LAURA GRZYB: BOKS TO NIE JEST KONCERT ŻYCZEŃ
- Nie wiem czy można mówić z jakimi zawodniczkami nie lubi się boksować. Przecież to nie koncert życzeń. Trzeba zawsze dawać z siebie wszystko – mówi jedna z najzdolniejszych pięściarek młodego pokolenia, Laura Grzyb, która w przyszłym roku dres kadry młodzieżowej Polski będzie chciała zamienić na strój olimpijskiej kadry seniorskiej.
Jarosław Drozd: Za Tobą ostatni – nie da się ukryć – sezon rywalizacji w gronie juniorek, które zamknął udział w zgrupowaniu kadry w Cetniewie. Przez ostatnie lata należałaś do podstawowych zawodniczek kadry juniorskiej (dawniej kadetek) i młodzieżowej (juniorek). Jesteś już gotowa do rywalizacji z najlepszymi seniorkami w kraju?
Laura Grzyb: Czy jestem gotowa do tej rywalizacji …czas pokaże, z pewnością jestem gotowa do ciężkiej pracy. Pierwszy rok w seniorkach, jak wiadomo, nie jest łatwy, ale będę dążyć do poziomu najlepszych pięściarek w kraju. Mam nadzieję, że za jakiś czas stanę na podium zaraz obok Karoliny Michalczuk czy Sandry Drabik. Nie jestem jedną z tych, które zrezygnują tylko dlatego, że na drodze pojawiają się trudności.
- Analizując wyniki Twoich występów podczas najważniejszych międzynarodowych imprez mistrzowskich nasuwa się jedno pytanie – jak wyglądałby Twój sportowy dorobek, gdyby nie Wiktoria Wirt? Ukrainka, była mistrzyni świata kadetek, to zawodniczka z która Ci szczególnie „nie leży”?
LG: Myślę, że nie warto zastanawiać się „co by było gdyby”. Żeby być najlepszą, trzeba wygrywać z najlepszymi. Jeśli nie udało się odnieść sukcesu w grupie młodzieżowej, to wierzę, że przyjdzie w seniorkach. Wiktoria Wirt jest zawodniczką, którą potrafię pokonać. W ringu nie zaskakuje mnie niczym. Uważam, że góruje nade mną jedynie doświadczeniem, ma za sobą już prawie 12 lat kariery w sportach walki.
- Na pieńku masz również z aktualną mistrzynią Unii Europejskiej, Alicią Holzken. Na rewanż z Holenderką pewnie przyjdzie czas w dorosłym boksie?
LG: Alicia to kolejna zawodniczka, z którą przyszło mi stanąć w ringu już kilka razy i bywało różnie. Niestety na imprezach, na których powinnam wygrywać, przegrywałam. Mam nadzieję, że przyjdzie czas na kolejną walkę z Holenderką i wtedy moja ręka powędruje ku górze.
- Reprezentujesz barwy BKS Jastrzębie-Zdrój, klubu z wielkimi pięściarskimi tradycjami, w którym boksował chociażby były zawodowy mistrz świata Tomasz Adamek. W jakich okolicznościach trafiłaś na salę bokserską?
LG: Na salę zabrała mnie koleżanka, Wiktoria Sądej, za co serdecznie jej dziękuję. Razem stawiałyśmy pierwsze kroki bokserskie. Przyznam szczerze, że nazwiska tych wspaniałych pięściarzy, wywodzących się z naszego miasta troszkę mnie przerażają. Często myślę o tym, że ludzie z Jastrzębia liczą na to, że będę kolejną osobą, która pójdzie w świat boksu i zrobi karierę. Oczywiście bardzo bym chciała, ale nie chcę przy tym nikogo zawieść.
- Na czym polega „magia” boksu? Dlaczego, mając do wyboru tyle sportowych alternatyw, postanowiłaś boksować? To niezwykle trudna dyscyplina. Wymagająca poświęceń…
LG: To stało się tak po prostu. Weszłam do ringu i dotarło do mnie, że to jest właśnie to. Nie potrafię wyobrazić sobie teraz, że robię coś innego. O trudzie tego sportu chyba nie muszę opowiadać, bo na samą myśl bolą mnie mięśnie (śmiech). A co do poświęceń, to z tego miejsca przepraszam wszystkich znajomych i przyjaciół, dla których brakuje mi czasu. Niestety nie mogę wyjść w weekend na imprezę czy odwiedzić rodziny na wsi. Jestem w ciągłym treningu, przez co nie mam wolnego czasu, czy chwil na przyjemności.
- Na poziomie, który reprezentujesz dochodzi jeszcze jedno poświęcenie, gdyż jako zawodniczka kadry narodowej większą cześć roku spędzasz na zgrupowaniach, treningach i zawodach. W jaki sposób układasz sobie swoje życie? Nadal uczęszczasz do szkoły, zdajesz egzaminy…
LG: To prawda, w szkole bywam bardzo rzadko. Na szczęście dzięki pomocy szkoły realizuję indywidualny tok nauki. Wspólnie z nauczycielami ustalam kiedy mogę zaliczyć dany materiał. Nie zawsze mam na tyle czasu, by wszystkiego nauczyć się naraz. Nauczyciele są raczej wyrozumiali i nie starają się wykluczać mnie ze sportu.
- Czytałem w którymś z wywiadów, że uczysz się w Liceum Ogólnokształcącym, w klasie o profilu policyjno-prawnym. Opowiedz o planach na pozasportową przyszłość.
LG: Boks to moje życie. Wszyscy znają mnie z tego, że po szkole wracam do domu po torbę i pędzę na trening. Oczywiście będę walczyć dopóki będę mogła. Ale jeśli nie wyjdzie, będę musiała po prostu to zrozumieć i zająć się czymś innym. Dobrze jest mieć coś na zapas. Chciałabym pracować w policji i nie zaprzeczam, kiedy ktoś o to pyta.
- Z wielką przyjemnością przyglądałem się Twojemu treningowemu zaangażowaniu i wierzę, że aktualnie jesteś mocno zmotywowana do pracy. Nie miałaś jednak w trakcie dotychczasowej kariery chwil zwątpienia w sens tego, co robisz? Wspominaliśmy o porażkach, ale powodów może być wiele, gdyż boks to sport niosący ze sobą ryzyko kontuzji, mniejszych lub większych urazów…
LG: Chcę by boks był dla mnie zabawą, dlatego na treningu mogę dawać z siebie wszystko i być przy tym szczęśliwa. Kiedy zaczyna się przymus czar pryska. Robię to, co robię, bo po prostu to kocham. Z większymi kontuzjami nie miałam do czynienia, więc chwile zwątpienia raczej wiążą się z porażkami. Cieszę się jednak, że mam przy sobie ludzi, którzy szybko odpędzają ode mnie złe myśli, kiedy te się pojawiają. Szczególną osobą w mojej karierze jest mój trener Andrzej Porębski. Jest osobą, która nigdy nie pozwoliła mi nawet wspomnieć o skończeniu z boksem. Trener Andrzej wierzył we mnie od samego początku i mimo tak nieudanych występów międzynarodowych wierzy nadal.
- Jak wiadomo, żeby walczyć o kwalifikację olimpijską, trzeba występować w limicie 51 lub 60 kg. Przez niemal całą reprezentacyjną karierę boksujesz w wadze koguciej (54 kg). Czy myślałaś o tym, by w nowym roku zbić do muszej i włączyć się do rywalizacji o miejsce w kadrze olimpijskiej?
LG: To bardzo ważny temat, lecz jest to decyzja nie tylko moja, ale i mojego trenera. Czas na rozmowę o kategorii wagowej z pewnością przyjdzie. W tej chwili skupiam się na przygotowaniu do nowego sezonu. Wielkim wyróżnieniem byłaby dla mnie możliwość rywalizacji o miejsce w kadrze olimpijskiej i nie zapomnę na pewno o tym, w jakiej kategorii jest to możliwe.
- Jak mogłabyś scharakteryzować swój styl walki? Zapewne zdajesz sobie sprawę ze swoich ringowych zalet i wad. .Jak boksuje Laura Grzyb i z jakimi zawodniczkami walczyć …nie lubi?
LG: Moje zalety to tajna broń. Staram się doprowadzić moje mocne strony do perfekcji. A wady to błędy, o których raczej nie będę opowiadać. Ciężko pracuję, by pozbyć się złych nawyków. Nie wiem czy można mówić z jakimi zawodniczkami nie lubi się boksować. Przecież to nie koncert życzeń. Trzeba zawsze dawać z siebie wszystko.
- Każdy sportowiec ma jakieś inspiracje, wzory, idoli. Czyja kariera, czy osobowość robi na Tobie największe wrażenie. Nie muszą to być ludzie ze świata boksu…
LG: Nie mam swojego prawdziwego idola. Jest jednak pięściarka, która zasługuje na uznanie. To Justyna Walaś. Pamiętam dokładnie jej słowa, kiedy widziałyśmy się pierwszy raz. Cieszyła się, że może poznać mnie osobiście i ze mną porozmawiać. Teraz role się odwróciły. Z miłą chęcią stałabym w kolejce po jej autograf. Na szczęście jest moją najlepszą przyjaciółką nie tylko na zgrupowaniach i autograf mogę otrzymać bez kolejki.
- Czego mogę Ci życzyć w kolejnym etapie Twojej kariery?
LG: Chyba szczęścia w losowaniu, nigdy go nie miałam (śmiech). Nic więcej mi nie potrzeba. Robię to, co kocham i jestem naprawdę szczęśliwa.
- Chciałabyś za naszym pośrednictwem kogoś pozdrowić, względnie komuś podziękować?
LG: Oczywiście tradycją jest pozdrowić kogoś w wywiadzie (śmiech). Tym razem jest to mój chłopak Adrian. Dziękuję mu za to, że jest przy mnie zawsze, kiedy go potrzebuję, za wparcie i nieocenioną pomoc w dążeniu do spełnienia marzeń.
- Dziękuję serdecznie za wywiad. Życzę spełnienia marzeń sportowych i tych związanych z życiem osobistym.