Polski przyjedzie najsilniejszy skład Włoszek? Wiele wskazuje, że tak, bo od samego początku roku pilnie trenuje dość wąska kadra rywalek z Calabrese (na zdjęciu na podium Miistrzostw Unii Europejskiej w Katowicach w 2011 roku), Davide i Marendą na czele.

Aktualnie nasze rywalki przebywają w Norwegii, gdzie rywalizują w mini-meczach (pięć kategorii od 48 do 64 kg) z ekipami gospodarzy, Szwecji i Finlandii. Wczoraj w pierwszym meczu pokonały w Oslo Szwedki 4-1, w czym swój udział miały Calabrese, Diletta Cipollone, Davide i Alessia Mesiano. Przegrała jedynie mistrzyni Włoch do 64 kg – Annunziata Patti.

WYNIKI MECZÓW TURNIEJU W OSLO

WŁOCHY – SZWECJA 4-1

51 kg: Valeria Calabrese  – Frida Stenholm WP
54 kg: -Diletta Cipollone – Juliana Söderström WP
57 kg: Marzia Davide – Linnea Strandell WP
60 kg: Alessia Mesiano – Sagal Adan WP
64 kg: Anna Lindqvist – Annunziata Patti WP

NORWEGIA – FINLANDIA 3-1

51 kg: Camilla Johansen NOR – Lise Sandebjer FIN WP
54 kg: Marielle V. Hansen NOR – Marjut Lausti FIN WP
57 kg: Cecilia Nilsson FIN – Britt Janne Mardal NOR WP
64 kg: Fam Elgan NOR – Annukka Volotinen FIN WP