TOMASZ RÓŻAŃSKI: ZE ZDROWEJ RYWALIZACJI MŁODZIEŻY ZRODZĄ SIĘ MEDALE OLIMPIJSKIE
Z trenerem Młodzieżowej Kadry Narodowej Kobiet, Tomaszem Różańskim, spotkałem się podczas trwającego w OPO „Cetniewo” we Władysławowie zgrupowania, którego celami są budowanie siły, doskonalenie umiejętności techniczno-taktycznych oraz przeprowadzenie pełnego zakresu odnowy biologicznej. Nasza rozmowa dotyczyła nie tylko wspomnianego obozu szkoleniowego, ale także perspektyw prowadzonej przez Niego kadry, sportowej przyszłości zawodniczek, które z początkiem nowego roku wejdą w wiek seniorski oraz zakończonych niedawno Mistrzostw Świata Seniorów.
Jarosław Drozd: Spotykamy się w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich „Cetniewo” we Władysławowie podczas zgrupowania Młodzieżowej Kadry Narodowej Kobiet. Jakie są najważniejsze cele Waszej wspólnej, tygodniowej pracy?
Tomasz Różanski: Głównym celem tego zgrupowania jest przygotowanie siłowe dziewczyn. Przyjechaliśmy do tego pięknego ośrodka, bo w Cetniewie są znakomite warunki do tego, by dziewczyny skorzystały z pełnej odnowy biologicznej po trudnym sezonie, którego najważniejszym punktem były Mistrzostwa Świata. Mamy tutaj do swojej dyspozycji codziennie kriokomorę i moje zawodniczki mogą po tych ciężkich zawodach zregenerować się, wyleczyć wszystkie mikro-urazy. Jednocześnie jesteśmy w Cetniewie z trenerem od przygotowania fizycznego, Piotrem Maruszewskim, który jest świetnym fachowcem w tej dziedzinie. Wykorzystujemy tutaj jego wiedzę i wprowadzamy treningi siłowe, które będą podstawą by budować szybkość, wytrzymałość, dynamikę. Mam nadzieję, że to wszystko przyniesie w przyszłości bardzo dobre efekty.
- Jaki był klucz powołania zawodniczek? Pracujesz w Cetniewie z wszystkimi pięściarkami, z którymi chciałeś się spotkać na tym obozie szkoleniowym?
TR: Ze względu na to, że jest mamy październik, a dziewczyny uczęszczają do szkół, ciężko było powołać wszystkie zawodniczki, na których mi zależało. Trochę ubolewam nad tym, że nie ma tu wszystkich najlepszych, z którymi chciałem popracować ale z terminem naszego obozu pokryły się dodatkowo daty Młodzieżowych Mistrzostw Polski, na których zaboksują pięściarki w wieku od 19 do 23 lat. Kilka z nich na pewno skorzystałoby z udziału w moim zgrupowaniu. Szkoda więc, że ich nie ma, ale dodam dla jasności, że te zawodniczki, na których mi szczególnie zależało – dojechały. Szkoda, że tak mało dziewczyn skorzystało z programu „Talent”, dzięki czemu mogły tutaj z nami być i trenować. Mam jednakże nadzieję, że kolejne zgrupowania będą coraz liczniejsze i że coraz lepsza praca będzie na nich wykonywana.
- Twoje podopieczne zdobyły na Mistrzostwach Świata aż sześć medali. Powiedz mi, czy od tych sukcesów nie rozbolała ich głowa? Zauważyłeś może jakieś pierwsze objawy „sodóweczki”? Czy po tak wielkim sukcesie nie będzie teraz dla nich problemem motywacja do kolejnych startów?
TR: Wraz z całym moim sztabem trenerskim, a więc z psychologiem sportu Aleksandrą Zienowicz, fizjoterapeutą Mahmoudem Bsharatem, trenerem od przygotowania fizycznego Piotrem Maruszewskim oraz trenerem asystentem Marcinem Gruchałą, uważnie obserwujemy te dziewczyny i uważamy, że jest wręcz przeciwnie. Nad całą grupą pracujemy pod tym kątem, by te dziewczyny wzmacniać nie tylko pod względem fizycznym, ale i mentalnym, żeby żadna przysłowiowa „palma”, czy „sodówa” im do głowy nie uderzyła. Praca psychologiczna polega na tym, aby uświadamiać zawodniczkom, że mistrzyniami świata, czy Europy to one – fakt – były, ale kiedyś tam, dawno temu. Aktualnie liczy się jednak tylko ten moment w którym się znajdują, czas teraźniejszy, czyli to, co teraz potrafią. Mają świadomość, że popełniają jeszcze wiele błędów i mają wielkie braki pod względem przygotowania fizycznego, mentalnego, jak i technicznego, czy taktycznego. Dlatego jest wiele pracy do wykonania i nie mają absolutnie poczucia, że są już doskonałe. Myślę, że gdyby nie było tych kamer, zdjęć fotoreporterów, wywiadów – nie miałyby chyba w ogóle poczucia, że coś szczególnego osiągnęły, że są mistrzyniami świata i Europy. Myślę, że powoli prowadzimy je do celu, który mają osiągnąć, a są nim – nie będę tego ukrywał – Igrzyska Olimpijskie. To oczywiście także mój trenerski cel i pragnę swój zapał i zaangażowanie przelewać na całą grupę.
- Niektóre z Twoich podopiecznych, np. Paulina Jakubczyk, już za kilka miesięcy wejdzie w wiek seniorski i stanie do rywalizacji z najlepszymi zawodniczkami w kraju. Czy zarówno Paulina, jak i jej rówieśniczki z kadry młodzieżowej są już gotowe, by nawiązać walkę z najlepszymi zawodniczkami kadry narodowej seniorek?
TR: Na tę chwilę jeszcze nie są na to gotowe, ale wykonujemy cały szereg przygotowań, aby niebawem były gotowe do walki z najlepszymi. Uważam, że jeśli chodzi o samo przygotowanie techniczne, to na pewno nie odbiegają od czołowych polskich seniorek, o czym świadczą ich trofea zdobywane na najważniejszych młodzieżowych turniejach mistrzowskich. Natomiast jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne i mentalne, to nasze najlepsze seniorki górują nad nimi jeszcze dość wyraźnie. Są to jak wiadomo bardzo doświadczone i utytułowane pięściarki, medalistki Mistrzostw Świata i Europy. Pamiętajmy, że boks kobiet stoi w Polsce na bardzo wysokim poziomie, nie tylko w wydaniu młodzieżowym ale i seniorskim. Dlatego dorównanie do takiej elity, jaką jest polska kadra narodowa seniorek, to jest prawdziwe wyzwanie dla mnie jako trenera kadry młodzieżowej. Ta przyszłoroczna rywalizacja będzie z pewnością bardzo ciekawa, a przy tym zdrowa i już teraz nie mogę się jej doczekać. Jestem święcie przekonany, że z tej rywalizacji zrodzą się dla Polski medale Igrzysk Olimpijskich.
- Elżbieta Wójcik dopiero w przyszłym roku skończy 18 lat, więc nadal może występować w turniejach młodzieżowych. Wiem jednak, że już w pierwszej połowie roku czynione były starania, aby w 2014 roku mogła stanąć do rywalizacji z najlepszymi seniorkami. Możesz potwierdzić te spekulacje, czy może coś się w tym temacie zmieniło?
TR: Nie chcę Eli narzucać jakiegoś specjalnego programu startów, a jedynie delikatnie zasugerować rozwiązania. To ona sama powinna podjąć decyzję, czy chce spróbować rywalizacji z najlepszymi seniorkami w Polsce, czy też za granicą. Wiem, że Ela nie ma tzw. lęku poznawczego, jest bardzo dobrze zmotywowana, jej umiejętności z każdym dniem stają się coraz większe. Nie potwierdzam więc, ani nie zaprzeczam – po prostu czas pokaże.
- W przyszłym roku najważniejszym dla Ciebie i Twojej kadry startem będą Młodzieżowe Igrzyska Olimpijskie, które odbędą się w sierpniu 2014 roku w Nanjing w Chinach. Jesteś autorem szczegółowego planu przygotowań zawodniczek do tego startu, który przedstawiłeś zainteresowanym trenerom klubowym. Możesz w skrócie przedstawić nam zarys tego planu?
TR: Do końca roku chciałbym stworzyć poważną rywalizację w trzech „olimpijskich” kategoriach wagowych, czyli 51 kg, 60 kg i 75 kg. Rozpisałem szczegółowy program dla tych zawodniczek, dzwonie do ich trenerów, namawiam, motywuję, żeby przygotowywali swoje podopieczne w tych trzech kategoriach. Chcę by – w miarę możliwości – niektóre z wyższych wag przeszły do niższych, albo z wyższych do niższych. Wszystko po to, by w przyszłym roku powstała zdrowa rywalizacja najlepszych polskie zawodniczki właśnie w wagach „olimpijskich”. Moim marzeniem jest, by było co najmniej osiem zawodniczek w każdej z tych kategorii, by stale ze sobą rywalizowały o numer 1 w kadrze. Najprawdopodobniej w styczniu wybiorę po dwie najlepsze z każdej wagi i ruszę z nimi na obóz szkoleniowy do Chin, na zaproszenie tamtejszej federacji. Będziemy tam wspólnie z chińską kadrą narodową trenować, a przy okazji – jestem tego świadomy – pewnie szczegółowo rejestrowani, nagrywani i analizowani przez gospodarzy. Na pewno nie zdradzimy tam całego arsenału naszych sztuczek i atutów, a cały okres pobytu na obozie wykorzystamy na zbieranie nowych doświadczeń. Poza tym poznamy tam lepiej te zawodniczki z Chin, z którymi później będziemy rywalizować o medale najważniejszych imprez. Na miejscu dokonamy stosownych analiz, nagramy materiały video, stworzymy naszą własną bazę danych, która w przyszłości będzie nam pomagała osiągać sukcesy. Wiem, że droga do Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich jest bardzo długa. Aby zdobyć kwalifikację, prawdopodobnie będzie trzeba zapewnić sobie medal kwietniowych Mistrzostw Świata w Sofii.
- Na koniec zostawiłem temat kadry narodowej seniorów, która wróciła po raz kolejny bez medalu z wielkiej imprezy mistrzowskiej. Co Twoim zdaniem należałoby zmienić, by nasi panowie znowu zaczęli osiągać wielkie sukcesy, jak starzy mistrzowie, których w większości znamy już tylko z opowieści…
TR: Zacznijmy od tego, że mamy niesamowity potencjał, co zresztą pokazały Mistrzostwa Świata w Ałmatach. Nasi zawodnicy bazując na archaicznym przygotowaniu, jakie miało miejsce przed tymi zawodami, zgoła odmiennym od tego, które preferują najlepsze ekipy świata, potrafili wygrywać walki. Badam bardzo szczegółowo nowe trendy w szkoleniu Rosjan, Ukraińców, czy Kubańczyków, a więc najlepszych na świecie i ze smutkiem muszę stwierdzić, że w Polsce bardzo odbiegamy od aktualnych standardów szkoleniowych. Mam wrażenie, że nie wszyscy trenerzy odrabiają prace domowe, nie wszyscy są na bieżąco, z tym, co się w bokserskiej myśli szkoleniowej dzieje. Wielka szkoda, bo wystarczy dzisiaj połączyć się z Internetem, wejść chociażby na strony rosyjskojęzyczne, gdzie łatwo można znaleźć informacje o tym jak przygotować zawodnika do zawodów. Poza tym AIBA opracowała przecież specjalny, szczegółowy system szkolenia pod nazwą „AIBA Coaches Manuals”, który można znaleźć w Internecie, przeczytać, poddać analizie, dzięki czemu poprawić swój warsztat trenerski. Ja z tego korzystam niemal codziennie, a że jest to skuteczne w praktyce szkoleniowej świadczą najlepiej moje wyniki.
- Wspomniałeś o archaicznym przygotowaniu kadry narodowej seniorów do Mistrzostw Świata. Co konkretnego masz na myśli?
TR: Mój zawodnik, Mateusz Polski, który pomagał w przygotowaniach jego kolegów do Mistrzostw Świata w Kazachstanie, zdał mi szczegółową relację z tego jak wyglądała praca kadry. Gdy tego słuchałem, łapałem się za głowę, powtarzając, że to, co słyszę nie może być prawdą. Dziwię się, że w XXI wieku nadal stosowane są u nas stare metody. Być może niektórzy trenerzy starszego pokolenia się na mnie teraz pogniewają. Wiem, że nie wszyscy, bo w ich gronie jest wielu, którzy stale unowocześniają metody treningowe. Wielu jest skromnych, pracowitych i pokornych, którzy nadal chcą się uczyć czegoś nowego. Moim zdaniem, żeby osiągnąć sukces nie wystarczy sam potencjał ludzki, same talenty zawodników. Trzeba prowadzić treningi nie od ogółu do szczegółu, tylko od szczegółu do ogółu. Od pewnego czasu, od 2-3 lat zacząłem zwracać na to uwagę i zaczęło to przynosić wielkie efekty. Jeśli jesteśmy w stanie przewidzieć wszystko to, co jest w stanie nas spotkać na zawodach, to naprawdę możemy odnieść sukces. Tak naprawdę wszystko rozgrywa się na turnieju mistrzowskim. To tam jest napinanie mięśni i pokazywanie jak się jest dobrze przygotowanym. W Albenie nasze dziewczyny od samego początku robiły wielki show. Włączały sobie muzykę na uszy, chodziły swobodne po sali z uśmiechami na ustach, bawiły się wspólnie, tańczyły, dając do zrozumienia wszystkim wokół, że są doskonale przygotowane i już nie mogą się doczekać momentu aż wyjdą na ring… Mądrzy trenerzy widząc takie zachowanie, tylko kiwali głowami, jakby chcieli przez to powiedzieć: „eh, z Polską to będzie tu trudno wygrywać walki”. To, co mówię potwierdziło się w tych sześciu medalach i w pierwszym miejscu w klasyfikacji drużynowej.
- A może jakimś lekarstwem na kryzys polskiego boksu w wydaniu panów byłoby zatrudnienie trenera z zagranicy? Tu i ówdzie słyszało się niedawno o idei zakontraktowania Białorusina Walerego Korniłowa. Jak, jako trener wyszkolony w Polsce, podnoszący stale kwalifikacje na kursach AIBA, odnoszący międzynarodowe sukcesy, oceniasz taki pomysł?
TR: Prawda jest taka, że jak coś nie wychodzi i przez kilka lat mamy problem ze zrobieniem dobrego wyniku na najważniejszych imprezach światowych, to zaczynamy szukać różnych rozwiązań. Jednym z nich jest zatrudnienie zagranicznego trenera, mając nadzieję, że ten coś poprawi w naszym boksowaniu. Ja nie jestem zwolennikiem tego rodzaju rozwiązań. Oczywiście decyzja należy do prezesa PZB, Pana Zbigniewa Górskiego i jakakolwiek ona będzie, uszanuję ją. Wiem jednak, że na wynik składa się tak wiele czynników, że naprawdę można pojechać na zawody ze świetnie przygotowaną drużyną i nie wygrać tam nawet jednej walki, albo pojechać ze średnio przygotowaną reprezentacja i zdobyć pierwsze miejsce drużynowo. Myślę, że są w Polsce świetni trenerzy, którzy mogliby z powodzeniem poprowadzić tę kadrę do sukcesów.
Rozmawiał: Jarosław Drozd