17. MŚ SENIORÓW: KONIEC DOBREJ PASSY ZAKRZEWSKIEGO. POLACY POZA TURNIEJEM
Kiedy w maju br. Ireneusz Zakrzewski pojechał wraz z kadrą Huberta Migaczewa na Mistrzostwa Europy do Mińska, był tam najmniej doświadczonym kadrowiczem. Oczekiwania co do jego startu były umiarkowane, jakkolwiek mając na uwadze dobre walki w lidze WSB i Turnieju im. Feliksa Stamma, można było spodziewać się miłej niespodzianki. Niestety pięściarz z Jeleniej Góry spalił się już w pierwszej próbie, ulegając na punkty wcale nie lepszemu od siebie Szkotowi Astonowi Brownowi.
Dzisiaj na ringu w Ałmatach tenże Zakrzewski wystąpił w zupełnie innej roli – ostatniej nadziei Polaków na medal Mistrzostw Świata. Przy czym dodajmy, że od wymarzonego krążka nie zależało li tylko pokonanie dzisiejszej turniejowej przeszkody, ale też i kolejnego po nim rywala, bo do rywalizacji w Kazachstanie przystąpiło aż 55 zawodników wagi z limitem 69 kg.
Biorąc pod uwagę historię potyczek polsko-wenezuelskich podczas Mistrzostw Świata była to walka nr 6. Wcześniej każdy z reprezentantów Polski (Krzysztof Madej w 1974, Jerzy Rybicki w 1978, Zbigniew Ciota w 1982, Andrzej Rżany w 1999 i Krzysztof Szot w 2005 roku), wygrywał swoje walki z rywalami z Ameryki Południowej.
Liczący sobie 27 lat Gabriel Maestre Perez, mimo wysokiego rozstawienia przez AIBA (nr 3), nie jest bokserskim wirtuozem. Bazuje głównie na doskonałym przygotowaniu fizycznym, dynamice, sile i całkiem niezłej szybkości. Trudno jednakże w jego boksie dostrzec techniczne fajerwerki i wrodzony luz. W starciu z wyższym od siebie Polakiem miał jednak niewątpliwie przewagę doświadczenia – międzynarodowe boje toczy bowiem od 6 lat, wygrywając m. in. cenione na kontynencie południowoamerykańskim turnieje Batalla de Carabobo (2007, 2012), Copa Francisco Miranda (2007), czy Bolivarian Alternative Games (2011). Miał za sobą także starty w Igrzyskach Panamerkańskich, czy Mistrzostwach Świata a przed sobą perspektywę podpisania kontraktu na występy w lidze WSB w barwach Mexico City Guerreros.
Najlepszym w karierze Wenezuelczyka (z dumą podkreśla, że jest Kreolem) był zapewne ubiegły rok, kiedy to przebijając się do strefy medalowej turnieju w Rio de Janeiro wywalczył automatycznie awans do Igrzysk Olimpijskich. W Londynie po wygraniu walk z Irańczykiem Aminem Ghasemipourem oraz Siphiwe Lusizim z RPA, przegrał jednak bój o półfinał z najlepszym pięściarzem całego turnieju, Serikiem Sapijewem.
W Ałmatach bardziej „zapracowany” był jak dotąd Zakrzewski, który walczył dwukrotnie, pokonując swoich rywali jednogłośnie na punkty. Maestre, jeden z ośmiu reprezentantów swojego kraju na Mistrzostwach Świata, zdołał tylko raz (z racji wysokiego rozstawienia) zaprezentować swoje umiejętności. Niejednogłośny werdykt w walce z Węgrem Imre Backsaiaem, pokazał jednak, że można nawiązać z nim skuteczną walkę, zwłaszcza w 2. i 3. starciu. W ringu już miejsca na spekulacje i decydują umiejętności oraz forma dnia. Dzisiaj zdaniem sędziów lepsze wrażenie sprawił Maestre, który zdaniem każdego z nich (dwa razy 30-27 i raz 29-28) był pięściarzem lepszym.
Tak, więc wraz z porażką Irka kończy się udział w turnieju mistrzowskim naszej ekipy. Podopieczni Ludwika Buczyńskiego wygrali w Ałmatach 4 walki i tyle samo wygrali. Do ich startu wrócimy jeszcze w stosownym podsumowaniu.