LEWA NIECH WIE, CO UCZYNI PRAWA – LEKCJA BOKSU U JUNOSZY
„Materiał ludzki na bokserów posiadamy w Polsce pierwszorzędny. Mimo to pięściarze nasi niezbyt spiesznie zbliżają się do poziomu europejskiego. Chłopy na schwał – na ringu przedstawiają się znacznie mniej imponująco” - napisał 87 lat temu (14 sierpnia 1926 r.) w jednym z wielu felietonów, opublikowanych na łamach Przeglądu Sportowego – Wiktor Junosza-Dąbrowski, absolutny pionier boksu w II RP, znakomity sportowiec i trener, działacz sportowy, dziennikarz i filozof.
Jeśli kiedykolwiek dyskutować będziemy nt. tzw. „polskiej szkoły boksu”, której najwybitniejszym nauczycielem był Feliks Stamm, pamiętać powinniśmy, że u jej genezy tkwiły – niewątpliwie – uwagi Junoszy-Dąbrowskiego. Nasz wspaniały pięściarz, Jerzy Kulej, powiedział niegdyś, w jednym z wywiadów, że „polska szkoła boksu to technika, pomysł, a potem dopiero realizacja. Najpierw trzeba pomyśleć, a potem pracować nad siłą”. Zaprezentowana przezeń teza w 100% zgodna jest z cytowaną poniżej opinią przedwojennego autorytetu.
Powodem tej niższości – kontynuował Junosza – jest najczęściej, obok braku wiedzy technicznej, nieodpowiedni trening, nieraz tym bardziej oddalający ćwiczącego od celu, im bardziej intensywnie jest prowadzony.
Boks często jeszcze uważają u nas za dział ciężkiej atletyki. Jest to błędem kardynalnym i adepci pięściarstwa grzeszą ciężko, gdy wprost morderczym dla nich dźwiganiem ciężarów lub gimnastykowaniem wielofuntowymi hantlami, każą pęcznieć bicepsom. Okazałe umięśnienie jest dla boksera dobrą rekomendacją: ramię o 45-centymetrowym obwodzie nie może być zdolne do „wystrzelenia” pięści z szybkością 60m/s, jak to czyni 34-centymetrowe ramię Georgesa Carpentiera.
Nie siłę fizyczną – której tyle, przeważnie dała im od urodzenia natura – powiększać winni pięściarze nasi, lecz przede wszystkim sprawność: oddech, szybkość, opanowanie ruchów i wyrobienie oka. Pięściarz tylko wtedy liczyć może na swój oddech, gdy go wyrobi, ćwicząc w szybkim tempie. Nie trzeba ćwiczyć długo. Wytrzymując na treningu, choćby dziesięć „stejerowskich” rund, ku niemałemu własnemu zdziwieniu „spuchnie” się na meczu po jednej – prowadzonej po sprintersku.
U nas walczy się przeważnie jeszcze w tempie spacerowym. Podczas gdy w Polsce obaj przeciwnicy po prostu czyhają na sposobność wypoczęcia – na zachodzie starają się wyzyskać do końca każdą ze 180 sekund rundy. Jakie mogą być tego konsekwencje w spotkaniach międzynarodowych – nie potrzebuję mówić. Wzmocnienie tempa nie wystarcza: musi byc powiększona w dwójnasób szybkość wykonania poszczególnych ruchów.. Cios, włącznie z czasem do namysłu i przygotowania, trwać winien ułamek sekundy. Jest on rezultatem nie tylko skurczu mięśni, ale przede wszystkim gwałtownego wysiłku nerwowego. Jako, że jest przykry – bokserzy unikają wysiłku tego chętnie.
Ruchy pięściarzy naszych zbyt często są nieopanowane, instynktowne, zależne jeden od drugiego. A w boksie „lewa niech wie, co czyni prawa”. Każda ręka winna, niejako, działać …na własną rękę. Najgenialniejsze pomysły zostaną tylko poronionymi pomysłami, póki ciało nie będzie posłusznym narzędziem mózgu. Nie starczy mocno bić – trzeba trafiać, a więc umieć od razu ocenić odległość, dzielącą pięść od cudzej szczęki. Dobry bokser ceni swój wysiłek – gdy strzela, czyni to po wycelowaniu. U nas nieraz prowadzi się istny ogień zaporowy, by po „rozchodowaniu” wszystkich pocisków z 0,01% trafień stać się bezbronną ofiarą spokojniejszego rywala.
Zalety fizyczne rasy i temperamentu predystynują Polaków do triumfów bokserskich. Są diamentami, które oszlifować winien trening wytrwały, cierpliwy i celowy – zakończył Wiktor Junosza-Dąbrowski.