DARIUSZ MICHALCZEWSKI: BOKS TO SZYBKIE SZACHY
Gościem honorowym Bokserskiego Turnieju Mikołajkowego w Elblągu był Dariusz Michalczewski, były zawodowy mistrz świata wag półciężkiej i junior ciężkiej, który udzielił wywiadu portalowi info.elblag.pl. Zapraszamy do lektury najciekawszych fragmentów.
- W jednym z wywiadów powiedział Pan, że bez względu na to, czy boks jest amatorski czy zawodowy, zawsze to ciężki kawałek chleba. Jakie trzeba mieć predyspozycje, by uprawiać ten sport?
Dariusz Michalczewski: Trzeba mieć charakter. To sport dla osób, które nie boją się podejmować wyzwań, które nie piją alkoholu, nie palą papierosów. Ważna jest również punktualność, pracowitość.
- Oglądając walki bokserskie odnieść można wrażenie, że zawodnicy są żadni krwi przeciwnika, a młodych bokserów kusi wykorzystanie swych umiejętności poza ringiem. Czy tak jest w rzeczywistości?
DM: W boksie są pewne zasady. Za wpojenie ich są odpowiedzialni trenerzy. Ja też byłem łobuzem i rozrabiałem. Mój pierwszy kontakt z boksem, pierwszy trening, w którym wziąłem udział sprawił, że chciałem to wypróbować w szkole. Nauczyciel zawiadomił o tym rodziców, trener się o tym dowiedział i dostałem ultimatum – albo skupię się na walce jedynie w ringu, albo moja nauka boksu nie ma sensu, bo to jest sport z zasadami. Uczy, że nie można bić słabszych, nie można bić młodszych, ani dziewczynek. W boksie nie ma żadnej przemocy. Podczas walki nie można chcieć złamać komuś nos albo wybić zęba. Trzeba chcieć go ograć według zasad, jakie zostały wyznaczone. Ale to nie ma nic wspólnego z przemocą. Kochałem ten sport, więc decyzja była prosta. Usłyszałem kiedyś od trenera, że jeśli chcę być dobrym sportowcem, to muszę nauczyć się rozwiązywać problemy bez używania pięści.
- Czyli boks jest dla osób, które potrafią wykazać się nie tylko siłą fizyczną.
DM: Boks to są dla mnie szybkie szachy. Nie ma tak, że dostanie się cios jeden, drugi i od tak trzeba mu oddać. Trzeba przemyśleć każde posunięcie, każdy krok i cios.
- Od paru lat jest Pan związany z Klubem Sportowym Tygrys. Proszę powiedzieć, jak ocenia Pan Klub i zawodników.
DM: Przede wszystkim Hieronim (Kozakiewicz, prezes KS Tygrys – przyp. red.) robi dobrą robotę. On jest fanatykiem, a takich ludzi nam potrzeba. To są tacy ludzie nie do zastąpienia i bezcenni. W Elblągu byłem w 1991 roku na pierwszej gali, gdzie było to zorganizowane na poziomie. Wydaje mi się, że Hieronim wprowadził w Polsce coś nowego i był jako pierwszy, który trzymał się tego bardzo mocno. Jesteśmy państwem walecznym, więc musimy wspierać ten sport. Mamy bardzo dobrą przeszłość bokserską, a jednak nie jest to wykorzystywane.
- Jak Pan myśli, dlaczego?
DM: Trening bokserski jest najcięższym treningiem w ogóle. Nawet jeśli ktoś nie zostanie mistrzem świata czy Europy, to taki trening, który uczy przechodzenia różnych kryzysów, przydaje się w każdej dziedzinie życia. Codziennie przechodzimy jakieś małe bądź większe kryzysy. Czy to w pracy, czy w domu. Nie ważne czy się jest adwokatem, projektantem, czy kimkolwiek, te kryzysy są. Walka o przetrwanie, o biznes, o pozycję, o pieniądze, o miłość itd. Wiedza, którą nabędzie się podczas treningu pozwala nam poradzić sobie z każdym wyzwaniem.
- Na pewno każdy młody człowiek zastanawia się, ile należy poświęcić czasu na treningi, by zacząć dostrzegać rezultaty.
DM: Nie ma żadnej recepty. W tym sporcie są trzy najważniejsze zasady -praca, praca i jeszcze raz praca.
- I trochę szczęścia?
DM: Szczęście sprzyja lepszym. Szczęście mają ludzie pracowici. To jest taka kropeczka nad „i”. Jak jesteś przygotowany, jak ciężko pracowałeś, jak masz trochę talentu, jak jesteś solidny i umiesz wszystko sobie poukładać to szczęście jest automatyczne. Nie ma szybkiego biznesu. Wszyscy, którzy sami się dorobili musieli zdobyć się na wyrzeczenia, zapierdzielać od rana do nocy, wstawali z myślą o sukcesie i kładli się spać z myślą o nim. Odnoszą sukces ci, którzy mają bardzo mocny fundament. Ci, którzy go nie mają, to już ruletka – raz wyjdzie, raz nie wyjdzie. Tytuł uzyskać jest ciężko, ale utrzymać go jest jeszcze ciężej.
Rozmawiała: Kamila Jabłonowska