MIZERSKI: „JEAN PASCAL ZAWSZE MIAŁ ZWIERZĘCE WYCZUCIE WALKI”
Zmarły prawie dwa lata temu Maciej (Matt) Mizerski był „chodzącą” encyklopedią boksu olimpijskiego. Szczególnie wiele do powiedzenia miał – rzecz jasna – o zawodnikach z kadry kanadyjskiej (przez długie lata był szefem wyszkolenia tamtejszej federacji).
Z Maćkiem, który był dla mnie jednym z najważniejszych przewodników po meandrach boksu olimpijskiego, wymieniłem sporo korespondencji, które dotyczyły różnych mistrzów i mistrzyń pięści. W kontekście powrotu na światowy top Jeana Pascala, warto przypomnieć opowieść Mizerskiego o tym ciekawym pięściarzu…
„Jean Pascal to była bardzo ciekawa postać w drużynie kanadyjskiej. Niezwykle utalentowany i sprawny fizycznie. W ringu poruszał się jak pantera, mając po prostu „zwierzęce” wyczucie walki. I lubił się bić, co było jego najtrudniejszym do okiełznania problemem. Kiedy poszedł „w bój” zapominał o wszystkim, nie zwracał wtedy uwagi na obronę i często przyjmował sporo niepotrzebnych ciosów. Jean to zawodnik bardzo widowiskowy, kiedy wchodził do ringu, wiadomo było, że zawsze stanie się coś ciekawego. Stoczył wiele emocjonujących walk i dlatego też był lubiany przez publiczność.
Pamiętam jak w listopadzie 2001 roku po uczestnictwie w turnieju im. Feliksa Stamma w Warszawie, gdzie młodziutki jeszcze Pascal nie dał rady doświadczonemu Mirosławowi Nowosadzie, pojechaliśmy na Syberię do Niżnowartowska. To jeden z nielicznych turniejów w boksie amatorskim, gdzie zawodnicy otrzymywali pieniądze za start i za wygrane walki. Na Syberii nie żyje zbyt wielu czarnoskórych ludzi, więc Pascal od razu się wyróżniał. Po wygraniu walki z miejscowym zawodnikiem stał się ulubieńcem spragnionej ciekawego boksu publiczności. Kolejną walkę stoczył z Wiktorem Poliakowem. Nie była to walka, a wręcz prawdziwy i ekscytujący bój. Publiczność oglądała tę ringową wojnę „na stojąco”, a Poliakow i Pascal pokazali, że boks amatorski też może być emocjonujący. Przy trzech sędziach rosyjskich Pascal został uznany za pokonanego, ale do końca turnieju był ulubieńcem publiczności.
Jean, z natury bardzo pogodny, był pozytywną postacią w naszej drużynie, chociaż czasami bywał trochę „humorzasty”, ale nigdy nie trwało to długo. To zawodnik, któremu potrzebny jest psycholog sportowy, aby pomagał mu w przygotowaniu do walki – głównie w opanowaniu emocji.
Swoje największe sportowe sukcesy odnosił w kategorii lekkośredniej (71 kg). Gdy wprowadzono nowe kategorie wagowe, likwidując 71 kg, nie miał wyboru i musiał przejść do 75 kg. „Zrobienie” wagi do 69 kg. było po prostu niemożliwe ze względu na jego budowę fizyczną. Miał tylko 7% tzw. „body fat” , bardzo mało, jak na taką kategorię wagową. Przejście do 75 kg. było dla niego niezbyt korzystne, bo raptem się okazało, że przeciwnicy przestali się przewracać po jego ciosach. Myślę, że jest to jeszcze bardziej istotne w wadze półciężkiej. Co by tu jednak nie powiedzieć, jest to ciekawy zawodnik i z zainteresowaniem będę śledził dalszy rozwój jego kariery”
W uzupełnieniu dodajmy, że Jean Pascal ( 29-2-1, 17 KO) w miniony weekend po 12 rundach pokonał na punkty Luciana Bute (31-2, 24 KO) zdobywając tytuł zawodowego mistrza Ameryki Północnej wagi półciężkiej.